𝓽𝓱𝓮 𝓶𝓸𝓶𝓮𝓷𝓽 𝓫𝓮𝓯𝓸𝓻𝓮

Zacznij od początku
                                    

Tak... Taehyungowi też było ciężko pojąć, dlaczego Jungkook postanowił porzucić swoje liczne talenty i pasję w kąt. Natomiast trochę bardziej rozumiał jego rezygnację z trainee, mimo że pragnął, by tak naprawdę nie to było powodem. Mianowicie nie chciał sam być powodem.

Świętowanie końca trasy nie było huczne. W gruncie rzeczy Taehyung i cała ekipa byli zbyt zmęczeni trzydniową serią koncertów końcowych w Seulu, by myśleć o wyprawieniu przyjęcia w jakimś klubie. Zadowoliło ich kilka butelek szampana, przysłanego przez CEO na miejsce koncertu. A potem manager wysłał Taehyunga do domu, twierdząc, że widzi jak zasypiał na stojąco.

Tak więc trzymając się z Sooyoung za ręce zostali odprowadzeni przez Yoongiego, Namjoona, a także kilka dziewczyn z ekipy, aż pod tunel wyjazdowy, gdzie wsiedli do masywnego, czarnego samochodu, w którym czekał kierowca. Wślizgnąwszy się na skórzane siedzenie, Taehyung nareszcie trochę się odprężył. Był potwornie zmęczony. Odnajdując w sobie resztki sił, jakie pozostały w nim na ten moment, objął Sooyoung ramieniem i przyciągnął do siebie w taki sposób, by miękko się na nim opierała. Próbował powstrzymać się przed zaśnięciem w trakcie jazdy za pomocą śledzenia wzrokiem ulicznych świateł, skaczących po brązowych włosach dziewczyny, oraz delikatnym gładzeniem ich, ale jakoś średnio działało. Będąc tak wykończonym, że nawet zaręczyny Jungkooka wypadły mu z głowy, zasnął nim uleciała połowa drogi.

Tydzień po zakończeniu trasy upłynął Taehyungowi bardzo miło, chociaż niezwykle szybko. Wyjechał z Sooyoung na pięć dni na Jeju, żeby odpocząć i zażyć nieco spokoju z dala od tętniącego życiem Seulu, bliżej natury i mając obok jedynie najdroższą żonę. Taki krótki wstęp do tymczasowych "wakacji" po trasie był niczym gwiazdka z nieba. Dzięki codziennym, długim spacerom z Sooyoung wyciszył ciało i uspokoił je, po przyzwyczajonym działaniu na kilkukrotnie zwiększonych obrotach przez czas trasy.

Wrócili w czwartek, w następnym tygodniu, pozostawiając sobie tym samym jakże krótką chwilę na przygotowanie przed przyjęciem zaręczynowy swoich przyjaciół, na które byli zaproszeni. Taehyung starał się chować w sobie wszystko to, co uporczywie chciało wyjść na zewnątrz. Bezustannie miał wrażenie, że Sooyoung zerkała na niego jak na idiotę, bo albo okazywało się, że w zamyśleniu nie słuchał tego, co mówiła, bądź też wydawało mu się, że usłyszała jak szeptem karcił się za rozmyślanie o tym, jaki teraz był Jungkook. A prawda była taka, że ona również kryła w sobie pewne uczucia, których nie poznał nikt inny poza Yerim właśnie. I naprawdę nie wyobrażała sobie nawet chwili, kiedy miała ją przywitać tam na przyjęciu, a u jej boku miał stać jej narzeczony. Miała tak po prostu udawać, że nigdy nic nie miało miejsca?

Taehyung i Sooyoung po prostu nie zdawali sobie jeszcze sprawy z tego, że ich młode małżeństwo wkraczało w pewnego rodzaju kryzys.

Był czwartek wieczorem, za oknami łagodnie robiło się ciemniej, ale dochodzący z centrum miasta zgiełk nie cichł. Nie cichł nigdy. Taehyung czekał na Sooyoung, która prędko ogarnąwszy się po przylocie z wyspy, oznajmiła, że jest umówiona i że wróci wieczorem. Tak więc, Taehyung postanowił przygotować dla niej niespodziankową kolację, żeby miło ją przywitać. Jakkolwiek jednak by się nie starał było to skazane na porażkę, gdyż, czemu nie warto było się sprzeciwiać, Tae do najlepszych kucharzy nie należał. Ani nawet do przeciętnych. Dlatego jedzenie zamówił z restauracji, ale za to sam wyłożył do naczyń, złożył serwetki i zapalił świece.

Po skończeniu dekorowania stołu chciał wysłać do Sooyoung wiadomość z zapytaniem o prawdopodobny czas jej powrotu, ale ubiegły go dźwięki szczękających przed drzwiami kluczy. Natychmiast odrzucił telefon na kanapę i nie kłopocząc się wkładaniem kopniętych gdzieś kapci, popędził do przedpokoju.

- Witam panią - odezwał się, od razu przy tym uśmiechając.

Podszedł do niej i zdjął jej żakiet. Tamta popatrzyła na niego podejrzliwie, lecz także z mimowolnym uśmiechem na twarzy.

- Witam pana. - Zdjęła buty, nieprzerwanie patrząc na rozpromienionego Tae. - Co zepsułeś?

Mina Taehyunga na chwilkę przybrała wyraz pełnej konsternacji.

- Przygotowałem kolację.

Sooyoung przeczesała włosy palcami, po czym podeszła do niego i założyła mu ramiona na szyję. On objął ją w talii i zabujał miękko, pochylając się przy tym do delikatnego pocałunku. Wargi Sooyoung smakowały owocowym balsamem do ust. Jungkook też zawsze używał truskawkowego.

- W takim razie co się spaliło?

Tae ucałował ją w czoło.

- Zamówiłem z restauracji.

- Ach, czyli po prostu jesteś miły - zachichotała.

- Zawsze jestem miły - dodał. Zaczesał jej kosmyk włosów za ucho. Sooyoung miała długie włosy w kolorze mlecznej czekolady. Pasowały jej. - A ty jesteś najdroższą kobietą w moim życiu. Chodź, bo wystygnie.

Zarumieniona na całej twarzy Sooyoung podążyła za Tae wgłąb domu. Serce zaczęło jej szybciej bić, kiedy zobaczyła elegancko przystrojony stół z jedzeniem i palącymi się świeczkami. Taehyung właśnie taki był; wysmakowany i bardzo romantyczny. Patrząc na tak zastawiony stół, aż przypomniały jej się oświadczyny Taehyunga. Zrobił to dokładnie w tym samym miejscu, również przy świecach i dobrym winie.

Podeszła do odsuniętego przez Tae krzesła i usiadła, pozwoliwszy także, by to on ją podsunął. Naprawdę lubił być gantlemanem, co nie ukrywając, jej również się podobało. Bardzo łatwo potrafił sprawić, że czuła się wyjątkowo.

- Opowiedz mi teraz gdzie byłaś - rozpoczął rozmowę zanim sam jeszcze usiadł. Nalewał wino.

Sooyoung zacisnęła palce stóp na materiale kapci. Nie mógł tego widzieć.

- Spotkałam się z Yerimmie - wyznała spokojnym tonem.

Tae uniósł odruchowo brwi.

- Jutro też byście się spotkały.

- Nie mogłam wytrzymać i zapytałam ją wczoraj, czy miałaby czas... O! Powiedziała, że Jungkook przekazuje pozdrowienia.

W tamtym momencie Taehyung był pewien, że to iż nie upuścił wtenczas kieliszka, do którego właśnie nalewał trunku, było czystym cudem. Na ułamek sekundy cały zesztywniał, a obudziło go dopiero dudniące w uszach tętno.

- Podziękuję mu jutro - mruknął bardzo cicho, tak jak gdyby zrobił to głośniej, to złamałby mu się głos.

Została już tylko chwila. Chwila przed ujrzeniem Jungkooka po tylu latach.

Taehyungowi od sześciu lat nie przydarzyło się być tak rozkojarzonym przez Jungkooka. Bo autentycznie musiało chodzić o niego. Nawet po tym, z czym zostawili siebie po weselu Seokjina i Joohyun nie przeżywał tego tak, jak odkąd dostał tamto zaproszenie. Przecież to nie miało być coś wielkiego, zaręczyny. Sam był żonaty i bardzo kochał Sooyoung.

Tak jak na Jeju wypoczął i zdawałoby się, nabrał sił, tak po powrocie do Seulu na nowo nawiedziła go ta przedziwna bezsenność, co w przeddzień finału trasy. Przez całą noc obserwował odwróconą od niego Sooyoung. Nie zorientował się, że ona też nie mogła zasnąć. W głębi duszy uważała, że to lepiej, bo zapytałby czy coś się działo. Owszem, działo się. Powróciły do niej wspomnienia z liceum, studiów, pokoju w akademiku, dzielonego z Yerim. Tych dwoje małżonków nie wiedziało jak jednocześnie wiele ich łączyło i dzieliło.

the cheating club || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz