- Cześć. Cieszę się, że postanowiłaś przyjść. - Lekko uniósł kąciki ust.
- Kiedyś trzeba zobaczyć co to za fantastyczna gra, którą ekscytuje się cały Hogwart. - Posłałam blondynowi szczery uśmiech. Nigdy nie lubiłam wychodzić z mojego pokoju i dlatego też nigdy nie widziałam rozgrywki Quiddicha.
- Nigdy nie widziałaś meczu? Myślałem, że każdy uczeń Hogwartu choć raz był na rozgrywce. - Zapytał trochę zdziwiony Draco.
- Nie widziałam. Chociaż parę razy Harry proponował mi przyjście na grę. Niestety miałam zbyt dużo nauki, żeby móc przyjąć zaproszenie. I jeśli mogę Cię o to prosić to nie mów mu, że przyszłam na twoje zaproszenie, bo wiem, że za sobą nie przepadacie, a wolę sobie oszczędzić pogadanek. - Zapytałam trochę zażenowana moją prośbą.
- Nie chcę żebyś miała przeze mnie problemy, więc spokojnie, nie pisnę ani słowa. - Położył rękę na piersi w miejscu położenia serca.
Zobaczyłam wchodzących na boisko gryfonów, więc ostatni raz spojrzałam na Draco i podeszłam do Matta, Taya i Harrego.
Potter stał do mnie tyłem, więc postanowiłam to wykorzystać. Zaszłam chłopaka od tyłu i położyłam ręce na oczach tak, aby nie zepsuć mu okularów.
- Zgadnij kto to! - Zaśmiałam się
- Hmmm.... Hermiona? - Zapytał udając, że nie wie kto to.
- Nie
- Gini?
- Nie
- Katherine! - Wykrzyknął ze sztucznym zaskoczeniem.
- Brawo Einsteinie!!! - Puściłam go, a już po chwili chłopak mnie przytulał.
- Co ty tu robisz Rine? Przecież ty nigdy nie masz czasu żeby przyjść i obejrzeć swojego przyjaciela i braci w akcji. - Powiedział śmiejąc się z mojego zamiłowania do nauki.
- Znalazłam czas, żeby was obejrzeć, ale jeśli mnie tu nie chcesz to mogę sobie pójść. - Podpuszczałam go.
- Nie idź. Jasne, że chcę żebyś tu była i cieszę się, że znalazłaś dla nas czas. - Przytulił mnie mocniej. W takich momentach miałam wrażenie, że nie mam ani jednego brata, ani dwóch, a raczej trzech kochanych braci.
Po tym jak zadziwiłam Matt'a i Tay'a moją obecnością na treningu postanowiłam pójść na trybuny. Oczywiście weszłam na trybunę ślizgonów, bo to w końcu mój dom. Chłopcy zaczęli rozgrzewkę, a ja zaczęłam analizować zdarzenia z dzisiejszego dnia. Do dzisiaj nikt z poza rodziny nie powiedział mi, że jestem słodka, a tak właściwie to, że słodko się wkurzam. Nawet Harry nigdy mi tak nie powiedział, a widzi się ze mną praktycznie codziennie od trzech lat, z kolei Draco osobiście znam od paru godzin.
Rozgrywka niezbyt mnie interesowała, moją głowę ciągle zajmował szarooki blondyn walczący teraz z Harrym o jakąś dziwną, latającą, złotą kulkę. Domyślałam się że to ten sławny "Złoty Znicz". Chłopak wydawał się wszystkim pewny siebie i tak też było, ale pod tą pewnością siebie skrywało się coś jeszcze. Niestety przez te kilka chwil, które z nim spędziłam nie byłam w stanie wychwycić co dokładnie było tym czymś.
Wyszłam w trakcie treningu, gdyż musiałam w spokoju pomyśleć. Szłam zamyślona, kiedy nagle ,jak zawsze musiałam na kogoś wpaść. Osobą którą potrąciłam okazała się nowa uczennica domu węża Hanabi (Z dedykacją dla Kikoczek ). Z tego co pamiętam Hana pochodzi z Japonii i przeniosła się do naszej szkoły wraz z nową nauczycielką od eliksirów (profesor) Ayano. Była z mojego rocznika i wydawała się naprawdę miła. Mimo swoich azjatyckich korzeni dziewczyna miała cerę ciemniejszą od mojej, ciemno brązowe włosy i bardzo ładne oczy w kolorze gorzkiej czekolady.
- Przepraszam. Mam tendencję do wpadania na ludzi. - Powiedziałam lekko zażenowana. - Jestem Katherine Chesteblood, a ty? - Wystawiłam rękę w jej stronę.
- Hanabi Yoshiko. Miło mi cię poznać Katherine. Czy mogę mówić ci Kat? Tak jest dużo krócej i wygodniej. - Dziewczyna uśmiechnęła się i uścisnęła moją dłoń.
- Nie mam nic przeciwko temu skrótowi. Mój brat i przyjaciele czasami tak do mnie mówią. - Odwzajemniłam gest.
Jeszcze chwilę rozmawiałam z Haną po czym ruszyłam do swojego pokoju. Hana mieszkała w dormitorium, gdyż zwolniły się pokoje po ostatnim roczniku. Mi podobał się mój pokój, więc nie chciałam go zmieniać. Mniej więcej o 19:30 przebrałam się w moją miętową piżamę w białe groszki, związałam włosy w warkocza na bok, złapałam za "Romeo i Julie" i rzuciłam się na moje kochane łóżko. Czytałam klasykę głaszcząc mięciutkie futerko mojej podopiecznej, która leżała obok mnie z główką opartą o moje udo. Po około 30 minutach byłam już w objęciach Morfeusza, a śnił mi się postawny blondyn w barwach Slitherinu wyciągający rękę prosto w moją stronę. Bez zastanowienia złapałam dłoń chłopaka, a ten momentalnie zaczął prowadzić mnie w nieznanym mi jeszcze kierunku. W pewnym momencie chłopak stanął przede mną i bez słowa ucałował mnie w czoło, po czym wrócił do prowadzenia mnie w nieznane. Choć całus był tylko częścią snu, to po przebudzeniu miałam wrażenie, że stało się to w rzeczywistości. Jednak bardziej zastanawiało mnie czemu przyśnił mi się Draco?
<●○×○●>
Hej kochani !!! Podoba się rozdział? Mam nadzieję, że tak. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale😘😘😘
CZYTASZ
Mysterious Slitherin
FanfictionKatherine to z pozoru normalna nastolatka, dobra córka, utalentowana czarownica i cicha uczennica Hogwartu z domu Salazara Slitherina. Jej dom nie traktuje jej jak swojej i mało kto wie, że w ogóle istnieje. Z natury jest bardziej jak Gryfonka i naw...
8.Kiedy wszyscy śpią...
Zacznij od początku