— Nie. Harley. Jesteś... Miliarderem. — nie potrafiłam złożyć sensownego wyjaśnienia, więc po prostu podsunęłam mu testament pod nos — Masz działkę, dom... Cadillaca! To eldorado, jest przepiękny! I gigantyczne kolekcje, warte... łoo... nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak wiele. — nagle cała energia i chęć rozmowy do mnie powróciły.
Szatyn, odczytując ostatnią wolę Richarda P. Turnera, uniósł brwi i przeciągle wypuścił powietrze z ust.
— Chyba muszę... potrzebuję... Muszę się z tym przespać. — pokręcił głową i ledwo utrzymując kartkę między dwoma palcami, podał mi ją, a potem wcisnął się głębiej w fotel i narzucił sobie kaptur na głowę.
Jak się okazało, ku mojemu ogromnemu zniesmaczeniu, dziennik Richarda wypełniony był erotycznymi wierszami o Patricii Adler, ich wspólnymi zdjęciami oraz (już pod koniec) kilkoma fotografiami Kapitana. Schowałam zeszyt z powrotem do plecaka, a w zamian wyciągnęłam słuchawki. Skoro Harley mógł, to ja też. Włączyłam playlistę, podpisaną "Chill" i odwróciłam twarz do okna. Zrobiłam parę zdjęć pływających pod nami kłębów białych chmur i przez następną godzinę zastanawiałam się, co robią moi bliscy.
Harley obudził się na chwilę, kiedy siedziałam ze szkicownikiem na kolanach i rysowałam piękną, ciemnoskórą kobietę w średnim wieku, siedzącą niedaleko nas. Chłopak jęknął sennie, po czym przekręcił się na fotelu, nawet nie otwierając oczu. Poczułam ciężar jego głowy, która opadła na moje ramię. Choć sprawiało mi to pewien dyskomfort, podobał mi się ten rodzaj balastu. Mogłabym go nosić latami.
Ale momentalnie nasunęło mi się w głowie pytanie: Czy ja naprawdę właśnie tego chcę? Oczywiście, że bym chciała, gdyby nasza relacja w tak szybkim tempie, z każdym dniem stawała się coraz trudniejsza.
Postanowiłam ponownie odsunąć myśli krążące wokół Harleya na bok, a w zamian skupić je na rodzeństwie. Wkrótce miałam się z nimi spotkać i wprost nie mogłam się tego doczekać. Nie tylko ze względu na tęsknotę. Miałam złe przeczucia...
Już kilka dłużących się w nieskończoność godzin później, zobaczyłam Cassie całą i... roześmianą.
Skrzywiłam się jednak na widok domu. Wiedziałam, że rodzice byli w środku. Nie chciałam ich widzieć, ale jak cholera stęskniłam się za dzieciakami.
2 dni i 21 godzin do WYŚCIGU
Nie miałam pojęcia, jak to się działo, ale Charlie na kolejnym maratonie Avengers, spał, jak zabity tylko i wyłącznie podczas napisów końcowych. Wraz z rozpoczęciem kolejnego filmu, automatycznie znów się budził.
Gdy na ekranie telewizora pojawiły się pierwsze nazwiska aktorów, po zakończonym "Czasie Ultrona", usłyszałam cichy głosik Cassie i zupełnie niespodziewane, tajemnicze pytanie, nad którym najwyraźniej musiała zastanawiać się od dłuższej chwili:
— Czy umieranie boli?
Zdębiałam, ale musiałam zachować dla niej zimną krew.
— Myślę, że nie. Chyba raczej, jest tak, jak powiedział Syriusz Black.
— Jest jak zaśnięcie?
Skinęłam głową.
— Ale nie martw się. Kiedy to się będzie działo, ty już będziesz spała. — uśmiechnęłam się ciepło, choć moja dusza rozpadała się na kawałki.
— Jak to? — zmarszczyła brwi.
— Kiedy zrobi się źle, pomożemy ci zasnąć, a wtedy po prostu jeden twój sen zmieni się w drugi. Bo... Tak sobie myślę... Śmierć nie boli. Ale czekanie na nią, już raczej tak.
CZYTASZ
Malowała krwią i sadzą ✔ | KIEDYŚ ZROBIĘ REMAKE |
Teen FictionKSIĄŻKA PRZED KOREKTĄ - Ludzie piszą na tej ścianie godzinę, o której zaczęli tracić nadzieję. Podobno większość osób, które się tu podpisały, wkrótce los wynagradzał. To swego rodzaju amulet szczęścia. Nie musiałam nawet nic mówić; chłopak zauważył...
✉Rozdział 57 "Ostatnie ciepłe dni lata"
Zacznij od początku