- Nie musisz już więcej udawać rozdzierać duszy w ciemności swojego pokoju. Od dziś każdy będzie mógł to zobaczyć na własne oczy, gdy tylko spojrzy w twoją stronę. - szyderczy uśmiech nie schodził mu z ust. - Wszystko co tak przez tak długi czas desperacko starałeś się ukryć.
Jego słowa wywołały moje wzburzenie. Kumulujący się wewnątrz gniew, poczucie wstydu, rozczarowania oraz przygnębienie dały o sobie znać.
- Nie masz prawa - ostrzegłem go, mrużąc oczy.
- Pora żebyś zrozumiał, że to nie ty dyktujesz zasady. - w innych okolicznościach jego groźny ton zrobiłby na mnie większe wrażenie, ale nie w tamtym momencie.
Wtedy gniew jaki odczułem natchnął mnie do działania.
Chłopak zamilkł na chwilę rozważając jakich słów użyć by najlepiej przekazać, to co miał do powiedzenia.
- Tak wiele osób cie ostrzegało - Minho zaczął cicho. - Tak wielu mówiło, że gdy przyjdzie odpowiedni moment, nie zawaham się złamać ci serca. Że bez zastanowienia wepchnę cię w otchłań ciemności. Że bez skrupułów będę mógł pokonać cie zadając śmiertelny cios i mimo tego nie podjąłeś żadnych działań w kwestii defensywy. - jego słowa nabrały nieopanowanej dynamik. - To był błąd, który będzie cie słono kosztował.
- Znam cenę - powiedziałem gorzko.
- Oh, czyżby? Jesteś tego absolutnie pewien? - zapytał unosząc pytająco brew.
Nachmurzony uciekłem wzrokiem w kąt swojego pokoju. Niestety nie dane mi było zbyt długo nacieszyć się tym widokiem. Poczułem jak jego dłoń stanowczo unosi moją szczękę zmuszając by nasze oczy ponownie się spotkały.
Przez chwile zastygłem w bezruchu piorunując go gniewnym spojrzeniem, po czym odepchnąłem jego rękę.
- Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać - wycedziłem trącając go palcem wskazującym w klatkę piersiową.
Rysy jego twarzy stężały w momencie, gdy dotarło do niego znaczenie moich słów.
- Zdaje mi się, że nie zrozumiałeś - jego spojrzenie było ostre jak brzytwa. - Świat jest pełen pokonanych ludzi i ty wkrótce dołączysz do ich grona.
- Nie - zaoponowałem tak szybko, jak tylko byłem w stanie. - Nie są pokonani. Są ponad tym. Są silniejsi niż kiedykolwiek. Bo mimo wszystkiego, co ich spotkało ich postawy są żywym dowodem...
Nie zdążyłem dokończyć.
Poczułem silne szarpnięcie, które ściągnęło mnie z krawędzi parapetu. Złapałem równowagę i chwilę później zostałem popchnięty na pobliską ścianę.
Poczułem promienisty ból tuż przy łopatkach w miejscu gdzie moje ciało zderzyło się z twardą powierzchnią.
- Masz rację, silniejsi niż kiedykolwiek. Ludzie o wywróconym systemie wartości. Wykolejeni wizjonerzy, okradzeni z sensu oraz powołania. Wiesz jak niebezpieczni bywają zniszczeni? Domyślasz się w jak zaczyna wyglądać ich życie?
Jego słowa sprawiły, że uderzyła we mnie fala gorąca. Czułem się jakby ktoś odciął mi odpływ tlenu.
- Pamiętasz co mówiłeś? - jego usta rozciągnęły się w podłym uśmiechu.
Do niedawna nie wiedziałem nawet, że ta anielska twarz mogła skrywać takie oblicze.
Jego intensywne spojrzenie było ciężkie.
Jego wzrok sprawił, że czułem się osaczony ze wszystkie stron. Jak w pułapce.
- Jak ty to ująłeś...? Wolałbym umrzeć, niż stracić ludzi, których kocham.
CZYTASZ
wdywfm; h.js & l.mh
Fanfiction" - zdaje mi się, że nie zrozumiałeś. świat jest pełen pokonanych ludzi i ty wkrótce dołączysz do ich grona." oneshot
....
Zacznij od początku