nie możesz mi robić takich prezentów

Zacznij od początku
                                    

— zjesz jeszcze czy nie masz już ochoty? - wskazał na talerz, na którym zostały resztki kolacji.

— najadłem się za wszystkie czasy, dziękuję. - posłałem mu szczery uśmiech i cmoknąłem go dłużej w policzek.

— cieszę się, że ci smakowało. Nawet nie masz pojęcia jak długo walczyłem z tym... ptakiem. - cicho prychnął i dźgnął mięso widelcem, na co parsknąłem śmiechem.

— dziękuję ci, Mikey. - położyłem głowę na jego ramieniu i popatrzyłem mu w oczy z dołu. — nikt dla mnie wcześniej nie zrobił nic, tak miłego jak ty. Jesteś pierwszy. - posłałem mu szeroki uśmiech, a w odpowiedzi dostałem soczystego całusa.

— wszystko dla mojego kochanego chłopca. - objął mnie ciasno w pasie i wciągnął na swoje kolana, a ja wtuliłem się w jego klatkę piersiową. Pochylił się nade mną i pomiział mój nos swoim, a mi zrobiło się niezwykle miło.

— twojego chłopca? - odezwałem się po chwili z szerokim bananem na twarzy i pogłaskałem go po policzku. — podoba mi się to przezwisko, mogę być twoim chłopcem. - odparłem z aprobatą.

— no ja myślę. - mężczyzna promiennie się zaśmiał i cmoknął mnie w skroń, a ja przymknąłem oczy.

Rozkoszowałem się jego obecnością, jak ryba wodą i jak ptaki niebem. Michael cały czas mnie tulił, głaskał, całował, drapał i smyrał. To było w cholerę przyjemne, więc starałem się odwdzięczyć te pieszczoty.

— czym ja sobie na ciebie zasłużyłem, Mike? - wymamrotałem pod nosem i schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi.

— całym sobą, skarbie. Jesteś moim małym szczęściem i będę o ciebie dbał tak długo, jak tylko mi na to pozwolisz. - moje serce w tym momencie się roztopiło. Nie wiedziałem, że kiedykolwiek poczuję coś do drugiego człowieka w tak mocny sposób, w jaki czułem coś do Michaela.

Ta chwila była piękna, ale nic nie trwa wiecznie. Mike pocałował mnie w czoło i przez chwilę patrzył na mnie z podekscytowaniem. Nie miałem pojęcia co mogłem zrobić, że jego reakcja była taka, a nie inna, ale miałem wrażenie, że zaraz się dowiem.

Mężczyzna nachylił się i spod stołu wyciągnął srebrną torebkę prezentową z napisem Luke. Zatkało mnie w tamtym momencie. Ja nie lubiłem dostawać prezentów. Hm, może nie tak. To mnie strasznie zawstydzało, a ja nigdy nie wiedziałem jak się zachować w takiej sytuacji, a teraz? O Boże, przecież nie dość, że prezent to nie od byle kogo. Przez moje myśli przebiegły chyba wszystkie możliwe opcje. Nie wiedziałem co to i po co i.... nie byłem gotowy by się dowiadywać. Z drugiej strony nie mogłem się nakręcać bo skończyłoby się to paniką i ugh. Zachowuj się Luke, zachowuj.

Patrzyłem na niego udając, że nie wiem o co chodzi. To zawsze dobry sposób by potem wyrazić jeszcze większe zaskoczenie. On znowu mnie objął, a następnie cofnął trochę bym miał więcej miejsca.

— mam dla ciebie taki drobiazg, ale wiem, że się przyda. - stwierdził, kładąc torebkę na moje kolana. Patrzyłem raz na nią, raz na niego.

— oh... dziękuję. - szepnąłem zestresowany, ręce tak mi się trzęsły, że miałem problem z odklejeniem taśmy. Tylko Michael Clifford zakleja taśmą papierowe torby.

— no dalej słońce, pokazuj co tam masz. - powiedział tak miłym głosem, że prawie się rozpłynąłem.

Zagryzłem wargę kiedy moja ręka znalazła się w środku. Wyczułem pudełko i zaśmiałem się. Byłem pewny, że to żart w stylu pudełko w pudełku, a tam pudełko i tak dalej, a na końcu liścik.

Hi, uncle! • muke • /part.1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz