ROZDZIAŁ XI DŁUGA DROGA W DÓŁ...

Zacznij od początku
                                    

— A jak długo pracujesz z Machonym? — Postanowiłam drążyć temat dalej, nie zwracając uwagi na rzucane w moją stronę pytania.

Twarz kobiety spoważniała, wyrażając jednocześnie zdziwienie i przerażenie. Personel doskonale wiedział, że ja i Erick mamy ze sobą na pieńku. Emma chciała się zachować lojalnie wobec starszego stażem medyka. Ja nie zamierzałam jednak dać za wygraną. Starsza kobieta uwielbiała pikantne ploteczki, wiedział o tym każdy pracownik szpitala.

— Doktora znam od początku, odkąd pojawił się u nas. — Zdawkowo odpowiedziała, chwytając za klamkę drzwi.

— Pojawił? — udałam zdziwienie, próbując pociągnąć ją za język. Musiałam znaleźć sposób, aby zdradziła mi wszystko, co wie. Kobieta drgnęła, zatrzymując się na chwilę.

— No tak...zaskoczona twarz pielęgniarki, przybrała teraz wyraz zaciekawienia. — Doktor pracował wcześniej w szpitalu w Peterstown, po drugiej stronie stanu. — powiedziała niemal jednym tchem. Po chwili zdając sobie widocznie sprawę ze swojego faux-pas, pospiesznie zniknęła za drzwiami.

—Bingo! — Zapiszczałam w myślach. Znalazłam swój punkt zaczepienia. Nerwowo przerzuciłam kartę choroby Aoife Underwood, poszukując interesującej mnie informacji. Z pewnością widziałam już nazwę tej miejscowości. Metaliczny posmak krwi w ustach wyrwał mnie na chwilę z transu. Przetarłam ręką krew, która cienką stróżką pociekła z nosa. — Muszę przystopować z lekami, ostatnio zdarza mi się to coraz częściej. — Skarciłam się w myślach i z ogromnym podnieceniem powróciłam do studiowania karty, Byłam cholernie blisko! Czułam to!

Po chwili lektury wiedziałam już zdecydowanie więcej. Wszystko zaczęło układać się w logiczny ciąg. Machony pracował w szpitalu, w którym Aoife leczyła się w dzieciństwie. Czy dlatego ta dziewczyna nazwała go ojcem? Czy stąd brała się ich niezwykła zażyłość? Musiałam to wiedzieć! Moje podekscytowanie sięgało zenitu. Gęsia skórka w jednym momencie okryła całe ciało. Bezzwłocznie zagłębiłam się w dalszą lekturę. Karta odkrywała przede mną kolejne tajemnice przeszłości. Matka Aoife, Celeste także leczyła się w tej lecznicy. Serce mocniej zabiło. Kolejny ślad, którego tropem musiałam podążyć. Czyżby choroba dziewczyny była odziedziczona po matce? Szpital w Peterstown stał się dla mnie po dwakroć ciekawy. Pośpiesznie wpisałam nazwę w przeglądarkę internetową, chcąc znaleźć jakiś kontakt. Byłam gotowa jechać tam, choćby w tej chwili. To tam znajdowało się rozwiązanie. W ułamku sekundy przeglądarka wyrzuciła na ekranie efekty swojej pracy. Zadowolona z siebie upiłam łyk kawy. Strona prowincjonalnego periodyku Peterstown Dailly witała mnie z ekranu komputera. Odnajdując interesującą mnie informację, rozpoczęłam lekturę.

Szpital w Peterstown szczycił się ponad 100-letnią tradycją w sprawowaniu opieki nad osobami z zaburzeniami psychicznymi, swoją działalnością sięga bowiem od 1895 roku. Szczycił się, co jest do cholery?! Zimny dreszcz boleśnie przeszył plecy.

Atuty szpitala to pięknie utrzymane tereny zielone, park, zadbane alejki spacerowe, boiska do gry w piłkę siatkową, nożną i koszykową, zapewniające pacjentom wspaniałe możliwości rekreacji i rehabilitacji na wolnym powietrzu. Niestety w 2010 roku zabytkowy budynek spłonął, w niewyjaśnionych do tej pory okolicznościach. Hrabstwo postanowiło nie remontować zniszczonej placówki. Większość pacjentów została przeniesiona.

Niech to szlag! Czy wszystko na tym świecie sprzysięgło się przeciw mnie? Uderzyłam pięścią w blat biurka. Gwałtowny ból przeszył nadgarstek. Ukryłam twarz w rękach. Chciało mi się wyć! Dłoń pulsowała boleśnie, jednak nie ona bolała najbardziej. Ból porażki był znacznie mocniejszy. Nie znosiłam go, nie byłam na niego zupełni odporna.

Dwa światy...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz