Zajęliśmy ostatni stolik praktycznie na samym końcu. Naprawdę było tam bardzo przytulnie. Dekoracja w jasnych kolorach, mnóstwo kwiatów, świeczek. Było tu zarazem romantycznie, ale i rodzinnie. Miejsce idealne do romantycznej kolacji we dwoje, albo zwykłego posiedzenia z rodziną. Na naszym stoliku stał malutki wazonik z dwoma różami. Jedna była biała, posypana u góry brokatem, a druga piękna, dogłębnie czarna. Kontrastowo zebrane kwiaty od razu uzyskały moją sympatię i sama chętnie wykorzystałabym taką kombinację u siebie w domu.

Zayn odebrał od kelnera dwa menu i podał mi jedno, obdarowywując mnie uśmiechem, na który odwracam wzrok. Zachowuję się jak nastolatka.

- Urokliwa - puścił mi oczko i przeniósł spojrzenie na menu. - Pewnie mają tu wiele dobrych potraw, których nazw nie umiem wymówić, ale serio burgery tu są zajebiste.

- W takim razie... wezmę burgera - uśmiechnęłam się, wytykając mu język i po chwili podałam swoje zamówienie uroczemu kelnerowi, który rumienił się na każde moje zdanie. 

- Frajer - warknął mulat pod nosem, kiedy ten uroczy mężczyzna się ulotnił - Za to na deser - mruknął nachylając się nad stołem w moją stronę - Polecam siebie.

- Och, poważnie? Taki duży deser, nie zaszkodzi mi? - uśmiechnęłam się zalotnie, oblizując wargę, w którą Zayn właśnie wlepiał wzrok.

- Masz cholernie piękne, kurewsko pełne usta - zamruczał wprost w moją szyję, a na moim ciele pojawił się dreszcz - Niech tylko zaciągnę cię do domu...

- Przepraszam, chcą państwo rachunek teraz czy... - nad nami pojawił się znów ten uroczy człowieczek, w swoim ciemnozielonym fartuszku. Widocznie zadowolony, że przerwał nam dość intymną chwilę.

- Człowieku - wysyczał Zayn, na co ścisnęłam jego udo pod stołem - Poprosimy rachunek później - westchnął, a mężczyzna, który na plakietce - którą dopiero teraz zauważyłam - miał niechlujnie napisane „Steve", uśmiechając się lekko złośliwie zniknął za brązową, drewnianą ladą  zostawiając nas w spokoju.

- Uspokój się, bo napluje ci do wody - zaśmiałam się, przeczesując jego włosy jakby to była nazwyklejsza rzecz na świecie. Zarumieniłam się i chciałam odsunąć rękę, jednak on przyciągnął ja z powrotem.

- Pewnie już to zrobił, maleńka - patrzył na mnie śmiejąc się, a po dziesięciu minutach już spożywał swojego burgera, zaglądając do niego co jakiś czas, czy nie ma w nim niepożądanych ciał obcych.

- Zajrzymy jeszcze do Louisa, musi mi coś oddać. - Malik spojrzał na mnie, kiedy pisałam do Liama SMS-a pełnego kłamstw - Vivian, jeżeli...

- Nie - westchnęłam, klikając „wyślij" i spojrzałam na niego - Wiem, że to co robimy jest złe, bardzo, będę się za to smażyć w piekle ale... czuję, że to jest coś czego pragnę - szepnęłam.

Odwróciłam się do niego, a on posłał w moją stronę swój piękny uśmiech. Oparłam głowę o zaglowek, delektując się tym widokiem, a ekran telefonu rozświetlił się.

Od : Liam
Baw się dobrze, pozdrów Sky x

Ignorując poczucie winy, które z każdą sekundą było coraz większe, schowałam telefon do torebki i patrzyłam w panoramę miasta o zachodzie słońca. Słońce już gasło, a na jego miejsce wstępował księżyc. Chmury z pomarańczowo-czerwonych robiły się granatowe, a na niebie zaczynał panować spokój. Robiło się ciemniej, spokojniej. Wpatrywałam się w górę, aż zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy.

The Bridesman | z.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz