Rozdział 21: Ciężkie próby czas zacząć

Zacznij od początku
                                    

— Wywarzymy te drzwi czy jak? — zadałam pytanie, a Theo i Scott dosłownie wykopali przejście. — Oh, moje rycerzyki — mruknęłam do siebie.

Rozejrzałam się szybko po obślizłym pokoju, od razu w oczy rzucił mi się Mason przypięty do jakiegoś urządzenia. Razem z Dumbarem znaleźliśmy się przy nim, miał coś wczepione w szyję. Co to do cholery?

— Musimy to z niego wyciągnąć — mówił zatroskany blondyn. — Pewnie zmienia go to w pełni w Bestie!

McCall złapał za metalowe urządzenie, lecz czarnoskóry zaczął krzyczeć.

— Okropnie boli — jęknął chłopak. — Proszę... pomóżcie...

W tym samym momencie rozległ się dobrze znanym nam dźwięk.

Potworni Doktorzy. Pieprzone Debile.

Wszystko zaczęło się niespodziewanie. Jedna z tych kreatur uderzyła Reakena, kolejna dostałam ja. Scott z Liamem zaatakowali, ale ten drugi po chwili wylądował na mnie. Strasznie bolała mnie głowa, obraz mi się rozmazywał. Dałam rade spojrzeć na Masona, ale działo się coś dziwnego. Trząsł się strasznie, a wokół niego pojawił się dym. Przemieniał się. Moja reakcja była za późna, stała przed nami ta bestia. Od razu rzuciła się na doktorków, Reaken i McCall nie wiedzieli, co się dzieje. Potwór dosłownie w kilka sekund rozwerwał swoich stworzycieli na strzępy.

Co się do cholery dzieje?!

Uciekał. Alfa wraz z chimerą wybiegły. Ja i Liam dopiero daliśmy rade się podnieść. Przynajmniej już nie widziałam podwójnie...

— Musimy im pomóc — syknęłam łapiąc się za głowę. — Czemu ostatnio to ja obrywam?

— Za bardzo rwiesz się do walki.

— Oh, czyli nic nowego.

Wyszliśmy na dwór, a naszym oczom ukazała się walka dwóch stworzeń. Piekielny ogar próbował powstrzymać Sebastiana. Z boku Chris Argent ostrzelał tego złego. Widząc płonącego Jordana nagle nabrałam siły. Jakimś cudem jego obecność zaczęła działać na mnie regenerująco. Obok mnie pojawił się Scott, objął mnie delikatnie w pasie, akurat gdy bestii udało się uciec.

— Masz ranę na głowie — zauważył, dokładnie się przyglądając. — Cały czas krwawi, musimy zabrać cię do szpitala.

— Jedźmy do Deatona — zaproponował Liam. — Jeden z doktorów żyje.

— Bystry jesteś, młody wilczku — chyba spodobało mu się nowe określenie. — Szybciutko do druida.

— Uważajcie — odezwał się ojciec... Allison. — Doktorzy nawet pojedynczo są niebezpieczni.

— Ty uwolniłeś swojego psychicznego ojca — odparłam, opierając się o swojego chłopaka, a z drugiej strony trzymał mnie blondyn. Theo zniknął. — Kto jest w większym zagrożeniu?

Argent się zaśmiał.

— Wygrałaś.

~~~~~~~~

Deaton zabandażował moją ranę, dzięki czemu po chwili krwawienie ustało. Siedziałam na krześle, kiedy wilczki i druid rozmawiali o nieprzytomnym doktorze. Również przybył Stiles, który w skupieniu próbował rozkminić... nie no dobra, sama nie wiem, co on robił. Chciałam jak najszybciej wrócić do formy i powstrzymać zło czyhające w Beacon Hills. Ładnie powiedziane, prawda?

— Co my z nim zrobimy? — zapytał w końcu Stilinsky. — Śmierdzi.

Zaśmiałam się. Komentarz wart mnie.

— Ja bym go rozebrała.

Na moje słowa Scott o mało zaktusił się śliną, a Liam wyglądał na speszonego. Pf, co z nimi.

— Świetne! — uradował się syn szeryfa.

Długo to nie trwało, gdyż w pomieszczeniu rozległ się okropny, skrzypiący dźwięk. Wszyscy upadli na kolana z bólu, dobrze, że ja siedziałam. Doktorek się przebudził.

— Trzeba go powstrzymać! — wydarł się Liam, aby było go słychać.

— Nie! — ryknął Scott, ale było za późno.

Młody rzucił się na obrzydliwego potworka. Moc przeciwnika odrzuciła go z powrotem na ziemie.

Eh, i tyle z rozbierania.

— Żyjecie? — spytał Deaton podchodząc do mnie. Chciał sprawdzić ranę. — Już się zagoiła.

— Wyśmienicie.

— Bestia go znajdzie — rzekł McCall. — Nic nie zostanie z Potwornych Doktorów.

— Oczywiście — prychnęłam. — Oprócz ich całej mrocznej kwatery, w której zginęło tyle ludzi. To dla ciebie nic?

— Clare...

— Daj spokój, „nie miałem to na myśli, przepraszam", w sadź sobie to w dupsko — nic więcej nie mówiąc, wyszłam na dwór.

Dobra, może trochę mnie poniosło, ale zauważmy, iż drugi dzień z rzędu oberwałam porządnie, Bestia nam zwiała, a Scott nie umie dobierać słów!

Ta, okresik się zbliża.

Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyjęłam telefon, a treść smsa nie była wcale przyjemna.

Melissa: Lydia jest ranna, opatrujemy ją. Przyjedź.

1133 słów

2: She's returned //Teen Wolf Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz