- Do sekretariatu wchodzimy pojedynczo.

Tae skulił się i pisnął pod nosem. 

- Ale ja chciałem pomóc, jakby co, kolega jest wstydliwy. 

- Kim, wstydliwy? 

No tak, cała szkoła znała Taehyunga od strony krzykacza i atencjusza. Nieśmiały Tae, to jak książkowy przykład oksymoronu. 

- Niech pani powoli mi zostać, co to za problem, że tu będę? - spróbował ostatni raz wybłagać pozwolenie. 

- Nie mam czasu na takie głupoty. Podaj dokumenty - kobieta wyciągnęła do niego żylastą rękę, z pomalowanymi na czerwono paznokciami, do której Tae wcisnął całą teczkę. 

Szybko przejrzała jej zawartość, kartka po kartce, przebiegając wzrokiem po znakach, cyfrach i literach z niesamowitą prędkością. 

- A gdzie zaświadczenie o dochodach każdego z rodziców?

- Ja już nie mam rodziców, proszę pani - powiedział Tae, zanim Nam zdążył się odezwać. Te słowa uderzyły go niesamowitym smutkiem. Źle się wyraził i będzie musiał to sprostować, ale czy to nie prawda, że rodzice zostawili go na pastwę losu? Tak strasznie było mu szkoda przyjaciela. Nie zasłużył sobie na takie traktowanie. Kilka razy zdarzyło mu się przychodzić do domu Tae, zanim ten wyprowadził się do wspólnego mieszkania z Jiminem. Zawsze traktował swoich rodziców z szacunkiem, zwłaszcza mamę, nigdy nie podniósł na nią głosu. Mówił prawdę, pytał o zdanie, nie sprawiał problemów i może mieli w tym swoją zasługę, w końcu go wychowali, szkoda tylko, że w zamian nie nauczyli się od niego tolerancji i szacunku. 

- W takim razie akty zgonów - odrobinę spuściła z tonu. 

- J-jak to akt zgonu? - Tae zbladł, jakby uwierzył w to, że jego rodzice naprawdę nie żyją. 

- Nie zrozumiała pani. Chodzi o to, że rodzice Tae nie finansują jego nauki i życia. Utrzymuje się sam.

- Uczy się, czyli zgodnie z prawem, rodzice wliczają się w jego zeznanie dochodowe. 

- A co jeśli prawo nie jest odzwierciedlone w rzeczywistości?

- Prawo to prawo.

Warga Tae drgnęła i wydawało się, że w oczach zebrały mu się łezki. Namjoon aż poczerwieniał ze złości. Co za nie niewyrozumiała, zawzięta baba. 

- To wyjątkowa sytuacja, musi pani zrozumieć. 

- Posłuchaj mnie synu, każdy może mi tu przyjść i powiedzieć, że rodzice na niego nie płacą, kiedy naprawdę dostaje po kilkaset tysięcy won kieszonkowego. Wszystkim mam odpuszczać? 

Namjoon już miał kontynuować kłótnię, kiedy w sekretariacie zrobił się przeciąg i po chwili do pomieszczenia wszedł mężczyzna. Mógłby go zignorować, gdyby nie był to odrobinę niechlujny, ale nadal nieziemsko przystojny Seokjin z kubkiem kawy w ręce. 

Chyba zdziwili się na swój widok równie bardzo, bo przez moment Jin zamarł i wpatrzony w Namjoona zapomniał jak się oddycha. 

- Dzień dobry, panie Kim. Pan po dziennik? 

- Tak... znaczy - pokręcił delikatnie głową, żeby wrócić do żywych, bo kobieta zaczęła dziwnie przyglądać się ich interakcji. Namjoon pierwszy zerwał połączenie między ich oczami. Wpatrzony w podłogę zapomniał o czym w ogóle miał mówić, zanim w pokoju pojawił się jego ex. Miał na sobie koszulę, którą dobrze pamiętał, przesiadywał w niej u Jina w mieszkaniu, kiedy nie wziął ubrania na zmianę. Była po prostu największa i na niego pasowała, jako jedyna z całej kolekcji koszul Kima - nie dziennik, tylko plan lekcji. Zapomniałem w jakiej sali teraz mam. 

Kartka papieru 2| SopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz