Love is madness

Zacznij od początku
                                    

Niektórzy nie pokazują prawdziwych emocji, nie oczekują współczucia czy pocieszenia. Ekspozycja skrytego rytmu bicia serca w nastałym wieku często kończy się rozczarowaniem. Tłamsimy wszystko, przyzwalając na swawolne namnażanie się uczuć, aż nagle pewnego dnia, czasami w najkoszmarniejszym momencie, dochodzi do eksplozji impresji. Najgorszym jest wyczekiwanie reakcji obecnych osób lub tej jednej, najważniejszej.

— Kicuś... wiem, że nie chcesz tu być tak samo, jak ja, ale musisz. Co poradzić, taka praca, ale wolałbyś znowu siedzieć za biurkiem, i być rozszarpywany przez wzrok Irene?

— Oj nie, nie, nie. Zdecydowanie nie, ale nie potrafię się skupić Hoseok... flesz mnie rozprasza.

— Idź mydlić komuś innemu oczęta. Taehyung średnio trzy razy dziennie wybucha niczym korek od francuskiego szampana, a ty jak te bąbelki wewnątrz butelki się kurde miotasz. Zróbcie coś ze sobą, i to szybko. Paryż tuż, tuż mój drogi, a wy jak dzieci. Nie dramatyzujesz za bardzo?

— Dramatyzuje? Myślisz, że to takie proste do cholery? Pojawiłem się tu znikąd i nie pasuje tutaj. Czuje się, jakbym grał według schematu tandetnej komedii romantycznej u brytyjskiego reżysera.

— Mnie to bardziej dramat z kółka gospodyń wiejskich lub czeski film przypomina, ale jak wolisz. I tak Jungkook, dramatyzujesz, bardzo.— ciężko westchnął i lekko unosząc pięty, objął interlokutora ramieniem. Wykonali kilka kroków w tył, nie chcąc przeszkadzać zgorzkniałym do szpiku kości fotografom.— Posłuchaj, Taehyung jest, jaki jest i nic z tym nie zrobisz, ale pierwszy raz od dawna pracownicy widzieli jego uśmiech i to szczery, a nie firmowy. To już chyba mówi samo za siebie, prawda?

Jungkook nieśmiało wlepił spojrzenie w skrzące się ferią barw źrenice Hoseoka. Czuł, jak włosy jeżą mu się na karku od ich intensywności i pokładu animuszu.

— A teraz zamknij oczy... Wyobraź sobie najlepszy dzień w twoim życiu, co się będzie w nim działo, co będziesz jadł i pił, gdzie byś się wybrał i tak dalej...— etapowo ściszał głos, odczekał kilkanaście sekund.— Widzisz to? 

— Hmm, uznajmy, że tak i co z tego? Chcesz mi udowodnić, w jakim bagnie aktualnie jestem czy po prostu mam się odstresować?

— Nic z tych rzeczy. Zdradź mi tylko jedno. Z kim spędzasz te urokliwe chwile w fantazji?

— Z Taehyungiem.

— No właśnie. Czujesz się dobrze przy jego boku, czujesz się doceniony i kochany. Kochasz Taehyunga ze wzajemnością i ty masz jeszcze wątpliwości, że to tylko urojenia? Nie bądź baba Jungkook i spójrz prawdzie w oczy. Fakt, jesteś jak przybysz z kosmosu, któremu kazano udowodnić, co było pierwsze, jajko czy kura, a ten wskazał koguta, ale czy to niepiękne? Wpasowałeś się w specyficzne środowisko bez pomocy, wcześniejszego przygotowania, studiów, nawet nie wiedziałeś, że Kim istnieje. Należałeś do kontrastowej rzeczywistości, nie pobrudzonej kaprysami o ciuszki i diety, dalej jesteś tym samym Jungkookiem, ale z większą wiedzą i ulepszonym wyglądem. Nie musisz się przejmować, że inni zakładają garnitur lub elegancki kombinezon, a ty zwykłą za dużą bluzę, bo to oni mają papkę w głowie, a ty erudycję. Nie daj sobie w kasze dmuchać kochany.

— Może masz rację. Przejąłem się za bardzo głupotami, dziękuje.— za słowa otuchy odwzajemnił się oczywiście uśmiechem pełnym blasku i czule przytulił się do Hoseoka, na co ten zareagował lekkim zdziwieniem. Uściski nie są powszechne wśród markowo odzianej społeczności jakby mogło się wydawać.

— Dobra, kończymy pokrzepienie twojego serca i bierzmy się do pracy. — grzecznie wyswobodził się z uścisku; spojrzał na wskazówki zegarka zbliżające się do czwórki. — Czas na mnie.

— Dziękuje, do zobaczenia.

— Oh zapomniałbym! Nie wierzę, że to powiem, ale proszę, idź zjeść coś kalorycznego, bo trochę marnie wyglądasz. I to w podskokach kicuś. A bientôt!

Rozmówca uciekł do makijażystki z prośbą o dopracowanie powiek modelki czekającej na swoją sesję i szansę na zawładnięcie okładką Vogue, drugi zaś pilnie potrzebował ładowarki do padniętego telefonu, niedającego szans mocno rozstrojonemu emocjonalnie diabłu do skontaktowania się z protegowanym.

Taehyung powoli tracił kontrolę nad sobą, gdyż ochroniarz poinformował o wyjściu Jeona z mieszkania. Szofer niespokojnie spoglądał na odbijające się w lusterku oblicze przełożonego, spowierane impastami grozy. Spod czapki gawroszki wydostaje się pierwsza kropla potu. Szczęśliwie, spotkanie z redaktorką Harper's Bazaar nie trwało dłużej niż jazda w jedną stronę do miejsca spotkania. Nie potrafi się doczekać wytłumaczeń ukochanego.

Zabawa w kotka i myszkę zaszła troszkę za daleko.

Błękit przeinacza się w atrament, a lampy w miejscach pracy się uaktywniają. Pierwsi pracownicy udają się do swych domów, publiczne puby i cluby witają umęczonych obywateli. Jungkook niechętnie manewruje metalowymi szpikulcami pośród nieapetycznych liści sałaty, czekając na grube od ilości kartek, runway'owskie dziecko. Impuls, mający źródło w sumieniu nakazuje sporadycznie spoglądać na ekran iphona. Ilość nieodebranych połączeń nie wróżyła nic milutkiego. Chciał sklecić sensowną wypowiedź przed konfrontacją z panem idealnym, lecz przerosło to jego siły. Postawił całą stawkę na spontaniczność.

Korzystnym był fakt małej ilości poprawek, gdyż nie musiał wymyślić sobie zajęcia na bite trzy godzin. Wybiła równa dziewiętnasta i księgę otrzymał razem z gotową listą osób pewnych swej obecności na konferencji w Paryżu. Taksówka zawiozła czarnowłosego pod wskazany adres, przełknął gulę w gardle i wszedł do środka. Teraz jedynie pragnął zatopić się pod kołdrą w miłosnych objęciach. Zostawił zbędne przedmioty na komodzie i podążył za zapachem francuskiej wanilii. Wykład o zaniechaniu zdrowia, niekontrolowanym opiciu się i ignorowaniu zakotwiczył się jako pewnik w planie dzisiejszego wieczoru. Cisza złudnie pomagała odnaleźć starszego, własne kroki odbijały się głuchym echem w drewnianych panelach. Ciarki przebiegły po zdrętwiałym ciele przez rozmiłowanie potylicy niespodziewanym całusem.

— Martwiłem się o ciebie, dlaczego nie odbierałeś Jungkookie? — wspomniany odwrócił się na pięcie; cholernie potrzebował poczuć to enigmatyczne mrowienie na skórze od bezbarwnej fali ciepłego oddechu, niosącego wyszeptane słowa.

— Rozładował mi się telefon, przepraszam... — z mięśni uleciało zmęczenie, lecz puls zaistniał w wyższym rytmie. — Muszę cię przeprosić za ostatnie dni, nie byłem pewny czy to wszystko jest właściwe i prawdziwe. Miałem mętlik w głowie i bałem się, że to tylko ulotne momenty i po upływie mojego kontraktu to zginie. Miliony osób będą się ubiegać o twoje względy, przecież każdy zabiłby za takie stanowisko i bałem się, że ty i ja to zwykły romans, bez przyszłości... — do oczodołów napłynęły łzy, strach przed utratą splótł język na wzór węzła gordyjskiego.

— Jungkookie, spójrz na mnie, proszę.— ułożył delikatnie dłoń na zaróżowionym policzku. — Nie interesują mnie miliony osób zabijających się za możliwość bycia moim asystentem, rozumiesz? Ja jestem w stanie zabić miliony za twoją miłość. Kocham cię Jeon Jungkook, kocham cię i będę kochał. Nigdy o tym nie zapominaj.

🌹

Dziękuje, że ze mną jesteście. Dziękuje za każde słowo wsparcia w moim najgorszym momencie życia, wasze komentarze są fantastyczne i niesamowicie motywują. Kocham was różyczki!

• 𝐏𝐎𝐈𝐒𝐎𝐍 • 𝐓𝐀𝐄𝐊𝐎𝐎𝐊 •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz