-Nie, to miejsce jest zbyt ryzykowne, do postawienia czegoś tak cennego. Zresztą, jak nas namierzą, nie będziemy mogli tego zabrać. Powinieneś znaleźć bezpieczniejsze miejsce.

-I skąd ja teraz takie znajdę?

-Nie śpiesz się, masz dużo czasu.- Powiedział będąc zdołowanym. Nie wiedział dokładnie, co robię, jednak miał przeczucia. Podobnie z resztą mieszkańców tego budynku. 

Ponieważ nie mogłem rozmyślać w duchocie, która panowała w pomieszczeniu, wyszedłem na dwór. Był środek nocy. Chodziłem ulicami oglądając gwiazdy oraz uliczne lampy, aż nie natrafiłem na pewien wieżowiec. Schodami wlazłem na sam dach, gdzie była znajoma krawędź wraz z uszkodzoną częścią barierki. Usiadłem, mając nogi wiszące w powietrzu. Patrzyłem na bliski mi księżyc odbijający światło słońca, które znajdowało się po drugiej stronie ziemi. Płatki kwiatów z drzew latały na wietrze, w końcu lato dobiegało końca. Mimo tak spokojnego krajobrazu czułem, jak wybucham. Emocje we mnie buzowały, odchodziłem od zmysłów. Dlatego chciałem zrobić, to co muszę, jak najszybciej. Chcę zostać sobą aż do końca. Nie chcę tu zostać, mój strach zjada mnie z każdą minutą, sekundą. Tak właśnie myślałem, gdy za mną zaczęły brzmieć dźwięki kroków.

-Midoriya?

-Tak Shoto? Przyszedłeś się zemścić? A może popełnić samobójstwo z powodu straty ojca jak i Katsukiego?

-Chciałem cię tylko zobaczyć, miałem przeczucie, że tu będziesz.

-Jesteś dziwny, podążasz za mordercą twojej rodziny oraz osobą, która wykorzystała cie.

-Wykorzystałeś mnie?

-Dla własnej uciechy.- Odpowiedziałem wspominając wspólne wyjścia.

-Myślisz, że ja tak nie robiłem? Na tym polega związek. Ludzie zadowalają sami siebie, gdy spędzają czas z kimś innym. Nie tylko ja byłem wykorzystywany. Jeżeli to cię rozwesela, mogę zostać twoją marionetką. Mnie też będzie to cieszyć.

Przez głowę przelatywały mi myśli, których nie umiałem pojąć. Tornado z burzą panowały w moim wnętrzu. Nie rozróżniałem czerni od bieli. Nie wiedziałem, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Pionki na planszy były porozwalane w chaosie. To już nie są szachy, teraz gracze składają swoje figury i wkładają je do pudełka. Czy on jest mi potrzebny? Czy naprawdę stał się niezbędny do szczęścia, które niedługo osiągnę? On był moją Piętą Achillesową, jeden strzał, a mój cel zostanie rozerwany na strzępy.

-W takim razie, stań tu.- Powiedziałem pustym tonem do rozmówcy, wskazując na miejsce koło mnie. Chłopak wykonał czynność, a ja podniosłem ciało do pionu. Todorokim był blisko przepaści, którą przebyłem kilkukrotnie. Przed nim znajdował się niski, białowłosy chłopak, którego skóra była jak popękana porcelana.- Nie jesteś marionetką, tylko idiotą.- Powiedziałem, po czym popchnąłem lekko bezbronnego mieszańca. Przeszyłem jego ciało lalkowatym wzrokiem. On natomiast nie rozumiał, co właśnie nastąpiło. Za nim nie było gruntu, przez co noga, która zrobiła krok w tył, nie dotknęła żadnej powierzchni. Patrzyłem, jak jego włosy falowały przez bijący w plecy wiatr. Chwilę na mnie spoglądał, jednak zamknął oczy w obawie przed twardym lądowaniem. Ale takowe nie nastąpiło, bo został zatrzymany darem od All for One.

-Nie zabijesz mnie?- Zapytał zszokowany mieszaniec.

-Jestem za bardzo przywiązany, nie umiem zniszczyć swojej słabości. Przez ciebie stałem się niezdecydowany. Tak samo, jak teraz.- Odpowiedziałem chłopakowi ze łzami spływającymi powoli na polikach, po czym upuściłem go na ziemię. Ten od razu mnie przytulił, a ja zacząłem znów płakać. W przeciwieństwie do poprzednich razów, teraz poczułem ulgę, że moje odczucia wyszły na zewnątrz. Shoto głaskał moje loki, a ja ryczałem jak dziecko, któremu spadł słodki lód.- Nie chciałem ich zabić, przepraszam, to nie miało tak być. Przepra...

TENSHIWhere stories live. Discover now