*Derek
Siedziałem na łóżku i patrzyłem jak Caroline wygina się z bólu. Całą noc nie odstępowałem jej na krok, a jej stan wciąż się pogarszał. Gorączka stopniowo się zmniejszyła, ale doszedł ból i przyśpieszony oddech. Złapałem ją za rękę odbierając część jej bólu. Trwało to może pięć sekund, ale to wystarczyło, by ta spokojnie odetchnęła.
- Ostrożnie.- upomniał mnie Peter, który stał obok łóżka. Wtedy puściłem rękę siostry i poczułem ból, który sprawił, że zdrętwiała mi ręka. Zacząłem ją rozmasować oddychając ciężko.
- Spokojnie, wiem, że jeśli przesadze to mogę się zabić.- stwierdziłem.
- Nie o to mi chodziło.- rzucił wuj, na co ja wstałem wysłuchując jego wyjaśnień.- Słyszałem, że umieją to tylko alfy.
- Dlaczego?
- Wilki nie porzucają rannego towarzysza. Dbają o niego. Przynoszą jedzenie i podają choremu do pyska. Wspierają go emocjonalnie wylizując jego sierść.- mówił.- Nie tylko pomagają uśmierzyć ból, ale mogą też przyspieszyć gojenie ran.
- Twierdzisz, że mogę ją uratować?- spytałem prosto z mostu.
- Słyszałem, że to możliwe.
- Jak?
- Moc czyni z ciebie alfę. Kiedy przejmujesz jej ból, Caroline czerpie z siły, która umożliwia ci niezwykłe umiejętności. Która wyostrza twoje zmysły i zwiększa wytrzymałość, która zmienia twoje ciało. Jak alfa masz w sobie dodatkową moc. Zmienia kolor twoich oczu z żółtego na krwistą czerwień.
- Jeśli mogę jej pomóc...- zacząłem, ale ten mnie powstrzymał.
- Jeśli.- zauważył.- Nie twierdzę, że to działa za każdym razem. Równie dobrze możesz umrzeć.- wyjaśnił spoglądając za okno. Z kolei ja spojrzałem na nieprzytomną siostrę. W tamtej chwili oddałbym własne życie, by jej pomóc. Nie liczyły się konsekwencje. Przez tyle lat miałem tylko ją. Nie mogłem teraz pozwolić jej umrzeć. Nie jej.
- Co mam zrobić?- spytałem w końcu.- Przejąć jej ból?
- Nie tylko. Musisz zapłacić cenę.- powiedział, gdy do pokoju weszła Cora.
- Zrobisz to?- spytała ze łzami w oczach. Domyśliłem się, że ta podsłuchiwała naszą rozmowę. Nie odpowiedziałem. Wiedziała, że tak. Wtedy ta podeszła do naszej młodszej siostry i dotknęła jej policzka.- Znów nabiera temperatury.- stwierdziła, na co ja westchnąłem ciężko. Peter również stanął przy łóżku spoglądać na dziewczynę. Już chciałem podejść, gdy ten mnie powstrzymał.
- Rozumiem, że nie dostrzegasz minusów. Nigdy nie byłeś dobrym alfą, ale zastanów się, co tracisz.- wyjaśnił. Co tracę? Siostrę. To tylko było w mojej głowie.
- Nie zależy mi na mocy. Już nie.
- A jak zamierzasz walczyć? O ile się nie mylę ultimatum Kali nadal obowiązuje. Jutro jest pełnia. Nie mogłeś jej pokonać jako alfa, myślisz, że dasz radę jako beta?
- Mam to gdzieś.- rzuciłem.
- Może na to właśnie liczy Jennifer? Wie, że aby uratować Carol musisz zrezygnować ze swojej mocy. Może chciała cię do tego zmusić w szpitalu.
- Po co?
- Żebyś nie mógł walczyć z alfami bez niej.- odpowiedział wuj. To było bardzo prawdopodobne zagranie, ale tak czy siak byliśmy na przegranej pozycji.- Chce, żebyś do niej przyszedł. Dalej cię uwodzi. Potrzebuję cię po swojej stronie.
- Peter ma rację.- poparła go Cora.- Przemyśl to. Musi być inne wyjście.
- Nie sądzę.- rzuciłem, po czym usiadłem obok siostry. Wtedy ktoś zapukał do drzwi, a Peter poszedł je otworzyć.
- Derek, mamy gościa!- zawołał po chwili, na co ja wstałem i podszedłem do drzwi. Jak się okazało była to Lydia, która przekazała nam ważne informacje. Rodzice Scotta, Stilesa i Allison byli w piwnicy pod nemetonem. To wywołało u mnie żarliwe wspomnienia, o których najchętniej bym zapomniał. Siedzieliśmy na kanapie przysłuchując się jej słowom.
- Stiles mówił, że tam byliście.- wypaliła dziewczyna.
- Owszem.- stwierdził Peter patrząc na mnie.- Ale po paru pamiętnych wydarzeniach Talia - matka Dereka i moją siostra zabroniła nam tam wracać. Powiedziała, że to niebezpieczne i wymazała nam z pamięci lokalizacje tej piwnicy.
- Jak ją znajdziemy?- spytała rudowłosa, na co wuj wzruszył ramionami. Wtedy ta westchnęła ciężko, po czym spojrzała na Caroline.- Nie jest z nią lepiej?- rzuciła widocznie zatroskana o swoją przyjaciółkę.
- Jak widać.- odpowiedziała Cora.
Godziny mijały, a ja coraz bardziej przekonywałem się, że muszę pomóc Caroline. Siedziałem przy niej patrząc, jak ta cierpi.
- Musimy działać.- rzuciłem.- Nie mam wyboru.
- Zawsze jest wybór.- stwierdził Peter.- Będziesz umiał zmierzyć się z Kali jako beta?
- Nadchodzi nie tylko pełnia, ale też zaćmienie księżyca. Wszyscy stracimy moc.- wyjaśniłem, po czym złapałem młodszą siostrę za rękę.
- Derek.- odezwała się Cora, ale ja szybko ją uspokoiłem.
- Muszę to zrobić. Dla niej.- powiedziałem, na co ta przytaknęła. Wziąłem głęboki oddech, po czym zacząłem zabierać jej ból. Carol zaczęła szybciej oddychać, a ja razem z nią czując, jak całe moje ciało zaczyna drętwieć. Krzyczałem z bólu, gdy na moich rękach pojawiły się liczne żyły. Jednak nie ustąpiłem. Zmieniłem się i odbierałem jej cierpienie dalej, nawet gdy ta się już obudziła i spojrzała na mnie zszokowana. Zawyłem patrząc w górę, a moje oczy zaczęły zmieniać odcień. Walczyłem z tym, by przestać. Wszystko mnie piekło i bolało, a ja kontynuowałem, dopóki nie straciłem przytomność z wycieńczenia.*Caroline
Siedziałam przy Dereku wycierając jego spoconą twarz. Czułam się dobrze, nawet bardzo dobrze. Nic mnie już nie bolało, a organizm zwalczył chorobę. Peter i Cora wyjaśnili mi, co zrobił mój brat. Byłam wzruszona tym, że ten oddał swój status alfy, by mnie ratować. Opowiedzieli mi też o Scott'cie i ich planie, by znaleźć nemeton, w którym są uwięzieni ich rodzice. Jednak w tamtym momencie najważniejszy był Derek, który powoli odzyskiwał przytomność. Podałam mu wodę, którą powoli wlałam mu do ust. Wtedy ten otworzył oczy i spojrzał na mnie.
- Nic ci nie jest?- spytał oddychając ciężko, na co ja się zaśmiałam.
- Jesteś szalony wiesz?- rzuciłam, a ten odetchnął głęboko.- Uratowałeś mnie.
- Oby jego poświęcenie nie poszło na marne.- wtrącił się Peter, którego skarciłam wzrokiem.- Wschodzący księżyc wyczerpuje twoją energię. Tymczasem alfa w pełni sił zamierza rozszarpać cię na strzępy.
- Za parę godzin dojdę do siebie.- stwierdził Derek, gdy ja poprawiałam jego włosy.
- Mam nadzieję, bo nie masz więcej czasu.- wyjaśnił Peter, po czym poszedł na piętro.
- Nie słuchaj go. Jeśli będzie trzeba to cię obronimy.- powiedziałam zerkając na siedzącą obok Core.
- Idź do kliniki.- wypalił patrząc na mnie.
- Przestań...
- Potrzebują cię.
- Nie zostawię cię. Nawet o tym nie myśl. Kali może tu przyjść w każdej chwili. Niedługo wzejdzie księżyc. Wy potrzebujecie mnie bardziej.- uparłam się, ale Cora spojrzała na mnie wymownie.
- Idź. Zostanę z Derekiem.- powiedziała, na co ja spuściłam głowę. Wtedy Derek drżącą z wycieńczenia ręką złapał mnie za brodę, bym na niego spojrzała.
- Idź do niego.- wyszeptał, a w moich oczach pojawiły się łzy. Pocałowałam go w czoło tak, jak ten mnie wtedy w szpitalu, po czym wybiegłam z domu kierując się do kliniki, gdzie miałam nadzieję zastać moich przyjaciół i oczywiście Scotta.Heeejka
Słodki rozdziałek nie? Mam nadzieję, że nie gniewacie się za brak większych akcji, ale obiecuję, że kolejny rozdział będzie mieć dużo, dużo, dużo akcji ♥️♥️♥️ chcąc nie chcąc dochodzimy do końca sezonu 3a, który...cóż, jeszcze was zaskoczy. Niektórzy pewnie się domyślają, ale proszę, jeśli wiecie, co mam na myśli to nie piszcie tego w komentarzach, żeby nie psuć zabawy innym.Ps: zapraszam do mojej nowej książki o córce Tonego Starka, która powoli zaczyna się rozkręcać ♥️💙💜
CZYTASZ
Live to be with you | Scott McCall
Werewolf𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑑𝑢𝑧̇𝑜 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝐶𝑧𝑦 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝑊 𝑜𝑏𝑙𝑖𝑐𝑧𝑢 𝑡𝑟𝑎𝑔𝑒𝑑𝑖𝑖 𝐶𝑎𝑟𝑜𝑙𝑖𝑛𝑒 𝐻𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜. 𝑅𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑒̨...