Pierwsza Gwiazda ✔️

By Magic_Sz

81.3K 2.9K 365

Będąc wilkołakiem mieszanej krwi, w tym przypadku człowieka i wilka, i do tego banitą raczej nie ma się łatwe... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Pytanie
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Pytanie #2

Rozdział 5

2.7K 82 0
By Magic_Sz

- Nie zostałam wyrzucona - krzyknęła Leona.

Blondynka zamilkła, a chłopacy spojrzeli na Leonę jeszcze bardziej zaskoczeni i zaciekawieni jednocześnie.

- J-jak to - spytała Rose.

Nawet ona wydawała się zdziwiona.

- Mam rangę po rodzicach - wytłumaczyła patrząc na każdą z osób po kolei. - Nigdy nie byłam w żadnej sforze. Urodziłam się banitą, tak jak moja siostra.

Chwilę wszyscy milczeli, jedynie patrząc na siebie nawzajem.

- Nie rozumiem - spojrzał w niebo szatyn, a później na przyjaciół. - Przecież nie da się urodzić banitą. Zawsze dostaje się stadną rangę.

- Racja - machnął głową trzeci chłopak, którego czarne włosy spięte były w, zdaniem Leony, uroczego kucyka. Miał on brązowe oczy.

- No to ja jestem żywym przykładem, że banitą można się urodzić - stwierdziła dziewczyna zakładając ręce na krzyż i ustawiając się w pewnej siebie pozie.

- Może po prostu nie pamiętasz, że miałaś watahę?

Dziewczyna spojrzała ironicznie na chłopaka o granatowych oczach.

- Urodziłam się trzy lata po wyrzuceniu ze sfory moich rodziców - powiedziała dość smutno, choć starała się to ukryć.

Było jej żal rodziców mimo, że nie wiedziała dlaczego zostali wyrzuceni. Nigdy o tym nie rozmawiali, a kiedy temat był poruszany natychmiast matka albo ojciec kazali zakończyć taką dyskusję.

- A z jakiej? - Pytanie blondynki nie było łatwe, w szczególności jeśli się wiedzy na ten temat nie miało.

- Nie wiem - spojrzała w niebo, jakby szukając odpowiedzi, ale prócz szarych chmur, które zwiastowały zbliżający się deszcz nie zobaczyła nic. Znów spojrzała na grupę. - Nie mówią o tym. Ten temat zupełnie nie jest poruszany.

Leona oparła się o ścianę bloku, spuszczając wzrok na wybrukowaną ścieżkę.

- No to może chcesz dołączyć do nas? - spytał szatyn podchodząc bliżej dziewczyny.

- Co...

- Cicho - powiedział szatyn uciszając Rose.

Białowłosa natychmiast na niego spojrzała.

- Nie lubię kiedy ktoś zadaje tak głupie pytania tylko po to, aby dobrze się bawić cudzym kosztem - powiedziała szorstko.

- Ale ja poważnie pytam - odpowiedział twardo i stanął obok Leony. - Myślę, że Alfa cię przyjmie skoro nie zostałaś wyrzucona ze stada i jesteś nawet nie zła w walce.

Na jego słowa dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. To prawda - pomyślała przypominając sobie dzisiejszy trening.

- To nie zależy od nas - wtrąciła się blondynka.

- Ale dobra rekomendacja prawie zawsze działa - zaśmiał się granatowowłosy.

- Właściwie to zaraz będziemy mogli chyba sprawdzić co umie - odezwał się czwarty chłopak, po raz pierwszy odkąd zaczęła się rozmowa.

Był on najwyższy z ich piątki. Miał szare oczy, a jego ciemne blond włosy ścięte były na jeżyka.

- Dlaczego? - Spytała Rose podchodząc do chłopaka. - Chcesz się z nią bić?

- Ja nie, ale on chyba tak - powiedział obojetnym tonem wskazując na wyjście z uliczki.

Wszyscy obrócili się w tamtym kierunku. Za nimi stało trzech chłopaków, nie co starszych od nich o około dwa lata. Dopiero wtedy doszedł do Leony, jak i pozostałych, zapach nieznajomych, na który wcześniej nie zwrócili uwagi.

- Kotołaki - warknął chłopak o przefarbowanych włosach i stanął przed dziewczynami, naprzeciw nieznajomym.

Pozostali zrobili to samo, natomiast Rose wyglądała na wystraszoną. A ta co? Kotów się boi - zaczęła się zastanawiać widząc jak blondynka robi krok do tyłu. Leona podeszła do niej i położyła dłoń na jej ramieniu, aby ta zwróciła na nią uwagę.

- W porządku?

- Zostaw mnie - odsunęła się od niej.

No to raczej jej nie pomogę - westchnęła spuszczając głowę i obróciła się do pozostałych.

- A co to - zaśmiał się pierwszy z kotołaków. - Wilcze dziewczynki boją się prawdziwych drapieżników?

Dwa pozostałe koty wybuchły cichym śmiechem wystawiając pazury i kły. Już wtedy było wiadome, że nie przyszły tylko pozaczepiać obcych, ale także trochę się zabawić.

- Nie - powiedziała Leona stając przed chłopakami. - To wy powinniście się obawiać.

Trójka nieznajomych spojrzała po sobie, a stojący na ich czele chłopak krzywo uśmiechnął się do białowłosej.

- Leona... - powiedział jej imię.

Znajomy głos spowodował, że przez plecy dziewczyny przeszedł zimny dreszcz. Wysoki blondyn o żółtych oczach z charakterystyczną blizną ciągnącą się od ust przez szyję aż po lewy bark wcale nie był jej obcy. Po dłuższym przyjrzeniu się zrozumiała kto to. Był to Orlando - przyjaciel z dzieciństwa dziewczyny, który został jej wrogiem kiedy próbował ją zabić.

Warknęła kiedy wypowiedział jej imię i zrobiła krok do przodu stając w obronnej pozycji, nie co bokiem do przeciwników.

- Naprawdę tego chcesz - spytał, choć było to bardziej stwierdzenie, głupio się przy tym uśmiechając i sam wystawił pazury.

- Zabije cię - wycedziła przez zęby, które zmieniły się w kły i wystawiła pazury.

Nie chciała tego powiedzieć, ale tamte wspomnienia uderzyły w nią zbyt niespodziewanie. Nigdy mu tego nie wybaczyła i nie miała nawet takiego zamiaru. Teraz też czuła, że jeśli ją naprawdę sprowokuje to skończyć się to może nawet czyjąś śmiercią. Nie była pewna czy zdoła nad sobą teraz zapanować.

Zrobiła krok do przodu, ale ktoś ją złapał za ramię. Dziewczyna spojrzała za siebie, na szatyna.

- Myślę, że nie musisz teraz - jego głos był spokojny, ale z oczu biła wręcz nienawiść do Orlanda i pozostałych kotów.

- Boisz się, że coś zrobię twojej lali? - Odezwał się blondyn i zaczął się śmiać, a z nim pozostali.

Leona posłała mu krzywe spojrzenie. Nie wytrzymała i z wilczą szybkością znalazła się obok twarzy chłopaka wymierzając mu cios pięścią. Ten zachwiał się od uderzenia.

- C-co?

To było jedyne co udało mu się powiedzieć między dwoma kolejnymi ciosami. Pierwszy był w brzuch, przez co chłopak się pochylił łapiąc odruchowo za bolące miejsce, a drugi w kolano i na tyle silny, że teraz kotołak klęczał przed nią.

- Wynoś się, bo nie będę się już powstrzymywać - warknęła łapiąc go za czuprynę i lekko odchyliła jego głowę do tyłu, aby na nią spojrzał.

Jego oczy nie pokazywały żadnych emocji, natomiast Leony stały się krwisto czerwone. Była na skraju przemiany. Jednak koniec końców zmalała w sobie ostatki sił by się powstrzymać i jedynie jedna łza spłynęła jej po policzku, a wraz z nią zniknęły górujące emocje - nienawiść połączona z żalem. Choć pamiętała co próbował jej zrobić, nie potrafiła zapomnieć o latach, które spędzili razem jako przyjaciele. Czasy przedszkola i podstawówki były dla niej znośne właśnie przez tą przyjaźń, choć jako, że Orlando był starszy o dwa lata nie zawsze znajdowali się w jednym miejscu. Spędzając razem czas po lekcjach, w szczególności przez ostatnie lata podstawówki, dziewczyna czuła się szczęśliwa. Nigdy nie darzyła go żadnym większym uczuciem, nie myślała nawet o tym wtedy, ale zawsze znajdowała u niego wsparcie, aż do tamtego dnia kiedy poszli na spacer po zakończeniu roku i o mało nie została zabita przez jedynego przyjaciela. Nienawiść z tamtego dnia nie ustępowała żadnemu innemu uczuciu prócz żalu. Jednakże, nawet teraz, mając jego gardło tak blisko swoich pazurów, nie potrafiła tego zrobić.

Chłopak powoli wstał kiedy dziewczyna go w końcu puściła. Złapał się za policzek i pomasował go, po czym powiedział oddalając się:

- Będę pamiętał...

Właściwie to dziewczyna nie wiedziała jak odebrać te słowa. Także nie miała ochoty teraz o tym myśleć. Chciała jedynie wrócić do domu i zamknąć się w swoich czterech ścianach, aby to wszystko przetrawić. Może trochę pokrzyczeć, poużalać się nad sobą? Czuła, że zaraz wszystkie bariery jej puszczą.

- Wow - usłyszała głos za sobą, więc się obróciła. - To było nie złe - powiedział chłopak o farbowanych włosach i miło się uśmiechnął do niej, ale widząc świeże łzy spływające po jej policzkach zaraz spoważniał. - Coś ci się stało? - Podszedł do niej i złapał ją za ramiona patrząc w oczy.

- Nie... - powoli wyszeptała ocierając łzy i się odsunęła.

Wzrok utkwiła w ziemi, a jej myśli obracały się jedynie wokół Orlanda. Nie znosiła przypominać siebie o tamtej sytuacji, bo wraz z nią wracały i wcześniej wspomnienia. Co się takiego stało z tym kotem, że tak nagle postanowił ją zamordować?

- Wygrałaś - stwierdził czarnowłosy stając obok niej i wyrywając ją z zamyślenia.

Wtedy reszta osób też podeszła.

- Nie mogę tego uznać za wygraną - powiedziała obojętnym głosem i odwróciła się do grupy tyłem. - Dziś on nie miał zamiaru zrobić nic więcej jak tylko mnie sprowokować, - zerknęła na nich, ale nie odniosła głowy - i mu się udało. Sprawdził mnie. Muszę się bardziej pilnować - stwierdziła wypowiadając ostatnie zdanie zupełnym szeptem i ruszyła przed siebie.

- Hej! - krzyknęła za nią Rose, więc dziewczyna na chwilę przystanęła patrząc na blondynkę nie co zirytowana. - Idziesz z nami do Alfy - uśmiechnęła się miło mówiąc to.

Jej znajomi jak i Leona zrobili zaskoczone miny. Białowłosa spodziewała się takich słów po wszystkich tylko nie po niej. Ona zawsze była jej głównym prześladowcą i najczęściej jej dokuczała, a teraz zapraszała ją na spotkanie z Alfą. Dziwne... Oj, bardzo dziwne...

- Nie sądziłem, że dziewczyna może ci zaimponować - zaśmiał się blondyn.

- Zamknij się - warknęła na niego pokazując znów swój prawdziwy charakter na co Leona cicho się zaśmiała.

- Nie żebym nie chciała należeć do watahy, ale wolę to przemyśleć - głos Leony był trochę niepewny.

Może nie powinnam odmawiać skoro proponują - zaczęła się zastanawiać, ale ktoś szybko rozwiał jej wątpliwości.

- To jutro po szkole zapraszamy - machnął do niej czarnowłosy, a reszta tylko się uśmiechnęła.

Leona odwzajemniła uśmiech i pomachała im na pożegnanie. Może moje życie zacznie się zmieniać? - rozmyślała. - Tylko skąd Alfa może mnie znać i czemu oni tak nagle zmienili do mnie nastawienie? - Zachowanie tej grupki znajomych wydawało się przez cały dzień podejrzane. Ale czy warto było się tym przejmować?

Droga do domu zajęła jej dłużej niż zwykle, gdyż wracała różnymi uliczkami i przez park, w którym się także zatrzymała. Dużo myślała nad tym co działo się ostatnio, a także nad tym co dziać się będzie. Kiedy w końcu dotarła do domu już od wejścia słyszała ciekawą wymianę zdań.

Continue Reading

You'll Also Like

33.6K 2.7K 41
Ojciec Juliette dokonuje wymiany: jego najstarsza córka w zamian za informacje. W ten sposób dziewczyna trafia w ręce Leona - alfy, który próbuje umo...
3.1M 175K 41
Adelajda jest buntowniczką, która uważa, że mate nie jest jej potrzebny. Jest jedynym kotołakiem, który nie ma swojego wilkołaka. Uczęszcza do obowią...
169K 10.4K 29
Trzecia część trylogii Soulmate Clarissa i Nicolas tracą swoje dziecko. Clair jest załamana i wydaje się, że już niepodniesie się po tak wielkim cios...
4.9K 229 11
Po starciu z Dekieną wszyscy myśleli, że Sophie nie żyje, ona się jednak obudziła, ale już nie była taka sama. Te kilka dni niemal śmiertelnego snu z...