Zsunąłem się po schodach, starając się nie patrzeć przez ramię na pokój Y / N.
Nie powinienem się wahać. Musiałem wrócić do obozu. Mobilnym liderem miał być Hoseok. Ja byłem stacjonarny. Musiałem chronić swoich ludzi i upewnić się, że kretyn nie próbował zabijać innych ani dać się zabić.
Ale byłem tutaj, myśląc o zawróceniu i powrocie po schodach gospody... Trzymając T / N, aż przestanie zadawać pytania.
Czy jeszcze kogoś z was zobaczę?
Gdziekolwiek jesteś, nie będę daleko w tyle.
Dlaczego to powiedziałem? Od początku próbowałem się jej pozbyć. Nadal nie chciałem, żeby była blisko nas. Zostałaby zabita w naszej firmie.
Ale te łzy w jej oczach... Sposób, w jaki na mnie patrzyła, jakbym coś dla niej znaczył...
Boże, chciałem to jeszcze raz zobaczyć.
Nie. Nie ma na to czasu.
"Czy jest coś, czym powinienem się martwić?" zapytał Hyunwoo, kiedy spotkałem go na dole schodów.
Oblizałem suche usta i pokręciłem głową "Prawdopodobnie spróbuje uciec lub zbuntować się przeciwko tobie. Zrobi to. Zajmij ją, a uniknie kłopotów. Teraz pozwól mi zobaczyć swoją nogę."
Usiadł na jednym z krzeseł i uniósł szaty, żeby pokazać mi bliznę biegnącą od kolana do kostki. Nie wzdrygnął się, kiedy go dotknąłem, co było dobrym znakiem.
"Wciąż boli?" zapytałem.
"Tylko przy złej pogodzie. Nie sądzę, żeby mogło się lepiej zagoić. Jednak blizna nadal wygląda paskudnie. Aż trudno uwierzyć, że to było tak dawno temu."
"Użyłeś środka, który ci dałem?"
Pokiwał głową "Bolesny jak diabeł, ale leczy jak anioł."
Straciłem tok myślenia, przypominając sobie, że użyłem tej samej maści na ramieniu Y / N po wyniesieniu jej z lasu. Była prawie naga, kiedy nakładałem na nią maść. Nie myślałem o tym wtedy, gdy widziałem wiele nagich kobiet jako medyk. Ale teraz myślałem o tym w sposób, który nie był profesjonalny.
Hyunwoo postukał mnie w czoło "Nie słyszałeś ani słowa, które powiedziałem, prawda? Martwisz się o nią?"
Potarłem twarz, jakby to wymazało z mojej głowy myśli o niej "Muszę najpierw pomyśleć o moich ludziach."
"Tak, masz wielu ludzi, którymi musisz się opiekować. Trudno jest zdecydować, kogo umieścić na szczycie listy, prawda?"
"Reakcje łańcuchowe." powiedziałem "Na górze zajmujesz się tymi, którzy są bezpośrednio pod tobą. Potem zajmują się tymi pod sobą. Potem zajmują się dnem. Nie mogę od razu iść do tych, którzy nie są pod moją opieką."
Nawet gdybym chciał.
Starałem się nie oglądać za siebie, w kierunku schodów.
"Nie ma nic złego w małej rearanżacji." powiedział Hyunwoo "To daje więcej miejsca. Poza tym nigdy nie widziałem cię na górze, Yoongi. Zawsze stawiasz się na dole, poświęcając wszystko dla dobra otaczających cię osób."
Nie odpowiedziałem.
"Masz w sobie mądrość swojego ojca i współczucie matki." kontynuował "To właśnie sprawia, że jesteś tak cholernie dobrym przywódcą. Gdybyś o to poprosił, znowu poszedłbym za tobą na wojnę."
Zachichotałem do siebie ;Chciałbym, żebyś mógł walczyć ze mną, ale obawiam się, że wojna, którą teraz toczę, ma być toczona samotnie."
Spojrzał na mnie, cień zrozumienia "Wygrywasz czy przegrywasz?"
W końcu się załamałem, patrząc przez ramię, jakby miała stać za mną.
"Trudno powiedzieć." odpowiedziałem "Ale po raz pierwszy... Znalazłem nową siłę, która pozwala mi walczyć."
~~~~~~~~~~~~~~~~
Księżyc wisiał wysoko nad jeziorem. Oparłem się o drzewo, tak samo jak podczas kąpieli Y / N. Wyobraziłem sobie ją tam nadal. Ten pusty, bezbronny wyraz jej oczu.
Ten sam wrażliwy wygląd, kiedy zostawiłem ją w kryjówce.
Te oczy... Prześladowały mnie bardziej teraz, kiedy ich tu nie było.
Szelest.
Zastanawiałem się, co robiła w gospodzie. Wiedziałem, że obowiązki tam nie wytrzymają jej długo. Była wojowniczką i prawdopodobnie brak treningu ją zabijał. Nie wspominając o jej bracie...
Szelest. Szelest.
Obiecałem, że go ocalę. Nie żebym naprawdę chciał. Żaden człowiek nie był tak niewinny, jak się wydawało. Jeśli Kim Namjoon wziął go do aresztu, był czegoś winien.
To była dziwna rzecz w nim. Kapitan Kim był bezlitosny, ale miał dziwny zwyczaj karania tylko winnych. Nigdy nie widziałem, żeby karał niewinnych.
Śledziłem go na tyle, żeby to wiedzieć.
Szelest.
"Dobry Boże, Jimin, czy przestaniesz robić tyle hałasu?"
Spojrzałem na niego przez ramię. On nieśmiało założył ręce przed siebie i wyszedł z drzew, w których słabo się ukrywał. Uniosłem brwi na niego. Zgarbił ramiona ze wstydu.
"Co robisz?" zapytałem.
"Jin powiedział mi, żebym ci nie przeszkadzał, gdy lunatykujesz."
Sapnąłem "Nie lunatykowałem. Po prostu nie mogłem spać."
Pobiegł do przodu "Zwykle łatwo zasypiasz. Co się stało?"
"Mam dużo do przemyślenia."
Przerwał na chwilę "Tęsknisz za nią?"
Wydawał się z siebie dumny, że o to poprosił. Uderzyłem go w policzek, wycierając zadowolony z siebie wyraz twarzy.
"Lepiej jej będzie gdzie indziej."
Potarł policzek i zmarszczył brwi "Może jej będzie lepiej, ale nie wydajesz się.
Westchnąłem, zirytowany jego rozmową. I tak nadal to robił.
"Powinnaś przynajmniej wysłać jej wiadomość." kontynuował "Ona też może za tobą tęsknić."
Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu "Ona nie tęskni za mną. Może tęskni za walką. Tęskni za buntowaniem się przeciwko mnie. Tęskni za swoim pa..."
Powstrzymałem się. Nie miałem zamiaru nazywać Hoseoka jej panem.
"Wiesz..." zaczął Jimin "Nie sądzę, żeby czuła coś do Hoseoka w taki sposób, w jaki myślisz. Jest sama, a on się nią opiekuje. Ona nie ma rodziny i uczynił ją częścią 1. Mogą spać razem, ale... Wiesz, nie śpią razem."
Potarłem czoło "Przestań gadać."
Zamilkł przez długi czas, stukając stopą o ziemię.
"Przestań też mówić stopami!" rozkazałem.
Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zamknął je, gdy tylko cień innej osoby pojawił się za nami.
Cień skłonił się.
"Jakie masz wiadomości?" zapytałem.
"Dziewczyna uciekła." odparł cień.
Zachichotałem "Liczby."
"Została zabrana."
Mój uśmiech opadł "Powtórz to?"
"Jest pod opieką Kim Namjoona. Zabrał ją do więzienia."
Jimin zaczął panikować, ale podniosłem rękę, żeby go uciszyć.
"Co jeszcze wiesz?" zapytałem mojego podwładnego.
Zamrugał i wziął oddech "Może ci się nie spodobać to, co mam do powiedzenia. Chodzi o Jina. Znaleźliśmy jego dostawcę."
_________________________________