Alya krótko opowiedziała mi o planowanej niedługo urodzinowej niespodziance dla Juleki. Szczególnie zachwycała się pomysłem przebrań.
- Chwila! W takim razie muszę kupić strój. Pójdziesz ze mną jutro na zaku... - nie zdążyłam dokończyć zdania.
- Nigdzie nie musimy iść. Już to załatwiłam. - odpowiedziała mi szybko przyjaciółka.
Z jednej z toreb wyjęła dwuczęściowy, czarny strój. Błagam niech to nie będzie ten mój...
- To po to był ci mój rozmiar?
- No jasne! Zobacz! - rzuciła mi jedną cześć ubrania.
Czy to był... kostium kota?
- To... coś, prawie nic nie zakrywa. Bardziej skąpych nie było? - spytałam ironicznie.
- Niestety nie. - oznajmiła Alya, całkowicie poważnie.
- I ty myślisz, że to założę? - przyjrzałam się szczegółom. Materiał był pożądny i dobrze zszyty. Dzwonek przymocowany do górnej części z pewnością nie odpadnie tak łatwo.
- Nie masz wyboru. Zmuszę cię do tego. - mulatka zaśmiała się. - Impreza jest inspirowana głównie naszymi bohaterami. Juleka jest najważniejsza tego dnia, więc jak zaczniemy to założy strój Biedronki.
- Ej, Czarny Kot jest równie ważny. Nie powinnam go mieć ja. - wytknęłam jej.
- To tylko symbolicznie. Po za tym, ty będziesz wyglądać w nim najlepiej. - dziewczyna puściła do mnie oczko.
- Ja będę Królową Pszczół, Nino Rudą Kitką, a Adrien chyba przebierze się za Królix. - kontynuowała.
- Chce ci się balować tak od razu po weselu? - spytałam zdziwiona jej zapałem do zabawy.
- Dziewczyno, tam gdzie balowanie, tam i ja. Zapamiętaj.
___________
Wlazłam w ten obcisły, czarny strój. Krew ledwo co przepływała mi przez organizm.
Zapamiętać : nigdy nie pozwalać Aly'i kupować ci ubrań.
Spod domu odebrali mnie moi znajomi. Wraz z Aly wpadli Adrien, Alix i Nino. Wszyscy wyglądali równie śmiesznie jak ja.
Na łodzi rodziny Couffaine wszystko było w klimacie paryskich bohaterów. Najbardziej moją uwagę przykuło kilkaset białych motyli z papieru porozwieszanych na całym statku. To chyba miały być akumy.
Na początku przywitaliśmy Julekę piosenką „sto lat". Następnie odbyło się otwieranie prezentów. Dziewczynie bardzo spodobały się podarunki od wszystkich gości.
Przez cały wieczór czułam na sobie wzrok wściekłego Luki. Było to conajmniej niezręczne. Chłopak próbował opanować emocje przynajmniej przy swojej siostrze. W końcu nie z mojego powodu się rozstaliśmy.
Przyszła pora na wyczekiwany przez wszystkich koncert. Kapela zaczęła rozstawiać pokaźny sprzęt.
Kilka pierwszych piosenek śpiewał kolega Luki, co mnie zdziwiło. Żyłam w przekonaniu, że tego wieczoru tylko on będzie wokalistą.
Juleka była zachwycona. Można było się domyślić, że najbardziej podobał jej się występ starszego brata.
- Teraz piosenka, którą napisałem sam. Natchnęła mnie do tego... pewna osoba. - oznajmił Luka wychodząc na niewielką scenę.
Usłyszeliśmy brzdękanie gitary. Jego koledzy stopniowo wchodzili w rytm z innymi instrumentami.
Dopiero po kilku pierwszych zdaniach tekstu zdałam sobie sprawę, że jest z nią coś nie tak.
- ...Dancing with a blonde guy in the moonlight, huh?... - zaakcentował chłopak.
- ...Breaking up so suddenly? You're just a traitor, babe... - kontynuował. - ... I think it's not far from wedding to wedding... today she's our black kitty...
No nie wierzę! Nie trudno było się domyśleć, że to o mnie. W końcu przez cały występ patrzył mi w oczy. Uważa, że go zdradziłam.
Po moim policzku zaczęła spływać pierwsza łza. Po tym wszystkim? Po moim najlepszym traktowaniu go? Po tym bezstresowym zerwaniu? Śmiał mnie ośmieszyć przed wszystkimi.
Wybiegłam czym prędzej z łodzi. Ruszyłam w stronę parku na przeciwko domu. Na szczęście o tej porze nikogo tam nie było. Z hukiem usiadłam na ławkę i zaczęłam szukać telefonu w torbie. Wybrałam numer Adriena.