Dzień w szkole minął Tony’emu wyjątkowo szybko i o dziwo przyjemnie. Nawet irytujący nauczyciele i nudne lekcje nie wydawały się być aż tak uciążliwe. Sam nastolatek był tym zdziwiony, ale zwalił wszystko na swój dobry humor. Rano zjadł pyszne śniadanie, które przygotował razem z ukochanym. Niby były to tylko zwykłe kanapki, ale i tak Tony uważał to za niezwykły posiłek. Może chodziło tutaj o osobę, z którą spędził poranek.
– Idziemy gdzieś razem? Może na coś słodkiego? – zaproponował Lukas, poprawiając ułożenie swojego plecaka. Brakowało mu wyjść z przyjaciółmi, dlatego postanowił coś takiego zaproponować, licząc, że pozostali się zgodzą.
– Dobrze, ale nie chciałbym siedzieć za długo. Dziś też pragnę zaskoczyć Victora ciepłym obiadem, gdy wróci z domu – Tony poprawił swoje włosy, pozwalając sobie na lekki uśmiech. Podobało mu się to, że Victor chwalił jego potrawy i zjadał je ze smakiem. Czuł się wtedy potrzebny w mieszkaniu. Nie przepadał za poczuciem, że jest tam tylko pasożytem, który jedynie bierze, zamiast dać coś od siebie.
– Jaki perfekcyjny pan domu – Lukas dogryzł przyjacielowi. Spotkało się to z małym wybuchem śmiechu wśród reszty osób. Tony tylko przewrócił oczami, kręcąc przy tym głową.
– Zobaczymy, co będzie, gdy ty z kimś zamieszkasz – spojrzał w stronę chłopaka, któremu mina trochę zrzedła. Lukas nigdy nie odbiegał tak daleko w przyszłość. Czy w tym wszystkim będzie miał możliwość rozwijania siebie i swojej kariery? Bał się, że zostanie ograniczony we własnym domu, ale z drugiej strony Tony po zamieszkaniu z Victorem wciąż pozostał wolny, a nawet stał się szczęśliwszy. Więc pewnie w jego przypadku będzie podobnie, prawda?
– Na pewno nie dam sobie wejść na głowę – Lukas wystawił język w stronę chłopaka. Antony wiedział, że to tylko żarty, ale i tak przez chwilę się zamyślił. W jego umyśle pojawiły się chwilowe wątpliwości, które na szczęście szybko się ulotniły.
– Dajcie już spokój – powiedziała rozbawiona Eliza. Mimo że była to tylko komiczna sprzeczka, nie chciała, aby jednak zaszła ona za daleko. To wyjście miało się zakończyć w inny sposób.
– Masz rację. Zaraz i tak będziemy na miejscu. Każdy zamawia to co zawsze? – Tobias upewnił się, że każdy skinął głową, potem zebrał pieniądze i poszedł złożyć zamówienie. W tym czasie reszta grupy zajęła się znalezieniem wolnego miejsca. Udało im się upolować stolik, który niestety znajdował się obok matki z głośnym i ruchliwym dzieckiem. Niestety innej opcji nie było i musieli usiąść właśnie tam.
– Mam cichą nadzieję, że zaraz ta pani sobie pójdzie – Lukas szepnął do przyjaciela. Tony uniósł brwi w zdziwieniu. Pamiętał, jak chłopak się ekscytował tym, że w przyszłości będzie mógł zajść w ciążę. A teraz? Patrzył z lekką niechęcią na małego rozrabiakę.
– Będziesz rodzicem roku mój drogi – zaśmiał się Tony i usiadł na krzesełku, opierając się o nie wygodnie.
– Oczywiście. Zobaczysz, wychowam swoje dzieciaki na takie spokojne aniołki. Wszystko pójdzie wręcz idealnie. A moja alfa na pewno mi w tym pomoże – odparł chłopak, uśmiechając się przy tym.
– Ale wiesz, że każde dziecko ma swój charakter i pewnych cech może ci się nie udać zmienić? – Beth spojrzała na przyjaciela, któremu a chwilę uśmiech zniknął z twarzy. Ufał, że dziewczyna ma rację. Może to trochę ostudziło jego zapał, ale nie zgasiło go całkowicie.
– Oj tam. I tak dam radę. Jeszcze zobaczycie – mruknął rozbawiony, a potem skierował wzrok na Tony’ego – a ty będziesz miał dzieci? Masz predyspozycje by je mieć i już znalazłeś przeznaczonego. Małymi krokami i możecie dojść do tej małej niespodzianki – chłopak zmieszał się, słysząc to pytanie. Nie zastanawiał się tak nad tym poważnie. Poza tym przy podjęciu takiej decyzji liczyło się też zdanie Victora.
– Nie wiem. Nie myślałem o tym. Chociaż – zawahał się na moment – nie miałbym nic przeciwko temu, by powiększyć swoją rodzinę o jedno lub dwoje dzieci. Ale nie więcej. Co za dużo to niezdrowo.
– To dobre podejście. Tak mi się wydaje. Tylko pamiętaj, by się z tym nie spieszyć. Twoje ciało wciąż nie jest na to gotowe – Tony pokiwał głową na znak, że rozumie. Potem rozmowa się zakończyła, bo Tobias przyszedł z ich zamówieniami. Oczywiście udało mu się to z pomocą ekspedientki. Kawiarnia nie mogła sobie pozwolić na dodatkowe zatrudnienie kelnera, więc jego obowiązki musiała przejąć pani stojąca przy kasie.
– Nareszcie jesteś. Może temat się zmieni – Beth wzięła talerzyk ze swoim ciastem i zaczęła jeść. W jej ślady poszła reszta osób. Wkrótce rozmowa zeszła na jakieś luźniejsze tematy, które obejmowały dyskusję jaka pizza jest najlepsza, czy jaka przekąska jest najlepsza podczas seansu w kinie.
Tony tak dobrze się bawił, że stracił poczucie czasu. Wrócił do mieszkania później, niż zamierzał. Wszedł do środka, mając świadomość, że już nie uda mu się ugotować niczego na czas. Poczuł się źle, zwłaszcza, że sam mówił, że nie chce się zasiedzieć. Co za wstyd.
– Miło, że już jesteś. Jak było w szkole? Dało się wytrzymać? – powitał go Victor, który uśmiechał się ciepło w jego stronę. Nastolatek zobaczył, że stół jest już nakryty. Wychodziło na to, że dziś będzie miał okazję znów posmakować kuchni starszego, co mu nie przeszkadzało, ale też powodowało u niego małe poczucie winy.
– Było całkiem w porządku. Miło tak wrócić do ludzi i spędzić z nimi czas. Przepraszam, że wróciłem dziś tak późno do domu. Nie planowałem tego. Ale to spotkanie jakoś tak samo z siebie się przedłużyło. Nawet nie pomyślałem o tym, by cię uprzedzić. Jeszcze ty musiałeś gotować, bo ja nic nie zrobiłem – chłopak zbliżył się do Victora i przytulił się do niego. Potrzebował tego ciepła i odrobiny wsparcia od strony partnera. I wiedział, że właśnie to otrzyma.
– Nie martw się o to. Miałeś prawo spędzić czas ze swoimi przyjaciółmi. Następnym razem będziesz pamiętał i mnie powiadomisz. A co do gotowania, Tonyś mieszkałem do tej pory sam i zwykle jakoś sobie dawałem radę, więc teraz też sobie poradziłem – powiedział szczerze, starając się jakoś podnieść chłopaka na duchu.
– Pewnie masz rację. Może za bardzo to przeżywam, mimo że nie powinienem – młodszy wzruszył ramionami, wciąż mocno przytulając się do swojego chłopaka.
– Nawet wiem, jak możesz mi to zrekompensować. Zostaliśmy zaproszeni na obiad do moich rodziców. Zgodzisz się pójść tam ze mną i przeżyć tą męczarnię, jaką będzie gruntowne przesłuchanie. Młodszy spiął się nieznacznie, gdy usłyszał tą informację.
– Dobrze. Mam nadzieję, że mnie polubią. Nie chciałbym zepsuć twoich relacji z rodziną – poprawił włosy ukochanego, starając się rozluźnić.
– Jestem przekonany, że od razu cię pokochają, zarówno moi rodzice jak i rodzeństwo. Jesteś naprawdę wspaniałym chłopakiem, który potrafi zdobyć serce każdego – Tony uniósł lekko kąciki swoich ust. Może Victor trochę wyolbrzymił sprawę, ale miał dobre zamiary. Miały one odwieść młodszego od złych myśli i zasiać w jego umyśle nutkę optymizmu.
– Dziękuję. Zaczynam wierzyć, że tak będzie. Może o szczegółach powiesz mi podczas jedzenia? Robię się coraz bardziej głodny, a to jedzenie tak ładnie pachnie, więc sam rozumiesz.
– Zaraz nam nałożę i sobie zjemy kochanie – Victor pocałował chłopaka w policzek i poszedł w stronę kuchenki. Sprawnie nałożył ciepłą potrawę na talerze, by następnie podać ją do stołu. Para spędziła więc przyjemny czas w swoim towarzystwie. Przez to też Tony był zmuszony zabrać się za lekcje dopiero wieczorem. Na szczęście z pomocą Victora nie zajęło mu to aż tak dużo czasu.
Obojgu udało się doświadczyć tyle szczęścia. Nic tylko czekać, aż coś się jednak popsuje.