Tell me you love me|| 18+

By devilllssss

39.6K 1.5K 437

‼️PISALAM TO 4 LATA TEMU‼️ Elice, od lat łączy coś więcej z najstarszym z rodzeństwa Cameron. Jednak, czy będ... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Epilog
WAŻNE‼️

Rozdział 11

1.4K 54 12
By devilllssss

Miłość. Główny czynnik doprowadzający do tragedii jakim jest moje życie, to właśnie przez miłość popełniłam wiele błędów. Te błędy nazywały się Vincent Keller. Moja wielka miłość. Ludzie mówią, z z miłości robi się głupie rzeczy i jestem tego żywym dowodem. Zrobiłam wiele głupich rzeczy które wtedy były dla mnie niczym, były niczym bo miałam przy sobie osobę którą kochałam i która kochała mnie. Tak mi się wtedy wydawało, ale to była złudna otoczka którą wykreował w moich oczach, on mnie nie kochał, miał jebaną obsesje na punkcie mojej dupy. To co zdawało się mu się miłością, było tylko jebaną obsesją, a nie wiem co jest gorsze, zakochany typ z obsesją czy po prostu z obsesją. Zdecydowanie druga opcja dlatego dziękowałam w głowię, że się we mnie nie zakochał.

Znałam taki typ, aż za dobrze. Vincent nie znosił sprzeciwu i jeśli coś nie idzie po jego myśli. Nie wykorzystał mnie dla pieniędzy moich rodziców, czy sławy on chciał być kochany, i ja mu tą miłość skutecznie zapewniałam. W połączeniu z zakurwiście dobrym seksem nie miał po co odchodzić, jednakże myśl o wzbogaceniu się o kilkanaście tysięcy była lepsza niż potrzeba miłości. Mógł znaleźć sobie inną, lepszą która obdarzyła go miłością odwzajemnioną. A taka jest najlepsza.

- Ty za to wydajesz się jeszcze większym skurwysynem, mylę się? - Jad z jakim wypowiedziałam te słowa zdziwił mnie samą, jednak nie ukrywajmy, nienawidziłam go i nie miałam zamiaru się z tym kryć. Prychnął pogardliwie łapiąc mnie stanowczo za ramię, jego dotyk mnie palił. Czułam jak płonę i niestety nie w przyjemnym tego słowa znaczeniu.

- Ani trochę, Eli - Zacisnęłam mocno szczękę słysząc zdrobnienie jakiego użył, dlatego tak bardzo się spięłam, gdy Marcus użył tego przezwiska podczas kłótni. Vincent zawsze go używał i tylko on.

- Co tu robicie? - Wycedziłam, patrząc stanowczym wzrokiem w ciemne tęczówki chłopaka dla którego kiedyś straciłam głowę, straciłam siebie. Chłopak westchnął przybierając uśmiech który był kiedyś warty wszystkiego, warty samej mnie.

- Mała słodka Eli. Dla ciebie kochanie, a dla kogo innego? - Prychnęłam, toczyliśmy walkę na wzrok którą może i bym wygrała, ale przeszkadzał mi w tym skutecznie dzwoniący telefon w mojej torebce. Zacisnęłam jeszcze mocniej szczękę, wyciągając agresywnymi ruchami telefon, nie patrząc kto dzwoni odebrałam.

- Halo? - Warknęłam, patrząc w tęczówki które były kiedyś moją definicją wszystkiego, ale czy to wszystko było warte mnie samej? Zdecydowanie nie.

- Też jesteś dla mnie najważniejsza -Zamarłam - Nie pozwoliłaś mi tego wczoraj powiedzieć, ale byłaś jesteś i zawsze będziesz najważniejsza. Może nie okazywałem tego zawsze, ale byłaś moim wszystkim i nadal jesteś. Kocham patrzeć jak się uśmiechasz, kocham twoje oczy, kocham na ciebie patrzeć. Jesteś moją definicją wszystkiego, nie ma piękniejszej i lepszej osoby od ciebie. Od zawsze byłaś tylko. I tylko ty się liczyłaś, może i zawsze powtarzałem, że ojciec jest najważniejszy, ale w końcu zrozumiałem, że to nie prawda. To ty zawsze przy mnie byłaś i kurewsko cię przepraszam, że, gdy... - Przerwał przełykając głośno ślinę, moje oczy zaszły łzami, a oczy Vincenta lekko złagodniały - ...gdy oni wrócili nie ma mnie przy tobię. Przepraszam. Wiem, że niczego ci tym nie wynagrodzę, ale, gdy wrócę wyjedziemy z tego pojebanego miasta, od tych pojebanych ludzi i będę tylko ja i ty - Zaczęłam kręcić głową, nie mogłam. Po prostu nie mogłam, musiałam odnaleźć siebie by poradzić sobie z nim i nimi.

- Nie będzie nas, gdy wrócisz. Będę ja i będziesz ty. Już nigdy nie będziemy jednością, bo tak naprawdę nigdy nią nie byliśmy. Rafe nie okłamujmy się nie wiemy czy wrócisz, a
ja... - Przerwałam, starłam szybko pojedynczą łzę i głośno westchnęłam - ...a ja, ja muszę sobie wszystko poukładać, dużo się ostatnio wydarzyło i zdecydowanie mnie to przerosło. Także daj znać jak wrócisz - Rozłączyłam się, przymykając powieki. Usłyszałam pełne kpiny prychnięcie przez co otworzyłam powieki.

- Nowa miłość? - Jego szczęka się zacisnęła, a oczy pociemniały, był zazdrosny. Zazwyczaj jego szczęka była lekko zaciśnięta, ale nigdy, aż tak mocno. Chyba, że był wkurwiony albo właśnie zazdrosny.

- A nawet jeśli to co? Zazdrosny? - Prychnęłam wychodząc z pomieszczenia niestety usłyszałam szmery, więc jestem pewna, że ta trójka za mną poszła. A szkoda. Przynajmniej zapomniałam na chwile, iż w tej kuchni również znajdywało się moje zdradzieckie kuzynostwo.

- Dobrze wiesz, że tak - Musiałam, aż przystanąć. Jego słowa uderzyły we mnie z podwójną mocą, nie oczekiwałam od niego takiej szczerości. Nie oczekiwałam niczego. Nie po tym wszystkim. Nie po tym, gdy mnie zostawił. I może ubolewałam najbardziej nad jego odejściem, to równie mocną tęskniłam za tą wkurwiającą brunetką i zdystansowanym do ludzi Ethanem. Ale nie, oni też postanowili odejść. Bo pieniędzy mieli mało, akurat. Majątek ich rodziców był zaledwie odrobinę mniejszy od moich... w sumie już od mojego. Ale tylko o trochę.

- Pierdolcie się wszyscy! - Krzyknęłam, biegnąc do swojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi, podchodząc do ściany osunęłam się po niej podkurczając nogi do brody. Owinęłam wokół nich ręce i starałam się z całych sił nie wybuchnąć płaczem. Słysząc otwieranie drzwi i jakieś szmery zacisnęłam szczękę tak mocno, iż przysięgam, że zaraz połamię sobie zęby.

- Po chuj wróciliście? I tak życie mi się jebie, nie potrzebuje was w moim życiu. Jesteście nikim dla mnie, zniszczyliśmy mnie i teraz macie czelność wracać i zachowywać się jakby te lata waszej nieobecności wcale nie miały miejsca - Prychnęłam, zaciskając mocno powieki czując czyjąś dłoń na ręce - Nie. Dotykaj. Mnie. Kurwa - Wręcz wyplułam te słowa, a ten obrzydliwy dotyk zniknął.

- El - Przełknęłam głośno ślinę na ten delikatny i aksamitny ton głosu - Nam jest na prawdę przykro i chcemy to naprawić wiem, że niczym nie zrekompensujemy ci tych lat, ale może zaczęlibyśmy wszystko od nowa? - Prychnęłam śmiejąc się gorzko, podniosłam wzrok, by spojrzeć w jej piękne zakłamane oczy. Kiedyś te oczy były oazą mojego spokoju, uwielbiałam patrzeć w nie, gdy ta dziewczyna się śmieje. Zawsze tańczyły tam promyki radości, oraz coś niebezpiecznego, coś przez co straciłam siebie.

- Pierdolenie, wypierdalajcie z mojego pokoju. Muszę gdzieś zadzwonić - Dziewczyna przewróciła oczami, siadając na moje łóżko z wielkim uśmiechem, uśmiechem o dziwo szczerym. Przewróciłam oczami na ich wychodzenie z moje pokoju i już nieco uspokojona wyjęłam telefon. Zmarszczyłam delikatnie brwi, dzwoniąc pod odpowiedni numer.

- Hej... - Zaczęłam słabo nie wiedząc jak mam zacząć rozmowę.

- Cześć - Jego twardy ton głosu był przerażający, nie nawidziłam go u niego. Przypominał mi on moją kłótnie o Vincenta, oraz rodzeństwo.

- Słuchaj... Rafe wyjechał - Słysząc prychnięcie z drugiej strony, wzięłam większy wdech wypuszczając głośno powietrze - Nie mówię ci tego, bo masz przyjechać czy mnie pocieszać. Obecnie mam inne problemy o nazwie Vincent, Ethan i Victoria. Chciałam cię tylko o tym poinformować, oraz przeprosić. Zachowałam się kurewsko podle wypominając ci śmierć brata, ale ty nie byłeś lepszy. Wyrzuciliśmy wszytko co w nas siedzi i wiesz co? Kurewsko ciebie kocham Marcus, jesteś najlepszym przyjacielem jakiego mogłam mieć, jestem pewna, że znalazłbyś kogoś lepszego na moje miejsce i nie zdziwię się, gdy to zrobisz nie mam zamiaru cię prosić byś został, chociaż kurewsko chciałabym cie mieć przy sobie. To twoja decyzja i zrozumiem jeśli będzie to nasza ostatnia rozmowa - Otworzyłam oczy, by sprawdzić czy chłopak się nie rozłączył, nie rozłączył. Słyszałam jego nierównomierny oddech

- To było głębokie i głuptasie nie mógłbym cię zostawić, też cię kurewsko kocham i przepraszam. Masz racje oboje powiedzieliśmy za dużo, ale nie mógłbym żyć bez ciebie - Uśmiechnęłam się lekko, ale był to mój jeden z najszczerszych uśmiechów. Słysząc dźwięk zakończenia rozmowy podniosłam natychmiastowo wzrok na trójkę osób przyglądających mi się z zaciekawieniem. Nie obchodziło mnie, że byli przy kilku najszczerszych rozmowach w moim życiu.

Bo liczył się w tam tym momencie tylko on. Mój zwariowany czarnowłosy gej, osoba za którą mogłabym umrzeć

******

Witam, witam w dwunastym rozdziale! Jest to dla mnie najlepszy jak do tej pory i jestem z niego kurewsko dumna, pisałam go tak na prawdę cały czas poza domem więc, wybaczcie błędy. Jest on strasznie dla mnie ważny, ponieważ Elise się powoli otwiera i poznajecie jej przeszłość.

Nie wiem czy pisałam w tam tym rozdziale, ale jeśli tak to jeszcze raz przypomnę, że ten jak i kilka następnych rozdziałów będą dość smutne.

A tak btw to chciałam pozdrowić Pana który skradł moje serce i poprawił mi wieczór. Siedziałam se spokojnie w MC i jadłam pisząc rozdział i nagle podchodzi do mnie jakiś Pan proszący o pieniądze, dałam mu 5 zł i colę a on powiedział, że jestem aniołem i mam znaleźć se porządnego faceta bo inni są skurwesynami i na mnie nie zasługują.
Boże No wzruszyłam się wiem, że nie jest to na temat książki No, ale trudno.

Także życzę miłego dnia, wieczoru czy nocy i widzimy się w czwartek lub wcześniej!

Tik tok: Devvilltown

Continue Reading

You'll Also Like

96.1K 5.9K 42
Lily, Shawn, Cameron, Rosie i Eliot to przyjaciele od zawsze. Kończąc szkołę średnią, postanawiają zrobić coś, co zapamiętają do końca życia. Wyrusza...
120K 7.3K 43
Raiden Lacey, kapitan szkolnej drużyny koszykarskiej, cieszy się popularnością i szacunkiem wśród uczniów. Natomiast Colette, młodsza siostra jego na...
5.6K 142 44
Zwykła dziewczyna lecz nie zwykły chłopak. Jak myślicie czy on będzie dobrym pomysłem?
57.7K 1.8K 67
Osiemnastoletnia Liv Walker,zakańcza naukę i szykuje się na studia psychologiczne,lecz jednak przed tym czekają ją słoneczne wakacje w Miami gdzie mi...