Tom
Tego samego dnia siedzieliśmy w sypialni i oglądaliśmy Lucyfera, przypominając sobie śmieszne i przyjemne momenty. Najlepsze w naszej znajomości było to, że od pierwszego dnia na planie dogadywaliśmy się jak rodzeństwo. Tak szybko leciał czas, że gdy się obejrzałem, mój budzik zadzwonił. Było za pięć minut północ. Za pięć minut zaczynały się urodziny Lauren. Szybko wyłączyłem budzik.
-Budzik ? - spojrzała zdziwiona na mnie, siadając z pozycji leżącej na mnie.
-Tak, skoczę na chwilę na dół, bo jedzonko przyszło - uśmiechnąłem się niepewnie i musiałem skłamać, ale na rzecz słusznej sprawy.
Wstałem i wyszedłem z pokoju. Zszedłem na dół. Przygotowałem mały torcik, który kupiłem rano, wbiłem w niego świeczki, układając je w kształcie serca. Wziąłem do ręki prezent i wszedłem z powrotem na górę. Przed drzwiami zapaliłem świeczki i poczekałem jeszcze do ostatnich sekund przed północą i wszedłem do pokoju. Podszedłem do łóżka i zacząłem śpiewać.
-Sto lat, sto lat - stałem przed łóżkiem i kontynuowałem śpiew, dziewczyna z wrażenia się podniosła i usiadła na piętach patrząc na mnie z uśmiechem - Wszystkiego najlepszego kochanie - schyliłem się by mogła zdmuchnąć świeczki.
Tak też zrobiła. Podałem jej torcik, który odłożyła na szafeczkę nocną, a następnie podałem jej prezent. Był to zestaw bielizny z CK i do tego złote kolczyki. Wszystko mieściło się w małym, białym pudełeczku. Dziewczyna odpakowała prezent i wtuliła się we mnie, pociągając mnie na nią. Nie opadłem jednak całkowicie, by jej nie przygnieść.
Dziewczyna muskała moje usta bez opamiętania. Uwielbiałem gdy nie znała granic. Przewróciłem się na bok, a następnie leżałem na plecach. Ciągnąłem za sobą dziewczynę. Teraz to ona leżała na mnie.
-Niemożliwy jesteś -zaśmiała się, a ja wtuliłem ja w siebie, dyskretnie przenosząc ręce na jej pośladki.
-Kocham cię moja pani narzeczona - uśmiechnąłem się muskając jej usta.
-Mój przyszły mąż - uśmiechnęła się z zębami.
-Jakże by inaczej - zaśmiałem się.
-Wiesz co, jeszcze pół roku temu nie sądziłam, że będę niedługo ślub planować - zażartowała.
-Ja wiedziałem - powiedziałem dumnie.
-Tak tak panie wszechwiedzący - zaśmiała się, prawdopodobnie ze mnie - chyba ci się role pomyliły. Jesteśmy w prawdziwym życiu. Nie gramy Lucyfera - śmiała się bardziej.
-Tak ? - spojrzałem w jej oczy.
-Tak - cmoknęła mnie - Jesteś moim Tomem, nie jakimś tam Lucyferem Morningstarem.
-A to dobrze ? - wolałem się upewnić.
-Jak najbardziej - wbiła się w moje usta - chodź, zjemy torta - usiadłem razem z nią na sobie, chcąc być posłusznym i wykonać jej polecenie.
-Trzeba skoczyć po nóż - włożyłem jej włosy za ucho.
-Ja pobiegnę, ty tutaj poczekaj - uśmiechnęła się.
-Dobrze kochanie - spojrzałem na nią jak wychodziła z pokoju, rozejrzałem się po pokoju
Po chwili wstałem z łóżka, podszedłem do okna, zasłoniłem zasłony. Podszedłem do szafy. Zdjąłem z siebie koszulkę i rzuciłem ją na ziemie. Szukałem koszulki, którą mógłbym ubrać do spania. W tym momencie do pokoju wróciła moja kobietka. Rozejrzała się po nim niepewnie, bo mnie nie zauważyła na początku, a następnie podbiegła ten jakże krótki dystansik i wtuliła się w moją nagą klatkę.
-Też cię kocham, ale daj mi się ubrać - zaśmiałem się i głaskałem ją po pleckach.
-A jest ci zimno ? - spojrzała na mnie z dołu.
-Nie, ale nie chce być taki półnagi przy tobie, wstydzę się - zaśmiałem się.
-Zostań tak, proszę - zrobiła do mnie maślane oczka.
-Ale po co ? - uśmiechałem się do niej.
-Bo lubię twój sześciopak - cmoknęła mnie w klatkę - no proszę.
-No dobrze - cmoknąłem ją tym razem ja w czoło, ona oderwała się ode mnie, przez przypadek przejeżdżając ostrym krańcem noża po moich żebrach. Syknąłem lekko z bólu. Ona spojrzała na mnie z przerażeniem.
-Mój Boże Tom... Przepraszam - upuściła nóż.