Ice Breaking ✔️

By wildisthewind6

177K 8.2K 24.5K

"- Co to znaczy, że 'gdzie i kiedy zechcesz'? - zdenerwowała się Nessa, ale River tylko uśmiechnął się wredni... More

Prolog, czyli katastrofa nadciąga
1. Jedno dobre i dwa złe przeczucia
2. Różne życiowe turbulencje
3. Wyjątkowo piękni ludzie
4. Fukająca zawartość wszystkiego
5. Rodzina patchworkowa, fakty i mity
6. Groźby, obietnice i nasturcje
7. Wyższy cel i sens
8. Kto się na kogo uwziął
9. Kto komu jest potrzebny i do czego
10. Niechciane porażki i nadmiar gwiazd
11. Kolizje ciał nie niebieskich
12. Nie każdy może być wampirem
13. Przytępienie oraz inne zaburzenia
14. Czarujące, aczkolwiek toksyczne wyziewy
15. Upiorne duchy przeszłości
16. Pomiędzy snem a koszmarną jawą
17. Wrogowie nie tylko z zaświatów
18. Wyzwania i inne pułapki rzeczywistości
19. Kto ma więcej do stracenia
20. Kto ma więcej do zyskania
21. Zapowiedź erotycznego absolutu
22. Mężczyźni kochają oczami, a kobiety uszami
23. Skąpana we krwi chorągiewka
24. Lepszy czy gorszy od Edwarda
25. Jadowicie wściekłe tornado
26. Worek z dziwnie dobrymi wieściami
27. W domu z rodziną Adamsów
28. "Będzie nam dobrze, obiecuję"
29. Rewizja dość osobista
30. Para niemal idealna
31. Nie Romeo i nie Julia
32. Eksów naszych wina*
33. Powroty nigdy nie są łatwe
34. Co się jeszcze może spieprzyć
35. (Nie)porządek na rykowisku
36. Stosunki mocno międzynarodowe
37. Miłość na śmierć i życie
38. Gdy chłopak spotyka dziewczynę
40. "Błagam cię, zostaw!"
41. Wolność wyboru więzienia
42. Duch Świąt Bożego Narodzenia
43. W miłym towarzystwie
44. "Z których to Howardów?"
45. Miejsce w jego ramionach
46. Co mężczyźni wiedzą o kobietach
47. Dłoń na policzku
48. Stan wyższej konieczności
Epilog, czyli można to polubić

39. Myślenie życzeniowe albo magiczne

2.5K 135 432
By wildisthewind6

Gwiazdka + komentarz
= motywacja

Ku zaskoczeniu Nessy wyglądało na to, że od owej wyprawy do włoskiej knajpki zostali z Massimo czymś w rodzaju pary. Może nie przytłaczająco oficjalnej ani pociągającej za sobą nie wiadomo jakie wzajemne zobowiązania, ale jednak.

Przynajmniej Włoch sprawiał wrażenie, jakby tak uważał, a rudowłosej nie bardzo zależało, żeby go wyprowadzać z błędu, bo i tak nie widziała innych chętnych na tę posadę. Już się Cole o to postarał, drań jeden!

Może zresztą na takiej samej zasadzie Carla ciągle miała się za dziewczynę Rivera?

Tylko czy to dobrze, czy właśnie całkiem źle?!

Weekend po Święcie Dziękczynienia jeszcze spędzili z Włochem osobno, bo niedzielne zaproszenie nad Bantam Lake, kiedy w rezydencji przebywał jej właściciel, obejmowało tym razem wyłącznie Nessę, Owena i Mel.

Żadnych dodatkowych niespodzianek w osobach samozwańczych ochroniarzy.

Ani zagranicznych kandydatów na chłopaka.

Jak zwykle Lavender, a może tym razem i sam Hunter, przysłali po nią wygodny samochód z kierowcą. Pozostawało jej więc zabłysnąć nieco triumfującym uśmiechem w stronę familii Cole'ów, szykującej się mozolnie do kościoła i już mogła porzucić Czarną Oberżę.

Choćby tylko na kilka błogosławionych godzin, nareszcie!

Jeszcze zarzuciła na ramię torbę z paroma rzeczami na przebranie, tak na wszelki wypadek, gdyby gospodarze wymyślili coś zaskakującego. W końcu nigdy nie wiedziała, czego się spodziewać, gdy przyjeżdżała do rezydencji nad jeziorem, co zresztą miało swój urok.

Co prawda Lav była niewiele niższa od niej i zawsze gotowa podzielić się z rudowłosą zawartością swojej bogatej garderoby, ale wiadomo, że lepiej ze sobą nosić, niż się kogoś prosić, prawda? Zwłaszcza że w okolicy biustu miały jednak inny rozmiar, stanowczo.

Na miejscu okazało się, że ponieważ dzień, choć chłodny, to był też wyjątkowo słoneczny, więc jeszcze przed lunchem gospodarze zabrali swoich gości na zimowy RIB RIDE, czyli rejs po Bantam Lake. Oczywiście jedną z okazałych łodzi motorowych, wciąż stojących oraz dostępnych dla mieszkańców w marinie nieopodal rezydencji.

Jak to się mawia w Norwegii – nie ma złej pogody, a jedynie zły ubiór. Dlatego na całą ekipę czekały profesjonalne zimowe kombinezony, gogle, czapki, rękawice, a w razie potrzeby specjalne maski zabezpieczające twarz przed zimnem. Pasażerowie musieli zadbać jedynie o ciepłą bieliznę termiczną oraz obuwie.

Naturalnie była to świetna zagrywka taktyczna ze strony Snowa, który zamiast zbytnim integrowaniem się z przyjaciółmi ukochanej, mógł zająć się raczej prowadzeniem motorówki. Sprytnie.

A mimo to Howard miała jednak granitową pewność, iż mężczyźnie nic nie było w stanie umknąć z ich rozmów i wygłupów.

Tak, nie przypadkiem nazwała go sobie teraz mężczyzną. Mógł mieć niewiele ponad dwadzieścia lat, ale zdecydowanie wyrósł już z wieku chłopięcego.

I to nawet nie dlatego, że Hunter nie wyglądał młodo, bo jasne, że wciąż wyglądał. Dopiero w tym roku skończył ich liceum, choć podobno z paroletnim poślizgiem.

Bardziej chodziło jej o aurę siły i wręcz autorytetu, jakie wokół siebie roztaczał, nawet kiedy się uśmiechał czy przytulał Fioletową. Bo owszem, nie brakowało między nimi zauważalnych dla reszty gości chwil ogromnej czułości i tego jakiegoś, aż bolesnego przez swą intensywność, uczucia.

To znaczy bolesnego dla rudowłosej, bo sama Lav zdawała się po prostu rozkwitać w obecności swego radioaktywnego faceta. Nie tylko nie ogarniała jej przy nim żadna trema czy napięcie, ale wręcz potrafiła mu trochę podokuczać i sprowokować go do śmiechu.

Nessa nie miała pojęcia, jak jej się to udawało. Nawet Melody i Owen zdawali się być nieco mniej spontaniczni i wciąż onieśmieleni w jego towarzystwie, choć w oczywisty sposób nie było to ich pierwsze spotkanie z miliarderem.

Tak chyba należało go nazwać, prawda?

I pomyśleć, że ona swego czasu uważała Cole'a za przytłaczającą otoczenie górę lodową! Jakże była jeszcze niedoświadczona i jak niewiele w życiu widziała!

Przez to pouczające doświadczenie z tym większym przekonaniem oraz granitową pewnością zdecydowała, że bardziej odpowiadali jej bezproblemowi mężczyźni w rodzaju Massimo Grasso. Najlepiej niepozbawieni pewnego uroku tajemnicy, zapewne przez sam fakt bycia obcokrajowcami, ale na nic więcej nie czuła się na siłach.

Dlatego, choć bawiła się w gościnie u Lavender znakomicie, to jednak niemalże z ulgą wróciła wieczorem do własnej sypialni. By mając wreszcie czas, odpowiedzieć na kilka wiadomości od Włocha oraz przesłać mu parę zdjęć, których nie zdecydowała się wcześniej wrzucić na Snapchata ani dodać jako relację na Instagramie.

Choć nikt jej o to nie prosił, to nie była to bynajmniej rocket science by domyślić się, że tak pancernie chroniony obiekt jak rezydencja Snowa nad Bantam Lake nie powinien się nagle znajdować, wraz ze szczegółami swej ochrony, w social mediach.

Może nawet nie powinna teraz rozsyłać fotek prywatnym znajomym. Ale mogła przecież zrobić kilka zdjęć ostatnim kolorowym liściom na drzewach, otaczających jezioro, tak?

Oraz swoim zarumienionym od wiatru i słońca policzkom, na łodzi.

☆☆☆

Massimo zareagował jak się spodziewała. Obdarował ją komplementem, w którym jego ojczysty język uroczo mieszał się z angielskim.

Dziewczyna coraz lepiej reagowała na te wszystkie egzotycznie brzmiące słowa, typu "bella, "bellissima", "cara", "carissima" i "bambina", bo już się nauczyła ich znaczenia.

Ba, ona je nawet zaczynała lubić, tym bardziej iż nikt jeszcze nigdy jej tak nie nazywał. I może nie będzie więcej nazywać, więc zamierzała się nimi cieszyć teraz, dopóki padały z wydatnych ust Sycylijczyka.

A w następnych tygodniach padały i to w obfitości. Podobnie jak jego zachwyty oraz śpiewane wyłącznie dla niej włoskie, choć nie tylko, piosenki.

Owszem, bywało, że wychodzili połazić gdzieś po Culford, którego żadne z nich nie znało jeszcze zbyt dobrze. Raz czy dwa Nessa zgodziła się także na wspólną wyprawę do stolicy stanu, czyli Hartford i też było przyjemnie oraz bardzo smacznie, bo zawsze przy takich okazjach chodzili coś zjeść.

Jedzenie musiało być dla Włochów naprawdę wyjątkowo ważne! Tamta neapolitańska serenada mówiła prawdę, bez wątpienia i bez żadnej przesady!

Ale mimo wszystkich możliwych i dostępnych atrakcji, bardzo często po prostu zostawali w najlepiej im znanej pracowni muzycznej w szkole, jak za pierwszym razem. Dzięki temu Massimo mógł dla niej grać i śpiewać, a ona w zamian czasami dla niego nawet tańczyła!

Bo serio, tak bardzo bowiem polubiła ich spotkania przy pianinie i tak dalece przywykła do osoby oraz towarzystwa Włocha, że czasami zgadzała się na mały show przy jego akompaniamencie.

Występy przed jednym widzem na szczęście znacząco i na plus różniły się od występów przed większą publicznością.

Co prawda chłopak pożerał ją wtedy oczami, ale też wyglądał na tak dalece zachwyconego tańcem, a nie tylko jej ciałem, że wprost nie potrafiła mu odmówić, gdy znowu prosił ją, by zatańczyła. Zwłaszcza, że chyba sama coraz bardziej tęskniła za tym specyficznym, a tak sobie dobrze znanym rodzajem ruchu.

Massimo bardzo pilnie czarował ją muzyką, swoim boskim głosem, a czasem z pewnością także nieprzypadkowym doborem piosenek:

Kochanie, odpływam
Pogrążony w marzeniach przez cały dzień
O tym, że cię przytulam, dotykam
Jedyna rzecz, której pragnę
To być z tobą najbliżej, jak to możliwe

Kochajmy się jak noc długa
Dopóki nie opadniemy z sił
Przytul się mocno i niech to się dzieje
Chcę cię poczuć w mojej duszy
Kochajmy się, dopóki słońce nie wzejdzie

Czy wiesz, co ze mną robisz?
Możesz zobaczyć to w moich oczach
Tej nocy zatońmy w sobie nawzajem, mmm*.

No i tutaj niestety zaczynał się pewien dość poważny problem. Bo o ile dziewczyna mogła słuchać sycylijskiego śpiewaka godzinami, to... na tym koniec.

Wbrew jego mniej lub bardziej wprost wyrażanym prośbom i zachętom, wciąż oraz bez większego problemu odmawiała mu bliskości fizycznej, w tym pocałunków. A przychodziło jej to tak sprawnie, bo... jakoś ciągle nie miała na nie zbytniej ochoty ani jakby odwagi.

A przecież nie zamierzała się zmuszać do całowania!

Podobnie jak, skoro już o tym mowa, nie zmuszała się zbytnio do kibicowania własnemu osobistemu zawodnikowi podczas pierwszego dużego meczu koszykówki, w którym wreszcie wzięła udział.

Jako pilna uczennica Srebrnej Żmii oraz dzięki dużemu termosowi melisy dość nawet przyzwoicie poradziła sobie z występem ze wstążką, ale na tym był koniec jej cheerleaderskich wysiłków. Nawet Flutie ani Jemima Washington nie zdołały skłonić jej do zmiany postawy i żywszego zaangażowania.

Jeśli Cole był nią rozczarowany, to tym lepiej dla niej. Nie prosiła o tę posadę, prawda?! I nie potrzebowała się nawet odwoływać do odziedziczonego po Yolandzie uporu.

Wystarczył jej sam widok Carli Mancini na trybunach.

Co do kwestii pocałunków z Massimo, to czasem odnosiła wrażenie, że chyba Włoch nie do końca tak sobie wyobrażał ich chodzenie ze sobą oraz popołudniowo-wieczorne randki, no ale trudno. Ale nic na to nie potrafiła poradzić.

Był uroczy, niezaprzeczalnie szalenie przystojny i męski oraz w rozsądnym stopniu egzotyczny. Do tego zapatrzony w nią tak bardzo, iż zdawała sobie sprawę, że co najmniej połowa dziewczyn w szkole zazdrościła jej jego adoracji.

A mimo tego wszystkiego sfera fizyczna znajomości z uroczym Sycylijczykiem mogłaby dla rudowłosej nie istnieć. Może nie zależało jej jakoś szczególnie ani na nim samym, ani na ich związku, ale mimo wszystko aż sama była sobą niemile zaskoczona.

O ile bowiem cieszył jej oczy, uszy i nawet mózg, bo był zabawny, inteligentny i miał do powiedzenia wiele rzeczy, na które ona sama by nie wpadła, chociażby przez to, że w Europie była tylko dwa razy w życiu i to ani razu we Włoszech, to jednak jakoś nie przepadała za jego dotykiem ani nawet zapachem.

Grasso pachniał jakąś dość ciężką i bogatą w składniki, chyba orientalną wodą kolońską czy perfumami. A przecież dziewczyna zdecydowanie wolała zapachy lekkie, świeże, kojarzące się z lasem, zielenią i wolnością.

Czyli dokładnie takie, jakie preferował River i jakie docierały do jej nozdrzy czy to na lekcjach, czy kiedy wpadali na siebie w Czarnej Oberży.

I jakimi zapewne upajała się ciągle zawieszona na jego ramieniu Carla Mancini, grrr.

Dlatego niestety, ale niemal wszytko, co miała do zaoferowania Massimo poza swoim dość chętnym towarzystwem, to jakieś okazjonalne złapanie się z nim za rękę bądź bycie przez niego objętą ramieniem.

Najchętniej oczywiście, gdy mógł ich tak zobaczyć ten idiota Cole.

Z czasem Nessa zaczęła być sobą na tyle zmartwiona, że nawet wbrew wrodzonej rezerwie i pewnej nieśmiałości na tym polu, spróbowała poruszyć problem swej oziębłości z Sycylijczykiem w rozmowach z przyjaciółkami.

Na pierwszy ogień poszła Lavender, a potem raz kiedyś do ich rozmowy dołączyła Melody. No bo sorry, ale jakby rudowłosa nie uwielbiała Owena, to zupełnie nie czuła się na siłach omawiać z nim swojej seksualnej blokady w stosunku do innego mężczyzny.

A już na pewno nie w towarzystwie jego własnej dziewczyny, która do pewnego stopnia sama też była zablokowana na uprawianie seksu z nim i to pomimo iż był jej aktualnym chłopakiem.

Czy życie erotyczne naprawdę musiało być tak cholernie skomplikowane?!

☆☆☆

Zdaniem Lav oczywiście wcale takim nie było. Nieco zarumieniona, ale z gwiazdami błyszczącymi w dwukolorowych oczach na samą myśl o seksualnej stronie relacji z Hunterem, dziewczyna mogła się z nią podzielić tylko doświadczeniem totalnego fizycznego dopasowania.

– O rany, no strasznie ci współczuję, Nessa, to musi być okropnie przykre, chodzić z chłopakiem, który na ciebie w ogóle nie działa!

Przykre to mało powiedziane. Rudowłosa zaczynała się właśnie czuć jak pozbawiony życia kawałek drewna, buu.

Albo jak książkowy przypadek kobiety oziębłej seksualnie, ze starego podręcznika psychiatrii, który wyszperała pewnego wieczoru w bibliotece Grantów. Z jakimiś strasznie długimi, niemieckimi nazwiskami na okładce.

Czy naprawdę stała się oziębła i aseksualna?!

– Wiesz, ja poczułam właściwie od pierwszego dotknięcia, że Hunter to ten właściwy – zaczęła snuć wspomnienia Fioletowa. – A nie chcesz wiedzieć, w jakich okolicznościach ono miało miejsce!

Wręcz przeciwnie, Howard bardzo chciała. Może właśnie o te nieszczęsne okoliczności chodziło teraz z Grasso? Może nie były właściwe?!

– No dobra, ale słuchasz na własną odpowiedzialność i nawet nie próbuj się ze mnie śmiać! – zastrzegła sobie dziewczyna.

Hmm, zaczynało się robić coraz dziwniej. Ale też dość ciekawie, bez wątpienia.

– Pamiętasz, co w Halloween chlapnęłam na temat początków mojej bliższej relacji z Hunterem?

Owszem, nastolatka coś tam pamiętała. O zaklinowaniu się w okienku i o zrujnowanym bulaju oraz wrzaskach Hemingwaya.

– No więc właśnie, uciekałam przed Caydenem i tkwiłam tam już od godziny czy raczej przez wieczność, w ciemnościach i zimnie, przerażona, spanikowana właściwie. Stojąc ostatkiem sił na odpadającej od ściany spłuczce od sedesu! Myślałam, że mi żebra popękają!

O rany, nie brzmiało to zbyt erotycznie. Raczej jak jakaś scena z filmu sensacyjnego albo wręcz z horroru.

– Ale mimo tego, kiedy Hunter mnie wreszcie znalazł i zaczął odblokowywać, to od pierwszej chwili, gdy tylko poczułam na sobie jego dłoń, a musiał dotykać moich pleców i bioder, mało tam nie odkołowałam. I to bynajmniej nie z powodu ataku paniki.

– Aż tak dobrze?

– No mówię ci! Przez chwilę obawiałam się, że się uzależnię od pieszczot w ryzykownych sytuacjach i to w miejscach publicznych, serio.

– I co, uzależniłaś się?

– Spadaj, miałaś się nie nabijać!

– Hahah, no przepraszam. Ale mimo wszystko uważam, że byłaś szczęściarą. Ja przy Massimo nie czuję nic, albo raczej coraz większy przymus i niechęć.

– I zawsze tak było?

– Z Massimo? Tak. Gdybym mogła tylko na niego patrzeć i go słuchać, byłoby mi z nim jak w raju. No ale on chyba chciałby już czegoś więcej...

–A ty nie chcesz?

– Chciałabym, ale zupełnie tego nie czuję. Myślisz, że jestem frygidą, jak w tamtej książce?

– Frygidą? Boże, skąd ty w ogóle bierzesz takie słowa, kobieto! I takie książki!

– Umm, nieważne.

– No dobrze. A z kimś innym? Czułaś kiedyś taki fizyczny pociąg czy przyjemność, gdy dotykał cię inny chłopak?

Nessa popatrzyła na przyjaciółkę wielkimi oczami. "Inny chłopak" w jej przypadku to mógłby tylko być Marc Allard. Albo... River Cole.

Znowu on!

Nie mogła się przyznać Lav do Rivera, a co do Marka to nie bardzo było czym się chwalić ani czym pocieszyć, po prawdzie.

Kiedy z nim była i się całowali, robiło się przede wszystkim... dziwnie. Może nie jakoś zupełnie odstręczająco, ale niewygodnie i tak jakby nie na miejscu.

Plus to jego sapanie i ślinienie się, bleee.

Teraz myślała, że może i ona nie była wówczas gotowa na zbyt wiele, a ze swej strony również Allard nie miał za dużo do zaoferowania. Jednak była na to zbyt mało doświadczona oraz po prostu za młoda, żeby sobie w tej kwestii zaufać i zaprotestować.

Obecnie z kolei była nieco starsza oraz bardziej doświadczona, ale najwidoczniej jej doświadczenia obejmowały jedynie dwóch mężczyzn i to z zupełnie przeciwnych krańców skali.

Nagle przypomniała sobie, jak pierwszy raz dotknęła klatki piersiowej dziedzica Grantów, stojąc w jego rodowej jadalni, w tę pierwszą niedzielę w Culford.

Jak od jego ciała, a może od tego dotyku popłynęło w górę jej ręki oraz wgłąb całego ciała przedziwne i bardzo przyjemne ciepło. Wyparła je wówczas ze świadomości, bo zasadniczo była z chłopakiem w permanentnym konflikcie, więc nie zamierzała się rozpraszać.

A jego pocałunek, ten przy stole do bilarda? Nie trwał długo, prawdopodobnie nie był nawet szczególnie wyrafinowany, po prostu mocny i męski.

A jednak... przecież zatrząsł posadami jej kobiecego świata, nigdy wcześniej nie była tak całowana! Nie tak pięknie i do rozkosznego zawrotu głowy.

Więc mimo iż miała świadomość, iż on już wtedy był jej wrogiem, tak STRASZNIE chciała więcej, że wręcz była wściekła, wiedząc iż nie mogła tego dostać.

A potem to w nocy, kiedy najpierw totalnie ją roztopił, dosłowne niczym lody na patyku w upalny dzień, a następnie doprowadził do wrzenia, geez! Samymi pieszczotami dłoni.

I to gdy szukała u niego bezpiecznego miejsca oraz ochrony przed duchami Grantów! No tak, drań ewidentnie wykorzystał sytuację i układ, który na niej wymusił: pocałunek za nocleg.

Tak naprawdę powinna być wówczas na niego wściekła. I była, ale o zgrozo niekoniecznie za to, iż wyegzekwował swoje prawo do pocałowania jej. Dużo bardziej za to, że...

... no, że nie chciał kontynuować!

Co za wstyd!

Dlatego w efekcie rozmowy z Lav i dalszych przemyśleń, do nastolatki dotarły dwie rzeczy. Po pierwsze, że to jednak nieprawda, jakoby była oziębła.

Wręcz przeciwnie, potrafiła być bardzo namiętna. Jednakże – nie z każdym mężczyzną.

I tu uświadomiła sobie drugą rzecz, o wiele bardziej szokującą dla niej. Otóż z jakiegoś totalnie powalonego powodu jej ciało i serce odczuwały teraz pociąg do chłopaka, z którym nie mogła, nie powinna i nie chciała być.

Do Rivera Cole'a.

Jakby tego było mało, to samo ciało i serce totalnie odmawiały wszelkiego zaangażowania oraz zbliżenia z mężczyzną, z którym Nessa mogła i może nawet dość by chciała być, czyli z Massimo.

Ale czy powinna?

☆☆☆

Na to drugie pytanie pewne światło rzuciła kolejna rozmowa dziewcząt, do której tym razem dołączyła Mel.

Wielkooka Marchewka siedziała w zamyśleniu na białej, rozłożystej kanapie w dwupokojowym apartamencie nad Bantam Lake. Tym samym, który Storm dzieliła oficjalnie z gospodarzem domu, a pod jego wymuszoną studiami nieobecność, miała do swojej wyłącznej dyspozycji.

Howard musiała przyznać, że było to chyba jej ulubione pomieszczenie w całej rezydencji. Chciałaby sama kiedyś mieć taki pokój czy wręcz cały dom: jasny, lecz z całymi milami drewnianych półek, wypełnionych oczywiście książkami z kolorowymi okładkami, a od czasu do czasu jakąś interesującą ceramiką.

Wielkie okna, minimalnie tylko przesłonięte białym muślinem, dawały genialny widok na jezioro. A na równie białych ścianach wisiały piękne pastele i akwarele, do autorstwa których przyznała się sama Lavender.

Wow, a więc miała i taki talent!

Oczywiście w pokoju nie brakowało biurka, komputera, wielkiego płaskiego ekranu, konsoli do gier i różnych gadżetów elektronicznych, lecz rudowłosa zwracała uwagę bardziej na piękne podłogi z miodowego drewna oraz na bujne rośliny z ciemnozielonymi liśćmi, wypełniające jeden kąt, nieopodal okna.

Przypuszczała, że za wewnętrznymi drzwiami mieściła się sypialnia pana (i pani) domu, ale pozostawały zamknięte. Była jednak spokojna, że z pewnością wystrój tego pomieszczenia również by odpowiadał jej własnym upodobaniom estetycznym oraz w zakresie urządzania wnętrz.

O dziwo, z onieśmielającym Hunterem Snowem łączyło ją więcej niż tylko sympatia do Lavender.

– Wiecie, co ja myślę, że jest bardzo ważne, jeśli chodzi o taką bliskość z chłopakiem? – odezwała się wreszcie Mel.

– No co myślisz?

– Zaufanie.

– Ale przecież ty sama... – wyrwało się Nessie, w porę jednak ugryzła się w język, przypominając sobie, że Butler nie była najlepszą partnerką do rozważań, czy Cole'owi można zaufać.

A raczej wręcz przeciwnie.

Najwyraźniej ona sama też o nim pomyślała, bo dodała:

– No wiem, czasem to pewnie może być złudne i nieprawdziwe. Można się pomylić i zaufać komuś, kto nie jest godzien naszego zaufania.

– No właśnie!

– Ale czasami trzeba chyba podjąć ryzyko, nawet że zaufasz i się sparzysz, bo inaczej można nikomu nie zaufać przez całe życie, nie?

– No ale... – chciała zaprotestować błękitnooka, lecz Wróżkowata jej przerwała: – Ja może źle ulokowałam swoje zaufanie w Riverze, ale przynajmniej przekonałam się, że po wszystkim mogę bardziej zaufać sobie samej.

– Bo co nas nie zabije, to nas wzmocni?

– Brutalne, ale prawdziwe – zgodziła się Lav.

– W sumie myślę, że trzeba też zaufać swojej intuicji. I że jeśli chodzi o Rivera to ja nie pomyliłam się jakoś bardzo.

– NIE?!

– No nie. Dużo o tym myślałam ostatnio i już nie uważam, żeby on był taki całkiem zły. Przeciwnie, czasem bywał kochany. Często.

– Czasem! – prychnęły zgodnie Storm i Howard, pomijając drugie słowo, które musiało się wymsknąć Wróżkowatej zupełnie przypadkowo.

– Aha. Ale to nie jest żaden psychopata, dziewczyny, serio. Raczej zachowuje się tak, jak się zachowuje, bo gdzieś tam, głęboko, ma swoje jazdy.

– Każdy z nas ma swoje jazdy, ale nie musimy od razu być draniami ani idiotami – zauważyła słusznie Fioletowa, wyraźnie nieprzekonana argumentami przyjaciółki.

– Chodzi ci o jego ojca? – drążyła tymczasem ostrożnie rudowłosa.

– Tak. I w ogóle o nieudane małżeństwo jego rodziców, jakoś mu to musiało zryć beret. A poza tym... trzy lata temu byliśmy zwyczajnie głupimi dzieciakami. Oboje.

– Dlatego go nie nienawidzisz dzisiaj? – zapytała z dziwnym drżeniem serca Nessa.

– Chyba tak. Nie życzę mu źle. I jeszcze...

– Co?

– Pewnie pomyślicie, że zwariowałam, ale ja bym go chciała zobaczyć ustatkowanego i w udanym związku.

– Ale jak to?! – Tego na pewno żadna z dziewcząt się po Mel nie spodziewała.

– No tak. Czekam na to i to nie tylko po to, żeby się wreszcie móc z niego całkowicie wyleczyć.

– A po co jeszcze?

– No, żeby na własne oczy zobaczyć, że nawet taki wieczny związkowy uciekinier jak Cole jest się w stanie wyleczyć ze swojego lęku przed zaangażowaniem.

– Tak, zwariowałaś! No naprawdę! Matka Teresa z ciebie!

– Nie mówię, że nie oszalałam, ehem. Ale ja bym chciała się przekonać, że River Cole też może się normalnie zakochać i uprawiać z kimś seks, bo że bez tego się nie obejdzie, to jestem więcej niż pewna! Mieć związek.

Przez chwilę Howard nie była pewna, czy nie zaczęła cierpieć na omamy słuchowe. Może z tych nerwów i od mieszkania w Nawiedzonej Chałupie Grantów przyplątał jej się debiut schizofreniczny?

Przecież Mel nie mogła na serio mówić tego wszystkiego, co rzekomo właśnie mówiła?! Ale jednak, bo nastolatka ciągnęła spokojnie:

– A potem nie spieprzyć tego wszystkiego, nie zwiać i wreszcie nie zostawić tej dziewczyny. Mojej następczyni. Jak niestety wciąż zostawia wszystkie laski po mnie...

– Melody, na pewno dobrze się czujesz?!

– Ale po co ci to? – nie odpuszczała Howard.

– No bo... jeśli Cole by wreszcie mógł dać radę w związku na sto procent, to Owen tym bardziej, nie?

– Jezu, strasznie kombinujesz, Butler! I niepotrzebnie mieszasz w to Owiego! – Z miejsca zaprotestowała lojalna wobec przyjaciela Lavender.

– Czy ja dobrze zrozumiałam, że ty sobie wymyśliłaś, że River ma ogarnąć swoje jazdy, żebyś ty mogła zaufać Owenowi? – upewniała się totalnie zaskoczona Nessa.

– Jakieś myślenie życzeniowe uprawiasz, Mel!

– Albo magiczne!

– No i co z tego? –
broniła się, niezbyt zmartwiona ich atakami dziewczyna. – Nie mówię, że to racjonalne, mówię wam, co czuję. Nawet jeśli sama się temu dziwię czasami... Ale tak właśnie mam, nawet ostatnio coraz bardziej.

– Ja naprawdę nie wiem, czy nie byłoby najlepiej, gdybyś wreszcie porozmawiała o tej swojej traumie związkowo-seksualnej z jakimś dobrym psychologiem czy psychoterapeutą – wyraziła swoje zmartwienie Lav, ale uparta Wróżkowata tylko wzruszyła ramionami.

Cóż, Howard też się dziwiła temu, co sobie ubzdurała przyjaciółka. I to bardzo. Ale pierwszy raz od tamtej rozmowy w Halloween o przeszłości Mel i Rivera poczuła też pewną ulgę, a może nawet nadzieję.

Bo jeśliby jakimś cudem między nią i Cole'em naprawdę kiedyś doszło do czegoś więcej, a świat by się o tym dowiedział, to może przyjaciółki by jej za to nie znienawidziły. MOŻE.

Bardzo pocieszające.

Ale czy w ogóle możliwe?

Raczej nie, bo przecież River miał teraz inną dziewczynę. Dlatego nie oparła się chęci, by mruknąć pod adresem Melody:

– Hmm, no to może niedługo się doczekasz, tak?

– Co masz na myśli?

– Nooo, że najwyraźniej ten dupek wreszcie zaczął budować związek. Z Carlą!

Butler zaśmiała się beztrosko i tęczowo, machając drobnymi dłońmi z wyraźnym lekceważeniem, po czym rzuciła:

– Pff, a dajże spokój, ja nie obejdę się byle czym!

– Jak to?

– Nie wierzę w niego i tamtą laskę. Nie bardziej, niż w ciebie i Massimo, cara mia!

A więc to było aż takie oczywiste?

Czy aby jednak Mel na pewno miała rację co do tamtych?!

Tęsknicie? Od poniedziałku River już w każdym rozdziale, niech każdy szykuje co tam chce: procę i zgniłe jaja, albo może czerwony dywan?! 😂

*Patrizio Buanne, Let's Make Love

Continue Reading

You'll Also Like

280K 9.2K 32
ROMANS BIUROWY🤍 „Anthony Dewberry mógł być moim zbawieniem, ale równie dobrze mógł być moim... końcem" O Valentinie Valley można powiedzieć wiele. Z...
151K 2.7K 25
Alice Mayer jest spokojną dziewczyną która zajmuje się tylko książkami i to tak naprawde tyle, ale ta jedna impreza zmienia wszystko.
1.8M 48.6K 45
POPRAWIONE ROZDZIAŁY 15/44 „Szef mafii i jego przyrodnia siostra" W wieku osiemnastu lat Orabella Martinez straciła ojca, a kontakt z matką był znik...
75.9K 1.8K 36
- Pojedziesz do miasta, w którym ona studiuje. - [...] - Tam będziesz udawał biednego bezdomnego. Zobaczymy wtedy czy ma dobre serce no i czy nie lec...