- Louis, Lou! Błagam Cię, otworzy oczy… - usłyszałem cichy szept, tuż nad swoją głową, moje ciało było takie ciężkie, powieki wydawać by się mogło, że ważyły tonę i były niemożliwe do otworzenia. Zacząłem kręcić głową, próbując całych swoich sił, aby je otworzyć. Chciałem ujrzeć osobę, do której należał głos. - Lou, coś Ty chłopie narobił… - usłyszałem jedynie, gdy ciemność ponownie spowiła moje ciało.
Obudziłem się w szpitalu, mając cholerne pieprzone déjà vu. Bałem się kogo ujrze. Bałem się, że to znowu będzie mama, że to wszystko zacznie się od nowa. Tego bym nie zniósł, byłem zbyt słaby. Gdy do pokoju nagle wszedł Niall wraz z policjantem, przeraziłem się.
- Louis! - pisnął blondyn, wtulając się w moje ciało w braterskim uścisku.
- Niall? Jak? Gdzie Harry? - zapytałem roztrzęsiony, zdejmując maskę tlenową z twarzy.
- Czy mógłbym zostać na dosłownie chwilę z nim, sam na sam? - spojrzał wymownie na policjanta, który skinął głowę i wszedł.
- Louis… - zaczął siadając na krzesło koło mnie. -... ledwo uszedłeś z życiem stary, wyciągnąłem Cię stamtąd prawie w ostatniej chwili…- szybko uniosłem dłoń sprawdzając szyję, na której nie było obrączki na łańcuszku.
- Gdzie mój łańcuszek? - zapytałem zaskoczony, zastanawiając się jak to możliwe, że został w tamtej rzeczywistości, zupełnie ignorując to co do mnie mówi blondyn.
- Oddałeś go komuś? Wiesz w tamtym świecie? Jeżeli tak, to już go nie odzyskasz. Odnalazłeś Harrego? Przepraszam, ale nie miałem wyboru, byłem pewny, że umrzesz i miałem rację. Czemu do cholery nie chciałeś poczekać, te cholerne dwa lata?! Teraz oni chcąc Cię postawić przed sądem Louis, włamałeś się do siedziby. - zaczął łapiąc mnie za dłoń, zmieniając wyraz twarzy z kaprysu do troski.
- Oddałem go Harremu. Wszystko się popieprzyło Niall. Harry miał piętnaście lat, ja dwadzieścia pięć i… powiedziałem mu prawdę, on mnie zrozumiał… on mnie zawsze rozumiał Ni… - szepnąłem cicho, próbując spokojnie oddychać.
- Zrozumie ponownie, jeśli damy mu szansę, a teraz nie pozwolę, żebyś poszedł do więzienia. Nawet nie ma takiej opcji, mam plan. Musisz tylko odpocząć. Za trzy dni, chcą Cię stąd zabrać do tymczasowego aresztu. - zaczął oświadczając mi to chłopak, ściskając ciaśniej moją dłoń.
- Co planujesz? Nie będziesz niszczył sobie przeze mnie życia! Prawie ja to zrobiłem i starczy, dobrze, że Cię nie wywalili. Nie mogę stracić Cię ponownie, rozumiesz?! Już nie! Nie chcę już nikogo tracić Niall, do kurwy! - zacząłem krzyczeć, wpadając w szloch, natychmiast objął mnie swoim ramieniem i ucałował w czoło. Gdy nieco się uspokoiłem, chwycił mnie za barki i spojrzał na mnie.
- Nie zniszczyłeś, udało mi się jakoś to odkręcić. A teraz słuchaj, minęło pół roku chłopie, rozumiesz?! Kiedyś powiedziałem, że zrobię dla Ciebie wszystko, nawet za cenę naszej przyjaźni Louis i zrobię to. Musisz być szczęśliwy. Przez te pół roku opracowałem wszystko do perfekcji. To było najbardziej intensywne pół roku mojego życia. Wrócisz do Harrego, obiecuję. - zaczął gadać jak nakręcony, a ja nie wierzyłem co on chcę zrobić.
- Nie… przestań, nie ma opcji, zostajemy tu razem. Będziesz mnie odwiedzał w więzieniu. - powiedziałem próbując przetłumaczyć sobie swój błąd i wziąć konsekwencje swojego czynu na barki.
- Skoro odważyłeś się na ten krok, mimo że mówiłem, że możesz umrzeć to to coś znaczy. Miłość jest najsilniejszym uczuciem na tej ziemi,
nie próbuj mi wmawiać, że nie. - powiedział spokojnie, złapał mnie ponownie za dłoń.
- Przestań, chcę zostać. Ty mi wystarczysz, Niall. - zacząłem ponownie, próbując go odwieść od myśli, że jest niewystarczający, bo to nie było prawdą.
- Przykro mi Lou, nie poświęcę mojego dupska dla Ciebie. Nie chcę, żebyś penetrował mnie, za każdym razem, gdy się schyle. Harry owszem. - zaczął się śmiać, klepiąc moją rękę.
- Jesteś cholernie przerażający! Kocham Cię głupku. - powiedziałem przyciągając go do siebie i obejmując, delikatnie pocierając jego plecy.
- Kiedyś się jeszcze spotkamy, obiecuję, widzimy się za trzy dni. Bądź gotowy, Harry na pewno czeka. - uśmiechnął się do mnie, ale po raz pierwszy w życiu dostrzegłem łzy w jego oczach.
Do zobaczenia braciszku…
Minęły trzy długie i męczące dni. Ciągle mnie badali, kazali spożywać jakieś cholerne proszki, ale wiedziałem, że muszę to przyjmować. Niall miał mnie zabrać z powrotem do mojego Harrego, a gdybym był chociaż trochę w złej formie, to mogłoby to się minąć z celem. Nie daj boże jeszcze znowu by się coś pochrzaniło, czego zdecydowanie nie chciałem. Postanowiłem dokładnie stosować się do jego zleceń. On się znał na tym bardziej niż ja.
Była godzina dwudziesta pierwsza trzydzieści, gdy zdyszany blondyn wpadł jak przeciąg do sali, w której byłem na całe szczęście sam.
- Wynosimy się stąd, Lou! - krzyknął ciszej, łapiąc moją torbę z rzeczami, naszykowaną już od dwóch dni. Przykryty szczelnie pod kołdrą, tylko wyczekiwałem jego przyjazdu. - Udało mi się zaciągnąć ochronę policyjną do stołówki, trochę tam nabałaganiłem, ale mniejsza. Idziemy! - zaczął szybko ze złowieszczym uśmieszkiem.
Przemykając się przez drzwi, wyszliśmy na korytarz. Większość lekarzy była w swoich pokojach, inni przysypiali, a jeszcze inni uzupełniali dokumenty po obchodach, to była idealna chwila na cichą ucieczkę. Przemieszczając się zwinnie przez kolejne korytarze, udało nam się wyjść nie spostrzeżenie na zewnątrz budynku i dopiero wtedy, odetchnęliśmy po części z ulgą.
Wrzuciliśmy torbę do podstawionego samochodu chłopaka i obraliśmy kierunek na laboratorium. Tylko Niall mógł tam wejść, tym razem nie spostrzeżenie.
- Niall tam są kamery, ścigną Cię tym razem za udział. - powiedziałem z żalem do własnej osoby, zapinając szybko pas.
- Jakby działały to może by i ściągnęli. - uśmiechnął się zadziornie, po czym szybko ruszył.
- A ochrona? Jak chcesz wejść ze mną do tego budynku? - dopytywałem w trosce o jego dobro.
- Gdyby nie mieli wolnego i to ja nie stałbym na warcie to możliwe, że byłoby to przeszkodą brachu. - zaśmiał się.
- Jesteś szalony, niesamowity i… - zacząłem nie dowierzając, że on to robi dla mnie.
- No już Tommo, bo się rozmyślę i Cię nie oddam nigdzie. - klepnął mnie po kolanie.
- Ale… w tym przypadku, wina spadnie ewidentnie na Ciebie. - zacząłem składając fakty, do kupy.
- Nie martw się o mnie, ja sobie poradzę. To ja mam ojca prawnika, nie zapominaj o tym. - zaśmiał się, dalej pewny swego.
Nim znaleźliśmy się przed budynkiem, chwilę wcześniej wysadził mnie tuż przy tylnym wyjściu do niego. Sam podjechał jak gdyby nic pod wejście i zameldował się u ochrony, wchodząc do budynku. Nie czekałem długo, gdy drzwi się otworzyły, zostałem pociągnięty do środka.
Szliśmy przez dobrze, znane mi korytarze, które sam wcześniej przemierzałem. Szybko znaleźliśmy się na dwudziestym piętrze, przy pomieszczeniu 2028. Niall natychmiast wpakował mnie wręcz do tej maszyny, która faktycznie wyglądała jakby lepiej, musiał przy niej majstrować tak jak mówił.
- Przez pierwsze trzy dni masz to brać. Dwie kapsułki, jedna rano, druga wieczorem. - powiedział wręcz sylabizując każde ze słów, wręczając mi mały pojemniczek z żółtymi pastylkami. - Twój organizm się uspokoi, nie będziesz spędzał większości dnia nad kiblem, ból głowy ustąpi. Ciało po tych dniach się ustabilizuje. Wszystko powinno być dobrze. Wybrałeś już datę? - zapytał szybko, ściskając moją dłoń, gdy stał po drugiej stronie tego czegoś.
- Dobrze Niall, dziękuję za to co dla mnie robisz. Chciałbym przenieść się do sierpnia, dokładnie dwunastego, 2021 roku. - powiedziałem czując dość konkretny uścisk w gardle.
- Ta data… dobrze Lou, uważaj na siebie. Pamiętaj, zawsze będę przy Tobie, choćbyś był w innej galaktyce. - uśmiechnął się poprzez łzy, przytulając mnie ścisło do swojego ciała, wszedł na chwilę do maszyny.
- Ja znajdę sposób, obiecuję. Znajdę Cię, nawet na końcu drogi mlecznej. Do zobaczenia, Niall! - powiedziałem całując jego czoło, gdy wyszedł z maszyny, ocierając swoje łzy.
Nastawił maszynę na konkretną datę i gdy wcisnął zielony, zobaczyłem jeszcze dwa kciuki podniesione do góry, nim nastała zupełna ciemność.