Wstawanie rano nie było, nie jest i nie będzie moim ulubionym zajęciem. Nie rozumiem kto miał taki tupet, aby kazać nam wstawać o szóstej rano, żeby być w szkole na dziewiątą.
Jestem osobą, która za szybko się denerwuje, więc mój budzik już od rana doprowadza mnie do istnego szału.
Moje poranki ciągle wyglądają tak samo. Wstaje rano z łóżka, potem biorę ciuchy gotowe na dziś. Lecę do łazienki szykuje się, maluje, i ubieram, a potem jak zawsze idę jeszcze do swojego pokoju spakować zeszyty do plecaka. Jem śniadanie i biegiem ruszam do szkoły. Oczywiście moje poranki zmieniały się weekendy. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie chodzi w weekend do szkoły.
Tak było też i dziś, wszystko robiłam tak jak bym była robotem zaprojektowanym do tego.
Schowałam ostatni zeszyt od matematyki do czarnego plecaka, zabrałam telefon z szafki i zbiegłam po schodach kierując się wprost do jadalni, gdzie już zapewne siedziała moja, jakże idealna rodzinka.
Co za ironia - pomyślałam.
Usiadłam na swoje stałe miejsce, a zaraz po mnie na przeciwko usiadła Nina - blond platyna niebieskie oczy i zrobione cycki oraz dupa, więc przedstawiam wam moją macochę, sam plastik. Obok Niny usiadła jej piętnastoletnia córka, Melanie - kolejna blondi, lecz ta niebyła farbowana jak matka, niebieskie oczy, a figury nie skomentuje. Czasem się zastanawiam czy ona do cholery nie ma anoreksji.
- Hej - powiedziałam oschle do macochy i siostrzyczki. Jakbym się z nimi nie przywitała dostała bym zapewne, niezły opierdziel od ojca.
A nie lubię się z nim kłócić już od rana. Wcale się nie lubię z nim kłócić.
- Ta hej - odpowiedział plastik sztucznie miło, a jej młodsza wersja tylko uśmiechnęła się lekko.
Szerze mówiąc niezbyt mi się podoba, że mój ojciec drugi raz się ożenił i to jeszcze z kochanką, z którą ma dziecko. Tak, tak Melanie jest moją młodszą o dwa lata siostrą.
A co do mojego ojca, jest bardzo znanym jak i szanowanym biznesmenem. Ma swoją firmę w kilku miastach, przez co mamy życie na wysokim poziomie. Damian Harris jest bardzo zimnym człowiekiem, jak to niektórzy powiedzą "wypranym z emocji", lecz to nie prawa. Ja znam tego Damiana Harrisa od strony ojca i nie mogłabym sobie wyobrazić lepszego ojca. Na każdym miejscu pokazuje jak mnie kocha i wspiera.
Z amoku myślenia wyrwał mnie krótki pocałunek w głowę. Popatrzyłam na tatę i się uśmiechnęłam co odwzajemnił. Podszedł do Niny i pocałował czule w usta, a do Melanie uśmiechnął się.
W sumie z niewiadomych przyczyn, ta dwójka ma do siebie jakiś dystans.
Wszyscy w ciszy zaczęliśmy jeść swoje śniadanie, a kiedy skończyłam pożegnałam się z wszystkimi i poszłam ubrać buty oraz kurtkę. Choć pogoda w Irvine nie była zła, ale mi zawsze jakoś było za zimno. Weszłam do garażu i wsiadłam do swojego czarnego Mercedes. Plecak rzuciłam na tyły samochodu i wybrałam kierunek szkoła.
***
- Hej, cześć i czołem! - podbiegła do mnie jak zawsze radosna dziewczyna.
- No hej - rzuciłam przez ramię i zaczęłam kierować się w stronę szafek, a za mną mój dzielny towarzysz, który był też mym przyjacielem.
A tak serio, Kaya Mitchell - piękna wysoka brunetka z włosami do ramion i dużymi brązowymi oczami. Figura modelki, długie nogi, za które dziewczyny chciały by zabić. Z Kayą znam się od dziecka, nasze mamy były przyjaciółkami, przez co my też nimi zostaliśmy, I bardzo się cieszę, bo moje życie dzięki tej dziewczynie jest o wiele lepsze.
Dziewczyna zmieniła mój szary świat w bardzo barwny. Mitchell jako jedyna zna całą historię życia mojej rodziny z czego się cieszę, bo nic nie muszę ukrywać przed nią. W dodatku mam w niej wielkie wsparcie. I nie tylko w niej, w jej rodzicach również.
- Nie zgadniesz - pisnęła dziewczyna i podskoczyła, kiedy byłyśmy już przy szafkach.
- Nie zgadnę - odpowiedziałam jej znudzona szukaniem podręcznika od matmy.
- To ci powiem - pociągnęła mnie za rękę, a ja spojrzałam na nią z opóźnionym refleksem, przybliżyła się do mnie blisko, że nawet mogło by to wyglądać jakbyśmy się całowały - Dziś. Do. Szkoły. Przychodzi. Nowy. Chłopak. - pod koniec głośno pisnęła, a co z zaskoczenia otworzyłam szeroko oczy.
Ona chyba chce żebym była głucha.
- O wow, ale super - popatrzyłam na nią i uśmiechnęłam się sarkastycznie - Dobra, debilu chodź już na tą matmę, a nie znowu myślisz o chłopakach - wzięłam dziewczynę pod rękę i razem skierowaliśmy się pod salę od matematyki.
Każda sala u nas w szkole zawsze była otwarta tak, aby każdy uczeń mógł się przygotować przed lekcją. A ja miałam w planach właśnie tak zrobić, usiadłam na swoje miejsce, a moja przyjaciółka, którą pani Cothran odizolowała ode mnie, poszła na drugi koniec klasy, z dala ode mnie.
I teraz szybko sprostuję. Po prostu kiedy ja i Kaya siedzimy razem to nauczyciele nie mogą spokojnie prowadzić lekcji. Albo to gadamy albo się śmiejemy. Tylko, że to nigdy nie jest nasza wina.
Wyjęłam z plecaka książkę, zeszyt i długopis, bo co jak co, ale po co komu piórnik skoro i tak tylko używa się długopisu? Bez sensu jak dla mnie, dlatego od zawsze noszę tylko dwa długopisy w plecaku i tyle. Nic więcej nie jest mi tu potrzebne do szczęścia.
Pani Cothran weszła idealnie z dzwonkiem do klasy. Jak zawsze w idealnie dobranym stroju i idealnie ułożonych czarnych włosach. Pani Jenna raczej nie była za stara, bo wygląda jak by skończyła dopiero czterdzieści lat, co nie zmieniało faktu, że jest jędzą i nauczycielką od matematyki. Więc te połączenie już coś mówi prawda?
- Witam wszystkich - pani J odłożyła swoje rzeczy na biurko i podeszła do tablicy - Dziś będziemy robić zadania ze strony 168, więc proszę otworzyć podręczniki i zapisać pierwsze zdanie, które zaraz zrobimy razem na tablicy - usiadła na krzesło przy biurku i zaczęła pisać coś na laptopie.
Ja za to otworzyłam już podręcznik i zaczęłam czytać polecenie zadania. Nie lubię się tym chwalić, ale od zawsze bardzo dobrze się uczyłam, tak naprawdę byłam w top trzy osoby w naszej szkole z największymi stopniami, przez co nie raz słyszałam, że jestem kujonem, Co nie było oczywiście prawdą. Ale najśmieszniejsze teksty ludzi to te, kiedy mówią, że to dzięki pieniądzom mojego taty mam takie dobre oceny.
Uczę się, bo lubię wiedzieć to jak moja praca nie idzie na darmo. Poza tym mam wielkie plany na przyszłość. W końcu ktoś będzie musiał przejąć firmy Damiana Harrisa. A tą osobą będę ja. Pierwsza w rodzinie dostanę stery nad firmą, która przez pokolenia była zarządzana jedynie przez mężczyzn naszej rodziny. Rodzina była na początku sprzeczna temu, abym to ja odziedziczyła te firmę. Dlatego chce im pokazać, że nadaje sie do prowadzenia firmy i mam ambicje co do niej.
Zadanie, które zadała nam pani J nie było nawet trudne, więc w kilka minut już było gotowe u mnie w zeszycie. A kiedy miałam brać się już za drugie, ktoś zapukał do drzwi przez co wzrok całej klasy poleciał właśnie tam.
Do środka wszedł nasz dyrektor pan Tom Lewis - był już starszym człowiekiem, ale dalej dobrze się trzymał, zawsze w dopasowanym szarym garniturze i białej koszuli. Jego brąz włosy nie były już prawie widoczne przez pasma szarych. A zielone tęczówki były zmęczone. Nasz dyrektor był miłym facetem i rozumiał nas bardzo, aż czasem za bardzo. Nie karał nas za małe przewinienia lecz rozmawiał. To był jego sposób na wychowanie nas. Rozmowa, a nie kary.
Był dla nas czasem jak dziadek.
- Dzień dobry pani Cothran - zwrócił się do nauczycielki, a ta mu grzecznie odpowiedziała - Witam klasę - jak na zawołanie każdy odpowiedział mu - Przyprowadziłem wam nowego kolegę do klasy, mam nadzieję, że przyjmiecie go dobrze - i jak na zawołanie ten ktoś się objawił.
Do klasy wszedł wysoki brunet, przez biały t-shirt było widać, że sporo czasu spędza na siłowni. Na rękach miał pojedyncze tatuaże, lecz nie mogłam zobaczyć jakie to wzory, bo był za daleko mnie. Wzrokiem leciałam od dołu, aż doszłam do twarzy, zarysowana szczęka, idealne pełne usta, za które dziewczyny będą się zabijać, aby tylko je dotknęły. Włosy rozwalone i trochę przydługie, że na spokojnie można zrobić z nich małego kucyka. Równe brwi i nie długie rzęsy. Aż wreszcie tęczówki, mocne piwne przejrzyste, a zarazem puste tęczówki.
I okej, ale dostałam jakiegoś deja vu. Po prostu przypomniało mi się to co czytam w książkach. Nieznajomy przystojny chłopak wchodzi do klasy. Przez przypadek siada z nią, a potem między nimi dzieje się miłość, ale oczywiście nie zapominajmy o tym, że aby do miłości doszło muszą też się parę razy pokłócić, przeprosić i tak dalej. Główna bohaterka musi dostać załamania nerwowego, aby ten ją zrozumiał. Aby stopić lód z jego serca dziewczyna zapada w jakieś stany, z których on jako cudowny ideał będzie ją wyciągał. Błędne koło każdej książki typu romans nastoletni. Ale właśnie tak najczęściej historie książkowe wyglądają..
Chłopak nie zwrócił zbyt uwagi na nikogo wchodząc, był jedynie zapatrzony w okno.
- To jest Christian i od dziś, będzie z wami chodził do klasy - uśmiechnął się dyrektor - A ty - pokazał na mnie palcem, przez co trochę się zestresowałam - Oprowadzisz go i opowiesz o naszej szkole - to są jakieś jaja - A teraz chłopaku, idź siadaj obok Bonnie - to jestem w dupie.
To nie jest książka, to jest rzeczywistość Bonnie. Nie zakocha się w tobie. Będzie miał cię gdzieś, więc ty też się tego trzymaj. - przypomniały moje myśli. Dobrze gadają skubane.
Chłopak popatrzył na mnie, a jego wzrok zmroził całe moje ciało, a serce chwilowo zatrzymało się na ten lodowaty wzrok. Zaczął iść w moją stronę, a coś w moim brzuchu zaczęło się skręcać. Od niego leciało zimno i coś nieprzyjemnego.
Będą z nim kłopoty- pomyślałam sobie.
Chłopak odsunął sobie krzesło i usiadł na miejsce obok mnie, dyrektor popatrzył, a potem pożegnał się i wyszedł. Pani Jenna zaczęła tłumaczyć zadanie, które mam już zrobione, lecz ja nawet nie mogłam się skupić na tym co mówi, bo czułam się nieswojo, kiedy ten cały Christian siedział obok mnie.
Coś mi bardzo w nim nie pasowało nie wiedziałam co to, ale chłopak kogoś mi bardo przypomniał. A bardziej to jego oczy mi kogoś przypominały. Gdzieś je już widziałam, lecz nie pamietałam gdzie.
Zadzwonił dzwonek co oznaczało koniec lekcji, chłopak już wyszedł z klasy, ale przecież miałam go oprowadzić, więc zabrałam swoje rzeczy i wybiegłam za nim. Podeszłam do niego kiedy ten coś pisał na telefonie.
- Wierz mi lub nie, ale nie chce mi się ciebie oprowadzać. Ale jako przykładana uczennica zrobię to. - zaczęłam gadać i wtedy chłopak zauważył mnie - Przerwie na lunch koło wejścia. - I nie czekając na jego odpowiedź po prostu skierowałam się do czekającej na mnie Kayi.
***
- Ile jeszcze będziesz patrzeć się w ten telefon? - ktoś się spytał już lekko zirytowanym głosem, więc popatrzyłam w stronę tego kogoś.
Przede mną stał Christian z znudzoną miną. Przewróciłam oczami i zaczęłam kierować się na skrzydło podstawowe, gdzie są takie same jak Matma, język, i inne pierdoły. Pokazywałam wszystko i opowiadałam kto będzie czego uczył. Co dziwne chłopak słuchał uważnie wszystkiego co mówiłam i nie odpowiadał na zaczepki tych lalek ze szkoły, które już się do niego śliniły jak jakieś dziecko do lizaka. Cały nasz spacerek trochę nam zajął, bo szkoła jest spora, a ja musiałam pokazać mu ją całą. A naszym ostatnim punktem była stołówka.
- Ostatnia stacja, stołówka - pokazałam mu drzwi i popatrzyłam na niego - To ten, ja już pójdę - chłopak poszedł w stronę łazienek, a ja zaczęłam kierować się w stronę stołówki, lecz to nie było mi dane, bo ktoś pociągnął mnie nagle za nadgarstek - Co do... - nie skończyłam, bo zostałam nagle popchnięta na ścianę.
- Ale z ciebie dziwka Bonnie - powiedział bardzo ostrym tonem jak się okazało mój były. Zaśmiałam się cicho widząc właśnie jego. Ma tupet chłopak.
Blondyn swoimi brązowymi oczy chodziły po moim ciele, jakby czegoś szukały, a wyrobione mięśnie były jakieś spięte.
- Co ty odwalasz Duke? - zapytałam cicho, aby nie robić niepotrzebnej afery na całą szkołę.
- Zerwaliśmy dwa tygodnie temu, a ty już masz nowego - pod koniec się zaśmiał - Gratulacje, tak dalej, a dostaniesz medal za najlepszą dziwkę- puścił moje nadgarstki i odszedł w jakąś stronę.
Poczułam bardzo mocy ból w miejscu gdzie jeszcze chwilę temu mnie trzymał, a w oczach poczułam zbierające się łzy. Po obejrzeniu nadgarstków stwierdziłam, że za chwilę pojawia się tu też siniaki, lecz niezbyt się tym przejęłam. Kiedyś było gorzej.
No właśnie możecie sobie zadawać pytanie co się stało, że najsłynniejsza para w szkole zerwała. A otóż to, mój idealny (sarkazm) chłopak po cichu zdradzał mnie z jakąś laską, która teraz wyjechała i tylko dzięki temu się o tym dowiedziałam. Dziewczyna, z którą regularnie mnie zdradzał, miała wyrzuty sumienia i w dzień wyjazdu wszystko mi wyznała, pokazała zdjęcia oraz wiadomości.
Bardzo kochałam Davida, dalej coś do niego czuje. Chodziliśmy razem przez dobre trzy lata. Mieliśmy wspólne plany na przyszłość. Wybrane studia i miasto gdzie będziemy wspólnie mieszkać. Nawet wiedzieliśmy jak nazwiemy swojego psa. Lecieliśmy w przyszłość nie myśleć, że stanie się coś takiego. Ale stało David to zjebał więc nie ma prawa mnie teraz wyzywać od dziwek. Sam pokazał jaki z niego mężczyzna.
Przez niecałe dwa tygodnie byłam wrakiem człowieka, ale dzięki Kayi zrozumiałam, że był on dupkiem, a zaraz pojawi się kolejny.
Właśnie Kaya, przecież ona czeka na mnie. Gdzie ja mam głowę.
***
Kilka dni potem
Macie czasem tak, że myślicie, że znacie kogoś, a potem okazuje się, że żyliście w błędzie i tak naprawdę go nie znacie?
Oczywiście, każdy tak ma. Znaczy no prawie. Przecież są wyjątki. I Kaya z początku była takim wyjątkiem. Myślała że zna Matteo jak własną kieszeń, aż do czasu..
- Co do chuja? - pyta się mnie przyjaciółka pokazując na Matteo, Connora oraz Christiana.
I po pierwsze wow Kaya Mitchell na głos powiedziała słowo uważane za brzydkie. Nigdy tego przecież nie robi, więc oznacza to, że jest czymś wkurzona.
- Zadajesz głupie pytania - odpowiadam jej zamykając szafkę - Skąd ja mogę to wiedzieć - patrzę na nią i widzę, że coś jest nie tak - Jeju Kaya - przytuliłam ją - Może po prostu Matteo postanowił zakolegować się z nowym i tyle, bez dramatu - odsuwam się od niej i zaczynam iść w stronę stołówki.
Niestety, ale Kaya zalicza się do osób, które za szybko się czymś martwią. I w sumie to niepotrzebnie. Bo potem przez to tylko cierpi.
- Ale czy to nie jest dziwne, że tak nagle, kiedy ten nowy się pojawił Matteo mnie ignoruje? - spytała zmieszana Kaya - Przecież jeszcze w niedzielę gadaliśmy przez telefon do późna, a w poniedziałek kiedy powiedziałam mu HEJ, to nawet nie popatrzył w moją stronę.
- Kaya, nie wiem może zagadaj do niego kiedy będzie sam czy coś - popatrzyłam na nią kiedy ustawialiśmy się w kolejce po jedzenie
Dziś był piątek, więc co za to idzie będzie coś niedobrego, dlatego wzięłam jedyny z lepszych wyborów czyli sałatkę z kurczakiem i sok jabłkowy w kartoniku, a potem razem z brunetką poszłam do wolnego stolika.
- Może coś źle zrobiłam - zaczęła myśleć głośno dziewczyna, a po jej policzku poleciała jedna łza.
Teraz dla sprostowania Kaya i Matteo byli na paru randka, było widać, że dla chłopaka bardzo zależy, lecz od poniedziałku Matteo chodzi jakiś inny. Duffy zawsze był tym popularnym chłopakiem przez to, że jest w drużynie piłkarskiej naszej szkoły. Ale ten łysy brunet zawsze był typem wesołego i śmiesznego chłopaka, a od czasu pojawienia się Christiana wygląda na zimnego sukinsyna.
Connora nie znałam za blisko, ale też był raczej wesołym chłopakiem. A teraz również jak i Matteo siedzi z kamienną twarzą, jakby ich z uczuć wyprali.
- Dobra nie mogę na ciebie tak patrzeć - powiedziałam wreszcie zmęczona tym i wstałam ze swojego miejsca, kierując się w stronę stolika chłopaków.
Idąc tam ustawiałam sobie scenariusz co mu powiem i takie tam. Bo co jak co, ale Matteo się nie boję, Connora raczej też. Bo co oni mogą, uderza mnie? Wątpię.
Byłam już zaraz obok ich stolika i wtedy zobaczyłam kto tam siedzi, stanęłam nagle. Wzrok Christiana był skierowany wprost na mnie, jego piwne tęczówki nic nie wskazywały, a jak już to pustkę.
Chłopak skanował moje ciało od góry do dołu czułam jego spojrzenie. Postanowiłam olać jego spojrzenia i podejść wreszcie do Matteo.
- Matteo Matteo- westchnęłam.
Chłopak słysząc moje słowa odwrócił się do mnie przodem. Ale nie tylko on, poczułam że już kilka osób ze stołówki patrzy na nas. No cóż nich patrząc. Mam to gdzieś.
- Co potrzeba? - zapytał zdziwiony.
- Wiesz co, jesteś chujem Matteo - powiedziałam trochę za głośno, a chłopak otworzył szeroko oczy. Usłyszałam cichy śmiech Connora gdzieś blisko.
- O co ci chodzi młoda?
- O co mi chodzi? - spytałam z drwiną w głosie.
Poczułam uścisk na moim nadgarstku, a potem szarpnięcie, ale byłam zbyt wkurzona i zabrałam mój nadgarstek z tego uścisku.
- Boni - powiedziała cicho moja przyjaciółka, więc jak się okazało to ona chciała mnie stąd zabrać.
- Jesteś pieprzonym chujem Duffy - wzięłam z jego stolika jakiś sok i oblałam go nim - Jak ty możesz tak traktować dziewczyny - chłopak wstał szybko i podszedł do mnie.
Dzięki temu, że urodziłam się wysoką dziewczynką po mamie to sięgałam mu jakoś do brody.
No gratulacje genów Boni - pomyślałam.
Ale gdy chłopak podszedł zaczęłam się ociupinkę go bać, zabijał mnie wzrokiem.. Co się w sumie dziwić, przecież jego twarz jak i ubrania były całe w jakimś soku.
- O czy... - zaczął, lecz mu przerwałam.
- Miej jaja debilu i przeprosić laskę za to jakim byłeś chujem zostawiając ją bez żadnej wiadomości - spojrzałam głęboko w jego brązowe jasne oczy, w których przez chwilę zobaczyłam ból, ale szybko go zajęła obojętność.
- Dobrze - Pokiwał głową, a potem mnie wyminął.
Wow szybko poszło. I już sobie planowałam zbić piątkę mentalnie i skakać jak debil, że przeprosi Kayę za swoje zachowanie, ale problem w tym, że to się nie stało, bo on ją minął bez słowa i podszedł do Amy (była jego dziwką zanim poznał Kaye).
- Ja Matteo Duffy, przepraszam cię Amy Miller za swoje zachowanie, że zaczęłam cię ignorować tylko, dlatego że mi się znudziłaś - i bez słowa od niej, minął tłum ludzi i wyszedł ze stołówki.
Chwila co? Co ten debil odwala?
Różowo włosa stała w osłupieniu i patrzyła się przez chwilę w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu stał dupek Duffy. Potem jakby nagle ogarnęła co się stało, bo uśmiechnęła się szeroko i pobiegła w stronę wyjścia, zapewne żeby znaleźć Matteo.
Popatrzyłam na przyjaciółkę przepraszająco, ale ta tylko pokręciła głową na boki i podeszła do naszego stolika.
Ja również miałam taki sam zamiar co ona, lecz przez cały czas czułam jak ktoś wypala we mnie dziurę. I nawet chyba wiem kto to taki, ale postanowiłam nie dać mu tej satysfakcji, dlatego poszłam do Kayi.
Nie będę poświęcać dla debila swojego wzroku, jeszcze mi oczy wypadną kiedy go zobaczę. A ślepa jakoś nie mam zamiaru być.
A Duffy jeszcze pożałuje za to co zrobił mojej przyjaciółce. Co za skończony debil. Naprawdę myślał, że chodziło mi o Amy? Jeśli tak to ma naprawdę coś na bani pokręcone.
***
Kiedy inne książki znikają moja powraca..
Hejcia, miło mi znowu was widzieć, teraz wracam już tu na zawsze. Miałam małe wakacje, ale już wróciłam, gotowa i pełna nowych pomysłów. Pierwsza część się zmieni i to nawet trochę bardzo.
Chce te trylogie z wami prowadzić, więc proszę o pisanie waszych pomysłów co do tej powieści. Np. gdzie chcecie zobaczyć Bonnie, albo z kim, co ma oznaczać jej spotkanie z kimś. Jestem otwarta na wasze propozycje. Więc jeśli ktoś ma pomysły, możecie pisać w komentarzu, albo w prywatnej wiadomości na watt.
A teraz żegnam i do jutra?
Buziaki Torii<33