Vanessa Potter pov:
Siedziała na korytarzu i patrzyłam w martwy punkt. Nie płakałam. Nie miałam już czym. Remus kucał przy mnie i mówił coś do mnie od dłuższego czasu, ale żadne odgłosy nie dochodziły do moich uszu.
"Przykro nam.
Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy.
Nie wiemy jak to się stało.
Wszystkie wyniki po wybudzeniu były dobre. Nic nie wskazywało na to, że umrze.
Byliśmy pewno w 70%, że pani Potter dożyje przynajmniej 60-ciu lat."
Nie. Oni kłamali. Mama żyje. Ja to wiem. Muszę iść do niej.
Wstałam i zaczęłam się kierować w stronę jej pokoju. Kiedy chciałam otworzyć drzwi, ktoś zatarasował mi drogę. Przeniosłam wzrok do góry i natrafiłam na czarne tęczówki. Mężczyzna pokręcił głową.
- Proszę mnie przepuścić.
- Nie wejdziesz tam, Panno Potter. Po pierwsze... - nie pozwoliłam mu dokończyć i zaczęłam go odpychać od drzwi. Severus spojrzał na mnie lekko zaskoczony, ale i tak nie ruszył się z miejsca.
- No rusz sie! Ja musze tam wejść! Przecież oni się mylą... Ona żyje... Odsuń się no. Proszę... - czarnowłosy złapał mnie za ramie i odciągnął od drzwi. Posadził mnie na krześle. Spuściłam wzrok na swoje dłonie. W tym też momencie podszedł do nas Remus. Lecz tym razem nie był sam. Obok stał Harry. Chłopak usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę.
- Vanessa musisz stąd wyjść. Idź gdziekolwiek, z kimkolwiek, ale wyjdź że szpitala i pójdź się przespać. Nie możesz cały czas tutaj siedzieć. Proszę - przeniosłam na niego swoją uwagę. Miał zaczerwienione oczy i lekko posiekane usta. Byłam pewna, że płakał.
Pokiwałam lekko głową. Oparłam sie o ściane. Patrzyłam przed siebie, z nikim nie łącząc kontaktu wzrokowego.
- Ja i Remus zostaniemy tu jeszcze trochę, więc jeśli chcesz to możesz z nami pocze- - przerwał, ponieważ nauczyciel odkaszlnął.
- Ja mogę ją zabrać. Zabiorę ją do szkoły i odprowadze do dormitorium. Jeśli Panna Potter chce iść ze mną.
- Nie chce być nie miły Severusie, ale wydaje mi się, że Vanes-
- Nie Remus. Pójde z profesorem - cała trójka spojrzała na mnie zdziwiona. Chyba nie podejrzewali, że się zgodzę. No to niespodzianka.
Wstałam z krzesła i spojrzałam po nich. Uśmiechnęłam się lekko do Remusa i stanęłam obok Snape'a. Mężczyzna ruszył korytarzem, a ja trzymałam mu kroku. Kiedy wyszliśmy ze szpitala, przystanął i wyciągał przed siebie rękę. Spojrzałam na niego.
- Potter nie mam całego dnia. Musimy się deportować, więc z łaski swojej złap mnie za rękę i nie przedłużaj.
- Nie lubię tego - posłał mi pytające spojrzenie. - Deportacji. Musimy tak? Przecież jest dużo innych sposobów na...
- Boże co za człowiek... - zasanawiał się przez chwilę. - Będzie ci lepiej, jeśli się do mnie "przytulisz"?
Patrzyłam na niego z wielkimi oczami. Zamrugałam kilka razy i niepewnie kiwnęłam głową.
Przecież mi nie uwierzą. Chociaż nikt nie musi widzieć, prawda? Nie. Nie zatrzymam tego tylko dla siebie.
Mężczyzna przyszpilił mnie do swojego ciała i po chwili poczułam charakterystyczne szarpnięcie. Zamknęłam oczy. Kiedy poczułam, że moje nogi znów dotykają ziemi, otworzyłam je. Odsunęłam się od mężczyzny i rozejrzałam wokół.
Mężczyzna ruszył w stronę zamku. Poszłam w jego ślady. Kiedy weszliśmy do do zamku, zaczęliśmy się kierować w stronę lochów. Profesor otworzył drzwi do swojego gabinetu i zaprosił mnie do środka. Weszłam i się rozejrzałam. Nim dobrze sie przyjrzałam, Severus zabrał mnie do swoich prywatnych pokoi. Mężczyzna ruszył w stronę półki z eliksirami, a ja stanęłam z boku i starałam się nie zwracać na siebie uwagi. W końcu spojrzał na mnie.
- Potter siadaj. Dam ci tonik na nerwy i Eliksir Słodkiego Snu. Powinno pomóc.
- Jeśli chce mi Pan podać eliksir Słodkiego Snu to ja powinnam wrócić do siebie. Cóż, może i to jakoś nie jest daleko stąd, ale obydwoje wiemy jak szybko on działa.
- Masz rację, ale ja nie mam zamiaru cie stąd wypuszczać.
- Co to ma znaczyć?- zapytałam oburzona. Naprawdę nie miałam ochoty się z nim kłócić. Jedyne czego chciałam to zasnąć i nie zatruwać sobie myśli mamą.
- To, że tą noc spędzisz tutaj. I nie interesuje mnie twoje zdanie.
O co mu chodzi? Zachowuje się jak nie on...
- Pan żartuje? No to boki rwać. A teraz proszę mi dać ten elikris i ja już pójdę.
- Potter ja nie żartuje. Zostajesz tutaj.
Co?
- Co? Znaczy... Czy z Panem wszystko dobrze? Może ma Pan gorączkę? Albo coś innego? Zaraził się Pan czymś?
- Jestem pewny, że nic mi nie jest. Za to ty...- wskazał na mnie palcem. - Panno Potter proszę nie utrudniać i udać się do mojej sypialni. Teraz.
Spojrzałam na niego ostatni raz i powolnym krokiem ruszyłam w tamtym kierunku. Otworzyłam drzwi do sypialni i weszłam do niej. Usiadłam na brzegu łóżka i się rozejrzałam. Nagle do pomieszczenia wparował mój nauczyciel.
- Jest Pan tego pewien? Może lepiej nie? A co jeśli...
- Potter o co ci chodzi?
- Mi? O nic - Spuściłam wzrok na swoje dłonie. - Tak jakoś dziwnie.
- A właśnie. Rozbierz się.
- Co?! Nie! Ale co Pan sobie myśli!? Ja stąd ide! - wstałam i podeszłam do drzwi, ale mężczyzna mnie zatrzymał ręką.
- Na brode Merlina, Potter. Chyba się nie zrozumieliśmy. Chciało mi o to, żebyś się ogarnęła do spanie i takie tam. Nie mam zamiaru oglądać uczennic nago.
Tak, tak. Tylko winny się tłumaczy. Znaczy...
Kiwnęłam lekko głową i się odsunęłam. Usiadłam spowrotem na łóżko. Zdjęłam buty oraz bluze. Rozpuściłam włosy i położyłam się na łóżku. Patrzyłam w sufit. Severus podał mi dwa flakoniki. Przechyliłam je i po kilku chwilach odpłynęłam w krainę snów.
*****
Harry Potter pov:
Popijałem kawe z plastikowego kubka, kiedy to moim oczom ukazał się mój ojciec. Jego oczy były przerkwione, a usta spierzchnięte. Ledwo co utrzymywał się na nogach. Ruszyłem w jego stronę.
Naprawdę? Żeby w taki stanie dobrowolnie przyjść do szpitala?
- Gdzie ta twoja siostra? - zapytał, podpierając podpierając ściany.
- Wróciła do zamku z profesorem. Musi odpocząć.
- Żartujesz sobie? Ona będzie odpoczytać, a my harować jak wół przy matce?
- Tato... ale mama przecież nie żyje.
- A no tak. Więc macie spokój, nie? Wszystko dzięki mnie.
Chwila co?
- O czym ty mówisz? - James jedynie się uśmiechnął. - O czym ty do cholery mówisz?!
- Wiesz, znalazłem taką fajną strzykawkę z jakimś płynem. Słyszałem jak ta pielęgniarka mówiła, że znalazła to u jednego pacjenta. Chciał się chłopaczyna zabić. Pomyślałem więc, że ukróce cierpienia matce i jej to podałem. Mamy spokój Harry! - zaśmiał się.
Nie... To nie może być prawda...
W tym momencie całkowicie znienawidziłem Jamesa.
Hej kochani!
Za błędy z góry przepraszam
Kocham i do następnego x