Dwa miesiące później.
— Kurwa, Harry. Naprawdę nie mogę już z tobą wytrzymać.
— O co ci znowu chodzi? Wściekasz się o to pranie, które zgniło, bo nie wyciągnąłem go z pralki? — zapytał zirytowanym głosem Harry, odrywając spojrzenie znad książki, którą czytał. Nie, to nie był erotyk, tylko zwykłe romansidło, z czego brunet był bardzo dumny. Wybierając lekturę nie skupiał się na tym, ile będzie w niej scen erotycznych, tylko czy fabuła wydawała mu się interesująca.
— Nie, ale za to też jestem zły. Znowu zapomniałeś wziąć tabletki.
Harry ledwo powstrzymał się przed uderzeniem się otwartą dłonią w czoło. Od ponad dwóch miesięcy leczył się na HIV i mimo upływu sześćdziesięciu dni, wciąż zapominał zażyć tabletki. Budził się z myślą, że musi iść do kuchni i tylko sięgnąć po małe pudełko, jednak za każdym razem, gdy już znalazł się w pomieszczeniu, skupiał się na przygotowaniu śniadania i gorącego napoju lub rozmowie z Zaynem, przez co ostatecznie nawet na nie nie spojrzał. Gdyby nie Louis najprawdopodobniej zażywałby leki co kilka dni, czyli na pewno nie tak, jak kazał mu lekarz.
— Przepraszam, Lou. Nie chciałem — mruknął zawstydzonym głosem, a następnie nieśmiało wystawił rękę, by przyjąć od partnera tabletkę i szklankę z wodą. — Już nie będę zapominał. To był ostatni raz.
— Mówisz tak od dwóch miesięcy. I nie przepraszaj mnie, tylko przepraszaj siebie, bo skracasz swoje życie, a nie moje — upomniał go i usiadł na brzegu łóżka. Ubrany był w zwykłą koszulkę i krótkie, piłkarskie spodenki, natomiast jego karmelowe włosy były rozczochrane, przez co wyglądał jednocześnie słodko i seksowanie. — No i co się tak gapisz, głupku? — zaśmiał się, po czym dźgnął go palcem w brzuch, a Harry się zaśmiał. — W tym nie ma niczego śmiesznego, powinieneś się wstydzić.
— No przepraszam — westchnął. Odłożył książkę i uklęknął na łóżku, by mocno przytulić Louisa. Niedawno wrócił z łazienki, w której się golił, więc wciąż pachniał płynem po goleniu. Harry kochał ten zapach. — Dzisiaj masz wolne, co nie?
Pocałował jego szyję, wywołując tym ciche mruknięcie u partnera. Uśmiechnął się na to szeroko i przejechał zmysłowo palcami po karku mężczyzny. Nie był szczególnie podniecony i szczerze miał ochotę jedynie na małe pieszczoty, ale wiedział, że Louis się na to nie zgodzi. Na pewno nie o poranku i po całej nocy kochania się, podczas którego Harry stracił panowanie nad sobą i swoimi czynami, przez co obydwoje się popłakali. Cóż, dobrze, że Louis jeszcze zachowywał trzeźwy umysł, gdyż mogło skończyć się tragedią.
— Cały dzień tylko dla nas, kochanie. Pomyślałem, że po terapii moglibyśmy pójść na spacer po mieście i do restauracji na obiad, a potem wrócimy do domu i obejrzymy serial lub namówię cię na obejrzenie meczu.
— Louis — powiedział, przeciągając ostatnią sylabę imienia ukochanego. — Nie zmusisz mnie do obejrzenia tego meczu. I tak się ostatnio poświęcam, jadąc z tobą na każdy mecz i pisząc na ten temat artykuły do gazety.
Tomlinson sapnął z oburzeniem.
— Och, przepraszam mój skarbeczku, że zabieram cię ze sobą w podróż po świecie, żeby być z tobą cały czas blisko i nie musieć męczyć się przez półtorej miesiąca w związku na odległość. Nie wiem, jak mogę cię tak męczyć tym, że jeździsz w ogromnym autobusie, tonąc w miłości ode mnie.
Harry zaśmiał się na jego słowa i pociągnął go za delikatnie przydługie włosy.
— Masz za co. Nie wiem, jak wytrzymuję te twoje piłkarskie luksusy, a już tym bardziej obserwowanie tylu mężczyzn w tych seksownych piłkarskich spodenkach — zażartował, za co dostał pstryczka w nos. — Ale tylko twój tyłek mnie interesuje, nie martw się. Po ostatnim incydencie bardziej się... pilnuję i staram.
Na jego policzkach pojawiły się rumieńce zażenowania z powodu tego, co stało się cztery tygodnie podczas kryzysu. Pokłócił się z Louisem tak bardzo, że przez płacz nie był w stanie oddychać, a potem w amoku wybiegł z domu, decydując się, że to definitywnie koniec jego związku z szatynem. Nie miał pojęcia, jak mógł tak pomyśleć, ale pewnie to była wina uzależnienia, przez które stwierdził, że powrót do klubu i ponowne spróbowanie seksu z przypadkowymi ludźmi było cudownym pomysłem. Louis wybiegł za nim i powstrzymał go przed wejściem na imprezę, a przez następne cztery dni próbował go uspokoić, że wcale się nie gniewa i rozumie jego pewne zadania, ponieważ widzi, jak bardzo stara się na terapii. Przez te słowa Harry nie mógł na siebie spojrzeć, natomiast przez całą godzinę w gabinecie terapeutycznym ciągle powtarzał, jak bardzo się nienawidzi.
Ale Louis go rozumiał i wciąż bardzo go kochał.
— Wiem, kochanie. Już o tym nie myśl, dobrze? Nie gniewam się i jestem pewien, że przepracowałeś to z Suzanne — odparł i mocno go pocałował. Zacisnął palce wokół jego talii, a następnie położył się z nim na łóżku, by Harry mógł wtulić się w niego i ułożyć głowę na klatce piersiowej, która — jak twierdził — była najlepszą poduszką, jaką kiedykolwiek miał. W tej pozycji Louis mógł się bawić brązowymi włosami i co jakiś czas za nie pociągać, by zirytować ukochanego.
Nie mieli pojęcia, kiedy ich relacja stała się tak piękna i zdrowa. Harry przestał się czuć niekomfortowo i z każdym kolejnym dniem pozwalał sobie na coraz więcej. Nie wstydził się żartować z Louisa, sam między posiłkami szedł do kuchni, by wziąć sobie przekąskę, a między nimi nie było żadnego wstydu. Wciąż uczęszczał na terapię, ponieważ proces leczenia był czasochłonny, jednak z pomocą szatyna Harry czuł się lepiej. Nie uprawiali często seksu, głównie skupiając się na poznawaniu swoich ciał w inny sposób, ale coś sprawiało, że brunet czerpał z tego satysfakcję. Czasami zdarzało mu się płakać z powodu seksualnej frustracji i stanowczych odmów Louisa, ale już nie uciekał z domu w poszukiwaniu kogoś, kto go zaspokoi. Było tak głównie dlatego, że lęk przed powtórką sytuacji z hotelu był zbyt duży, by sobie na to pozwolił. Tylko ten jeden raz, kiedy uciekł był w tak silnych emocjach, że uzależnienie przejęło nad nim kontrolę.
— Jestem z siebie dumny, że nauczyłem się tych wszystkich piłkarskich rzeczy — powiedział po kilku minutach ciszy Harry.
— Uczenie cię, czym jest spalony, było najgorszym doświadczeniem w moim życiu. Jestem cierpliwy, ale tego nie byłem w stanie znieść, a już szczególnie, gdy któryś raz z kolei powiedziałeś, że nie rozumiesz.
Harry zaśmiał się głośno i wzruszył ramionami.
— Wcale nie jesteś lepszy, Louis. Ty z kolei nie byłeś w stanie zrozumieć mojego ukochanego drag race, chociaż tu nawet nie ma czego rozumieć.
— Bo, jezu, to jest takie głupie — jęknął z niezadowoleniem. — To nie ma absolutnie żadnego sensu i nie powinno powstać. I nie, tu nie chodzi o drag queens, ale o wszystkie tego typu programy. Ostatnio widziałem to cholerne reality show z parami hetero i myślałem, że stracę wzrok. Nigdy więcej.
— Czasami jest zabawnie, kiedy zdradzają się i kłócą co pięć minut.
— To największe gówno, jakie widziałem i tyle w temacie — oznajmił, na co Harry jedynie przewrócił z rozczuleniem oczami.
— Ale skoro ja oglądam z tobą mecze, to ty możesz czasami obejrzeć ze mną drag queens i pomóc mi wybrać, której kibicuję.
Louis spojrzał na niego, zatrzymując ruchy palcami w jego włosach. Po chwili na twarzy szatyna pojawił się delikatny uśmiech.
— Oczywiście, że tak. Twój drag race jest całkiem znośny.
— Właśnie to chciałem usłyszeć.
Pochylił się i złączył ich wargi, jednocześnie wsuwając dłoń pod jego koszulkę, by móc przejeżdżać palcami po gorącej skórze. W ten sposób czuł jeszcze lepiej bliskość ukochanego, który od samego początku ich związku zachęcał do takiego małego, bardzo niewinnego dotyku. Na początku Harry był rozdrażniony, ponieważ Louis masował jego uda, nie chcąc posunąć się do czegoś więcej, ale z czasem nauczył się cieszyć tylko na uczucie dłoni na swoim ciele bez seksualnego kontekstu. Wcześniej każde dotknięcie szyi, sutków, podbrzusza i ud traktował jako grę wstępną. Aktualnie było to coś, co pomagało mu odczuwać bliskość i radość.
— Moja mama chciałaby nas niedługo odwiedzić — poinformował go trzydzieści minut później, kiedy już wrócił do czytania książki, podczas gdy Louis przeglądał Twittera. — Muszę jej coś przygotować, na pewno się ucieszy.
— Jestem dumny, że masz takie dobre serce, ale zawsze jak wspomnisz o swojej matce, która ma zamiar tutaj przyjść, to będę ci mówił, jak bardzo nie podoba mi się ten pomysł. Nie zdziwiłbym się, jakby zabrała ci znaczną część pieniędzy, chociaż mogę przysiąc, że na to nie pozwolę, a już szczególnie na złamanie ci serca.
— Nie jest już taka zła. Przestała pytać o sprawy pieniężne i tę całą sprawę już dwa tygodnie temu, a teraz gdy do mnie pisze, to zawsze pyta, jak się czuję. Trochę się zmieniła.
— Moja sława i ty jako mój partner ją zmieniły — mruknął od niechcenia Louis, na co Harry nie zareagował, gdyż chcąc nie chcąc, miał sporo racji. — I to, że dostałeś przeprosiny w cholernej gazecie. I nasze wspólne zdjęcia paparazzi. I pewnie nagranie z meczu, jak podeszła do ciebie grupka kibiców, żeby z tobą porozmawiać i sobie zrobić zdjęcie. Twoja mama ma naprawdę dobre serce i faktycznie miała co ci wybaczać.
— To wciąż moja mama. Nadal ją bardzo kocham, chociaż popełniła wiele błędów — powiedział cicho. Poczuł ukłucie w klatce piersiowej, ponieważ wiedział, że Anne na pewno nie powiedziałaby o nim czegoś takiego. — Ale nieważne. Przyjdzie z tatą, więc pomyślałem, że mógłbym nam przygotować zapiekanki ze szpinakiem.
— Zjem wszystko, co mi przygotujesz, skarbie. — Pocałował jego szyję i zsunął się, by położyć głowę na jego udach. — Pamiętaj, ja robię idealne śniadania i przekąski, a ty obiady i kolacje.
— Jak zawsze zostawiasz mi więcej roboty, leniu.
— Wypraszam sobie, zrobienie śniadania to naprawdę trudny i czasochłonny proces! Wstaję pół godziny wcześniej od ciebie, żeby przygotować ci ogromną tacę do łóżka.
— Lou, nalanie soku do szklanki, zrobienie kawy lub herbaty i posmarowanie kanapek dżemem to nie jest ogromny wyczyn — zaśmiał się, za co dostał mocne uszczypnięcie w udo. — No już się nie obrażaj, w tym co powiedziałem, nie ma żadnego kłamstwa.
— Nie bądź uszczypliwy. Robię pyszne koktajle po południu.
— Które bardzo mi smakują i które bardzo doceniam — odparł, przesuwając palcami po jego włosach. — Dobrze wiesz, że mi to nie przeszkadza, słońce. Lubię gotować, oglądać z tobą mecze i pisać te cholernie głupie artykuły. Czuję się przy tobie szczęśliwy.
— Nawet gdy odmawiam ci seksu, wywołując w tym u ciebie jeszcze większą frustrację?
Harry pokiwał zrezygnowany głową. — Nie zmuszaj mnie do tego, żebym cię okłamywał, Louis. Wtedy jesteś jedną z najbardziej znienawidzonych osób na świecie.
— Podoba mi się ten koncept. Wiesz, wrogowie do kochanków.
— Och, zamknij się i daj mi już czytać, bo nie mogę cię słuchać.
Odpowiedział mu głośny śmiech ze strony ukochanego. Mimo tej wymiany zdań, podczas czytania książki głaskał go po policzku i co jakiś czas pochylał się, by mocno go pocałować. Droczenie się to był najlepszy element ich miłości. Cóż, poza miłym dotykiem gładkich palców i słodkich pocałunków na rozgrzanej skórze.
***
Były takie noce, podczas których nie mógł spać. Leżał i myślał, próbując skupić się na spokojnym oddechu Louisa, co przychodziło mu z ogromną trudnością. Było ciemno, leżał w ogromnym łóżku przy zgaszonym świetle i przypominał sobie o wszystkich złych rzeczach, które go spotkały. Nie wspominał piętnastoletniego, naiwnego Harry'ego, który myślał, że może wszystko i wchodził w uzależnienie. Myślał o tym, co się wydarzyło od momentu zerwania z Johnem aż do dnia, w którym Louis powiedział mu, że jest wolny.
To nie było tak, że wydarzenia z hotelu i obrzydliwy seks z dużo starszym mężczyzną, który został nagrany i wrzucony do internetu, zniknęły, ponieważ miał przy sobie kogoś, kto go kochał i akceptował. Tak naprawdę w ciągu prawie trzech miesięcy nie zdążył przepracować tego, co się stało. Jak bardzo go wszystko bolało i jak bardzo wtedy cierpiał. Może nie pamiętał wszystkiego w stu procentach, gdyż znajdował się w czymś w rodzaju amoku, ale wiedział, jak obrzydliwie się ze sobą czuł. Dlatego podczas nocy takich jak ta, leżał, wpatrując się w ścianę ze łzami w oczach, chcąc pogodzić się ze swoją przeszłością, co przychodziło mu ze zbyt dużym trudem. Czuł się na to zbyt słaby.
Miał wyrzuty sumienia, że wciąż chciał seksu. Wiedział, iż brzmiało to irracjonalnie, ale było mu źle ze świadomością, że nie bał się dotyku innych ludzi. Nie miał pojęcia, skąd to się wzięło i jak sobie z tym radzić, ponieważ rozmowę z terapeutką od razu wykreślił z listy pomysłów. Nie powinien, jednak wciąż nie czuł się komfortowo z mówieniem o wszystkim Suzanne. O seksie wspominał cały czas, a nawet ze szczegółami opisywał jej swoje fetysze i mówił o najlepszych stosunkach, natomiast gdy przychodził moment do mówienia o swoich uczuciach, nagle się w sobie zamykał. Bał się swoich uczuć, ponieważ był przerażony na myśl, że mogą nie zostać przez kogoś zaakceptowane. Chciał być oceniany przez innych za swoje czyny, a nie za emocje. I choć Suzanne na pewno by go nie oceniła, to i tak czuł blokadę przed powiedzeniem jej wszystkiego.
Westchnął cicho i przekręcił się na drugi bok, by przytulić się do Louisa. Mężczyzna spał bez koszulki, więc mógł wtulić się w jego ciepłą skórę. Przed ułożeniem głowy na powoli unoszącej się klatce piersiowej, złożył pocałunek w miejscu, w którym było serce.
Często myślał o tym, by usiąść z nim przy herbacie i opowiedzieć o swoich uczuciach. Przez większośc czasu był szczęśliwy, ale demony przeszłości nie chciały go opuścić, przez co bardzo się męczył. Pragnął obudzić go w środku nocy i powiedzieć, że nie może spać, ponieważ myśli o tym, co się wydarzyło trzy miesiące temu, ale za każdym razem rezygnował. Ostatnio Louis miał coraz więcej treningów w uwagi na wygrane mecze — Harry nie miał pojęcia, o jakie chodziło, ale bardzo mu kibicował — dlatego wolał pozwolić mu spać. Szatyn na pewno nie byłby na niego zły, jednak Harry uparcie twierdził, że zawsze mogli o tym porozmawiać rano.
Tej nocy Louis się przebudził. W ciemności spojrzał na bruneta, który leżał na jego klatce piersiowej i pochylił się, by ucałować jego czoło.
— Nie możesz spać, kochanie? — zapytał cicho.
Harry poruszył się i podniósł, by spojrzeć prosto w oczy Louisa.
— Myślę o wszystkim, co się stało — wyznał nieśmiało.
Tomlinson westchnął i położył dłoń na jego policzku. Pogłaskał go z czułością, przyglądając mu się uważnie i jednocześnie intensywnie nad czymś myśląc.
— Chciałbyś mi powiedzieć czy wolałbyś się przytulić i spróbować zasnąć?
— Chyba chciałbym się przytulić i zasnąć.
Louis przystawił swój nos do nosa Harry'ego, by złączyć je w eskimoskim pocałunku, a następnie pomógł mu się odwrócić do siebie plecami. Oplótł go ramieniem w talii i docisnął do swojego torsu. Wsunął kolano między udo bruneta, by dać mu więcej ciepła i na sam koniec pocałował jego kark.
— Kocham cię. Jesteś bardzo dzielny.
Zaledwie dziesięć minut później Harry już spał.
***
— T-trochę szybciej — jęknął Harry, wypychając tyłek w stronę palców Louisa. — Boże... Czemu robisz to tak dobrze?
— Byłeś grzeczny, więc daję z siebie sto procent, kochanie — powiedział, a następnie przyspieszył ruchy palców na prostacie mężczyzny. Obydwoje zdecydowali się na milking, który polegał głównie na masowaniu najczulszego punktu w odbycie, by wydobyć jak najwięcej nasienia. Louis uwielbiał oglądać swojego ukochanego po całym akcie — był wymęczony i w stu procentach usatysfakcjonowany i zaspokojony. Milking był dobrym pomysłem na momenty, w których Harry przechodził gorszy okres pod względem uzależnienia. — Pokaż mi, jak bardzo ci się podoba.
— Bardzo, tatusiu — sapnął i zacisnął palce na prześcieradle, czując, jak nacisk na jego prostacie robił się coraz bardziej nieznośny. Chciał dojść, ale nie bardziej niż chciał pocałować swojego partnera. — J-ja... To takie dobre. Zbyt dobre.
— Czyli chciałbyś, żebym przestał? — zapytał zmysłowym głosem, na co Harry jęknął z niezadowoleniem.
— Nie, błagam. Potrzebu...
Nie dokończył, ponieważ w tym samym czasie przyjemność ogarnęła całe jego ciało i zaczął dochodzić. Jego zmęczone mięśnie zaczęły drżeć, gdy ogromna ilość spermy pojawiła się na prześcieradle, a przez szczupłe ciało wciąż przechodziły spazmy przyjemności. Louis nie zaprzestał nacisku na jego prostacie, wręcz wypychając całe nasienie. Mężczyzna wyciągnął z niego zdolność do dojścia na co najmniej kilka godzin.
To był jeden z najbardziej satysfakcjonujących orgazmów w jego życiu i Harry skłamałby, gdyby powiedział, że było inaczej.
Minęły cztery miesiące od uwolnienia się od toksycznego menadżera i trzy tygodnie, odkąd wrócili do domu, by cieszyć się normalnym życiem. Powoli wiele rzeczy zaczęło się zmieniać — Harry coraz rzadziej zapominał wziąć tabletki, regularnie uczęszczał na terapię i miał odrobinę mniej gorszych dni oraz nocy. Małymi krokami seks przestawał być dla niego seksem, a był kochaniem, czasami mocniejszym, a czasami najbardziej czułym połączeniem ich ciał. Louis regularnie się badał i jak dotąd wciąż był zdrowy, a to tylko dzięki odpowiedniemu zabezpieczeniu się.
Między nimi prawie nic się nie zmieniło. Wciąż się przytulali, przyrządzali sobie nawzajem posiłki i spędzali każdą wolną chwilę. Wieczorami odbywali długie rozmowy razem z Zaynem, oglądając najgłupsze programy, jakie byli w stanie znaleźć, a czasami wychodzili na imprezy do znajomych Louisa, którzy stali się również znajomymi Harry'ego.
Louis uśmiechnął się i mocno pocałował bruneta, który zaraz po tym, jak skończył dochodzić, opadł bez sił na poduszki, mrugając leniwie oczami. Według Tomlinsona był to najmilszy moment po zbliżeniu — moment, w którym Harry opadał z sił, dzięki czemu przytulanie się do niego było jeszcze przyjemniejsze niż zazwyczaj, ponieważ wtedy dawał najwięcej ciepła.
— Jak się czujesz, kochanie? Bardzo zmęczony? — zapytał wesoło, przyciągając do siebie Harry'ego tak, by bezwładnie opadł na jego klatkę piersiową. Najprawdopodobniej przez ten ruch całą spermę wtarł w udo i podbrzusze bruneta, ale w tamtym momencie żaden z nich zdawał się tym nie przejmować.
— Uhm — mruknął Harry w zgięcie jego szyi. — Jestem wykończony. Będziesz musiał mnie porządnie umyć.
— A co, nie masz rączek? — zaśmiał się i dźgnął go w bok. — Weźmiemy miłą kąpiel, a potem przebiorę pościel i prześcieradło, żeby nam się lepiej przytulało. Co powiesz na oglądanie filmów i jedzenie żelek?
— Czekałem na tę chwilę całe życie — odparł zmęczonym głosem, wywołując tym u Louisa głośny śmiech.
Razem poszli do łazienki — Louis musiał wręcz zaciągnąć do niej Harry'ego — gdzie umyli się i obdarzyli ogromną ilością słodkich pocałunków. Umyli sobie nawzajem włosy, bawiąc się pianą i żartobliwie szczypiąc skórę.
Z wanny wyszli prawie godzinę później. Zdecydowali się nie zakładać ubrań, by dalej rozkoszować się swoim dotykiem. Zayn naprawdę rzadko zaglądał do nich na górę, więc nie musieli się martwić, że w pewnym momencie pojawi się u progu ich sypialni. Poza tym obydwoje widzieli się bez ubrań — Louis uważał to za całkiem zabawne — więc nie czuli się aż tak zawstydzeni.
— Chciałbym sobie zrobić nowy tatuaż — poinformował go, kiedy skończyli oglądać pierwszy odcinek serialu. — Liście laurowe na biodrach. Ostatnio widziałem kilka zdjęć celebrytów z podobnym wzorem do tego, który ja bym chciał i uważam, że będą wyglądać całkiem ładnie.
— Pewnie, daj mi znać, kiedy się zapiszesz, bo może też bym sobie coś zrobił. Ostatni raz dziarałem się chyba osiem miesięcy temu.
— To może zrobimy sobie pasujący? Na przykład... moje liście laurowe z przodu, a twoje z tyłu. Oczywiście, jeśli ci się to podoba, bo...
Louis uciszył go mocnym pocałunkiem. Harry sapnął zaskoczony i położył dłoń na jego ramieniu, niezgrabnie próbując oddać pocałunek.
— Chciałbym, kochanie. Podoba mi się myśl, że jak będę cię przytulać od tyłu, to będą się łączyć. A to może być fajna przygoda do tworzenia kolejnych.
Odgarnął jego włosy do tyłu i cmoknął go szybko w czoło, by po chwili wrócić do oglądania serialu. Harry uśmiechnął się szeroko i z oczami pełnymi serc ponownie się zsunął. Ułożył głowę na jego klatce piersiowej i wtulił w niego mocniej.
— Chciałbyś pójść ze mną na randkę? — zapytał Harry kilka minut później. To był pierwszy raz, kiedy on próbował zainicjować bliższe, romantyczne spotkanie. Uważał, że był to dla niego duży krok do przodu, ponieważ wcześniej myślał, że był niegodny.
— Skąd wpadł ci teraz ten pomysł do głowy? — odpowiedział z szerokim uśmiechem, przesuwając palcami po ciemnych włosach.
— Po prostu. Nie wiem, przepraszam, że zapytałem.
Odpowiedział mu głośny, ale jednocześnie rozczulony śmiech od Louisa.
— Oczywiście, że chciałbym. Nawet nie wiem, jak mogłeś pomyśleć, że ci odmówię. — Pochylił się i ułożył palcem pod podbródkiem Harry'ego, by mężczyzna podniósł głowę i pozwolił mu się pocałować. — Gdzie mnie zabierzesz?
Harry przewrócił oczami.
— To ma być niespodzianka, Louis. Powiem ci przed, żebyś się odpowiednio przygotował, ale nastaw się na mniej eleganckie ubrania.
— Czyli pierwsza randka, którą ty przygotujesz. Nie mogę się doczekać, skarbie i liczę na to, że zrobimy powtórkę z Paryża.
Ich randka w Paryżu mogła się udać, gdyby w nagłym przypływie głupkowatego nastroju Louis nie wrzucił Harry'ego do fontanny, a potem nie musieli uciekać przed fanami szatyna przez pół drogi. Cóż, Louis uważał to za całkiem zabawne, chociaż młodszy mężczyzna czuł się zażenowany tym, że znowu niepotrzebnie był w centrum uwagi.
Cóż, nigdy nie był fanem artykułów ze swoim nazwiskiem.
— Nawet na to nie licz, Tomlinson. Chcę zostać tak anonimowy, jak się tylko da.
— Cóż, po wydarzeniu z meczu zanim się poprawnie poznaliśmy...
— Jezu, jesteś okropny — przerwał mu oburzony i odwrócił się do niego plecami, na co Louis się zaśmiał i zaczął całować jego ramię. — Zostaw mnie, nienawidzę cię.
— Och, daj spokój. Wiem, że teraz też cię to śmieszy.
Przez dłuższą chwilę między nimi trwała cisza, aż w końcu Harry zachichotał.
— Ich przeprosiny były w tym wszystkim najlepsze i to zmieszanie, gdy dowiedzieli się, że jednak jesteśmy razem.
— Nie, najlepsze były komentarze kibiców. Kocham bycie piłkarzem.
— Po prostu lubisz być w centrum uwagi — odparł i odwrócił się do niego, by go pocałować. — Ale wtedy to nie było zabawne.
— Wtedy to było tragiczne. Andrew myślał, że spali się ze wstydu, kiedy próbowałem cię wyciągnąć z aresztu.
Harry jęknął męczeńsko na jego słowa i ukrył twarz w zgięciu szyi Louisa.
— Już o tym nie rozmawiajmy, proszę.
Louis uszczypnął go żartobliwie w sutek, za co dostał mocne uderzenie w nadgarstek. — Przecież to lubisz. Nie mówiłeś mi przypadkiem na początku, że kochasz brutalność?
— Naprawdę jesteś dla mnie okropny.
***
Pół roku po odzyskaniu wolności, Harry zaczął otrzymywać maile od swojego dawnego szefa Liama z propozycją powrotu do jego gazety. Oprócz tego, dostawał dużo wiadomości od Nialla, który przepraszał go za swoje zachowanie.
— Czemu jesteś smutny? — zapytał Louis, pochylając się, by pocałować go w policzek. Była dziesiąta rano, niedawno wstali i przygotowywali się do wyjścia na trening. Harry miał napisać artykuł i zrobić wywiad z każdym graczem, a najlepsze odpowiedzi umieścić na portalu. — Hm? Nie smakuje ci śniadanie ode mnie?
— Smakuje — westchnął zmęczonym głosem. — Po prostu... Kolejny raz to samo. Świadomość, że dla niektórych coś znaczę tylko dlatego, że jestem z tobą związku, jest bardziej bolesna niż to wszystko, co się stało.
Louis uklęknął przy nim i położył dłoń na jego kolanie. Harry natomiast objął go mocno ramieniem, by przyciągnąć go do siebie i się przytulić.
— Mam nadzieję, że wiesz, że dla mnie znaczysz więcej niż cokolwiek innego na tym głupim i dwulicowym świecie — powiedział, na co Harry kiwnął głową. — To jest właśnie jedna z najgorszych cech ludzkich, skarbie. Widzisz, gdy zacząłem karierę, też dostawałem wiele wiadomości od osób, które wcześniej uprzykrzały mi życie. Musisz nauczyć się nie brać tego tak bardzo do serca, słońce, bo takich wiadomości będzie przybywać.
— Wiem i to nie tak, że przejmuję się Liamem, bo on był dla mnie po prostu okrutny, ale Niall był kiedyś moim dobrym przyjacielem. Jest mi przykro, że wszystko, co zrobiłem wybaczył mi teraz, kiedy pod jakimś względem coś znaczę.
— To nie był twój przyjaciel, Harry. Prawdziwy przyjaciel na pewno by cię nie zostawił — oznajmił stanowczo. — Już, nie smucimy się z powodu takich debili. Najlepiej zablokuj numery i adresy, żeby więcej cię nie męczyli i kończ śniadanie, bo zaraz musimy jechać. — Podniósł się, a następnie na krótką chwilę złączył ze sobą ich wargi. — Kocham cię i przypominam, że jesteś dobrym i wartościowym człowiekiem.
— Ja ciebie też kocham, Lou. Bez ciebie nie szłoby mi tak dobrze na terapii i pewnie nawet nie zażywałbym tych głupich leków.
— Nie takie głupie, skoro pozwalają ci żyć dłużej niż dziesięć lat — mruknął i dźgnął go w bok. — Nawet nie wiesz, jak mnie wkurzasz, kiedy widzę, że okienko w pudełku z tabletkami na dziś jest wciąż pełne.
— Mam dużo spraw na głowie — bronił się z uśmiechem. — Takich jak myślenie o tym, jakim jesteś cudownym partnerem.
— No już nie musisz mi tak słodzić — zaśmiał się.
Harry już mu nie odpowiedział, tylko wziął się za dokończenie śniadania. W drodze na trening zrobił to, co polecił mu Louis — zablokował maila i numer, by już więcej nie musieć się martwić. Czuł się szczególnie szczęśliwy.
***
Dziewięć miesięcy później Louis odebrał badania z pozytywnym wynikiem na wirusa HIV. Nie był szczególnie zaskoczony z uwagi na to, że kochał się z Harrym stosunkowo często, a ryzyko wciąż istniało, więc przyjął to na chłodno.
Inaczej sytuacja wyglądała z Harrym, który nie był w stanie przeboleć tej informacji, chociaż Louis od samego początku mówił mu, że mimo zabezpieczenia to się może wydarzyć. Nie zmieniało to jednak faktu, że brunet zaczął płakać i nie dopuszczał do siebie żadnych słów Louisa oraz Zayna, którzy próbowali go uspokoić.
— To nie jest koniec świata, Harry — powiedział stanowczo Zayn. — Louis zaraz zacznie leczenie dokładnie takie samo jak ty. Przecież wiesz, że HIV to nie jest żaden wyrok śmierci, jeśli regularnie zażywasz przepisane tabletki.
— Zresztą przecież o tym rozmawialiśmy. Prezerwatywy to nie jest stuprocentowa ochrona przed zarażeniem się, więc to było do przewidzenia. I tak długo wytrzymałem bez pozytywnego wyniku.
Harry skulił się jeszcze bardziej, czując rosnący wstyd przez swoje zachowanie. Nie mógł jednak przestać płakać, mimo świadomości, że to się mogło wydarzyć, wciąż miał ogromne wyrzuty sumienia.
— Proszę, nie smuć się. Naprawdę nic się nie dzieje, poradzimy sobie — zapewnił go łagodniejszym głosem Louis. Objął go mocno ramieniem i pocałował w czubek głowy. — Wciąż cię bardzo kocham, wciąż chcę z tobą być i spędzać każdy wolny dzień w ten sam sposób. To niczego między nami nie zmienia.
— Po prostu przepraszam — szepnął zmęczonym głosem. — Wiem, że mnie wcześniej uprzedziłeś, ale wciąż... To dla mnie trudne.
— Wiem, skarbie. Przytul się do mnie i oddychaj głęboko, bo zaraz powinno przyjść jedzenie. Może miałbyś ochotę obejrzeć w trójkę drag race? — zaproponował. Uśmiechnął się, kiedy Harry odpowiedział mu kiwnięciem głowy. — O nic się nie martw. Wszystko jest dobrze.
***
Rok od kiedy byli wolni, adoptowali psa. Był duży, miał czarną sierść i nienawidził Zayna, przez co przez większość czasu mężczyzna siedział w gotowości do ucieczki. Zwierzę kradło mu skarpetki, gryzło go i jak na złość wymiotował tylko w jego pokoju. Harry i Louis komentowali to jedynie głośnym śmiechem, natomiast Zayn cały czas powtarzał, jak bardzo ich nienawidził za wzięcie akurat tego psa.
— Kiedy mają przyjść twoi rodzice? — zapytał Louis, głaszcząc Bruce'a za uchem. Harry właśnie wrócił spod prysznica, ubrany jedynie w bokserki i za dużą, piłkarską koszulkę. Jego włosy były mokre, twarz zarumieniona od pary i wyglądał pięknie.
— Pewnie jutro. Nie mogę się doczekać, stęskniłem się za nimi.
— Stęskniłem się za twoim ojcem — odparł, na co Harry przewrócił oczami. — Chodź do mnie, bo chcę się przytulić.
— Bruce zajmuje moją połowę łóżka. — Podszedł bliżej i powoli zaczął przesuwać psa niżej, by zrobić sobie miejsce na poduszkach. Bruce warknął cicho, a Harry spojrzał na niego ze złością. — To moje łóżko i mój chłopak. Jak ci się coś nie podoba, to możesz się wyprowadzić. — Przesunął go mocniej, na co pies kolejny raz warknął. — Daj mi spokój.
Po tych słowach z prędkością światła położył się na swoimi miejscu, a Louis ze śmiechem wziął go w swoje ramiona. Bruce patrzył na niego obrażony, na co Harry wystawił mu jedynie środkowego palca. To był jego czas z Louisem, którego nie widział cholerny tydzień. Chciał się nim nacieszyć.
Louis pocałował go mocno. — Kocham cię. Już więcej nie pozwolę ci zostać samemu w domu na tak długo. Niby tylko siedem dni, ale to była cała wieczność.
— Musiałem zaopiekować się Brucem. Poza tym i tak cztery dni spędziłem u twojej rodziny pisząc artykuły, więc nie miałem czasu na siedzenie w Liverpoolu.
— Ale pracowałbyś w ciągu dnia, a wieczorem byśmy się przytulali. Niemniej jednak nie pozwolę ci zostawić mnie na tak długo — powiedział, wywołując tym u Harry'ego cichy chichot. Po chwili natomiast Louis pocałował go w szyję i wsunął dłoń pod jego koszulkę. — Już rok, skarbie. Jestem z ciebie taki dumny.
— Zostały mi jeszcze dwa ostatnie spotkania z Suzanne, więc poczekaj dwa tygodnie — zaśmiał się.
— Sam fakt, że możesz powiedzieć, że kończysz terapię sprawia, że jestem cholernie dumny i mam ochotę cię wycałować i nie wypuszczać z łóżka przez następny miesiąc. Przeszedłeś tak wiele, a jednak tutaj jesteś gotowy, by dawać i otrzymywać miłość.
Harry spojrzał na niego błyszczącymi się oczami.
— To tylko dzięki tobie, Lou. Bez ciebie pewnie bym już nie żył. — Przerwał, by złożyć mały pocałunek na jego nosie. — Jestem pewien, że chcę być z tobą do końca życia. Nie wiem, czy kiedykolwiek pozwoliłbym ci odejść.
— Czy to są oświadczyny? — zapytał z szerokim uśmiechem Louis.
— Moooże — przeciągnął Harry, po czym śmiejąc się, pozwolił szatynowi złączyć ich wargi. — Po prostu cię kocham, Lou.
— Wiem, skarbie. Ja ciebie też bardzo kocham i w sumie nie musielibyśmy brać ślubu, bo to tylko głupi papier, ale coś czuję, że nam obydwu po głowie chodzi adopcja maluszka.
Harry niemal zadławił się swoją śliną.
— Naprawdę? — zapytał, na co Louis kiwnął żarliwie głową. — Boże, ja... Tak bardzo cię kocham! Skąd wiedziałeś, że myślałem o dziecku?
— Och, jesteś zbyt przewidywalny. Zachowujesz się, jakbyś wcale nie kupił dwóch kartonów dziecięcych śpioszków i nie ukrył ich w szafie.
Po tych słowach przytulił się do niego mocniej, słysząc cichy chichot swojego już narzeczonego. I już zawsze było dobrze, a uzależniony Harry odszedł w niepamięć.
Byli tylko oni. Harry i Louis, Louis i Harry.
Dwójka szczęśliwych, darzących siebie nawzajem ogromnym uczuciem ludzi.
***
Cóż, kończymy tę historię ): Mam nadzieję, że wam się podobała i będziecie ją miło wspominać (: Dziękuję każdemu, kto zdecydował się ją przeczytać i mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam. Love u!