Regeneracja ||Dettlaff x Regis

By _czarna_dziura_

7.4K 504 107

Dettlaff van der Eretein - narwany, dziecinny i nieodpowiedzialny wampir wyższy. Po zabójstwie Syanny nie był... More

Prolog
Jeden
Dwa
Trzy
Cztery
Pięć
Sześć
Siedem
Osiem
Dziewięć
Dziesięć (aktualizacja okładki)
Jedenaście
Dwanaście
Trzynaście
Czternaście
Piętnaście
Szesnaście
Siedemnaście
Osiemnaście
Dziewiętnaście
Dwadzieścia
Dwadzieścia Jeden
Dwadzieścia Dwa
Dwadzieścia Trzy
Dwadzieścia Cztery
Dwadzieścia Pięć
Dwadzieścia Sześć
Dwadzieścia Siedem
Dwadzieścia Osiem
Dwadzieścia Dziewięć
Trzydzieści
Trzydzieści Jeden
Trzydzieści Dwa
Trzydzieści Trzy
Trzydzieści Cztery
Trzydzieści Pięć
Trzydzieści Sześć
Trzydzieści Siedem
Trzydzieści Dziewięć
Czterdzieści
Czterdzieści Jeden
Czterdzieści Dwa
Czterdzieści Trzy
Czterdzieści Cztery
Czterdzieści Pięć
Czterdzieści Sześć

Trzydzieści Osiem

72 6 0
By _czarna_dziura_

×Miłego czytania×

_____________
POV Regis
_____________


Havbeath chce z nami wrócić. Tylko jak? Nie mamy już eliksiru, nie przedostaniemy się do miejsca, z którego przyszliśmy. No chyba, że mag ma jakiś wyjątkowy sposób na dokonanie tego. Mimowolnie spojrzałem na starca, który wyglądał jakby wygrał jakiś turniej, rozpierała go radość na wieść o tym, że ma możliwość wrócenia z nami. Chciał to ukryć jednak najwidoczniej było to silniejsze od niego. Cóż się dziwić? Spędził wieki w samotności, w jednym miejscu, które starzało się razem z nim w końcu podupadło.
Czuję gdzieś w głębi siebie wyjątkowy strach i niepokój. Podejrzewam, że może to być spowodowane Dettlaffem i jego stanem.
Wampir, a w zasadzie już teraz człowiek wyjątkowo się przejął tym co go spotkało. Teraz będziemy musieli uważać jeszcze bardziej, każdy obcy dotychczas czynnik jest w stanie zagrozić jego życiu. Jeżeli coś mu się stanie, choćby jeden włos spadnie z jego głowy nie wybaczę sobie tego. Jestem tutaj, aby go chronić i się nim opiekować. Kocham go i jeśli on umrze umrę i ja. Moje życie zależy od niego.

Jeżeli ojciec Dettlaffa zmienił go w człowieka to może da się to cofnąć... On dokonał czegoś co wydawało się niemożliwe, a jednak udało mu się.
Eretein teraz musi nauczyć się żyć na nowo. Wszystko co było łatwe teraz będzie trudne lub czasami niewykonalne. Notoryczny potrzeba snu, jedzenia, pojawiające się choroby, rany... Rany... Cholera rany!
Przerwałem swój wewnętrzny monolog, wzdrygnąłem się na samą myśl o tym, że zapomniałem o tak ważnej rzeczy.
Spojrzałem najpierw na maga, który był niespecjalnie nami zainteresowany, robił coś odwrócony plecami do nas. Kolejno spojrzałem na siedzącego obok Dettlaffa, ten widząc moje przestraszone oczy zdziwił się.
-Dettlaffie... Jak się czujesz? - zapytałem. Przysunąłem się bliżej niego i położyłem dłoń na jego kolanie. Podczas drogi tutaj opatrywałem go. Wiem, że minęło już sporo czasu od ostatniej zmiany opatrunku, a z racji tego iż Dettlaff jest narażony na wszelkie choroby to zwykłe zakażenie może wywołać śmierć. Co prawda mag też go opatrywał...
-O co pytasz, przyjacielu? Jak się czuję... Fizycznie? Psychicznie? - dopytywał młodszy.
-O to i o to. Ale najpierw to pierwsze. -
Dettlaff pomyślał chwilę i kontynuował.
-Jestem zmęczony. Bardzo. Brzuch tak samo jak i noga nie dają mi spokoju. A teraz jeszcze jak dowiedziałem się o tym kim się stałem to... Nie wiem... Nie chcę tego drążyć.
-Havbeathcie? - zwróciłem się do maga. Ten odwrócił się do mnie z pytającym wzrokiem.
-Czy masz może jeszcze jakieś opatrunki? - spytałem z nadzieją w głosie. Czarownik skinął głową i wyjął z pobliskiej, zakurzonej komody kilka już lekko pożółkłych bandaży. Nie jestem pewien czy stosowanie ich jest bezpieczne... Wiadomo ile tam leżały? Rok? Dziesięć lat? Sto lat?
-Bierz, są stare, ale nic im się nie stało. Przynajmniej mam taką nadzieję. - ostatnie słowa powiedział wyraźnie ciszej. Zlustoriwałem go niepewnym spojrzeniem i odebrałem od niego bandaże.
Odwróciłem się spowrotem do Dettlaffa.
-Zdejmuj spodnie, przyjacielu. - nakazałem
-Niemoralna propozycja, Regisie... - Eretein spojrzał na mnie zawadiackim spojrzeniem mając coś na myśli.
-Mój drogi, to nie była propozycja, a rozkaz. Zdejmuj. - uśmiechnąłem się złośliwie. Dettlaff śmiejąc się pod nosem zsunął spodnie do kolan i usiadł.
Odpowiednio zająłem się raną, następnie tak samo potraktowałem jego brzuch.

-Coś się zbliża... - mag szepnął jakby do siebie. Wyprostował się na tyle ile mógł I wsłuchał się w odgłosy za oknem. Nie wiem czego wysłuchiwał, ja nie słyszałem kompletnie nic, tylko głuchą, niepokojącą ciszę.
-Coś jest nie tak... - powiedział już nieco głośniej, gdy kończyłem wiązanie ostatniego bandaża.
-O co chodzi? - dopytałem
-Ja też to czuję. - odezwał się Dettlaff do tej pory siedzący cicho. - On się zbliża, czuję to w kościach, czuję jego niepokój.
Mag jakby opażony odskoczył od okna i w oka mgnieniu znalazł się przy Dettlaffie.
-Widzisz go? Gdzie jest? Co robi? - zasypywał go masą pytań, na które najwidoczniej Eretein nie umiał odpowiedzieć. Wzruszył tylko ramionami na co mag prychnął i wrócił do okna.
-Bezużyteczny... - warknął cicho, postanowiłem to zignorować, spojrzałem tylko na Dettlaffa pokrzepiającym wzrokiem.
-Jest w tym świecie. Daleko, ale jednak. - powiedział po chwili namysłu Eretein. - Musimy się stąd wynosić.
Czarownik ponownie odwrócił się, spojrzał najpierw na Dettlaffa, a potem na mnie.
-Jak się dostać na miejsca teleportu? Wiesz w ogóle gdzie ono jest? - zapytałem maga.
-Tak, wiem gdzie jest. Byliście tam, to ja sprawiłem, że wyglądało tak przyzwoicie. Przynajmniej bardziej niż rzeczywistość. Sztuka iluzji. Przedostaniemy się tam zwykłym poratlem. Tak będzie najszybciej.
-Mam warunek. - wypalił nagle Eretein.
Havbeath spojrzał na niego oczekując rozwinięcia.
-Aby przejść na drugą stronę trzeba wypowiedzieć pewną frazę. To ty ją wypowiesz. - młodszy zwrócił się w jego stronę. Obydwoje doskonale wiemy czemu to akurat Havbeath ma wypowiedzieć te słowa.
Dettlaff nie umie, a ja otwierając portal nie najlepiej skończyłem. Miło wiedzieć, że ktoś się o mnie martwi i nie chce żeby stało mi się coś złego. Oczywiście mam nadzieję, że taki był zamysł warunku przejścia z nami. To brzmi jakbym chciał i był pewien tego, że jestem bardzo ważny dla Dettlaffa. Muszę się przyjrzeć jego oczom, one nigdy nie kłamią, a wręcz mówią więcej prawdy niż można przekazać słowami.

Spojrzałem na niego dyskretnie, ten zauważywszy to posłał mi delikatny uśmiech.
-Zgoda. Zrobię wszystko, aby się stąd wydostać. Chodźmy już, bo niedługo zostaniemy tu na wieki... Jako rozkładające się ciała, potem marne kości, a na końcu proch. - drastyczne myśli, no ale cóż się dziwić, zapewne właśnie to by nas spotkało.
-Weź ze sobą wszystko co ci potrzebne. Zapewne więcej się tu nie pojawisz, więc skorzystaj. - powiedziałem, złapałem pas od torby, aby pokazać, że jestem gotowy do drogi. Mag kiwnął głową i zaczął szperać po regale. Włożył do swojej torby kilka ksiąg i fiolek z nieznanymi płynami. Po chwoli odszedł kawałek od nas i wykonał charakterystyczny gest rękami tworząc pomarańczowy, dudniący portal.
-Chodźmy. - popędził nas dłonią idąc już w stronę portalu. W ostatnim momencie wziąłem ze stołu notatki o eksperentach, których czarownik z jakiegoś powodu nie wziął. Weszliśmy do portalu.

Przechodząc na drugą stronę ujrzałem to samo piękne miejsce co na początku. Bajeczna polana, pachnące kwiaty i ten trwający spokój. Cisza po raz kolejny była najbardziej niepokojącą rzeczą goszczącą w tym miejscu.
Portal zamknął się co wywołało u mnie niemały dreszcz. Był to jedyny, dość głośny dźwięk słyszalny w okolicy. Na tle tej ciszy wydał się trzy razy głośniejszy niż w rzeczywistości.
-Musimy się stąd wynosić. Gdzie ta kartka...- mag mówił do siebie przeszukując wnętrze własnej torby. Po chwili wyjął z niej pożółkłą kartkę.
Przyjrzał się jej chwilę zapewne czytając słowa, aby potem się nie pomylić. Z każdym kolejnym słowem jego miną zmieniała wyraz.
Podniósł wzrok znad kartki i spojrzał na nas.
-Nie sądziłem, że taki tekst otworzy portal do tego świata... Tłumaczyliście to? - razem z Dettlaffem spojrzeliśmy po sobie. - No dobrze, nieistotne.
-Przepraszam, mam niespodziewane pytanie... - zaczął Eretein. - Czy wiadomo która jest godzina?
-Nie wiem czy jestem w stanie Ci odpowiedzieć na to pytanie. W tym świecie trudno jest wyłapać czy jest dzień czy noc...

Dettlaff słusznie zapytał, przecież portal dało się otworzyć tylko o określonej godzinie. A skoro nie jesteśmy w stanie owej godziny sprawdzić to nie pozostaje nam nic innego jak ciągłe próby przejścia.
Tylko... Czy to bezpieczne?
Mag wzruszył ramionami i kazał się nam przygotować. Stanęliśmy kilka metrów od niego i czekaliśmy na jego ruch.
Czarownik po chwili odchrząknął i zaczął czytać. Z każdym kolejnym słowem rósł we mnie niezrozumiały niepokój. Zdania wypowiedziane przez Havbeatha nie przyniosły żadnych efektów, nic się nie stało. Powodem zapewne była zła godzina, na którą Dettlaff zwrócił uwagę.
Musimy poczekać...

____________

Hej
Mam nadzieję, że rozdział się
podobał, przepraszam za błędy

Bywajcie

~~_dziura_

Continue Reading

You'll Also Like

362K 22.4K 92
- Kundel- powiedziałem do stojącego przede mną chłopaka - Pijawka- odparł posyłając wrogie spojrzenie - Thomas! Dylan!- krzyknęła nauczycielka- przes...
411K 16.9K 33
Byłam zwykłą dziewczyną, jak każda inna. No właśnie. Byłam. Wystarczył jeden dzień, aby całe moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nik...
386K 23.5K 54
Serania. Stolica państwa Ivecta w którym władzę po wygranej wojnie objęła wampirza dynastia. Jednak wygranie wojny nie zakończyło problemów młodego w...
3.7K 90 22
Gdy tysiącletnia rodzina Pierwotnych wita do miasteczka Mystic Falls, tutejsze wampiry wyczuwają kłopoty. Ale kim w tym wszystkim jest ciemnooka Amel...