- Bawisz się w moją żonę?
Blaise uśmiechnął się pod nosem słysząc słaby głos przyjaciela. Zamknął Proroka Codziennego i spojrzał na niego.
- Zerwałeś z Astorią to ktoś musi nad Tobą czuwać – zażartował obserwując Dracona, który próbował podnieść się na łóżku szpitalnym. Po chwili opadł ponownie na poduszkę. Zdecydowanie był jeszcze za słaby.
- Z Granger i Scorpiusem wszystko w porządku?
Blaise kiwnął po chwili głową.
- Jak zobaczyłem Ciebie leżącego na podłodze i ryczącą Grangerównę pomyślałem, że zszedłeś. Przez krótką chwilę stałem w drzwiach i myślałem co powiedzieć w trakcie mowy pogrzebowej – mówił nie zwracając uwagi na zimny wzrok przyjaciela.
- Co teraz z nią?
- Ginny się nią zajęła. Jest dobrze – odpowiedział trochę wymijająco. Wiedział co Granger planuje, ale nie chciał dać złudnej nadziei Draconowi, że wszystko się ułoży. Na chwilę obecną musiał wrócić do zdrowia.
- A Johnson?
- Potter się nim zajął. Niedługo czeka go rozprawa w Ministerstwie. Jesteście głównymi świadkami, ale jeśli nie dasz rady przyjść to zostanie przełożona na późniejszy termin – wyjaśnił krótko wiedząc, że Draco zrobi wszystko, żeby Johnson został skazany na śmierć. Każdy wiedział jaki będzie werdykt. Pocałunek dementora.
Draco nic nie odpowiedział, jedynie poczuł ulgę.
***
Hermiona pocałowała syna w czoło i wyszła zostawiając go w kuchni kończącego jeść płatki z mlekiem. Z duszą na ramieniu weszła do salonu, gdzie już czekała Ginny oraz Blaise z Victorią na rękach. Nie wiedziała czego ma się spodziewać. Dzisiaj miała dostać się do Ministerstwa. Zastanawiała się czemu siedzą w salonie, a nie zmierzają w kierunku samochodu.
- Dostaniemy się do Ministerstwa za pomocą kominka. Niezbyt mogę się teleportować będąc w ciąży – uśmiechnęła się w kierunku męża, który nadal miał jej za złe ostatnią teleportację kiedy Hermiona poprosiła ją o pomoc. – Chociaż, uzdrowiciel uznał, że nie jestem jeszcze w tak zaawansowanej ciąży, żeby rezygnować z teleportacji...
- Weasley, ja Cię naprawdę ostrzegam – powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Dobra, dobra – poddała się. Nie ukrywała tego, że nie lubiła podróżować za pomocą kominka, ale żeby jej mąż mógł spędzić spokojnie dzień wolała to zrobić.
- Ja wrzucę proszek i ty po prostu musisz wejść w płomienie zaraz za mną. Nie możesz się zawahać, Hermiono – skierowała te słowa do przyjaciółki, która stała zszokowana obok niej i patrzyła w kominek.
- Płomienie? Mam wejść w płomienie? – powtórzyła zdziwiona. Nie była przestraszona co samą ją zdziwiło, ale... bardziej zaciekawiona.
- Poczujesz tylko lekkie ciepło i tyle – uśmiechnęła się do przyjaciółki, a brunetka po chwili kiwnęła głową.
- Blaise... Opiekuj się Scorpiusem, dobrze? Postaram się wrócić jak najszybciej...
- Granger, jeszcze raz to powtórzysz, a obiecuję, że wyrzucę go na próg – przerwał jej uśmiechając się do niej wręcz uroczo. Nie zwrócił uwagi na karcący wzrok żony.
- Scorpius ma trudny charakter. Może być uparty, może Ci się zbuntować, nie lubi słuchać tego co mu się nakazuje... Postaraj się być wyrozumiały, dobrze?
- Wytrzymałem całe życie z Draconem. Uwierz mi, poradzę sobie z tą jego małą kopią.
Hermiona chciała już powiedzieć, że trzeba zrobić testy DNA, żeby być w stu procentach pewnym, że ojcem Scorpiusa jest Draco, ale odpuściła. Później się tym zajmie. Teraz musiała odzyskać swoje dawne życie, jakkolwiek ono nie wyglądało...
- Gotowa? – Ginny uśmiechnęła się chcąc dodać jej otuchy. Hermiona wzięła głęboki oddech i kiwnęła głową. Stanęła tuż obok rudowłosej i złapała ją za rękę.
- Nie zapomnij wziąć jedzenia dla Dracona jak będziesz do niego szedł. Doskonale wiesz, że nie lubi szpitalnego jedzenia – powiedziała jeszcze w kierunku męża i wzięła garść proszku z miseczki. Złapała mocniej dłoń przyjaciółki i wrzuciła go do kominka. – Ministerstwo Magii – powiedziała głośno i wyraźnie kiedy zapaliły się zielone płomienie. Weszła szybkim krokiem ciągnąć za sobą Hermionę bojąc się, że to tylko kwestia czasu nim zechce się wycofać.
Ciepłe promienie musnęły jej ciało i w końcu wyszła z kominka na główny hol Ministerstwa. Puściła dłoń przyjaciółki i chciała ją podpytać o odczucia, ale Hermiona uśmiechała się rozglądając się, a jej wzrok przykuła wielka fontanna stojąca w samym centrum. Ginny już chciała coś powiedzieć, ale Hermiona ruszyła powolnym krokiem w tym kierunku. Była omamiona wielkością Ministerstwa i jego całego uroku.
- Mam wrażenie...jakbym już tu kiedyś była – odezwała się kiedy Ginny stanęła obok niej przed fontanną.
- Bo byłaś. Pracowałaś tu jako szefowa departamentu ochrony młodych czarodziejów...
- A Draco?
- Nadal tu pracuje jako szef departamentu zwalczania czarnej magii, a teraz chodź, bo się spóźnimy – powiedziała zerkając na zegarek. Złapała przyjaciółkę za dłoń i pociągnęła w kierunku wind. Nie spodziewała się, że Hermionę będzie wszystko ciekawiło. Miały pięć minut, żeby dotrzeć do odpowiedniego departamentu.
- Jak się poznaliśmy? – zapytała kiedy były już w windzie.
- Poznaliście się w szkole kiedy oboje mieliście po jedenaście lat.
Udało się. Minutę przed czasem stanęły przed czarnymi drzwiami. Ginny chciała coś powiedzieć, ale żadne słowo nie mogło przejść jej przez gardło.
- Mi tam nie wolno wejść – mruknęła cicho i przytuliła się do Hermiony. – Nic się nie bój. Oni sami chcą, żebyś do nas wróciła. Pięknie wyglądasz – dodała jeszcze odsuwając się od przyjaciółki, poprawiła jej włosy i oddaliła się, żeby usiąść na krześle.
Punktualnie o dwunastej zapukała do drzwi, które po krótkiej chwili się uchyliły zapraszając ją do środka. Przymknęła na chwilę oczy chcąc się uspokoić i weszła do gabinetu. Był skromnie urządzony. Pod ścianami stały biblioteczki z książkami, a na samym środku stało biurko, przy którym siedział siwy mężczyzna.
- Dzień dobry, panno Granger – wzdrygnęła się kiedy usłyszała jego ciepły głos. Odwróciła wzrok od książek na półkach i usiadła na krześle przed biurkiem. – Co panią do nas sprowadza po sześciu latach?
- Myślę, że wie pan co chcę odzyskać – mężczyzna po chwili kiwnął głową. – Czy jest to możliwe? Sześć lat temu popełniłam największy błąd i chciałabym go jakoś naprawić.
- Ale czemu akurat w tym momencie uznała pani, że to był błąd? Co się takiego stało?
Hermiona westchnęła.
- Myślę, że o tym również został pan powiadomiony. Pojawił się Michael Johnson, gdyby nie on to dalej żyłabym w niewiedzy, że ja i mój syn należymy również do innego świata.
- Czyli wyświadczył pani przysługę?
Hermiona spojrzała na niego zaskoczona. Chciała się oburzyć, zaprzeczyć jakoś. Jak on mógł powiedzieć, że Michael Johnson robiąc krzywdę Draconowi i jej mógł wyświadczyć przysługę? Ale w ostatniej chwili się zawahała. Miał rację. Gdyby nie Johnson to nadal żyłaby w błogiej niewiedzy codziennie się zastanawiając czego jej brakowało.
- Można tak powiedzieć – odpowiedziała po chwili zgadzając się z nim w stu procentach. – Jak mogę odzyskać dawne życie? – zadała kolejne pytanie mając nadzieję, że nie wszystko było stracone.
Mężczyzna nic nie odpowiedział. Obserwował ją przez dłuższą chwilę, aż w końcu wstał zza biurka i skierował się do drzwi, których wcześniej nie zauważyła. Również bez żadnego słowa wyszedł z gabinetu, a Hermiona nie wiedziała co ma robić. Czy to był koniec spotkania? Czy w ten sposób chciał jej powiedzieć, że nie ma już żadnej nadziei na odzyskanie dawnego życia? A może to był tylko głupi żart i za chwilę ktoś wyskoczy wykrzykując, że dała się nabrać i wystąpi dzisiaj w telewizji... Ale czy to możliwe, żeby to wszystko było kłamstwem?
Chciała już się podnieść z krzesła i uciec z tego gabinetu, ale mężczyzna wrócił trzymając drewnianą skrzynkę i prostokątne pudełko. Położył ją na biurku, a ona zobaczyła napis Hermiona Jean Granger. To co znajdowało się w środku należało do niej... Co to mogło być? Chciała się tego dowiedzieć jak najszybciej i miała nadzieję, że nie będzie jej już dłużej trzymał w niewiedzy.
- Jest taka możliwość, panno Granger. Możemy odblokować pani magię, ale nie będziesz mogła czarować dopóki nie ukończysz kursu przypominającego. Była pani zdolną czarownicą, więc myślę, że rok wystarczy na przypomnienie wszystkich zaklęć i całej teorii. Tutaj jest pani różdżka – powiedział i wskazał na małe prostokątne pudełko.
Hermiona ostrożnie otworzyła pudełko i przyjrzała się różdżce. Przez chwilę poczuła strach, bo to ten przedmiot spowodował niewyobrażalny ból u niej i Dracona. I ona miała ją dotknąć? Miała jej używać?
- Wykonana z winorośli. Rdzeń to włókno ze smoczego serca. Do najdłuższych nie należy, mierzy 10 i ¾ cala. Bardzo mocna różdżka. Włókno ze smoczego serca to jedno z najlepszych rdzeni. Różdżki z tym rdzeniem mają największą moc i są zdolne do najbardziej ekstrawaganckiej magii. Są mocno powiązane z pierwszym właścicielem. Trzeba jednak obchodzić się z nią delikatnie... Są bardzo, bardzo kruche i podatne na wypadki, panno Granger – opowiadał kiedy brunetka wzięła różdżkę z pudełka i zaczęła oglądać zdobienia przypominające winorośl. Mimowolnie się uśmiechnęła. Czuła, że jest we właściwym miejscu.
- A jeśli chodzi o wspomnienia? W jaki sposób mogę je odzyskać? Jest w ogóle taka szansa?
- Niestety nie mogę przywrócić pani wspomnień to jest zbyt złożony proces, żeby tak ryzykować. Jedna mała pomyłka, a spędziłaby pani resztę życia w szpitalu...
- Czyli nie ma żadnej nadziei? – zapytała walcząc ze łzami. Odłożyła szybko różdżkę czując, że to wszystko nie ma już sensu. Niepotrzebnie tu przychodziła. Jedynie dała sobie niepotrzebną nadzieję na powrót do starego życia. Do Dracona...
- Sześć lat temu zostałaś poproszona o przekazanie wspomnień, do których będziesz miała dostęp jakbyś zmieniła zdanie i jak widać zmieniłaś. Te wspomnienia – wskazał na skrzynkę. – Są do pani dyspozycji. Możesz je zabrać i obejrzeć albo zniszczyć. To już nie jest nasza decyzja, panno Granger...
Przerwał kiedy zauważył, że kobieta przestała go słuchać. Obserwował ją i czekał jak skończy oglądać podpisane fiolki ze łzami w oczach.
- Tu jest całe moje życie – mruknęła i kilka łez spłynęło jej po policzku. Podniosła pierwszą fiolkę i zobaczyła napis Przed Hogwartem, następnie następną Pierwszy rok w Hogwarcie, aż w końcu doszła do szóstego roku w Hogwarcie, a następnie Szukanie Horkruksów i Bitwa o Hogwart. Odłożyła ją i wzięła kolejną Ukończenie Hogwartu. Zastygła kiedy wzięła następną i zauważyła napis Draco. Czy to możliwe, że będzie mogła zobaczyć jak się w nim zakochała?
- Gdzie mogę to wszystko zobaczyć?
- W myślodsiewni. Myślę, że pani Zabini będzie wiedziała gdzie takiej szukać. Widzimy się za tydzień na rozpoczęciu zajęć przypominających czy potrzebuje pani więcej czasu?
- Za tydzień będzie idealnie – odpowiedziała nawet na niego nie spoglądając będąc zahipnotyzowana srebrną nicią w środku fiolki Draco. Czy naprawdę go kochała i co najważniejsze: Czy on kochał ją?
Ginny podniosła głowę kiedy Hermiona wybiegła z gabinetu trzymając drewnianą skrzynkę mocno w ramionach. Chciała już coś powiedzieć, ale zauważyła, że jej twarz była cała mokra od łez. Czyżby spotkanie się nie udało? Nie było żadnej możliwości, żeby wróciła do magicznego świata?
- Potrzebuję myślodsiewni, Gin. Natychmiast – wydukała mając nadzieję, że rudowłosa będzie wiedziała gdzie taką może znaleźć.
- Mamy w domu. O co chodzi? Co tam masz?
- Moje wspomnienia. Muszę je zobaczyć jak najszybciej, Gin. Proszę, wracajmy już – ja muszę zobaczyć jak zakochałam się w Draconie, dodała w myślach i ruszyła z przyjaciółką w stronę windy.
_____
Zaskoczeni, że nowy rozdział pojawił się tak szybko? 🙊🙉🙈
Nie jestem zbytnio zadowolona z niego, ale mam nadzieje, ze wam się podobał.
W następnym rozdziale Hermiona będzie oglądała wspomnienia. Myślicie, ze po tym wszystkim Hermiona wróci do Dracona czy ucieknie?
Miłego dnia, kochani ❤️❤️❤️