Ratownik

By Sinkingindreams

4.6K 347 45

Laura mieszka w samym sercu Pojezierza Zachodniopomorskiego, a jej rodzice prowadzą ośrodek wypoczynkowy nad... More

Prolog
1. Księżniczka Zatonia
2. Podwójnie zdradzony
3. Znam to miejsce
4. Nie zostawię cię samej
6. Nauczysz moją córkę pływać

5. Nowy ratownik

442 39 3
By Sinkingindreams

Laura

Natarczywy dzwonek do drzwi wyrywa mnie ze snu. Podnoszę się wystraszona i przez moment jedynie mrugam, próbując przyzwyczaić oczy do panujących w pokoju egipskich ciemności. Jest rano czy jeszcze środek nocy? Przez zasunięte rolety nie mam pojęcia, jaka jest pora dnia, ale zapewne wczesna, bo czuję się, jakbym nic nie spała. 

 Ponownie rozlega się dzwonek. Ktoś chyba długo już czeka i stracił cierpliwość, bo naciska przycisk przez długie sekundy. Zrywam się z łóżka, bo teraz to ja tracę cierpliwość. Oby to było coś ważnego, bo zamorduję, jeśli okaże się, że niepotrzebnie wstałam przed południem. 

 – Co walisz w ten dzwonek! – wydzieram się, otwierając drzwi. – O tej godzinie jeszcze się śp... – Rozdziawiam szeroko usta, gdy poznaję, że to ten facet z wczoraj. – Och...

Gdy wróciłam wczoraj do domu, żałowałam, że tak otworzyłam się przed nim i zwierzyłam ze swoich najczarniejszych myśli. W tamtej chwili, kiedy siedział obok mnie na ławce, stwierdziłam, że obcemu mogę uchylić rąbka swoich tajemnic. Albo po prostu potrzebowałam w końcu komuś się wygadać. To miłe, gdy ktoś zwraca na ciebie uwagę i przejmuje się twoim stanem, a ten chłopak właśnie taki był. Nie znał mnie, ale nie przeszedł obojętnie obok. Został przy mnie, choć go o to nie prosiłam, a wręcz odganiałam. Pewnie nawet nie jest świadomy, że swoją decyzją pomógł mi nad sobą zapanować i przede wszystkim zwalczyć tę usilną potrzebę, która jak zawsze odbiera mi racjonalność myślenia. 

 Po powrocie zastanawiałam się, czy jeszcze kiedykolwiek go spotkam, i nawet rozważałam, by poszukać go nazajutrz wśród obecnych w ośrodku gości. Nie przypuszczałam jednak, że on sam zjawi się na drugi dzień przed drzwiami mojego domu. Jednak widząc jego zdumioną minę, on chyba też nie spodziewał się mnie teraz zobaczyć. 

 – To twój dom? – pyta zmieszany. 

 Kiwam potwierdzająco głową, nie będąc w stanie nagle nic z siebie wydusić. Obecność tego mężczyzny dziwnie mnie onieśmiela. Już wczoraj zwróciłam na to uwagę, że patrzy on w oczy drugiej osoby dłużej, niżby wypadało. To głupie, ale właśnie w tym momencie, wpatrując się w jego oczy, w mojej głowie rozlega się piosenka Maty i głos Dawida śpiewający mi: „Bombay, Sapphire". To jemu powinien to zaśpiewać, a nie mnie, bo oczy stojącego przede mną mężczyzny przypominają szafir. 

 W końcu przestaje wpatrywać się w moją twarz i przesuwa wolno spojrzeniem wzdłuż mojej sylwetki. Nie jest to jednak oceniające spojrzenie lub spojrzenie kogoś, kto właśnie zobaczył półnagą laskę i naciesza tym widokiem swój męski wzrok. On patrzy na mnie z uwagą, jakby upewniał się, czy na pewno nic mi już nie jest. 

 To jednak uświadamia mi, że naprawdę jestem teraz skąpo ubrana. Spinam się w przerażeniu. Za dużo jest na widoku... Szybko sięgam po pierwsze lepsze okrycie z wieszaka, który jest przy drzwiach, i okrywam się za dużym ubraniem. I to za dużo za dużym, bo to płaszcz mojego ojca. Świetnie, wyglądam jak kretynka. 

 Moja gwałtowna reakcja nie wynikła jednak z tego, że paradowałam przed obcym facetem z krótkimi szortami i sutkami przebijającymi się przez koszulkę na cienkich ramiączkach. Wpadłam w panikę, bo mógł dostrzec coś, czego nikt nie powinien zobaczyć. 

 Marszczy brwi, zaskoczony moim zachowaniem, zresztą wcale mu się nie dziwię. Nie zdąża jednak nic powiedzieć, bo wtedy za moimi plecami rozlega się głos taty. 

 – O, jest pan już. Świetnie. 

 Oglądam się za niego, patrząc na niego spod byka. Aha, czyli cały czas był w domu, ale nie wstał, gdy ten facet dobijał się do drzwi. 

 – Miło pana poznać, Wojciech Wnuk. 

– Michał Zarzycki. 

 Wymieniają się uściśnięciem dłoni, a ja mimowolnie znowu przyglądam się mężczyźnie, który, jak się okazywało, ma na imię Michał. Co go tutaj sprowadza? To jakiś wspólnik ojca albo nowy praco... Wytrzeszczam oczy, pojmując, kim on może być. O Boże, to nowy ratownik? 

 – Przepraszam za wczoraj – tłumaczy się ojciec, zgrywając szczerze skruszonego. – Wypadło mi ważne spotkanie, z którego nie mogłem się wyrwać. Ale żona przekazała klucze, tak? Miał już pan okazję zapoznać się z terenem ośrodka? Może porozmawiamy przy kawie albo herbacie? 

 – Może być kawa. 

 – Świetnie, to zapraszam do salonu. Tędy proszę. 

Michał podąża za ojcem, ale kiedy mnie mija, ponownie na moment skupia na mnie wzrok. Wzdłuż kręgosłupa przechodzi mnie dreszcz, co chyba w tej całej sytuacji zaskakuje mnie najbardziej. To jego spojrzenie... Za każdym razem mam wrażenie, że gdy na mnie patrzy, to cały inny świat się zatrzymuje, a ja widzę wyłącznie jego oczy. 

 – Laura? – Nawołujący mnie ojciec niszczy tę chwilę. – Mogłabyś zrobić nam dwie kawki? Boże, dziecko, dlaczego ty masz mój płaszcz na sobie? 

 Jego komentarz i prośba, która tak naprawdę jest żądaniem, automatycznie wyzwala we mnie przypływ irytacji. 

– Sam ich zrobić nie możesz? Mamy ekspres, wystarczy nacisnąć guzik. 

 – No właśnie, to cała moja córka. Rozkapryszona smarkula. – Ojciec wskazuje na mnie, zwracając się do Michała, a ja teraz w tym płaszczu czuję się jak jeszcze większa kretynka, niż jestem na co dzień. – To przez nią musiał pan tyle wczoraj czekać na klucze, bo jak się okazało, nie było jej w domu. 

 Michał przygląda się nam z konsternacją, jakby właśnie coś analizował. Ten facet za dużo widzi. Mam wrażenie, że nic nie da się ukryć przed jego bacznym wzrokiem. 

Chłopak porusza ustami, chcąc coś powiedzieć, ale ja szybko kręcę głową, gdy akurat ojciec na mnie nie patrzy. Mam nadzieję, że mnie teraz nie zdradzi i nie powie, że natknął się wczoraj na mnie i widział, jak trzęsę się w panice. Mężczyzna mruży oczy, ale odpuszcza i nie informuje ojca, że już się poznaliśmy. 

 Kiedy obaj znikają w salonie, pędem rzucam się do swojego pokoju. Zrobię im tę kawę, ale tylko dlatego, że chcę się dowiedzieć, czy Michał to ten ratownik. Wkładam legginsy, pierwszą lepszą koszulkę i szybko poprawiam włosy, a będąc już w drodze na dół, nasuwam na ręce bransoletki. Skoro już i tak widział mnie w rozsypce, nie ma sensu teraz za bardzo się ogarniać. 

 Kilka minut później niosę dwie filiżanki do salonu, przysłuchując się rozmowie mężczyzn. Oczywiście ojciec gada o pierdołach i popisuje się swoimi umiejętnościami w grze w golfa. Na pewno interesuje to Michała. Gdy podaję kawy, tata nawet nie reaguje, ale drugi mężczyzna od razu podnosi na mnie wzrok. Uderza mnie gwałtowne uczucie gorąca w kontakcie z jego ciemnoniebieskimi oczami, a filiżanka drży w mojej dłoni, gdy odkładam ją przed szatynem. Ta reakcja krępuje mnie na tyle, że błyskawicznie uciekam z salonu. Zatrzymuję się jednak w przedpokoju i przyklejam do ściany, niedaleko otwartego wejścia, podsłuchując. 

 W pewnym momencie Michał traci cierpliwość i przerywa monolog ojca. 

 – Dobrze, porozmawiajmy w końcu o warunkach mojej pracy. 

 Przygryzam wargę, bo głos mężczyzny również mi się podoba. Jest odpowiednio niski, ale nie jest to spowodowane chrypą lub za dużą ilością wypalonych papierosów. On po prostu ma taką barwę, lekko zachrypniętą, ale równocześnie niesamowicie płynną. 

 Moje myśli zatrzymują się gwałtownie, gdy z ust ojca padają słowa, które są dla mnie ostatecznym dowodem. Głupi uśmiech pojawia się na moich ustach. Tak, Michał jest naszym nowym ratownikiem. 


 *** 

– Ale po co ty chcesz tam pójść? – irytuję się, gdy idąca przede mną Kaśka praktycznie biegnie w stronę plaży. 

 – Jak to po co? By zobaczyć nowego ratownika! Sama mówiłaś, że jest całkiem przystojny. 

 Przewracam oczami, momentalnie żałując, że jej tak powiedziałam. Po tym, jak dowiedziałam się, że Michał ma być nowym ratownikiem, od razu napisałam na grupie, w której jestem ja, Kaśka, Inga i chłopaki, by podzielić się z nimi tą informacją. Dawida i Olka oczywiście w ogóle nie zainteresowała ta wiadomość, ale dziewczyny po pół godzinie były już przed moim domem. Choć bardziej to Kaśka okazywała ekscytację, a Inga po prostu przyszła razem z nią, potem leżała u mnie na sofie w salonie i jak zawsze przeglądała TikToka, gdy w tym czasie Kaśka bombardowała mnie milionem pytań. Strasznie się zajarała, mimo że nawet jeszcze go nie widziała. 

 Docieramy na plażę, gdzie jak na razie znajduje się zaledwie kilka grupek ludzi. Pogoda nie należy dziś do najładniejszych. Jest może ze dwadzieścia stopni, ale słońce praktycznie cały czas jest zasłonięte przez wielkie chmury. W wodzie kąpie się jedynie jakiś starszy facet, który pływa przy ostatniej boi, a przy brzegu trzy matki pilnują swoich bawiących się na płyciźnie dzieci. Na końcu spoglądam w kierunku stojącej na środku plaży budki i od razu dostrzegam siedzącego przy barierce Michała. 

 Ojciec musiał mu już dać strój, bo mężczyzna ma na sobie komplet czerwonych spodenek i koszulkę z napisem „RATOWNIK" na plecach. Krótkie, brązowe włosy poruszają się delikatnie na wietrze, kiedy ten ze spokojem, ale też i skupieniem wymalowanym na twarzy, obserwuje, co dzieje się w wodzie. Cholernie pasuje mu ten kolor, jak i całe ubranie, a z profilu jego szczęka wygląda jak wykuta w skale rzeźba. 

 – To on? – sapie z niedowierzaniem Kaśka. – I to według ciebie jest to „całkiem przystojny"? Kobieto! Właśnie kogoś takiego zawsze tu brakowało! 

 – Już nie tęsknisz za Janickim? – pyta kpiąco Inga, która, o dziwo, schowała komórkę i też patrzy razem z nami w kierunku budki. – Jakoś zawsze do niego się kleiłaś. 

 – Bo nie było lepszej partii, ale teraz już jest. Idziemy. 

– Ja nigdzie nie idę – zaprzeczam z przekonaniem, po czym dla potwierdzenia zdejmuję sandałki i siadam na piasku. Nie mam zamiaru się błaźnić i zachowywać jak napalona nastolatka, która pierwszy raz zobaczyła przystojnego faceta. Ale jak widać, Kaśka nie prezentuje takich samych wartości. 

 – Jak chcesz, twoja strata. 

 Inga z westchnieniem siada obok mnie i teraz obie obserwujemy, jak Kaśka podchodzi do budki, kołysząc biodrami. A ona akurat ma czym poruszać, bo pośladki ma niczym Kim Kardashian. Nie no, nie aż tak wielkie, ale liczy się sens porównania. 

 Michał zauważa idącą w jego stronę kobietę. Mimo dzielącej nas odległości widzę konsternację na jego twarzy, gdy Kaśka wchodzi do budki po drewnianej kładce i pierwsza mu się przedstawia. Dla tej dziewczyny nie ma rzeczy niemożliwych. 

 – Chłopaki zaraz do nas dołączą – oznajmia Inga, która już powróciła do wpatrywania się w telefon i teraz zawzięcie na nim klika. – Napiszę im, by zabrali koc, bo chyba trochę tu posiedzimy.

Spoglądam ponownie na rozmawiającą dwójkę. Kaśka opiera się o drewnianą barierkę otaczającą budkę, nawijając jak katarynka i niby przypadkiem wypinając biust, a Michał, choć patrzy na wodę, słucha jej paplaniny. Wzdycham markotnie. 

– Na to wygląda. 


 ***

Michał

To dopiero mój pierwszy dzień od przyjazdu do Zatonia, a natrafiam tutaj na drugą namolną i podrywającą mnie kobietę. Najpierw Anka Wnuk, a teraz ta laska. Nigdy nie uważałem się za jakoś szczególnie przystojnego, choć zdarzyło mi się nie raz usłyszeć takie określenie z ust kobiety. Nigdy też żadna z nich nie bajerowała mnie w tak bezpośredni sposób jak te dwie tutaj poznane. 

 Myślałem, że to kobiety z miasta mają wysokie mniemanie o sobie, ale jak widać, na wsi też można spotkać tego typu księżniczki, co uważają się za Bóg wie kogo. 

Zastanawia mnie, jaka ona jest. Spojrzenie mimowolnie ucieka mi w kierunku miejsca na plaży, gdzie siedzi Laura z koleżanką. Ta druga nazywa się Inga, co zdążyłem wyłapać ze słowotoku bajerującej mnie Kaśki. Teraz też już wiem, że wszystkie znają się od podstawówki, bo chodziły razem do jednej klasy w szkole w miejscowości niedaleko stąd, w Złocieńcu. Kasia z Ingą też tam mieszkają, ale praktycznie codziennie przyjeżdżają do Laury, bo jak stwierdziła, tylko tutaj coś się dzieje. Oczywiście potem z jej ust padły słowa, że teraz jeszcze częściej będzie przebywać w Zatoniu, skoro „takie przystojniaki" tu pracują. Skwitowałem to jedynie uśmiechem.

Moje myśli ponownie skupiają się na Laurze. Choć wczoraj widziałem ją zapłakaną, a dzisiejszego poranka bez makijażu i z kołtunem na głowie, tak teraz swoim ubiorem i wyglądam prezentuje się niczym chodząca perfekcja. Moja eks, Monika, zawsze polowała w czasie promocji na markowe ubrania i czasem udawało jej się coś zdobyć o kilka stów taniej, a ta tutaj, Laura, od stóp do głów jest ubrana w same firmowe rzeczy. Nie chcę za szybko jej oceniać, ale mam nadzieję, że nie przekłada się to na jej charakter. Nie cierpię kobiet, które oprócz ładnego wyglądu prezentują sobą wyłącznie pustkę w głowie. A niestety na to też wskazuje jej aktualna mimika twarzy. Zadarta do góry broda, grymas niezadowolenia na ustach i poczucie wyższości bijące z niebieskich oczu. Nie widzę już w niej tej zagubionej kobiety, którą była ledwie kilkanaście godzin temu. 

 – Masz dziewczynę? – Pytanie Kaśki wytrąca mnie z myśli o jej koleżance, ale też wytrąca z równowagi. 

– Nie uważasz, że trochę przesadzasz z tymi bezpośrednimi pytaniami? Co jeszcze chcesz się dowiedzieć? 

 – Najlepiej wszystko. – Uśmiecha się dumnie, do przesady pewna siebie, po czym mruga zalotnie. – Wolałabym wiedzieć wcześniej, czy mam czysty grunt i mogę cię bez skrupułów podrywać. 

 Dębieję od jej bezpośredniej szczerości. Nie, zdecydowanie nie lubię nachalnych kobiet. Może jestem staroświecki albo mam przestarzałe podejście, ale uważam, że to mężczyzna powinien zabiegać o względy kobiety, a nie odwrotnie. 

 Zauważam, że do siedzących kobiet dołącza dwóch mężczyzn, na oko w ich wieku. Nie muszę nawet pytać, bo Kaśka od razu zaczyna mi o nich opowiadać. Słucham ją jednym uchem, bo naprawdę mało mnie interesuje ich biografia. Mojej uwagi za to nie umyka moment, w którym jeden z nich, Dawid, całuje Laurę w policzek na przywitanie. Kobieta posyła mu krótki uśmiech, ale zaraz potem traci nim zainteresowanie. Mrużę oczy, analizując to. Może się z nim wczoraj pokłóciła? Są razem, ale dalej mu nie wybaczyła, dlatego stwarza dystans? To on doprowadził ją do takiego stanu? 

 Przyglądam się dalej tej dwójce, próbując doszukać się jakichkolwiek oznak toksycznej relacji, ale w końcu daję sobie spokój. Znam za mało szczegółów, by wyciągać wnioski i snuć teorie. 

 Koncentruję się z powrotem na wodzie i w samą porę, bo pływający starszy mężczyzna wykorzystał moment mojej nieuwagi i oddalił się poza granicę oznaczoną boją. Unoszę gwizdek do ust i gwiżdżę głośno. Gdy mężczyzna ogląda się w moją stronę, daję mu znak, że ma wrócić z powrotem na strzeżoną część. Na szczęście posłuchał. 

 – Nie przejmuj się. – Kaśka strzela z gumy. – Takich dziadów tutaj zawsze pełno. Skoro nie słucha, to niech się utopi. 

 Powstrzymuję się przed chamskim komentarzem i puszczam jej słowa mimo uszu. Co za okropna dziewucha. 

 – Jeśli dopiero tutaj przyjechałeś, to pewnie jeszcze nie byłeś w centrum miasta – kontynuuje kobieta, kompletnie niezrażona tym, że praktycznie w ogóle jej nie odpowiadam i sam nic nie zagaduję. – Co ty na to, bym pokazała ci fajne miejscówki w Złocieńcu? 

 Tłumię westchnienie, ale tym razem odpowiadam kobiecie, mając nadzieję, że moje słowa w końcu uświadomią jej, że nic swoim zachowaniem nie zdziała. 

– Kasia, będę z tobą szczery. Nie jestem zainteresowany. 

 Ani tobą, ani dalszą rozmową.

Kobieta pyta o coś jeszcze, ale tym razem nawet nie skupiam się na zarejestrowaniu ich treści. Coś innego przykuwa moją uwagę. Podnoszę się i marszczę nos, gdy po raz drugi wraz z podmuchem wiatru wyczuwam specyficzny zapach marihuany. Zatrzymuję się przy barierce i obrzucam wzrokiem obecnych na plaży ludzi, poszukując winowajców. 

 Moim pierwszym przypuszczeniem była pięcioosobowa grupka około trzydziestoletnich mężczyzn, ale żaden z nich nie trzyma w dłoni papierosa. Spoglądam w kierunku znajomych Laury. Na moich oczach, chuderlawy blondyn, chyba Olek, o ile dobrze zapamiętałem, zaciąga się, a po kilku sekundach wypuszcza w powietrze kłęby szarego dymu, w ogóle nie kryjąc się z tym, że właśnie pali marihuanę w miejscu publicznym. 

– A on nie wie, że w Polsce palenie zielska jest nielegalne? 

 Kaśka podąża za moim spojrzeniem. 

 – Olek? On ma na to wywalone. Sam hoduje w piwnicy. 

 Moje pytanie było retoryczne, a po tym, jak je zadałem, już schodziłem z budki. Dziwię się jednak, że Kaśka bezmyślnie sprzedała mi taką informację o swoim kumplu. Przecież gdybym poszedł z tym na policję, facet od razu miałby wjazd na chatę. 

 Podchodzę do nich, zauważając ich zdziwione miny i przy okazji też to, że muzyka puszczona w sporych rozmiarów JBL-u jest stanowczo za głośna. 

 – Ścisz muzykę i zgaś to gówno. – Nie podnoszę głosu, ale w moim tonie słychać nieugiętą stanowczość. – Nie jesteście tu sami. 

 Zdumienie na ich twarzach narasta, jakby pierwszy raz ktoś zwrócił im uwagę. Czuję na sobie wzrok Laury, ale ja koncentruję się na Olku, który dalej nic nie robi z trzymanym w dłoni blantem. Blondyn unosi pytająco brew.

– A widzisz gdzieś tu zakaz palenia albo zakaz puszczania muzyki? – Robi zblazowaną minę i tak samo zresztą brzmi jego głos. Wpływ marihuany. 

 – Tak, w spisie zasad BHP, który wisi na wejściu ośrodka i z którym radzę ci się zapoznać. 

 Ten drugi, Dawid, wybucha śmiechem. 

 – Tam wisi jakiś spis? 

– Rzeczywiście, jest – potwierdza Inga, wpatrzona w telefon. – Nawet na głównej stronie ośrodka jest załącznik z zasadami. 

 Czy ona serio sprawdziła to w sekundę w internecie? 

 – Jakoś wcześniejszy ratownik nie miał z tym problemu – zauważa Dawid, posyłając mi aroganckie spojrzenie. Znam takich szczylów jak on. Zgrywa się na pewnego siebie cwaniaka i lidera grupy, który uważa się za lepszego, bo ma największe branie wśród kobiet, a jego laska jest najpiękniejszą dziewczyną w szkole. Niech sobie żyje dalej w tym poczuciu, ale z dala od mojego terenu. 

 – Ale teraz ja tu patroluję i zasady są inne. 

 Moja odpowiedź nie przypada mu do gustu. Widzę, jak przez jego twarz przemyka rozdrażnienie. Nie może pozwolić, by ktoś zwracał się do niego w ten sposób. 

 – Zapomniałeś tylko o jednym. – Uśmiecha się z wyższością, po czym wskazuje głową siedzącą obok niego kobietę. – O Laurze, która jest córką właścicieli ośrodka i twojego szefa. Jedno jej słowo, a stąd wylecisz, więc przemyśl jeszcze raz, czy na pewno chcesz nam czegoś zabraniać. 

 Na ułamek sekundy mój wzrok przesuwa się na Laurę, ale ona dalej milczy, jakby ta rozmowa w ogóle jej nie dotyczyła. Nadal ma minę znudzonej księżniczki. Pozytywne wrażenie, jakie na mnie wywarła, maleje z każdą chwilą coraz bardziej. 

Na nowo koncentruję się na cwaniaku. 

 – Za to jeden mój ruch, a to ty stąd wylecisz z podbitym okiem. Razem z twoim kolegą, jeśli nie zgasi w tej chwili tego papierosa. 

 Dawid zrywa się z miejsca, zirytowany, chcąc mnie zastraszyć, ale chyba przeliczył swój wzrost i tkankę mięśni. Mierzę go z góry rozbawionym spojrzeniem. 

 – Dobra, Dawid, odpuść. – Księżniczka w końcu postanowiła przemówić i teraz wywraca oczami ze znudzeniem. – Olek, zgaś tego blanta albo idź poza plażę. W spisie jest mowa o zakazie palenia jedynie na terenie strzeżonego kąpieliska, nie w całym ośrodku. 

 Czyli zasady nie są jej obce. Ja też o tym wiedziałem, ale specjalnie nie skonkretyzowałem. 

 Jasnobrązowe oczy spotykają się na moment z moimi, ale choć widzę ich piękno, nie czuję już ich przyciągania, jak zeszłego wieczoru. Wracam w stronę swojego stanowiska, zastanawiając się, jak mogłem się tak pomylić w ocenie tej kobiety. Najwyraźniej zmyliła mnie jej uroda.



~~~~~~~~~~~~~~

Pozytywne wrażenie jakie Laura wywołała w Michale chyba nieco teraz się zmniejszyło :P 

Przecież Michał nie lubi takich księżniczek jak ona  ;) 

Mam dla Was jeszcze jeden, ale niestety już ostatni rozdział Ratownika. 

Continue Reading

You'll Also Like

597K 23.9K 45
Aria jest recepcjonistką w ogromnym koncernie. Nic nieznaczącym trybikiem w korporacyjnej machinie. Na firmowej imprezie wpada w oko jednemu z pijany...
313K 15.2K 35
[Okładkę wykonała @Stokrotka_22_11] Hazel Gonzales, to utalentowana, ale zamknięta w sobie siedemnastolatka, która przenosi się do elitarnej szkoły s...
227K 7.3K 57
DRUGA CZĘŚĆ "LOST" Jenny powoli stara się poukładać swoje życie. Studiuje, mieszka w innym mieście. Na wakacje wraca jednak do Naples. Nie zdaje sobi...
14.6K 2.1K 20
Michael Sullivan miał wszystko - udaną karierę, kochającą żonę i stabilne życie. Przez lata myślał, że nic nie może zburzyć fundamentów ich wspólnej...