************************************
Otworzyłam oczy i poczułam straszny ból głowy. Najprawdopodobniej przez tą wódkę. Podniosłam się z podłogi obolała i zauważyłam, że nie ma obok mnie Robin. "Dziwne" pomyślałam. Spojrzałam na zegar i doznałam w pewnym sensie szoku. Była 12.00! Jeszcze nigdy tyle nie spałam. Szybko wzięłam z szafy ubrania i pobiegłam do łazienki.
-AAAH! - Krzyknęła... Robin?!
-Mój Boże przepraszam cię!! - spanikowałam i prędko zatrzasnęłam drzwi. Nie powinnam, ale czułam jak mocno się rumienię.
-Nie szkodzi! Nie martw się.- Zaspokoiła mnie dziewczyna.
-Jasne, że szkodzi! Musiałaś poczuć się niezręcznie.- Zamruczyłam z twarzą w dłoniach.
-Hahaha przecież mamy to samo! - Powiedziała wychodząc z łazienki widząc mnie siedzącą na podłodze. Kucnęła i odkryła moją twarz szczerząc zęby. Wyglądała przesłodko. Jej uśmiech jest dla mnie ósmym cudem świata. Weszłam do łazienki i szybko się ubrałam. Na dole czekały na mnie Robin i Mama smażąca naleśniki. Urządziły sobie pogaduchy.
-Hej córcia. Pospałyście trochę?- Zadrwiła mama.
-Tak, głowa mnie boli jak cholera. Masz jakieś tabletki? - Zapytałam.
-Nance, słownictwo. - Zwróciła mi uwagę kobieta.
-Przepraszam, to masz? -
-Mam, mam. Na półce w salonie. - Wzięłam tabletki i zabrałam trochę dla Robin. Pewnie jej też głowa pęka. Zjadłyśmy naleśniki i wybrałyśmy się na spacer.
-Nancy, pamiętasz coś z wczoraj? - Nagle zapytała.
- Trochę. Pamiętam jak zaczęłaś mnie łaskotać. - Wspomniałam, na co obie zaczęłyśmy się śmiać.
-Haha, śmiałaś się jak klaun. A wcześniej? -
-Coś tam się mnie pytałaś. Nie wiem.- Wyleciało mi to zupełnie z głowy. - A ty pamiętasz?
-Właśnie nie.- Zaprzeczyła.- Hej, a ty nie masz dzisiaj pracy?
-W poniedziałki pracuję tylko wieczorem. - Zmieniając temat, chcesz może iść do parku? Znam fajne miejsce.
-Czemu nie?- Zgodziła się dziewczyna.
**
Po 15-minutowej drodze doszłyśmy do cichej polanki. Wyglądała jak z bajki. Na środku stała osamotniona, płacząca wierzba. Jej liście zwisały dotykając czubkami aksamitnej trawy. Pod drzewem stała stara, romantyczna ławka. Często przychodziłam tu z moją starą przyjaciółką- Barbarą. Po jej śmierci ciężko było mi patrzeć na to miejsce. Zawsze przychodziłyśmy tu na boso upajając się widokiem i zwierzając się z problemów. Moja nowa przyjaciółka wyglądała na zachwyconą. Iskry w jej oczach widoczne były na kilometr. Słońce oświetlało jej włosy o kolorze gryczanowego miodu i piegowatą, delikatną twarz. Chwilę potem odezwała się szeptem.
-To jest najpiękniejsze miejsce jakie widziałam. Nance, jesteś normalnie cudotwórcą. - Po tych słowach obie ściągnęłyśmy obuwie i ruszyłyśmy w stronę ławeczki. Tam usadowiłam się obok dziewczyny w ciszy.
-Kiedyś przychodziłam tu z Barb. Moją przyjaciółką. - Mówiąc to straciłam swój jak dotąd dobry humor.
-Czy ona... - Nie dokończyła Robin.
-Tak, ona nie żyje. Zabił ją Demogorgon. Nigdy nie zapomnę jej ognistych włosów.- Poczułam jak po moich policzkach spływa słona łza. Towarzyszka nic nie powiedziała. Po prostu przytuliła mnie mocno, a ja schowałam się w jej ramionach.
-Wiesz, też miałam kiedyś przyjaciół. Ale wykorzystywali mnie. Steve był pierwszym, któremu na mnie zależało. Ty tuż po nim. O ile ci w ogóle na mnie.. -
-Oczywiście, że tak głuptasie.- Zaprzeczyłam. - To dziwne, przyjaźnimy się dwa dni, a ja się czuję jakbym znała każdy milimetr twoich myśli.
-Haha, masz rację. Może jesteśmy sobie przeznaczone.- Nasze oczy się spotkały. W nich dostrzegłam całe swoje uczucie. Zafascynowanie, które czułam odkąd usłyszałam jej śpiewny głos, przemieniło się w głębsze zauroczenie. Po prostu rozsądek i serce toczyły walkę o dominację. Co chwilę odrzucałam myśl o zakochaniu, mówiąc sobie "przecież obie jesteśmy dziewczynami. Tak nie wolno, tak nie wolno." Te słowa już nie miały dla mnie największego znaczenia lub sensu. Natychmiast jednak przypomniałam sobie o Jonathanie. Uśmiech i podziw spłynęły z mojej twarzy, a razem z nimi gęste łzy.
-Nancy? Co się dzieje?- Automatycznie zapytała wyższa.
-Doradź mi Robin. Proszę, doradź.- Wyjąkałam spod płaczu.
-Co mam ci doradzić?? - Dziewczyna widocznie spanikowała.
-Co zrobić gdy podoba ci się ktoś, ale jednocześnie jesteś w związku z ignorującym cię chłopakiem?- Ciężko mi było to wymruczeć. Na twarzy przyjaciółki widoczne było zmieszanie.
-Podoba ci się... Ktoś? - Robin nie wiedziała jak mi pomóc. Starała się jednak jak najbardziej może. - Powinnaś z nim zerwać. Jeśli cię ignoruje, a ty masz uczucie do innej osoby to zakończ to z nim. - Powiedziała z lekkim uśmiechem. Ja tylko poruszyłam jednym bokiem ust.
-Też mi się ktoś podoba.- Na tą kwestię moje serce padło martwe. - Jest piękna. Ma krótkie, jesienne włosy. Ma eleganckie, ale i urocze imię. Sama jest cholernie urocza- O nie... - Wywnioskowałam, że to była dziewczyna. Ale na pewno nie ja. To nie mogłam być ja. Może w idealnym świecie. Ale taki nie istnieje.- Przepraszam.. powiedziałam za dużo. Miałam na myśli o-on- Nie dałam jej dokończyć.
-Robin, wszystko okej. Nie musisz się bronić. Ja rozumiem. - wyjaśniłam z ogromną gulą w gardle.
-N-naprawdę? -
-Jasne... -
Po całej sytuacji nastała ostra cisza. Moje szanse na zdobycie Robin spadły poniżej zera. Czułam jak cała się łamię. Dziewczyna o jesiennych włosach miała ogromne szczęście. Szczęście, którego ja zdobyć nie mogłam.
*-_-*
Pisanie tego rozdziału podzieliło mi serduszko :(. Myślę, że dzisiaj sporo napiszę gdyż czeka mnie 30-godzinna jazda autokarem, więc będę miała dużo motywacji. Za wszelkie błędy szczerze przepraszam! Do usłyszenia!! <3