CRIMSON ASHES || house of the...

By her_is_glory

19K 1.3K 173

❛ ash from our words. Z marzeń utraconych i pocałunków niezapomnianych. ... More

⸻ crimson ashes ⸻
⸻ soundtrack
⸻ act one
1.01. mała księżniczka.
1.02. niegrzeczny rycerzyk.
1.03. ametystowe łuski.
1.04. przekroczenie granicy.
1.05. krok do przodu.
1.06. prośba króla.
1.07. obrońca księżniczki.
1.08. dobór słów.
1.09. rozkwit.
1.11. słowa i stal.
1.12. cud narodzin.
1.13. różowy strach.
1.14. pęknięcie.
1.15. zmiany.
1.16. cierń żałobny.
1.17. ambicje.
1.18. kilka słów pożegnania.
⸻ act two
⸻ soundtrack |two|
2.01. córka wiedźmy.
2.02. pilna wiadomość i wzburzone serce księżniczki.
2.03. królewska przystań.
2.04. nieznane wrażenie.
2.05. dysharmonie i odrobina słodkości.
2.06. kwestia dziedziczenia.
2.07. kilka drobnych subtelności przy wspólnym stole.
2.08. (nie)subtelny posmak wrogości i czegoś jeszcze...
2.09. propozycje (nie) do odrzucenia.
2.10. żal, który tli się wewnątrz nas.
2.11. piękno snu nocy letniej; część pierwsza.
2.12. piękno snu nocy letniej: część druga.
2.13. powrót do rzeczywistości.

1.10. przychylność damy.

482 45 13
By her_is_glory









PRZEMIJAJĄCY CZAS NAJBARDZIEJ zauważalny był w uwydatniającej się ciąży księżniczki Rhaenyry Targaryen.

Trwały przygotowania do turnieju rycerskiego. Skromniejszego, niż można by się spodziewać po królu, lecz nadal obfitującego w bogactwo.

Turnieju z okazji kolejnego roku panowania króla Viserysa Targaryena.

Księżniczka Astraea Targaryen była podekscytowana perspektywą tego wydarzenia i nie mogła się go już doczekać.

W końcu działo się coś innego, niż zwykle, a ona mogła wydostać się z okropnej rutyny, w jaką ostatnimi czasy wpadła.

— Księżniczki nie uczestniczą w turniejach, jako rycerze, zwłaszcza takie młodziutkie dziewczęta, jak ty, moja pani — mówiła Septa.

Kobieta najwyraźniej przysłuchiwała się rozmowie Astraei z Helaeną, w której to dziewczyna dzieliła się swoim małym marzeniem dotyczącej tej kwestii.

— Przecież bywały w historii kobiety dobywające mieczy... — zaczęła Astraea, lecz nie dane jej było dokończyć myśli.

— A po cóż ci walczyć księżniczko? — przerwała rozeźlona. — Czyżbyś szykowała się na wojnę w erze pokoju?

— Przecież to turniej, nie bitwa.

A na stopniach od lat trwają walki — chciała powiedzieć, lecz ugryzła się w język.

— Na turnieju ludzie także mogą zginąć — upomniała srogo Septa.

— Wiem to przecież... — wymamrotała Astraea, czerwieniąc się z irytacji.

— Twoje treningi namieszały ci w głowie, księżniczko — rzekła surowym głosem.

— Nic mi się nie namieszało — powiedziała, naburmuszona. — W ramach zagrożenia będę mogła się obronić.

— Nie ma teraz takie potrzeby, księżniczko — przypomniała kobieta. — Nie musisz się bronić. Gwardia Królewska zrobi to za ciebie, dokładnie po to wybrałaś swego rycerza..

Astraea przewróciła oczami podirytowana. Wybrała ser Aillarda, aby ją uczył, a nie ny być pewną, że to on uratuje jej życie.

Nie zwykła zaakceptować, że musiała na kimś całkowicie polegać.

— Ile ta era będzie trwała? Mamy, co prawda smoki, lecz one nie zawsze są pod ręką.

— Od tego są rycerze, a później będzie mąż.

Znowu to samo. Astraea powoli traciła cierpliwość, ale temat się dla niej nie skończył.

— Co jeśli rycerz posika się ze strachu i ucieknie a ja zostanę sam na sam z przeciwnikiem?

— Rycerze tak nie postępują. Liczy się dla nich honor — podkreśliła Septa.

Przewróciła oczami.

— Dobrze, Septo, a kto niby miałby chronić mego przyszłego męża? — zapytała ze znudzeniem Astraea. — Nie zawsze mógłby być w stanie bronić się sam i jednocześnie dbać o moje bezpieczeństwo. Powinniśmy móc nawzajem się ochraniać.

Na tym dyskusja została zakończona, a raczej z powodu zmiany tematu przez Septę. Astraea jedynie pokręciła głową ze zrezygnowaniem.

Świat nie szedł na rękę takim jak ona. Wolał ugodowe, uprzejme księżniczko, które zawsze posłusznie godziły się ze swym losem i wypełniały narzucone obowiązki.

Czuła wiatr, który mierzwił jej czarne włosy. Starfire buchnął przed siebie chmarą ognia. Astraea zachichotała, lecz ominęła ją, chcąc uniknąć przypadkowego poparzenia. Nie była przecież tak całkiem odporna na ogień, a ryzykować nie miała w zamiarze. Rześkie powietrze wypełniło jej płuca. Zamknęła oczy i pozwoliła nieść się swemu smokowi.

Starfire wylądował wraz z dosiadającą jego grzbietu księżniczką nieopodal czekającego na dziewczynę Aemonda. Chłopiec obserwował ją z dołu, próbując zdusić ukłucie zazdrości względem nich.

— I powiedziała, że księżniczki nie mogą uczestniczyć w turniejach jako zawodnicy, możemy, co najwyżej czekać aż poproszą nas o przychylność — streściła mu tamtą rozmowę, wyrażając swą frustrację.

— Bo tak jest — odparł prosto Aemond, a Astraea zgromiła go wzrokiem. — No co?

— Kiedy ci się skarżę, przyznaj mi rację, bądź przytaknij, bym poczuła się lepiej — burknęła z szorstkością w głosie. — Jakbym chciała potwierdzenia słów Septy, udałabym się z tym do twej matki, naszej królowej.

— Skoro tak wolisz — zgodził się, zdając sobie sprawę, że nie sensu się o to kłócić.

— Dlaczego Septa nie może, chociażby spróbować mnie zrozumieć? — zastanawiała się oburzona. — Tylko mi kłody rzuca pod nogi, złośliwa z niej kobieta, ale może to i dobrze, nie jestem jeszcze tak dobra, jak bym tego chciała, ale to nie przeszkoda przecież.

— Odwlekasz w czasie nasz pojedynek, o którym tak marzyłaś ze względu na słowa swojej Septy, czy może poprzez wzgląd własne wątpliwości? — zapytał książę.

Coś tkwiła w tych słowach pewna słuszność, ona myślała o turniejach i możliwości pojedynkowania się podczas nich, a jednocześnie unikała starcia z trenującymi kamieniem. Jeśli nie była gotowa na drewniane miecze, to tym bardziej na posługiwanie się kopią.

— Marzyłam? Nie schlebiaj sobie — mruknęła żartobliwie. — Przyznaję, lecz ja bardzo chciałabym uznać się za wystarczającą dobrą, by się przynajmniej nie zbłaźnić.

— Faktycznie wychodzi ci coraz lepiej — stwierdził Aemond. — Wiem, bo czasem spoglądam na ciebie podczas treningu.

Astraea czuła, jak się rumieni. Choć nie była wstydliwą dziewczynką, przy drugim synu króla czasem traciła rezon.

— Chociaż nadal nie stanowisz dla mnie konkurencji — dodał, na co ponownie mordowała go wzorkiem. Mogła szybciej odpowiedzieć, przynajmniej oszczędziłby jej rozwinięcia tego wątpliwego komplementu.

— Aha. Dziękuję — wycedziła, kręcąc głową z uśmieszkiem — ale tak to, że się odrobinę poprawiłam, jeszcze mi nie wystarczy.

Nie liczyła na wygraną, a dobry pojedynek, w którym mogłaby wycisnąć z siebie siódme poty na cześć Siedmiu Bogów. Nie chciała upaść po jednym ciosie. Chłopcy nie byli na jednakowym poziomie. Jace i Luke mieli braki, które starali się nadrabiać od czasu do czasu, przyłączając się do treningu z ser Aillardem. Mężczyzna traktował wszystkich po równo, jednakże ser Criston'owi nie było po nosie, że ktoś zabierał mu uczniów, nawet jeśli przez większość czasu totalnie ich olewał.

— Ciekawe, czy ser Aillard będzie uczestnikiem w turnieju — zastanawiała się na głos Astraea, spoglądając na stojącego kawałek dalej rycerza. — Chciałabym zobaczyć go w boju.

— Jeśli zechcesz go wystawić jako swego reprezentanta — burknął Aemond.

Astraea zignorowała nutkę niezadowolenia, które pojawiało się zawsze, gdy tylko wspomniała o swym rycerzu.

— Tak sądzisz? To chyba dobry pomysł, jeśli oczywiście wyrazi chęci — stwierdziła w zamyśleniu Astraea. — Tylko chciałabym, by nic mu się złego nie stało.

— Jeśli jest taki dobry, za jakiego uchodzi, nic mu nie będzie — zapewnił Aemond.

— A! Zapomniałbym, będę z Helaeną plotła wianki z kwiatów, więc na razie nie mogę iść z tobą do Smoczej Jamy — oznajmiła, posyłając mu przepraszające spojrzenie.

— Nie szkodzi — mruknął Aemond.

— Pójdziemy później — zapewniła Astraea.

— Mówię, że w porządku, nie traktuj mnie tak, jakbym miał obsesję — rzucił opryskliwie, po czym odchrząknął. — Po co wam wianki?

— Jak to? — zapytała zdezorientowana i uśmiechnęła się pod nosem. — Jeśli jakiś z zacnych rycerzy zechce prosić którąś z nas o przychylność, wypadałoby mieć coś, dzięki czemu wedle tradycji, mogłybyśmy ją okazać.

— Z tego powodu będziecie plotły wianki?

— Dokładnie tak — przytaknęła z zaangażowaniem Astraea. — Tobie również mogę taki zrobić. Kwiaty które wybrałam będą pięknie wyglądać na twoich włosach, książę.

Uśmiechnęła się do niego szeroko. Trochę żartowała, ale też nie do końca. W tej samej chwili wyobraziła sobie kwiaty specjalnie po to, aby nałożyć mu go na głowę. Gdyby mieszkali w pobliżu Winterfell, wybrałaby zimowe róże.

— Błękit, by do ciebie pasował — wyznała w zamyśleniu, odgarniając część srebrnych włosów z jego twarzy.

Spojrzała na niego z nadzieją, a wtedy wiedział już, że nie uda mu się z tego wyłgać.

— Pozwolisz mi? Zrobić sobie wianek i założysz go bez marudzenia?

— Jeśli... jeśli nikt prócz ciebie, tego nie zobaczy — wymamrotał, pesząc się nieco pod wpływem jej wzroku.

Skinęła zgodnie, uradowana jego słowami.
To twarz, którą pokazywał tylko przed nią.











W KOMNATACH KRÓLA ZNAJDOWAŁ SIĘ ogromny model Starej Valyrii, któremu Astraea uwielbiała się przyglądać. Zastanawiała się wtedy, jak wyglądałoby jej życie, gdyby nadal żyli na ojczyźnianej ziemi. Co by było, jakby tam pozostali, aż do tego pokolenia? Być może nawet samo istnienie kogoś takiego, jak Astraea Targaryen stałoby pod znakiem zapytania. Być może istnienie wszystkich Targaryenów narodzonych po przeniesieniu na Smoczą Skałę byłoby wówczas niepewne.

— Otworzysz turniej, pokazem łucznictwa, Astraea? — zwrócił się do niej król. Oderwała wzrok od modelu.

— Ja? — podjęła z mieszanka niedowierzania i nadziei. — Mogłabym?

— Nie jestem pewna, czy właściwym, by księżniczka... — zaczęła królowa.

— Ależ oczywiście, że powinna, nie można przecież zaprzepaścić tych wszystkich treningów — przerwała jej Rhaenyra, wchodząc do pomieszczenia.

Przywitała się ze swym ojcem, królem.

— Poza tym, to także dwunasty dzień jej imienia, czyż nie? Niech ma z tego jakąś radość — zauważył król.

— Skoro taka twa wola, mój królu — odparła jego żona.

Astraea nie potrafiła powstrzymać swego podekscytowania. Trzymało się jej jeszcze podczas drogi powrotnej, jak i również kiedy plotła wianki.

— Dla kogo jest ten? — zapytała Helaena, wskazując na trzymany przez Astraee wianek.

Jeden dziewczynka wybrała zwykłe kwiaty, duże i mniejsze, których kolory komponowały się ze sobą. Helaena zrobiła dość podobny do niego, lecz w innych kolorach, jak żółte i różowe płatki. Obydwie stworzyły także takowe ozdoby dla siebie nawzajem.

— Dla kogoś wyjątkowego — mrugnęła do niej znacząco — użyłam błękitnych kwiatów...

— Na kogo je zmarnowałaś, księżniczko? — podjęła Septa, patrząc na nią surowo.

— Zmarnowałam? — powtórzyła powoli, ze zmarszczonymi brwiami. — To tajemnica dla kogo zaplotłam wianek.

Mogłaby przysiąść, że w mniemaniu Septy wszystko, co robiła, było jednym wielkim marnotrawstwem, nawet najzwyklejsze oddychanie, czy wstawianie rankiem z łoża.

Septa zdecydowanie nie lubiła księżniczki Astraei i od czasu do czasu odkrywała swoją antypatię, bardziej, niż zwykle. Księżniczka starała się tym nie przejmować, póki nie stało się to dla niej zbyt uporczywe.

— Twój przyjaciel zamierza walczyć w turnieju, ser Laenor? — zapytała Astraea, zauważając męża księżniczki Rhaenyry.

Najczęściej odwiedzał swoją siostrę, dosiadając swojego smoka o imieniu Seasmoke. Mieszkała w Driftmarku wraz z mężem, młodszym bratem króla Daemonem Targaryenem i dwiema córkami. Z tego, co Astraea zdołała usłyszeć Laena Velaryona brzemienna, tak, jak Rhaenyra. To właśnie mąż Laeny, dzierżył Mroczną Siostrę, miecz niegdyś należący do Visenyi Targaryen, a Laena dosiadała Vhagar, smoka dawnej królowej, siostro-żony Aegona Zdobywcy.

Niestety rodzina mieszkająca w Driftmarku nie mogła przybyć na turniej. Astraea nie znała powodu, ale nad tym ubolewała. Przepadała za księżniczkę Rhaenys, niedoszłą królową.

— Możesz sama zapytać o to ser Qarla, księżniczko — zalecił Laenor.

— Wybacz, ciągle zapominam twojego imienia, ser Qarl — uśmiechnęła się przepraszająco.

— To nic — odpowiedział mężczyzna, zerkając na Velaryona. — Zamierzam wziąć udział.

— Dobrze, będę ci kibicować — oznajmiła Astraea. Ser Qarl skinął jej z podziękowaniem głową, a ser Laenor uśmiechnął się do niej z sympatią. — A, twoja siostra, ser, zamierza przybyć na turniej?

— Nie sądzę, księżniczko, Laena wraz z mężem przybywa w Pentos — stwierdził Laenor.

— Szkoda — odparła Astraea.

— Następnym razem zabiorę cię na Driftmark, jeśli będzie taka okazja — zapewnił mężczyzna. Astraea pokiwała ochoczo głową.

Od dłuższego czasu Astraea miała przygotowany strój, który pragnęła założyć specjalnie właśnie z okazji turnieju. Sukienka była w odcieniu jaśniutkiego lawendowego fioletu. Miała krótkie rękawy wykończone białą koronką w kwiatowe wzory. Wiązany z przód przypominający gorset i prosty dół zakończony w podobny co rękawy sposób.

Służąca, o imieniu Dalia uczesała jej włosy w koronę z warkocza, dodatkowo wpięła w niego kilka kwiatków dla ozdoby.

— Od teraz już zawsze musisz mnie czesać, Dalia — powiedziała, przyglądając się w lustrze z zachwytem.

Może był to wyraz próżności, ale czuła się niesamowicie, wiedziała, że wyglądała ślicznie i to ją niezmiernie ucieszyło.

— To zaszczyt księżniczko — odparła kobieta.

Członkowie rodziny królewskiej zasiedli w loży, ustawionej pośrodku trybun. Astraea zajęła miejsce z przodu, po lewej mając Jace'a i Luke'a, oraz Helaenę, a po prawej stronie znajdował się Aemond, na końcu Aegon. Nieco wyżej siedziała królowa, na środku król, obok niego Rhaenyra, wraz ze swym mężem. Najmłodszy syn królowej Alicent, Daeron nie przybył, pozostając pod opieką Lorda Ormunda Hightowera w Starym Mieście. Astraea nie widziała go od niemniej niż roku.
Daerona uważała za urocze dziecko.

— Nie mogę się już doczekać — wyznała podekscytowana Astraea.

— Nie stresujesz się? — zapytał Luke.

— Bardzo się stresuję, ale i tak nie mogę się doczekać — przyznała, chichocząc radośnie.

— Tylko pamiętaj Astraea, by celować w środek, nie za tarczę — rzucił Aegon, a w odpowiedzi wystawiła mu język.

— Aegon, myślę, że znam się łucznictwie lepiej, niż ty — mruknęła Astraea. W końcu trenowała. Nachyliła się do niego, szepcząc złośliwie. — Nie, nie. Znam się na tym prawie tak dobrze, jak ty na piciu pod stołem.

— To było okrutne — stwierdził znudzonym głosem. Posłała mu niewinny uśmiech.

— Nie sądzę — odparła pochmurnie i rozglądała się. — A gdzie Aemond?

Aegon wzruszył ramionami.

— Jestem jego bratem, nie niańką.

— Widzę, że naprawdę można na ciebie liczyć, książę — burknęła smętnie, nadal starając się odnaleźć wzrokiem drugiego z synów króla. Potrzebowała jego obecności jako wsparcia, żeby jej się udało. — Naprawdę nie wiem, gdzie on się podziewa.

Odwróciła się z powrotem i ujrzała go tuż obok siebie. Aemond był od niej trochę niższy, ale ta różnica nie rzucała się zbytnio w oczy.

— Tutaj — oznajmił Aemond. — Jestem tutaj.

— O! A skąd wiedziałeś, że to ciebie szukam? — zapytała przekornie, droczą się z nim.

— Słyszałem fragment waszej rozmowy, Astraea — odpowiedział chłopiec.

Aha, więc był to zwyczajny przypadek.

Król wygłosił krótką przemowę, szybko opadając na siedzisko z powodu niestabilnego stanu zdrowia. Raz było lepiej, raz gorzej i choć aktualnie widoczna zdawała się poprawa, mężczyzna musiał się oszczędzać.

Astraea poczuła największy stres, kiedy wyszła na środek, a jeden z rycerzy Gwardii Królewskiej podał jej pozłacany łuk.

Napięła na cięciwę strzałę, odliczyła w głowie do pięciu. Raz. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć.

A gdy puściła, ta trafiła w sam środek tarczy.

Przez chwilę Astraea nie potrafiła uwierzyć, że udało jej się osiągnąć, to już za pierwszym razem. Obawiała się, że chybienia, lecz najwyraźniej nie doceniła swoich możliwości.

Powtórzyła to jeszcze dwa razy, ale więcej już nie udało się trafić w to samo miejsce, lecz każda z nich wbiła się w tarczę.

Mimo tych drobnych błędów uśmiechnęła się z triumfem. Rozległy się oklaski. Ukłoniła się demonstracyjnie w stronę króla i radością wypisaną na zarumienionej od zawstydzenia twarzy wróciła na swoje miejsce.

— Zabłysnęłaś kuzynko! — rzucił Aegon, gdy przeszła obok niego.

— Dziękuję, Aegon — mruknęła Astraea.

— Dałaś radę! — pogratulował Jace.

— Przyznaj, że byłam niesamowita — zwróciła się do Aemonda w utrzymującym się dobrym nastroju, samozadowolenia. Chłopiec uniósł kąciki ust, w czymś na kształt uśmiechu, lecz to ją usatysfakcjonowało. Po czym, gdy zajęła swoje miejsce, poklepał ją po głowie.

— Co to...?

Nie zdołała dokończyć pytania, gdyż rozpoczął się prawdziwy turniej. Różni rycerze Siedmiu Królestw zamierzali, zmierzyć się ze sobą w starciu jeden na jednego. Dość częste było, że któryś tracił zdrowie, bądź w najgorszym przypadku życie. Astraea słyszała plotki jakoby książę Daemon miał niegdyś podczas turnieju zbyt ostro potraktować brata królowej Alicent, Gwayne'a Hightowera, syna poprzedniego namiestnika króla Viserysa.

Walkom towarzyszył dźwięk bębnów.

W tym wszystkim najważniejszym było, aby król dobrze się bawił. Przy każdym pojedynku Astraea zerkała na niego. Patrzyła, czy się uśmiechał. Często zauważała, jak oplatał wzrokiem swoją rodzinę. Przebywanie w ich towarzystwie sprawiało mu przyjemność, a turniej był rozrywką, która odciągnęła go od ciążących mu obowiązków.

— Czy księżniczka Astraea, mogłaby podarować mi swą przychylność? — poprosił ser Erryk Cargyll. Słyszała, jak ogłoszono jego nazwisko, ale posiadał jeszcze brata o dość podobnym imieniu.

— To wielki zaszczyt — powiedziała uśmiechnięta, włożyła mu na kopie wianek.

— Przyjemność po mojej stronie, moja księżniczko — odparł z zadowoleniem.

Astraea automatycznie pomyślała, że dobrze by było, gdyby ser Erryk pokonał ser Cristona.

— I z czego się cieszy? — burknął pod nosem Aemond. — To tylko kilka zwiędłych kwiatków.

— Dla ciebie też mam — zapewniła ściszonym głosem. — Jest wyjątkowy. Więc się niczym nie martw. Nie musisz mu zazdrościć.

— Nic takiego nie mówiłem — burknął, a Astraea zachichotała cicho pod nosem.

Były to jedne z ostatnich słodkich chwil dzieciństwa, a Astraea Targaryen rozpamiętywała je jeszcze przez wiele lat.




















🌸

Continue Reading

You'll Also Like

4.5K 373 19
Kiedy nieoczekiwanie twoje życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni za prawą pewnego szatyna o lazurowych oczach, ale potem przewraca się jeszcze...
4.3K 244 29
Lina to córka Tony'ego Starka (Iron Mana), która wprowadza się do Avengers Tower. W tym samym czasie do Avengers ma dołączyć Bucky, który staje się j...
26.6K 2.1K 21
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
11.7K 131 14
Co gdyby było 8 osób w projekcie, dodatko dziewczyna?