Matchmaker

By _-Charlotte-_

90.1K 8.1K 1.2K

Valentina Amor walczyła, by wybić się przed szereg w mdłym świecie biznesu i dokonała tego, dzięki ciężkiej p... More

Wstęp
Rozdział 1 : Ukryte talenty.
Rozdział 2 : Skrywane oblicze.
Rozdział 3 : Gówno w wentylatorze.
Rozdział 4 : Rasowe draństwo.
Rozdział 5 : Nowa dama.
Rozdział 6 : Niespodziewane poszukiwania.
Rozdział 7 : Głupia zdzirowata Valentina.
Rozdział 8 : Bratasz się z wrogiem.
Rozdział 9 : Nie zostawisz mnie z tą pijawką.
Rozdział 10 : Dupkom wstęp wzbroniony.
Rozdział 11 : Witam, zdrajcę.
Rozdział 12 : Dobrze się panią zajmę.
Rozdział 13 : Ronald dostał dziś wolne.
Rozdział 14 : Niczym Syzyfowa praca.
Rozdział 15: Czarną jak jego serce.
Rozdział 16: ¡Hostia!
Rozdział 17: To jednorazowa przygoda.
Rozdział 18: Troszczy się o ciebie.
Rozdział 19: Aaron?
Rozdział 21: Igrałaś z ogniem.

Rozdział 20: Gram w otwarte karty.

2.5K 205 50
By _-Charlotte-_

Naprawdę nie sądziłam, że półgodzinny obiad z bratem przemieni się w noc spędzoną na oddziale u boku mojej dawnej miłości. To było surrealistyczne doświadczenie. Nie ze względu na to, że siedziałam na niewygodnym szpitalnym krześle u boku Aarona Griffina w oczekiwaniu na wieści o stanie jego ojca. Tylko przez fakt, że to wydawało się naturalne — mimo upływu czasu, dekady odkąd byliśmy razem, wciąż czułam się przy nim komfortowo.

— Nie zakładałem, że ten wieczór tak się potoczy — odetchnął Aaron z delikatnym uśmiechem. To był ten rodzaj, przez który przebijał się smutek i niepokój, ale w tym geście tliło się szczęście. — Jakkolwiek to nie zabrzmi, naprawdę cieszę się, że na ciebie wpadłem.

Niecierpliwe godziny spędzone na czekaniu na diagnozę Deana Griffina, podczas których w większej mierze pocieszałam jego żonę niż syna, dały jednomyślny werdykt. Zawał. Pierwszy w wieku pięćdziesięciu ośmiu lat, z dobrym rokowaniem, jeśli w grę wejdzie zmiana trybu życia.

— Dobrze cię widzieć po tylu latach — powiedziałam miękko, przemierzając powoli szpitalny korytarz. Podbicie moich stóp wołało o pomstę od wielogodzinnego chodzenia na obcasach, mimo to bez skrzywienia szłam przed siebie. — Na żywo, nie tylko na ekranie telewizora.

Profesja Aarona wymagała od niego elastyczności, podporządkowania całego życia futbolowi. Dosłownie. Jako rozgrywający, aktualnie drużyny Kansas City, był w ciągłej trasie. Mimo że niejednokrotnie rozgrywał mecze w rodzinnym mieście, nie dane było nam się spotkać. Ostatni raz widziałam go na ostatnim roku studiów, gdy na krótko wrócił do Nowego Yorku po ogłoszeniu draftu. Byliśmy na zupełnie odrębnych etapach życia, ale łączyło nas jedno — oboje spełnialiśmy się zawodowo. Ugodowe rozstanie nie oznaczało, że moje serce obyło się całe, wręcz przeciwnie. Aaron był moją pierwszą miłością, cierpiałam przez wiele tygodni i tamto spotkanie nie pozostawiło mnie obojętną, ale wciąż byłam jego największą fanką.

— To uczucie jest odwzajemnione — odparł chłopięco. W tym facecie nie było nic młodzieńczego: twarz bożka, seksowne ciało gladiatora i dzika aura. Jednak znałam ten łobuzerski błysk w oku, to on towarzyszył mi przez szkolne lata. — Byłem pewny, że odniesiesz sukces, ale nie sądziłem, że informatyczny geniusz będzie równoznaczny z dziesiątkami reklam, bilbordów i zdjęć na pierwszych stronach gazet.

— Uwierz mi, ja też — parsknęłam, zatrzymując się przed obrotowymi drzwiami prowadzącymi na zewnątrz.

Przeciągałam pożegnanie świadoma, że Aaron pozostanie z bliskimi w szpitalu. Moja rola na ten moment się tu kończyła. Przez minione godziny głównie siedzieliśmy w ciszy, pogrążeni w myślach i modlitwie. Maksymalnie wykorzystałam swoje koneksje płynące wraz z rodziną medyków, wszystkie informacje wyciągałam na bieżąco, jak również za sprawą Emmetta przyspieszyłam kilka badań.

— Naprawdę jestem z ciebie dumny, Val.

Uśmiechnęłam się ciepło. Postawna sylwetka górowała nade mną, nawet moje obcasy nie równoważyły tej przewagi — przy Aaronie zawsze czułam się nienaturalnie drobna, ale teraz to poczucie zostało zwielokrotnione wraz z jego masą mięśniową. Zapomniałam jak to jest się czuć przy mężczyźnie małą, ale nie w ten przytłaczający sposób mówiący, że byłam słaba.

To nie kojarzyło się z utratą siły — niezależności. Tylko jedna osoba sprawiała, że za wszelką cenę chciałam uchodzić za nieustraszoną i twardą. Potrafił tego dokonać jedynie Cash. Sprawiał, że czułam potrzebę dowodzenia, ukazania się w jak najlepszym świetle i masce pokerowej suki.

— Ja z ciebie też, A.

— Nie naprawdę, gdy pierwszy raz zobaczyłem wzmiankę o twojej firmie, jechałem autokarem z drużyną — powiedział z nostalgią. — Puścili to na wewnętrznym telewizorze i przysięgam, że darłem się jak panienka. Moi kumple do dziś mi to wypominają.

Roześmiałam się. Serdecznie i niewymuszenie.

— Akurat tego nie przyznałeś w swojej wiadomości — mruknęłam z nutą kpiny. To był jeden z ostatnich SMS-ów przed stopniowym urwaniem się naszego kontaktu, jego gratulacje.

— Co jak co, ale przed tobą musiałem zachować twarz — odparł, wzruszając szerokimi barkami odzianymi w jeansową kurtkę. Jego swobodny ubiór nie mógł bardziej kontrastować z moim własnym, białą garsonką i wysokimi szpilkami, aż krzyczącą jak bardzo się od siebie różnimy. — Zostaję w Nowym Yorku do przyszłej środy, znajdziesz dla mnie chwilę na nadrobienie zaległości? Przy kawie albo obiedzie?

— Dla ciebie? — Przekrzywiłam głowę. — Zawsze.

Wysiadłam z windy, stukot szpilek roznosił się echem po opustoszałym korytarzu, który w pośpiechu przemierzałam. Do spóźnienia brakowało mi czterech minut. Stresująca bolączka, spowodowana problemami technicznymi doskwierająca mi przez minione dni w końcu zniknęła. Osobiste prześledzenie błędu i nadzorowanie naprawy w dziale informatycznym pozwoliło mi odetchnąć.

Na krótko.

Wystarczył mi jeden rzut oka na spiętą Suzy, która czatowała pomiędzy moim gabinetem, a kontuarem swojego biurka, by wiedzieć, że diabeł już zawitał u wrót. Kobieta niespokojnie przebierała nogami, a gdy tylko mnie spostrzegła na jej twarzy wymalowała się ulga i jednoczesny niepokój. Wyszła mi naprzeciw, zanim przyciszonym tonem wyrzuciła z siebie:

— Starałam się go powstrzymać, ale...

Żaluzje w moim biurze były podniesione, więc od razu zauważyłam mężczyznę siedzącego nonszalancko na fotelu. Ze spojrzeniem utkwionym w telefonie. Nie powinno go tam być pod moją nieobecność, a jednak bez trudu wprosił się do środka. Nawet z daleka biła od niego moc władzy — tego przeświadczenia, że cały świat leżał u jego stóp.

— Nie przejmuj się — wtrąciłam się. — Poradzę sobie z nim.

Gdy tylko stanęłam w progu mojego gabinetu, podniósł na mnie wzrok, te oczy przesiąknięte grzesznymi obietnicami. Jak zawsze wyglądał nienagannie: firmowy garnitur, wypastowane buty i okrzesany zarost wraz z fryzurą. Perfekcyjny w każdym calu.

— Zaczynam myśleć, że próbujesz doprowadzić moją asystentkę do przedwczesnego wylewu — powiedziałam na powitanie. Pewnym krokiem ruszyłam za biurko, zanim zerknęłam na niego z ukosa. — Albo po prostu na bakier ci z manierami.

— Ciebie też miło widzieć, Valentino.

— Chciałabym móc powiedzieć to samo, panie Raveli — odparłam kąśliwie.

— Panie Raveli — powtórzył powoli i od razu uświadomiłam sobie, że popełniłam błąd. — Podoba mi się to określenie w twoich ustach.

Spiorunowałam go wzrokiem, zanim chwyciłam za tablet leżący pod papierami, którymi nie zdążyłam się zająć.

— Nawet nie zaczynaj.

— Co się stało?

Jego pytanie mnie zaskoczyło, kompletnie zdezorientowało, przez co w pierwszej chwili nie trafiłam w przycisk odblokowujący ekran tabletu. Bądź co bądź po Cashu spodziewałam się najgorszego — chyba z przyzwyczajenia. Zdążyłam już dostrzec jego lepszą stronę, ale przy każdym spotkaniu starałam się przypominać sobie wszystko, co mnie w nim irytowało. Po prostu tak było łatwiej. Dlatego spodziewałam się w odpowiedzi zobaczyć krzywy uśmiech, w zamian przeszył mnie uważnym spojrzeniem.

— Słucham? — odparłam głucho.

— Jesteś spięta — stwierdził. — Nie w ten cięty i buntowniczy sposób, tylko świadczący o stresie.

— Skąd... — zaczęłam, ale wnet powstrzymałam się od zgłębienia tematu. Ostatnie, czego dziś potrzebowałam to zbędne dyskusje z Cashem. — Nieważne.

— Pracuję z ludźmi, w branży, która wymaga bacznej obserwacji — odpowiedział na niezadane pytanie. — W twoim przypadku to raczej kwestia fascynacji, próba rozgryzienia cię.

— Niepotrzebnie zawracasz sobie tym głowę — powiedziałam, na co uniósł brew. — Tą całą próbą rozgryzienia mnie. Gram w otwarte karty, to żadna zagrywka w bycie trudną do zdobycia.

— Wiem.

Proste słowo. Nie sądziłam, że mogło kryć w sobie tak wiele. Stanowczość. Władzę. Nonszalancję. Pewność siebie. Wiedział, że go pragnę i próbował to wykorzystać na swoją korzyść — wpleść kolejne zagranie w swoją sensualną gierkę.

Siadając na fotelu, uruchomiłam w końcu tablet, na którym miałam przygotowaną ankietę. Ostatnie wyszukiwania nie były całkowitą porażką, ale bazowałam na złych płaszczyznach. Na trywialnych dopasowaniach algorytmu, który nie otrzymał pełnowymiarowej bazy danych. Cash wyprowadzał mnie z równowagi, więc nie pragnęłam niczego jak tylko ukrócić nasze spotkania. Nieświadoma, że wykonuję swoją pracę po macoszemu. To nie było w moim stylu — jak wiele zachowań wychodzących na wierzch przy tym mężczyźnie.

Przypadek Casha wymagał szczególnej uwagi i skrupulatności. Musiałam rozpatrzyć go szerzej, a zarazem prosto. Romantyczna sfera jego życia sprowadzała się do seksu i tam też musiałam szukać zalążka rozwiązań.

— Chciałabym, żebyś odpowiedział na jeszcze kilka dodatkowych pytań — powiedziałam pod jego bacznym spojrzeniem.

— Strzelaj.

Klienci The Cupid wypełniali ankietę dotyczącą preferencji seksualnych, — upodobań łóżkowych i własnych przeżyć — i choć mogli ją pominąć, to obniżało ich szanse na odpowiednie dopasowanie. Seks to temat tabu, mimo że w rzeczywistości zaraz za podstawowymi wartościami tworzył bazę związku.

— Preferujesz pewną siebie kobietę, czy raczej wycofany typ?

— Jeśli przez to masz na myśli, czy pociąga mnie szara myszka, która nie będzie potrafiła mi spojrzeć w oczy, to odpowiedź brzmi: nie — odparł spokojnie. — Nie kręci mnie rumieniąca się dziewica, choć oczywiście nie ma nic złego w braku doświadczenia.

— Podaj trzy aspekty, które są dla ciebie kluczowe w życiu intymnym — powiedziałam z wzrokiem wbitym w ekran urządzenia. Wprowadzanie do systemu jego wyborów było idealnym sposobem do zachowania dystansu.

— Obopólna przyjemność, brak bierności i kompatybilność pod względem preferencji łóżkowych.

Znałam tę ochrypłą nutę, z którą wypowiedział to zdanie. Dokładnie tym tonem szeptał mi do ucha sprośności, gdy wbijał się we mnie w sypialni. Poruszyłam się niespokojnie na fotelu.

— Skoro mowa o preferencjach, to powiedz czy masz jakieś konkretne? — zapytałam bez choćby zająknięcia.

Czułam na swoim profilu jego palące spojrzenie. Jeśli sądziłam, że uda mi się pozostać niewzruszoną w trakcie rozmowy o seksie, to byłam w ogromnym błędzie. Uderzyło we mnie gorąco. Mój puls stopniowo wzrastał z każdym padającym zdaniem, one igrały z moim profesjonalizmem.

— Zaspokajanie partnerki — odpowiedział. Dreszcz podniecenia przeszył mnie na wskroś. — Oralna pieszczota, patrzenie jak kobieta wije się pod moim językiem to moja pięta Achillesowa.

Ledwie panowałam na oddechem. Piersi stały się ciężkie, pęczniejąc w miseczkach skąpego biustonosza. Czułam narastające pulsowanie w podbrzuszu, powoli przesuwające się w dół. Wilgoć zebrała się między udami, które instynktownie zacisnęłam pod biurkiem, na moje nieszczęście było ono przeszklone. Kątem oka wychwyciłam dokładny moment, gdy Cash zauważył ten ruch — chwilę zaciśnięcia palców na podłokietniku fotela.

Balansowałam na niebezpiecznej krawędzi. Od kapitulacji, spełnienia jego — naszych — pragnień dzieliła mnie żenująco cienka granica. Tak niewiele brakowało, żebym zgodziła się na kolejną noc.

Drżący oddech. Kropelka potu przesuwająca się wzdłuż kręgosłupa. Ciało spragnione tarcia, dotyku.

I wtedy uratowało mnie przychodzące powiadomienie.

— Przepraszam, muszę coś sprawdzić — odchrząknęłam, widząc imię wyświetlające się w nagłówku.

Miałam specjalnie wypracowany system powiadomień, pomijający spam i nakierowany jedynie na konkretne treści: firmę, siebie oraz pewne nazwiska. W tym przypadku, o ironio, od popełnienia totalnej pomyłki wybawił mnie były chłopak. A raczej artykuł informujący nie tylko o powrocie Aarona do rodzinnych stron, ale jego niespodziewanej wizycie w szpitalu. Pobieżnie prześledziłam tekst w poszukiwaniu niepotrzebnych wzmianek o mnie — aktualnie ostatnie, czego potrzebowałam to paparazzo na głowie. Czysto.

— W porządku, możemy kontynuować.

Krótka przerwa, oddzielenie się od tego erotycznego amoku, była dokładnie tym, czego potrzebowałam. Zepchnęłam buzujące napięcie na dalszy plan, przechodząc przez resztę ankiety bez okazania zbędnych emocji. Widziałam przebłyski niezadowolenia na twarzy Casha, gdy w żaden sposób nie reagowałam na jego aluzje i gorące spojrzenia. Nie, to nie było niezadowolenie — raczej frustrująca ciekawość, jakby chciał poznać przyczynę mojego nagłego samozaparcia.

— To chyba wszystko na dziś — skwitowałam po kolejnym kwadransie, podczas którego nadrobiłam jeszcze kilka przydatnych informacji. Baza była pełna. — Standardowo proszę o umówienie się z Suzy na kolejne spotkanie.

Cash bez słowa przytaknął głową. Z gracją nieprzystałą tak potężnej sylwetce podniósł się z fotela, zapinając guzik marynarki. Wstałam razem z nim, gotowa podejść do kanapy stojącej w rogu pomieszczenia, gdzie porzuciłam torebkę. Tą samą, którą miałam przy sobie tamtego dnia w klubie.

— Ach, zapomniałabym się zapytać — odezwałam się. Mężczyzna zamarł w połowie drogi do wyjścia z gabinetu. — Czy zaproszenie na sobotni bankiet obejmuje przyjście z partnerem?

To było bezczelne pytanie, niczym proszenie się o rozjuszenie byka. Mięsień zadrgał na szczęce Casha, gdy odwrócił się w moją stronę z niebezpiecznym błyskiem w oku. Złowrogim.

— Jeśli tylko nie będzie mu przeszkadzało, że pod koniec nocy wylądujesz na moim kutasie, to jasne. Zaproszenie upoważnia do przyjścia z osobą towarzyszącą.

Stwierdzenie, że przez resztę dnia nie mogłam skupić się na pracy, było niedopowiedzeniem monstrualnych rozmiarów. Słowa Casha, tuż zanim opuścił mój gabinet z nonszalancją godną pozazdroszczenia, wzbudziły nie tylko moją wściekłość. O zgrozo, podnieciły mnie. Znów miałam kompletnie przemoczone stringi. Więc ostatecznie byłam zła nie tylko na jego prostacki komunikat, ale również na siebie — własne i jakże zdradzieckie ciało.

Chciałam ruszyć w krok za nim, wygarnąć mu jakim jest nieokrzesanym draniem, ale mogłam jedynie przyglądać się jak podchodzi do kontuaru biurka Suzy.

Kilka godzin później wciąż byłam frustrująco niezaspokojona. Przemierzając ruchliwe ulice Manhattanu, w głowie formował mi się plan na pozbycie się tego napięcia. W samotności. Niestety szczyt godzinowy oznaczał przeklęte korki, a fatum jeszcze nie skończyło ze mną na dziś. Z westchnieniem odebrałam przychodzące połączenie na panelu samochodowym.

— Valentino, nie uwierzysz co się stało! — Głos rodzicielki zaatakował mnie od razu, niosąc się w kabinie mercedesa. — Twój Aaron przyjechał do miasta!

Oho, od razu wiedziałam co się szykuje. Doskonale znałam to podekscytowanie w jej głosie — tak brzmiała mama pochłonięta możliwą perspektywą wnuków i dzwonów weselnych.

— Niestety okoliczności przyjazdu nie są sprzyjające — odparła z ponurą nutą. Wiedziałam, co powie. Miała przynajmniej na tyle przyzwoitości, żeby na sekundę pohamować swój entuzjazm. — Jego ojciec przeszedł zawał, na szczęście dowiedziałam się od jednej z pielęgniarek, że obyło się bez trwałych powikłań. Jednak stan Deana zapewne zmusi syna do zostania w Nowym Yorku na dłużej. Może uda wam się spotkać, wiesz odnowić dawną znajomość.

Najwyraźniej Emmett zachował dla siebie fakt, że spędziłam pół nocy w szpitalu z Aaronem i jego matką. A raczej reszta personelu, mój brat z natury nie był plotkarzem. Aczkolwiek nie miałam zamiaru wyprowadzać jej z nieświadomości, choć istniało wysokie prawdopodobieństwo, że na najbliższym dyżurze o wszystkim się dowie.

— Byliście cudowną parą — plotła dalej swoje fantazje. — Szczerze powiedziawszy zawsze liczyłam, że znajdziecie z Aaronem drogę do siebie, to fantastyczny mężczyzna. Przystojny, w dodatku już od młodości ułożony, z manierami. Jego profesja jest trochę niepokojąca przez swoją brutalność, ale mimo to naprawdę godna podziwu. Wasze rozstanie wynikało z wyboru różnych ścieżek życiowych oraz dystansu, ale już nie jesteście dziećmi...

To była moja chwila na wtrącenie się. Kochałam tę kobietę, ale czasami jej bezczelne wtrącanie nosa w nieswoje sprawy przyprawiało mnie o ból głowy. Wiedziałam, że chciała dla mnie jak najlepiej, ale często zapominała o granciach dobrego smaku — jak daleko może się posunąć w swoich matczynych poczynaniach. Wyraźnie pragnęła dla mnie tego co najlepsze, przynajmniej w jej mniemaniu, wielka miłość, mąż i dzieci. Jednak w tym wszystkim niestety zapomniała o mnie — moich poglądach i przeżyciach.

— Mamo, kocham cię — powiedziałam przekornie. — Ale przestań. Jeśli będę chciała odnowić znajomość z Aaronem, tak zrobię, ale nie masz tutaj nic do gadania. Już nie raz ci mówiłam, żebyś się wtrącała się w moje życie miłosne. Muszę kończyć, prowadzę auto i nie chcę się rozpraszać!

Przez reprymendę przeszłam od razu do pożegnania, nie dając jej czasu na wtrącenie. Rozłączyłam się z głębokim westchnieniem. We wstecznym lusterku zderzyłam się ze swoim odbiciem.

Może marzenia mamy były piękną przyszłością dla wielu kobiet, ale aktualnie nie dla mnie samej. Jako singielka byłam szczęśliwa, w dodatku dumna ze swojego miejsca zawodowego. Ciągle się rozwijałam, miałam wspaniałe przyjaciółki. To mi na razie wystarczało, i było to jak najbardziej w porządku bez względu na to, co mówiła rodzina lub społeczeństwo.

Od Autorki:

Pytania o ten tekst się mnożyły, ale jak od początku mówiłam zostanie on skończony — prędzej czy raczej później, ale dam Wam zakończenie.

Korzystam z weny, dzieląc się z Wami tą częścią i lecę pisać kolejny rozdział.

Jak wrażenia?

Continue Reading

You'll Also Like

82.3K 1.6K 37
!!!SERIO, NIE CZYTAJ TEGO, JEŚLI JESTEŚ MŁODY. TREŚCI ZAWARTE KSIĄŻCE MOGĄ BYĆ DEMORALIZUJĄCE, DADDY ISSUES PEŁNĄ PARĄ!!! "Z wielkim niepokojem odkry...
252K 14.3K 49
Ona. Kobieta o twarzy anioła i sercu pełnym bólu i tłumionej przez lata bezsilności. Jeszcze 10 lat temu była wielką romantyczką, która wierzyła w pr...
14.6K 1K 6
Historia Ariadny Pastorini nie mogłaby się zakończyć jedynie teatralną ucieczką i ułożeniem sobie dalszego, spokojnego życia w Nicei. Choć szczerze w...
11.2K 1.6K 16
Michael Sullivan miał wszystko - udaną karierę, kochającą żonę i stabilne życie. Przez lata myślał, że nic nie może zburzyć fundamentów ich wspólnej...