Przyglądaliśmy się Oliverowi, jakbyśmy zobaczyli ducha. Stał w drzwiach, ubrany w białą koszulkę z nadrukowanym logo Tommy'ego Hilfigera oraz w luźne spodnie z jasnego dżinsu z ogromnymi dziurami na kolanach. Ten pozornie prosty strój tylko podkreślał urodę modela – był niesamowicie przystojny, zerkając na mnie niebieskimi oczami spod blond grzywki, która nieulizana opadała mu na czoło i zakrywała idealnie wydepilowane brwi.
Oderwaliśmy od niego wzrok i wbiliśmy spojrzenie w klawiaturę komputera, nie wiedząc, co powinniśmy teraz zrobić. Najchętniej schowalibyśmy się w pokoju socjalnym lub w łazience i poczekali, aż Oliver sobie pójdzie. To jednak byłoby bardzo dziecinne zachowanie, które możliwe, że nie przyniosłoby skutku – skoro Oliver postanowił przyjść do naszej pracy i pokazać się nam na oczy po tym, jak nazwaliśmy go skończonym fiutem, musiał być bardzo zdeterminowany.
My nie byliśmy zdeterminowani. Widok modela, który nam się podobał, sprawił, że nasze wnętrzności zacisnęły się i związały w ciasny supeł, a serce przeszyło przeraźliwe zimno, jakby zostało przebite soplem lodu. Przygryźliśmy dolną wargę i zacisnęliśmy powieki, pozwalając, by wspomnienia z sobotniej imprezy przeleciały nam przed oczami. To jak blisko nas był Oliver, to jak patrzyliśmy na jego usta, a on patrzył na nasze, jak docisnął nas do swojego ciała i zaczął dotykać. Zrobił to wszystko tylko po to, żeby za chwilę nazwać nas „facetem przebranym za dziewczynę".
– Sooyun? – Głos Emmy wyrwał nas z zamyślenia.
Spojrzeliśmy na wyraźnie zmartwioną kobietę, która przyglądała się nam, a za chwilę spojrzała na Olivera. Jej powieki oprawione długimi, czarnymi rzęsami się zmrużyły. Możliwe, że domyśliła się, iż osobą, o której opowiadaliśmy jej oraz Mii, był właśnie on.
– Jest w porządku – odezwaliśmy się, decydując się udawać, że nic się nie stało. Nie tylko przed Emmą, ale i przed Oliverem.
Poprawiliśmy na szybko grzywkę, żeby na pewno nie było widać obciętego w emocjach kosmyka, a następnie zgarnęliśmy nasze rzeczy i ruszyliśmy do wyjścia. Braliśmy głębokie, powolne oddechy, z całych sił próbując zapanować nad drżeniem ciała.
– Hej, po prostu Sooyun – przywitał się z nimi, sekundę przed tym, jak nie racząc go spojrzeniem, wyminęliśmy chłopaka w drzwiach. – Sooyun?
Nie czekaliśmy, żwawo przebierając nogami w stronę wind, przy których czekały inne osoby, opuszczające właśnie biuro magazynu. Słyszeliśmy kroki Olivera tuż za nami.
– Sooyun! – zawołał nas. – Możemy porozmawiać? Chciałbym was przeprosić.
Zatrzymaliśmy się tak nagle, że Oliver prawie na nas wpadł. Odwróciliśmy się do niego przodem i zadarliśmy głowę, żeby móc spojrzeć modelowi prosto w cudownie niebieskie oczy. Przez nie musieliśmy zacisnąć dłonie w pięści, starając się wciąż pozostać na ziemi i nie przepaść w nich, co było dla nas bardzo ciężkie.
– Nas? – powtórzyliśmy po nim. – Więc jednak umiesz używać naszych poprawnych zaimków? Będziesz to robić w zależności od humoru? Jeśli masz nas za faceta, to bądź w tym konsekwentny i zwracaj się do nas jak do faceta.
– Przepraszam.
– Wypchaj się swoimi przeprosinami! – powiedzieliśmy to stanowczo zbyt głośno, przez co wróciliśmy uwagę pozostałych osób na korytarzu.
Poczuliśmy się tym onieśmieleni, więc ponownie odwróciliśmy się tyłem do Olivera, by w końcu dostać się do wind. Na nasze szczęście właśnie przyjechała jedna, do której zaczęły wchodzić czekające do tej pory osoby. Przyśpieszyliśmy kroku, żeby również wsiąść i spędzić jak najmniej czasu z modelem. Niestety Oliver również zdążył, zatrzymując się tuż przy nas i w ciszy zjeżdżając na parter. Atmosfera między nami była na tyle napięta, że nikt w windzie nie odezwał się ani słowem. Powietrze było ciężkie i gęste, a każde przełknięcie śliny zdawało się głośne niczym wystrzał z broni.
Gdy w końcu metalowe drzwi się otworzyły, wypuszczając nas na przestronny hol, gdzie spokojnie spacerował ochroniarz, machając legitymacją, prawie biegiem ruszyliśmy do przeszklonych drzwi. Niestety nogi Olivera były znacznie dłuższe od naszych, co dawało mu przewagę w tym wyścigu. Pożegnaliśmy się z łysym ochroniarzem, który pomachał nam przyjaźnie, a już chwilę później znaleźliśmy się na zewnątrz, gdzie poza zasięgiem klimatyzacji niestety było bardzo gorąco i duszno.
– Sooyun! – Oliver nie dawał za wygraną. – Proszę, tylko mnie wysłuchajcie. Nie musicie nic mówić, nie musicie mi wybaczać, tylko...
– Przestań za nami iść.
– Mogę was odwieźć do domu? – zapytał, prześcigając nas i zachodząc nam drogę. Kilka osób, którym również zatamował przejście, zaczęło na nas kląć. – Powiem, co mam do powiedzenia, wysadzę was pod waszym domem i zniknę, jeśli będziecie tego chcieli.
Wzięliśmy głęboki oddech, patrząc wszędzie, tylko nie w niebieskie oczy modela.
– Oliver – westchnęliśmy. – To, co zrobiłeś, nie wymaga żadnego komentarza ani tłumaczenia. Jesteś transfobicznym i homofobicznym dupkiem, który próbował nas rozebrać mimo naszego sprzeciwu. Co jeszcze chcesz dodać?
– To, że byłem pijany, nie działa na moje usprawiedliwienie, prawda?
– Ani trochę.
– Nie tak to planowałem. To nie miało wyjść tak... Tragicznie.
– Planowałeś to?
– Nie w taki sposób, w jaki wyszło.
– Daj nam spokój.
– Proszę. Błagam, Sooyun.
– Nie zamierzamy nigdzie tego zgłaszać ani niszczyć ci kariery. Chcemy po prostu o tym zapomnieć, więc nie musisz się martwić. Powiedz swojemu agentowi, że może spać spokojnie.
Zamierzaliśmy go wyminąć, ale Oliver wystawił rękę, w ciągu dalszym blokując nam przejście. Czuliśmy, jak nasze tętno przyśpiesza, gdy zaczęliśmy czuć się jak w pułapce. Najwidoczniej nie zamierzał tak po prostu odpuszczać, z każdą upływającą sekundą raniąc nas swoją obecnością coraz bardziej.
Nawet nie wiedział, ile dla nas znaczył. Był pierwszym chłopakiem, o którym tak intensywnie myśleliśmy, a nawet zaczęliśmy się łudzić, że coś między nami mogłoby być. Kiedy wcześniej ktoś nam się spodobał, od razu oddalaliśmy się od niego, bojąc się naszych uczuć i tego, że mogłyby wyjść na światło dzienne – baliśmy się, że skuszą nas do wyjścia z szafy. Jednak nie byliśmy już w szafie, więc pozwoliliśmy naszym uczuciom do Olivera rozkwitać. Chyba właśnie to przerażało nas najbardziej, w tym momencie uderzając w nas ze zdwojoną siłą.
Tak, pozwoliliśmy, by w naszym sercu rozkwitł kwiat drzewa oliwnego.
Tak, zakochaliśmy się w Oliverze.
Tak, złamał nam serce i prawie złamał nas.
– Soo... – zaczął, ale mu przerwaliśmy.
– Nie tak to planowałeś – przytoczyliśmy jego wcześniejsze słowa. – Czyli przypadkowo zaprowadziłeś nas do swojej sypialni, zacząłeś dotykać bez naszej zgody i próbowałeś rozebrać? Nie pozwoliłeś nam wyjść, chociaż tego chcieliśmy, a teraz nie pozwalasz nam odejść. I jak mamy ci uwierzyć, że tego żałujesz? Chyba że nie za to nas przepraszasz.
Oliver opuścił rękę, a w jego oczach, aż ciężko było nam w to uwierzyć, zebrały się łzy. Najprawdziwsze łzy, które otuliły intensywnie niebieskie tęczówki, a następnie ześlizgnęły się po gładkich policzkach. Odwróciliśmy wzrok, nie chcąc ich widzieć, ale było już za późno, ten obraz wyrył się w naszej pamięci niczym wyrzeźbiony w kamieniu.
Tym razem bez przeszkód wyminęliśmy Olivera, ruszając w stronę metra, by jak najszybciej dostać się do domu. Czuliśmy kropelki potu ściekające wzdłuż naszego karku od ostrego słońca, a powietrze wciąż było duszne, przez co ciężko było oddychać. Zrobiliśmy dwa kroki, trzy, pięć, sześć, siedem i... Zatrzymaliśmy się, nie potrafiąc dłużej ignorować bolesnego skurczu w klatce piersiowej.
Nie powinniśmy byli się odwracać, ale zrobiliśmy to, dostrzegając, że Oliver nie ruszył się nawet o milimetr. Stał w bezruchu, zasłaniając twarz prawą dłonią. Westchnęliśmy ciężko, obejmując tułów rękami, jakby było nam zimno, i ruszyliśmy w górę ulicy, odchrząkając głośno, zanim się odezwaliśmy.
– Masz klimatyzację w samochodzie, co nie?
Oliver uniósł dłoń w taki sposób, że zrobił z niej daszek, i spojrzał na nas wilgotnymi oczami, w których nie ukrywał zaskoczenia. Zerknęliśmy w jego piękne niebieskie oczy, wiedząc, że nie powinniśmy tego robić, bo patrząc na tego chłopaka, dostrzegaliśmy pełno czerwonych flag, ale nasze serce widziało je przez różowe okulary, nie dostrzegało ich ostrzegającego koloru.
– Tak. Tak, mam – odpowiedział, wyraźnie nie spodziewając się tego pytania.
Spojrzeliśmy w dół ulicy, udając, że jest nam to obojętne.
– Więc możesz nas odwieźć, ale mamy jeden warunek.
– Dobrze.
– Nawet nie podaliśmy naszego warunku.
– Będę jechał najkrótszą trasą, wypuszczę was z samochodu, jak tylko zechcecie wysiąść, i nie pojawię się więcej w waszym życiu, jeśli nie będziecie tego chcieli. Nie dotknę was, nie będę używał niewłaściwych zaimków, nie nazwę was więcej facetem. O czymś zapomniałem?
– Nie, to wszystko – mruknęliśmy, szczerze zaskoczeni nowym podejściem Olivera.
Chłopak pośpiesznie wytarł twarz z łez i wskazał palcem w stronę parkingu, na którym zostawił auto. Ruszył pierwszy, a my szliśmy tuż za nim, wciąż się wahając, czy podjęliśmy słuszną decyzję. To, że pozwolimy Oliverowi nas odwieźć do domu, nie oznacza, że mamy mu od razu wszystko wybaczyć. Po prostu go wysłuchamy i jednocześnie wrócimy do domu wygodniejszym środkiem transportu niż metro. Ominie nas też spacer w upale.
Nie powinniśmy być zaskoczeni, ale nie mogliśmy powstrzymać prychnięcia, które było reakcją na samochód Olivera. Nie znaliśmy się na markach samochodów, nigdy nam nie imponowały, ale w samochodzie Olivera było coś wyjątkowego – był niebieski. Nie granatowy, niebieski. Równie niebieski, jak jego piękne oczy, przez co pasował nam do niego wręcz idealnie.
– Co się stało? – zapytał, zatrzymując się przy drzwiach kierowcy. Spojrzał w stronę wejścia od siedzenia pasażera, jakby się zastanawiał, czy nie powinien otworzyć nam drzwi.
– Nic – powiedzieliśmy, pośpiesznie łapiąc za klamkę. – Masz ładny samochód, co to za marka?
– Cadillac – odpowiedział, wsiadając do samochodu na równo z nami. – CT5-V Blackwing, dokładnie.
– Też prezent na urodziny?
– Nie, akurat samochód kupiłem za swoje pieniądze. Pracuję, zarabiam, nie żyję na utrzymaniu rodziców.
– Przepraszamy, nie chcieliśmy być złośliwi. Wygląda na drogi.
– Zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia – wyznał, odpalając silnik, a następnie zaczął wprowadzać nasz adres do nawigacji. – Czasami mi się zdarza.
Odmruknęliśmy cicho w ramach odpowiedzi, sięgając po pas, żeby zapiąć go, nim dołączymy się do ruchu na drodze. O tej porze były dość spore korki, ale kiedy w Nowym Jorku nie ma korków? Oliver zamilkł niczym zaklęty, chociaż zwabił nas do swojego samochodu pod pretekstem wytłumaczenia się. Nie naciskaliśmy na niego, pozwalając mu milczeć dopóty, dopóki jechał w dobrym kierunku. W ciszy przyglądaliśmy się, jak jego palce ślizgają się po kierownicy, a mięśnie nóg napinają i luzują na zmianę, gdy dodawał gazu, hamował i po prostu stał cierpliwie w korku, nie trąbiąc na innych kierowców. Co jakiś czas na nas zerkał, wtedy nawiązywaliśmy kontakt wzrokowy i czuliśmy, że chce coś powiedzieć, kilka razy nawet rozchylał już usta, ale ostatecznie za każdym razem je zamykał, pozwalając ciszy trwać. Aż dotarliśmy pod mój adres.
Samochód zatrzymał się przy krawężniku, a Oliver włączył światła awaryjne, biorąc głęboki oddech, zanim w końcu przerwał milczenie.
– Nie rozumiem – powiedział, opierając głowę o zagłówek i zamykając oczy. – Po prostu nie rozumiem.
– Czego? – dopytaliśmy, odpinając pas.
Ten dźwięk sprawił, że chłopak ponownie na nas spojrzał, a w jego oczach dostrzegliśmy panikę. Bał się, że stracił ostatnią szansę, że wysiądziemy i już nigdy nie będzie mógł powiedzieć nam tego, co zalegało w jego wnętrzu. Ta panika był tak szczera, iż ostatecznie przekonała nas do wysłuchania Olivera. Obróciliśmy się na fotelu, żeby siedzieć do niego przodem.
Przełknął ślinę, na szybko mierząc nas spojrzeniem, zanim z powrotem nawiązaliśmy kontakt wzrokowy.
– Moich uczuć – wyznał. – Chodzi o to, że... Jestem hetero i nigdy nie miałem co do tego wątpliwości. Nigdy. Tylko że... Ciągle mam was w głowie. Non stop. Czuję się, jakbym zwariował, bo wiem, że nie jesteście dziewczyną, ale... Chyba uważam was za dziewczynę.
Unieśliśmy brwi w zaskoczeniu. Spodziewaliśmy się wiele, ale nie tego.
– Dziewczynę? – powtórzyliśmy zaskoczeni. – Dopiero co nazwałeś nas facetem.
– Wiem – odpowiedział, pocierając ze zdenerwowania twarz. – Ale to nie pomogło.
– Myślałeś, że jak nazwiesz nas facetem, to przestaniesz widzieć w nas dziewczynę – domyśliliśmy się.
– Coś w tym stylu.
– Dlatego też chciałeś nas rozebrać.
– To było głupie.
– Głupie to za mało powiedziane.
– Faceci chodzą przy sobie nago i... Nie wiem, z jakiegoś powodu pomyślałem, że... Jestem skończonym sukinsynem. Sam miałbym opory przed rozebraniem się przed wami, więc nie wiem, czemu założyłem, że dla was nie będzie to... większy problem. Nie tak to miało wyglądać. Chyba byłem tak pewien, że będziecie tego chcieli, że nawet nie docierało do mnie, co robię. Nie zamierzałem pić, ale nie przychodziliście i byłem pewien, że w ogóle się nie zjawicie.
– Alkohol nie jest usprawiedliwieniem.
– Wiem. Ja pierdolę, jestem strasznym dupkiem. Naskoczyłem na was, że ze mną flirtujecie, a sam chciałem udawać, że zamierzam uprawiać z wami seks.
Z jakiegoś powodu to słowo padające z jego ust sprawiło, że nagle gorąc uderzył w nasze policzki, chociaż w samochodzie było przyjemnie chłodno. Odwróciliśmy wzrok od Olivera, czując się speszeni samym faktem, że chłopak w ogóle o czymś takim myślał.
– Chyba dobrze, że to się skończyło w ten sposób – wykrztusiliśmy z siebie. – Gdybyśmy tego chcieli, a ty byś nas rozebrał i zostawił, bolałoby bardziej.
– Nawet o tym nie pomyślałem.
Wzięliśmy głębszy oddech i policzyliśmy do dziesięciu, zanim znowu się odezwaliśmy, zastanawiając się, jak bardzo będziemy żałować naszych słów.
– Dobra, zróbmy to – powiedzieliśmy, otwierając drzwi, żeby wysiąść.
– Co?
– Nie rozbierzemy się, ale... Możemy założyć spodnie i zmyć makijaż. Może to sprawi, że przestaniemy być dla ciebie dziewczyną.
– Naprawdę chcecie to dla mnie zrobić? Po tym, jak was potraktowałem?
– Lepiej się zamknij i zaparkuj samochód, bo zaraz zmienimy zdanie.
Oliver od razu zamknął usta, sięgając do nich ręką, żeby udać, że zamyka je na kłódkę, a kluczyk wyrzuca za siebie. Uśmiechnęliśmy się, widząc to urocze zachowanie, i zatrzasnęliśmy drzwi do samochodu.
Nie. Nie. Nie! Sooyun, nie uśmiechajcie się, myśląc o nim! Nie wolno nam znowu dla niego zgłupieć! Zapewne jak zobaczy nas w spodniach i bez makijażu, zupełnie straci nami zainteresowanie, więc nie ma sensu uśmiechać się do niego, czekając, aż znowu wbije nam nóż w serce.
Oliver nie kazał nam długo na siebie czekać. Uśmiechnął się do nas, gdy zaprowadziliśmy go do windy, ale już nie odwzajemniliśmy jego uśmiechu, trzymając się swojego postanowienia. Czuliśmy rosnące poddenerwowanie i zaczęliśmy się zastanawiać, czy aby na pewno podjęliśmy dobrą decyzję. Oliver potraktował nas okrutnie na imprezie, a chociaż nie wyszło tak, jak planował, jego zamiary wcale nie były dobre. Jednak w pewien sposób go rozumieliśmy – był zagubiony, tak samo, jak my, gdy jeszcze nie rozumieliśmy, co próbuje powiedzieć nam nasze wnętrze.
Kiedy przekręcaliśmy zamek w drzwiach, co innego pochłonęło nasze myśli. Próbowaliśmy sobie przypomnieć, w jakim stanie zostawiliśmy mieszkanie. Nie chcieliśmy, żeby Oliver oglądał nasze prywatne rzeczy, chyba spalilibyśmy się ze wstydu. Właśnie dlatego poprowadziliśmy gościa prosto do kuchni, ignorując nieumytą górkę naczyń w zlewie. Chłopak rozejrzał się po niewielkim pomieszczeniu, a następnie oparł się o blat tuż przy lodówce.
– Zaczekaj tutaj – poinstruowaliśmy go, a on skinął głową.
Czuliśmy się bardzo niepewnie, kiedy wbiegliśmy go salonu, gdzie na niepościelonej sofie walała się sterta ciuchów, a na podłodze leżała pusta szklanka po wodzie. Niechcący kopnęliśmy ją, w pośpiechu podchodząc do ubrań, skąd wygrzebaliśmy luźną, granatową koszulkę z czerwonym napisem „MARVEL" oraz zwykłe, czarne dresowe spodnie, za duże o rozmiar, dzięki czemu wisiały na nas – typowe ubranie-worek.
Przechodząc do łazienki, zerknęliśmy w stronę kuchni, dostrzegając Olivera, który wciąż stał tam, gdzie go zostawiliśmy, ale teraz zerkał w stronę okna na zachodzące słońce. Znowu mieliśmy ochotę się uśmiechnąć, widząc go. Był tutaj, był w naszym mieszkaniu – chłopak, dla którego szybciej biło nasze serce. Jednak nasze serce było głupie, a ten chłopak zniknie z naszego życia raz na zawsze, kiedy „ściągniemy nasze przebranie". Rozebraliśmy się ze spódnicy, wsuwając na siebie za duże ciuchy. Teraz spod ubrań wystawały jedynie chude ręce oraz głowa okalana blond włosami z różowymi końcówkami. Zebraliśmy mulet w niewielką kitkę na karku, żeby włosy wydawały się krótsze i nie przeszkadzały nam w zmywaniu makijażu. Pozbyliśmy się tuszu do rzęs, cienia do powiek, rozświetlacza, różu, brązera, podkładu oraz pomadki. Nasza skóra stała się błyszcząca, na nosie pojawiły się wągry, a oczy zmalały. Ostatnim elementem, którego postanowiliśmy się pozbyć, był niewielki kolczyk w nosie, zakończony cyrkonią.
– Czy teraz już nie wyglądamy jak dziewczyna? – zapytaliśmy nasze odbicie w lustrze.
Gdy sięgnęliśmy do klamki, potrzebowaliśmy chwili, by zebrać w sobie odwagę. Byliśmy naiwni, bojąc się pokazać Oliverowi w tym wydaniu. Jakbyśmy liczyli, że naprawdę makijaż oraz spódnica mogą sprawić, że będziemy podobać się modelowi mimo tego, że nie byliśmy dziewczyną. W końcu wyszliśmy na niewielki korytarz, który poprowadził nas do kuchni. Tam zastaliśmy Olivera dokładnie w tym miejscu, w którym spodziewaliśmy się go zostać. Model, słysząc zbliżające się kroki, od razu spojrzał w naszym kierunku. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy tylko na chwilę, zanim spojrzenie chłopaka zsunęło się wzdłuż naszego ciała. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
– Więc... – mruknęliśmy, chcąc przerwać krępującą ciszę. – Bez makijażu i bez spódnicy. To nadal my, Sooyun, poznajesz nas?
Skinął głową, jakby wziął to pytanie na poważnie, a nie za głupi żart mający złagodzić ciężką atmosferę, którym tak naprawdę było. Odsunął się od kuchennego blatu, by zrobić dwa kroki w naszą stronę – dokładnie tyle go od nas dzieliło. Czuliśmy, że się rumienimy, kiedy jego spojrzenie badało nas z taką dokładnością, jakby zobaczył nas po raz pierwszy w życiu.
– Mogę? – zapytał, wystawiając niepewnie dłoń w naszym kierunku.
Spojrzeliśmy na jego palce, zanim niepewnie skinęliśmy głową. Dłoń modela uniosła się do naszej twarzy, skąd ostrożnie odgarnęła kosmyk w kolorze fuksji, który przykleił się nam do policzka.
– Czemu macie tutaj takie krótkie włosy? – zapytał, zawstydzający nas jeszcze bardziej.
– To bez znaczenia – odpowiedzieliśmy. – We wrześniu i tak będziemy musieli je ogolić.
– Dlaczego? – Wyglądał na szczerze zaskoczonego i... Przerażonego?
– Planujemy odwiedzić rodzinę, oni... Nie wiedzą, że jesteśmy niebinarni. Nie zrozumieją tego i nie zaakceptują, więc... – Uśmiechnęliśmy się. – Będziemy musieli przebrać się za chłopaka – dodaliśmy z przekąsem.
– Przykro mi.
Nam też było przykro, a sama myśl o zgoleniu włosów na krótko sprawiała, że chcieliśmy płakać, dlatego postanowiliśmy zmienić temat rozmowy.
– Czy już ci lepiej? – zapytaliśmy, podnosząc wzrok na oczy Olivera. Jego niesamowicie niebieskie oczy. – Czy już nie widzisz w nas dziewczyny?
– Nie.
– „Nie" to odpowiedź, na które z tych pytań?
– Na oba. Nie, nie widzę w was dziewczyny. Zdecydowanie już jej nie widzę. Ale nie, nie jest mi lepiej. Jest nawet gorzej. Dużo gorzej.
– Dlaczego?
Nie odpowiedział. A przynajmniej nie słowami. Pochylił się nad nami nieśpiesznie, nie odrywając spojrzenia od naszych oczu ani na chwilę. Wpatrywaliśmy się w bezkres jego źrenic, znowu czując, że się w nich gubimy. Znowu oderwaliśmy się od ziemi i zaczęliśmy szybować bez szans na ratunek. Nie było już lądu pod naszymi stopami, była jedynie niebieska otchłań, która pochłaniała nas z każdej strony. Więc się jej poddaliśmy, bo cóż więcej mogliśmy zrobić? Zamknęliśmy oczy chwilę przed tym, jak do naszych warg przylgnęły wargi Olivera. Jego pocałunek był tak delikatny, jakby jedynie płatek kwiatu niesiony wiatrem ułożył się na naszych wargach i zniknął zdecydowanie zbyt szybko.
Gdy uchyliliśmy powieki, jego twarz znajdowała się tuż przed nami. Był tak blisko, że jego ciepły oddech układał się na naszej twarzy. Po co nam było powietrze, jak mogliśmy oddychać Oliverem? Spojrzeliśmy prosto w jego niebieskie oczy, marząc, by móc patrzeć w nie każdego dnia i każdej nocy, a nasze serce biło tak szybko i głośno, że na pewno było je słychać w całym stanie. Nigdy nie uważaliśmy się za zachłanną osobę, ale w tym momencie naprawdę było nam za mało. Właśnie dlatego wyciągnęliśmy się, delikatnie stając na palcach, by sięgnąć ust Olivera i oddać mu pocałunek. Pozwolił nam na to, odwzajemniając subtelne muśnięcie pełne czułości. Jednak zamiast poczuć się nasyceni, staliśmy się jeszcze bardziej spragnieni.
Ułożyliśmy dłonie na klatce piersiowej modela, wyczuwając pod miękkim materiałem jego twarde ciało, i już rozchyliliśmy usta, aby pogłębić kolejny pocałunek, kiedy chłopak odsunął się nagle. Spojrzeliśmy na niego, czując się zawstydzeni własną zachłannością, a nasze policzki musiały zrobić się soczyście czerwone.
– Chyba powinienem już iść – odezwał się, uciekając od nas wzrokiem.
– Możesz zostać – odpowiedzieliśmy, ignorując fale ciepła okalające naszą twarz oraz motyle, które wirowały w naszym brzuchu, niczym liście na silnym jesiennym wietrze.
– Zdecydowanie powinienem już iść – powiedział i od razu ruszył w stronę wyjścia.
Śledziliśmy go wzrokiem, nie odzywając się już ani słowem. Teraz Oliver zaczął przywodzić nam na myśl łanię, spłoszoną wystrzałem z myśliwskiej broni – nagle stracił swoją grację modela, prawie potykając się o własne nogi, nim dotarł do drzwi. Jego ręka zawahała się tuż nad klamką, ale ostatecznie ją nacisnęła, a już po chwili po Oliverze nie było ani śladu. Oczywiście nie licząc wypieków na naszej twarzy oraz przyjemnego mrowienia w wargach po pocałunku.
Nie powinniśmy się w nim zakochiwać, ale było już stanowczo za późno, by coś na to poradzić.