Sean
Kiedy wróciłem do domu z kolacji u Eleny, miałem wrażenie, że moja głowa zaczęła boleśnie pulsować. Zostałem zapytany przez jej rodziców o niemal każdy aspekt życia. Ile mam lat, jakie studia planuję, jak poznałem ich córkę, jakie mam podejście do wiary, a nawet czy lubię pieprzone warzywa. Lakonicznie udzielałem sensownych odpowiedzi, starając się wybrnąć. Gwoździem programu okazało się jednak pytanie Niny o pierwszy pocałunek. Przecież nie mogłem wprost odpowiedzieć, że miał miejsce przed poznaniem imienia Eleny. Prawdopodobnie nie leżałbym wtedy w wygodnym łóżku, a na tym szpitalnym z powodu licznych złamań. I tak jak nie podejrzewałbym o przemoc ojczyma dziewczyny, tak obawiałem się jej brata, którego uścisk dłoni był wręcz piorunujący. Ostatecznie opowiedziałem, że nasz pierwszy pocałunek miał miejsce na ognisku, gdzie czas spędziliśmy z przyjaciółmi. W zasadzie nie było to największe kłamstwo.
Jednak to nie liczne pytania powodowały mój ból głowy, a zachowanie Eleny. Słowa, które wypowiedziała do mnie na werandzie, odbijały się echem w mojej głowie, nie dając mi spokoju. I jakkolwiek okropnie to brzmiało, byłem w stanie uwierzyć, że Danielle zdradza Jacoba. Znałem swoją siostrę na tyle, aby wiedzieć, że jej charakter stanowił wybuchową mieszankę. Mimo że moja propozycja przeprowadzenia śledztwa wraz z Anderson była wypowiedziana półżartem, tak naprawdę chciałem się jej podjąć. Albo przynajmniej dowiedzieć się z kim Danielle spędzała wieczory przemieniające się w długie noce.
Następnego dnia wstałem rano z niemałym trudem. Niemal od razu do moich uszu dotarł dźwięk wiadomości. Chwyciłem telefon, zauważając, że pochodzą one od Eleny.
Elena: Moi rodzice cię pokochali
Elena: Nienormalni są
Sean: Nie dziwię im się, też bym siebie pokochał
Elena: Pieprzony narcyz
Przewróciłem oczami, opadając na poduszkę. Moje usta wykrzywiły się w mimowolnym uśmiechu. Nawet jeśli ta złośliwa dziewczyna często wywoływała we mnie irytację, uwielbiałem nasze przekomarzanie się. Elena Anderson bez wątpienia była zagadką. I z każdą kolejną chwilą powoli przebijałem się przez postawione przez nią mury, docierając do jej rozwiązania. Byłem coraz bardziej pewny tego, że chciałem poznać tę dziewczynę, która zaintrygowała mnie od momentu naszego pierwszego spotkania.
Kiedy wybiła pora śniadania, zszedłem na dół, napotykając czujne spojrzenie Danielle. Ubrana w szary dres, jadła tosty, od czasu do czasu zerkając na otwarty przed nią laptop. Podszedłem do kuchennego blatu, następnie zalewając kubek malinowej herbaty. Przywitałem się z tatą, który wręczył mi talerz jajecznicy.
– Powiem ci, że Hugh i Rosaline to porządni ludzie – odparł nagle mężczyzna, kiedy miałem już dołączyć do Danielle przy stole. – W dodatku mama Eleny świetnie gotuje.
– Prawda – przyznałem z delikatnym uśmiechem. Co jak co, ta kobieta miała do tego rękę.
– W ogóle wszystko dobrze z El? – zapytał z troską w głosie. – Jak przyszliście wydawała się być taka przygaszona.
– Była zmęczona – odparłem wymijająco. – Ale pisała do mnie, więc myślę, że już wszystko w porządku.
Mężczyzna skinął na znak, że uznał moją wersję wydarzeń za wiarygodną. Usiadłem do stołu, witając się z siostrą. Zarzuciła swoim rudym kucykiem, a następnie zerknęła w moją stronę. Postanowiła jednak wstrzymać się od komentarza dotyczącego kolacji, za co byłem poniekąd wdzięczny. Wymyślanie wymówek przestało sprawiać mi jakąkolwiek radość, a limit mojej kreatywności powoli się wyczerpywał. Ostatecznie w ciszy zjadłem swoją porcję, po czym włożyłem brudne naczynie do zmywarki. Słysząc dźwięk wiadomości, wyjąłem telefon z kieszeni dresów. Oczywiście powiadomienia pochodziły z grupy naszej paczki.
Timothy: Idziemy do kina za dwie godziny?
Dylan: Na co? Jeśli znowu będzie to jakiś durny romans to nawet mnie o to nie pytaj
Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie sytuacji. Kiedyś byliśmy w kinie na filmie, który polecił nam Wang. Przedstawił nam go jednak jako słodki romans dla nastolatków, więc Dylan postanowił wziąć ze sobą swoją młodszą siostrę. Niesamowitym zaskoczeniem okazało się, że film, ku radości Connie, rzeczywiście był romansem, jednak zawierał mnóstwo scen erotycznych zdecydowanie nieodpowiednich dla oczu trzynastolatki.
Po tym wydarzeniu Ann nigdy więcej nie poszła z nami do kina, a sam Dylan dostał szlaban na dwa tygodnie, ponieważ siostra postanowiła opowiedzieć o całej sytuacji rodzicom. I mimo że wtedy obraził się na Timothy'ego na dobre dwa tygodnie, uraz pozostał do teraz.
Timothy: Na fajną komedię
Dylan: Nie możesz podać tytułu?
Timothy: Nie. Tak jest zabawniej
Elena: Ja chętnie
Connie: Ja też, ale pod warunkiem, że mogę usiąść koło El
Zmarszczyłem brwi. Co ona kombinowała?
Sean: Przykro mi, ale to ja siedzę koło niej. Możesz usiąść obok Dylana
Connie: Jeszcze mam resztki godności
Zaśmiałem się pod nosem. Rzeczywiście towarzystwo Harveya nie było najlepszą opcją. Kiedy to mnie przypadło zaszczytne miejsce obok szatyna, co chwilę komentował oglądany film na głos, a w momentach, gdy jakiś bohater umierał, ten śmiał się na głos, jakby ktoś opowiedział mu dobry żart. Do teraz pamiętam wzrok jakiejś kobiety, która zapłakana patrzyła na mojego przyjaciela, który nie potrafił opanować rozbawienia. Sam lubiłem dyskusje na temat filmu, jednak rozumiałem, że komuś mogły one przeszkadzać.
Ostatecznie Timothy umówił nas pod miejscowym kinem pół godziny przed seansem. Zaproponował, że szybciej kupimy bilety, a następnie spędzimy czas w miejscowej kawiarni. Odłożyłem telefon na półkę, ignorując dyskusję Timothy'ego i Dylana, którzy debatowali na temat, czy aby na pewno miała być to jedynie komedia. Harvey sprawdził nawet stronę internetową kina, lecz nie dotarł do żadnych konkretnych wniosków, ponieważ ze względu na ilość sal, w tym samym czasie grano cztery różne filmy. Postanowiłem wymyślić sposób na zabicie czasu do ustalonej godziny, nie odczytując kolejnych wiadomości.
Ruszyłem do swojego pokoju, wyjmując z kąta gitarę. Nastroiłem ją, rozkoszując się jej brzmieniem. Zacząłem wygrywać losowe akordy, jakbym chciał stworzyć z nich jakąś wybitną melodię. W rzeczywistości był to mój sposób na zrelaksowanie się. Kiedy jedni kompulsywnie grali w gry, drudzy słuchali muzyki, a trzeci kolorowali skomplikowane wzory kolorowanki, ja zatapiałem się w dźwiękach mojego ukochanego instrumentu. Może nie byłem utalentowanym muzykiem, a wręcz żadna siła nie pchała mnie w stronę tej ścieżki kariery. Jednak z tyłu głowy miałem twarz swojego dziadka, który w latach młodości zarabiał w ten sposób na ulicach, wygrywając miłosne melodie. Co prawda nigdy nie oczekiwał, że to właśnie na szarym chodniku Cochrane spotka miłość swojego życia, a zwyczajnie robił to, co kochał ponad życie. Lecz podczas wygrywania jakiejś filmowej muzyki, zobaczył dziewczynę, przy której pierwszy raz jego serce zabiło mocniej. Tańczyła w wygniecionej sukience, zarzucając swoimi jasnymi włosami. Kompletnie nie przejmowała się, że inni ludzie patrzyli na nią jak na wariatkę. Cieszyła się muzyką, jakby była w swoim żywiole. Dokładnie tak dziadek poznał babcię. A kupując mi na urodziny gitarę, starszy mężczyzna powiedział, że otrzymuję ją nie tylko po to, aby na niej grać, a głównie po to, by przypominała mi, że miłość istnieje i tylko czai się, by wplątać mnie w swoje sidła.
Dlatego od wielu lat grałem. I może nie dlatego, że skrycie czekałem na to silne uczucie. Muzyka była moją ucieczką. Stanowiła osobny świat, w którym miłość nie tyle co istniała, a niosła ze sobą światło nadziei. To właśnie ta ozdobiona kolorowymi naklejkami gitara przypominała mi, że wciąż żyje we mnie wiara w lepsze jutro.
Kiedy odłożyłem instrument na miejsce, moje usta same wykrzywiły się w uśmiechu. Byłem z siebie dumny. I doskonale wiedziałem, że mój dziadek również był, nawet jeśli nie odwiedzał nas tak często, by kiedykolwiek usłyszeć moją grę. I, mimo że pozostawała ona moim sekretem, wierzyłem, że kiedyś ktoś zdobędzie moje zaufanie i wysłucha przynajmniej krótkiego fragmentu, tym samym docierając do wrażliwszych sfer mojej duszy.
Bo są rzeczy, o których nie mówimy przypadkowym osobom.
✧༺♥༻∞ ∞༺♥༻✧
Pod kino dotarłem punktualnie. Gdy tylko na miejscu pojawił się Timothy, zarządził, że to on uda się na misję zakupu biletów, a my jedynie przelejemy mu pieniądze. Przywitałem się z wszystkimi, rzucając krótkie słowo przywitania, a następnie ruszyłem w stronę Ellie, która zawzięcie rozmawiała o czymś z Connie. Nie sądziłem, że te dwie psychopatki zdążyły się aż tak dogadać.
– Powiem ci, że w tej Hiszpanii było naprawdę nieźle – opowiadała ochoczo blondynka. – Patrz na tego. – Pokazała Anderson zdjęcie jakiegoś chłopaka. Podejrzałem kątem oka, zauważając jakiegoś bruneta. – Fajny, nie?
Nie. Był tysiąc razy gorszy ode mnie. Już na pierwszy rzut oka dało się stwierdzić, że byłem od niego inteligentniejszy, zabawniejszy, a przede wszystkim miałem lepsze włosy. Porady pielęgnacyjne Danielle na coś się zdały.
– Niezły – odparła Elena.
Poważnie?
– Mogę dać na niego namiary – powiedziała Connie, ignorując fakt mojej obecności. Rzuciła mi jedynie rozbawione spojrzenie. – Tylko musiałabyś rozmawiać z nim po hiszpańsku, więc tu pojawia się problem.
– Są sfery, w których dogadasz się w każdym języku – wtrąciłem dwuznacznie, skupiając na sobie uwagę obu dziewczyn.
Elena, która wyłapała w mojej wypowiedzi podtekst, trąciła mnie w ramię zgodnie z umową. Zrobiła to jednak nieco lżej niż zazwyczaj. Uśmiechnąłem się na to urocze przywitanie.
– Ty się nigdy nie zmienisz. – Anderson pokręciła głową.
– Właśnie chciałam umówić twoją dziewczynę na randkę, a ty musiałeś się wtrącić – dodała z wyrzutem Morrison, a następnie zdała sobie sprawę z faktu, jak absurdalnie zabrzmiało to zdanie, wydobywając z siebie cichy śmiech.
– Kto kogo z kim umawia? – Usłyszeliśmy nagle głos Dylana.
Spojrzałem wyczekująco na Connie, jednak ta jedynie wzruszyła ramionami. Elena przesunęła dłonią po swoich włosach, nie mając pojęcia, co powinna powiedzieć. Musiałem więc przejąć pałeczkę, rzucając kolejne nieudolne kłamstwo.
– Wraz z Eleną chcieliśmy się wybrać do jakiegoś fajnego miejsca – wytłumaczyłem, oplatając jej ciało ramieniem. – Zapytaliśmy Connie, czy może mogłaby nam doradzić.
– Otworzyli niezłe oceanarium niedaleko – odparł po chwili Dylan. – Swoją drogą, co z ciebie za chłopak skoro nie umiesz zapewnić swojej dziewczynie chociaż minimalnej rozrywki? Już ja lepiej bym o nią zadbał.
– Doceniam twoją troskę, Harvey, ale wiedz, że mamy się świetnie – wycedziłem. – Zajmij się sobą.
– Sean to taki nudziarz – jęknął, zwracając się w stronę Anderson. – Współczuję ci, El. Nie wiem, jak możesz wytrzymywać z nim własnej woli.
– Nie wytrzymuję – powtórzyła moje słowa z kolacji, spoglądając na mnie tym swoim niewinnym spojrzeniem.
Skubana.
– Jak będziesz chciała, to wiesz... – Chłopak posłał jej flirciarski uśmiech. Pokręciłem głową, patrząc na jego dziecinadę. – Mam motocykl, ładnego psa i podobno dobrze gotuję. Oprócz tego...
– Moja pierwsza dziewczyna rzuciła mnie po tym, jak zrzygałem się na jej buty zaraz po naszym pocałunku – dokończyłem za chłopaka, wypominając mu jego najgorszą randkę.
– Przecież dobrze wiesz, że to dlatego, że od rana było mi niedobrze – westchnął z oburzeniem Harvey.
Czyżbym zepsuł komuś podryw?
– Tak sobie to tłumacz – dogryzła mu Connie. – Ona uznała, że to jej wina i, że źle cię całowała.
– Biedna – wtrąciła El. – Dobrze, że my nie mamy takich problemów – zwróciła się w moją stronę z rozbawieniem.
– Więc wreszcie przyznasz, że dobrze całuję? – spytałem cicho, aby tylko ona mnie usłyszała.
W międzyczasie Connie i Dylan pogrążyli się w rozmowie na temat najlepszego majonezu. Sam nie miałem na ten temat zdania, więc skupiłem się na rozmowie z Eleną.
– Obawiam się, że z naszej dwójki to ja lepiej całuję. – Posłała w moją stronę pewny siebie uśmiech.
Choć cały czas dyskutowaliśmy o tym samym, szybko zaczęło mnie to bawić. Wydawało mi się, że El również nie brała tych słów do siebie, a raczej wykorzystywała sytuację, aby pograć mi na nerwach. Oczywistym faktem było, że żadne z nas nie odpuści.
– Chcesz się przekonać? – Uniosłem brew, a ona przymknęła powieki, jakby ten tekst wprawił ją w zażenowanie. – Jestem pewny, że się stęskniłaś.
– Nie wiem, ile trzeba ci powtarzać to samo, Lawrence, ale momenty, kiedy nie musiałam na ciebie patrzeć, były najpiękniejszymi w moim życiu – powiedziała może nieco zbyt głośno, ponieważ zwróciła na siebie uwagę Dylana i Connie, którzy wciąż nie wybrali ulubionego majonezu.
– Wasz związek to serio jakiś niewypał – zaśmiał się Dylan, a Connie pokręciła głową. – El, może przemyślisz moją propozycję?
– Dzięki, ale podziękuję. – Uśmiechnęła się do niego. Następnie nachyliła się w stronę mojego policzka, dotykając go swoimi ustami. – Chyba marni z nas aktorzy – zaśmiała się, kiedy nagle zbliżyła się w stronę mojego ucha.
Nie pozostawałem jej dłużny, ponieważ sam złożyłem krótki pocałunek na jej szyi, a następnie niemal musnąłem wargami jej ucho.
– Zdecydowanie marni – wyszeptałem.
✧༺♥༻∞ ∞༺♥༻✧
Po tym, jak Timothy zakupił nasze bilety, postanowił, że przetrzyma je u siebie w portfelu, aby nikt nie zgubił swojego. Wiedziałem, że w rzeczywistości nie chciał zdradzać nam tytułu filmu, na który mieliśmy się wybrać. Nikt jednak nie narzekał, stwierdzając, że zrzucenie odpowiedzialności na Wanga jest idealnym pomysłem i w wypadku zgubienia, to na niego skierowana zostanie cała złość.
Udaliśmy się do kawiarni, zajmując jeden stolik. Było nas tak sporo, że Dylan musiał dostawić sobie krzesło, przepraszając jakąś parę, która zajadała się sernikiem. Wkrótce zostaliśmy obsłużeni przez sympatyczną rudowłosą kelnerkę. Zdołałem wyczytać z jej plakietki, że miała na imię Linda. Po kilku minutach wraz z jakimś chłopakiem przynieśli nam nasze zamówienia. Wszyscy podziękowaliśmy, a następnie zaczęliśmy jeść. Mieliśmy zaledwie dwadzieścia minut do seansu, więc musieliśmy się spieszyć.
– A dla koleżanki dodatek w postaci mojego numeru – powiedział młody kelner, zarzucając swoimi długimi blond włosami. Spojrzałem w jego stronę, zauważając, że swoje słowa skierował do Eleny, siedzącej po drugiej stronie stołu.
– Woli brunetów, Ali – wtrąciłem, odczytując jego imię z plakietki. – Jeśli kręcą cię zajęte dziewczyny to dam ci dobrą radę. Wracaj na zaplecze, bo zgłoszę twojemu szefowi, że się ociągasz.
Posłałem mu znaczące spojrzenie, a ten zdecydowanie się zawstydził, a następnie posłusznie odszedł. I dobrze. Mimo że moja zazdrość była udawana, na pierwszy rzut oka widać, że to jakiś palant.
– Nie musiałeś tak po nim jechać – upomniała mnie Elena, a ja wywróciłem oczami. Jeszcze tego brakowało. – Chciał być miły.
– Chciał cię poderwać – odparłem spokojnie, choć w rzeczywistości czułem zdenerwowanie. Po co drążyć ten temat? – Możesz podać mi tę karteczkę z numerem? – spytałem, zauważając, że trzyma ją w zaciśniętej dłoni.
Dziewczyna spojrzała na mnie jak na kompletnego idiotę. Ostatecznie podała mi przedmiot, a ja rzuciłem wzrokiem na ciąg cyfr. Prychnąłem pod nosem, a następnie podarłem kartkę na małe kawałeczki. Wstałem od stołu, wyrzucając strzępy do najbliższego kosza. Posłałem dziewczynie zadowolone spojrzenie, a ta wzruszyła ramionami, powracając do jedzenia swojego kawałka szarlotki. Sam straciłem ochotę na swoje serowe brownie z wiśniami. Upiłem za to łyk kawy, nie wierząc, że rzeczywiście ktoś chciał poderwać Elenę. Chłopak nie wiedział, w co chciał się wpakować. Powinien dziękować mi na kolanach, że uwolniłem go od męczącego towarzystwa brunetki.
– Mniejsza z tym – odezwała się Connie, która w międzyczasie jadła swój mus czekoladowy. – Wyjeżdżacie gdzieś na wakacje?
– Anglia – odparł Dylan. – Mama mnie zaprosiła na jakiś czas, także zapewne spędzę z nią dwa tygodnie – westchnął, grzebiąc w kawałku swojego sernika. – Moi rodzice są po rozwodzie – wyjaśnił pospiesznie Ellie, która kiwnęła głową na znak, że zrozumiała.
Rodzina Dylana nigdy nie była szczególnie zwarta. W zasadzie ostatnie lata szatyn spędzał głównie w wiecznym strachu spowodowanym kłótniami jego rodziców. Czasem nocował u mnie, chcąc ochłonąć od wrzasków, które, jak twierdził, przyprawiały go o spory ból głowy. A kiedy tylko usłyszał o ich decyzji o rozwodzie, wypłakiwał się w ramię Connie, która od zawsze była największym wsparciem w naszej grupie. Jednak nie były to łzy smutku, a szczęścia. Harvey już od roku był w pełni wolny, a mieszkanie ze swoim ojcem, młodszą siostrą i uroczym maltańczykiem, którego postanowili przygarnąć, wpłynęło na niego korzystnie. Byłem z niego niebywale dumny.
– Ja nigdzie – odparł Timothy, zajadając się lodowym deserem. – Zresztą to i lepiej. Nie przepadam za podróżowaniem.
– Ja też siedzę w domu. – Przybiłem z nim piątkę. – Rodzice prędzej wolą wyjechać gdzieś sami i zdecydowanie mają dość mnie i Danielle.
– Moi tak samo – odezwała się Elena. – Ale nie dziwię się im. Kiedy patrzę na bliźniaków, to też mam ochotę rzucić to wszystko i wyjechać.
– Masz rodzeństwo? – Zaciekawiła się Connie. – Jeśli masz braci, to wiesz...
– Jedną siostrę i dwóch braci – zaśmiała się Anderson, a oczy Morrison zaświeciły się na tę informację. – Jeden ma dwadzieścia jeden lat, a drugi dwadzieścia siedem oraz narzeczoną i dziecko.
– O matko! – Dylan przerwał ich konwersację. – Jesteś ciocią!
– Jak widać. – Dziewczyna wzruszyła ramionami, nie wykazując większego entuzjazmu. – Nic ciekawego. Leci tylko kasa na prezenty. A im starsze, tym tylko gorzej.
– Jaka pesymistka. – Szatyn przewrócił oczami. – Spójrz na to w ten sposób, że możecie składać się z Seanem. Można powiedzieć, że jest wujkiem. – Posłał mi znaczący uśmiech, a ja pokręciłem głową.
Nie będę wydawać kasy na jakiegoś obcego bachora.
– Jeszcze nie poznał Giny – odparła Elena, ratując mnie z opresji. – Ale obawiam się, że prędzej odgryzie mu ucho, niż da się choćby wziąć na ręce.
– Nie przesadzaj – mruknąłem. – Podobno mam rękę do dzieci.
– Do straszenia dzieci – poprawiła mnie Connie. – Moja kuzynka do teraz ma traumę po tym jak podszedłeś do jej łóżeczka.
– Chciałem się tylko pobawić – zaprotestowałem przeciwko jej oskarżeniom. – To ona opluła mnie jakimś sokiem.
– Miała roczek – odparła dziewczyna. Jakby jej wiek miał tu jakieś znaczenie. – Zostawić cię z dzieckiem to jak skazać je na tortury.
Nasza dyskusja dobiegła końca wraz z dźwiękiem alarmu, który ustawił wcześniej Timothy. Oznaczał on, że mieliśmy udać się do kina, ponieważ za niespełna pięć minut miał rozpocząć się seans. Przewidzieliśmy również czas na ewentualne reklamy i długie zapowiedzi innych produkcji, dlatego mogliśmy iść spokojnym tempem. Droga minęła nam przyjemnie. Pomijając małe zderzenie Harveya z jakąś starszą panią, która zwróciła mu uwagę, rzucając pod nosem jakieś słowa o niekulturalnej młodzieży.
Kiedy już mieliśmy wchodzić do sali kinowej, Timothy i Dylan uznali za pierwszą potrzebę zakup popcornu, z kolei Connie pilnie musiała wyjść do toalety. Zostałem więc sam z Eleną, która ewidentnie poczuła się swobodnie w naszym towarzystwie. Cieszyło mnie to, ponieważ nawet jeśli była irytująca, trochę rozrywki zawsze jej się przyda. Zauważając, jak chłopaki wskazują ruchem dłoni, abyśmy zajęli już miejsca, zabrałem od Wanga dwa bilety, a następnie podałem jeden Elenie. Weszliśmy do wskazanej przez pracownicę sali, zauważając, że większość widowni już oglądała zwiastuny jakichś filmów. Jednak dopiero po chwili zrozumieliśmy, że większość miejsc zajmowały głośno komentujące sytuację na ekranie dzieci. Spojrzeliśmy na siebie z Anderson, zapewne myśląc o tym samym.
Timothy zabrał nas na pieprzoną bajkę.
– Może to nie ta sala – szepnęła Elena, spoglądając jeszcze raz na bilet.
Spojrzeliśmy za siebie, zauważając, że nad otwartymi drzwiami znajdował się niebieski LED, jasno wskazujący, że była to sala numer pięć, a więc ta sama, która została nam wskazana.
– Zabiję go, przysięgam – powiedziałem cicho, kierując się po schodach do odpowiedniego rzędu.
Szybko okazało się, że zajęte przez nas miejsca zajmowały się na samej górze. O mało co nie przewróciłem się, przeklinając stromość ledwo widocznych schodów. Tyle samo szczęścia nie miała Elena, która zahaczyła o stopień, upadając na kolana. Zamortyzowała upadek, opierając się dłońmi, więc wiedziałem, że nic złego jej się nie stało. Chociaż tyle. Nie skomentowałem jednak tej sytuacji, nie chcąc jej dodatkowo stresować. Każdemu się zdarza.
Jednak słysząc śmiech jakiegoś chłopaka, który siedział na rogu, przegryzając kolejne ziarenka popcornu, poczułem, że nie mogę przejść obok tej sytuacji obojętnie. Zupełnie przypadkowo trąciłem jego torbę, wysypując większość jej zawartości. Może to nauczy go jakiejkolwiek kultury.
– Ej! – krzyknął za mną, lecz pospiesznie skierowałem się do naszego rzędu, ciągnąc za rękę zdezorientowaną Elenę.
Dobrze, że było na tyle ciemno, że nie zdołał zapewne zobaczyć, jak wyglądam, więc nie mógł poskarżyć się rodzicom.
– Czemu to zrobiłeś? – zapytała mnie dziewczyna, kiedy zajęliśmy swoje miejsca.
– Wkurzył mnie. – Wzruszyłem ramionami, nie mając zamiaru ciągnąć tematu.
Wkrótce dołączyli do nas pozostali, którzy w większości byli tak samo zdezorientowani jak ja i El wcześniej. Jedynie Timothy dumnie kroczył do przodu, jakby znał drogę do rzędu na pamięć. Usiadł koło mnie, posyłając mi szeroki uśmiech. Tymczasem Connie i Dylan szli po schodach, zawzięcie o czymś szepcząc. Wkrótce również zajęli miejsca, rozdzielając się. Connie usiadła obok Eleny, z kolei Dylan zasiadł na fotelu obok Timothy'ego.
– On jest nienormalny – powiedziała cicho w stronę brunetki, lecz również byłem w stanie ją usłyszeć.
– Może będzie dobrze – odparła pocieszająco dziewczyna.
– Nie sądzę – mruknąłem pod nosem, co nie umknęło uwadze Anderson.
– Nie lubisz animacji? – spytała. – To najlepsze co istnieje.
– Nie widziałaś chyba żadnego filmu Marvela – odparłem z uśmiechem, a ta pokręciła głową. – Nie wiesz, co tracisz.
Słysząc, że reklamy dobiegły końca, przenieśliśmy swoje spojrzenia w stronę ekranu. I tak jak myśleliśmy fajna komedia okazała się być nudną animacją o jakichś kurczakach. Swoją drogą niesamowicie brzydkich. Nie rozumiałem jakim cudem rodzice są w stanie wysiedzieć tyle czasu na bajkach tego pokroju. Podkradałem popcorn od chłopaków, kiedy Timothy skupiał się na tym jak jeden kurczak kłóci się z drugim. Nawet nie zauważył, gdy wziąłem niemal całą garść. Od czasu do czasu spoglądałem w stronę Ellie, która wydawała się być wręcz zachwycona żółtymi ptakami, które pragnęły dorównać łabędziom. Przewróciłem oczami, szukając jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Miałem wrażenie, że fotel z każdą minutą stawał się coraz bardziej niewygodny.
– Musisz się tak wiercić? – spytała Anderson, odrywając wzrok znad ekranu.
– Tak – odparłem. – To jest nudne – skomentowałem, zdając sobie sprawę, że brzmiałem jak kapryśny dzieciak.
– Trudno. – Wzruszyła ramionami. – A teraz łaskawie się przymknij i oglądaj.
Starałem się. Naprawdę próbowałem. Jednak każda próba oglądania tych durnych ptaków kończyła się chęcią snu. Ostatecznie porzuciłem próby znalezienia wygodnej pozycji, kładąc głowę na ramieniu Eleny. O dziwo w żaden sposób tego nie skomentowała, a wciąż pozostawała skupiona na bajce. Skoro dziewczyna już tutaj była, to chociaż mogła robić za poduszkę.
– Ale ona jest szmatą – szepnęła i wskazała na łabędzia na ekranie.
Wyjątkowo gadatliwą poduszkę.
– Ma dziób, jakby ktoś jej nieźle przywalił – skomentowałem cicho, powodując jej delikatny śmiech. – Albo wstrzyknął za dużo botoksu.
– Szkoda mi tego kurczaka – odezwała się chwilę później. – Chce być jak ten łabędź, ale nie docenia przez to siebie – streściła, zdając sobie sprawę, że o fabule filmu wiem tyle, co o balecie.
– Łabędzie są przereklamowane – odparłem na jej słowa, przyglądając się ptakowi.
Fakt, nie wyglądał jakoś ładnie, ale przynajmniej reprezentował sobą jakiekolwiek wartości. Łabędź po prostu był i pozostali bohaterowie od razu go pokochali. Kurczak musiał starać się o samą akceptację, nie wspominając o przyjaźni. I mimo że chciał przystosować się do towarzystwa białych ptaków, zapominał, że sam w sobie był świetny i nie musiał wyglądać podobnie jak reszta. Nie musiał malować swoich piór, czy udawać pewnego siebie.
Chyba się wciągnąłem.
– Czy ktoś może zastrzelić tę idiotkę? – spytałem, kiedy ten sam łabędź pojawił się na ekranie. – Irytuje mnie bardziej niż ty – zwróciłem się w stronę Eleny.
– Mistrz prawienia komplementów – zaśmiała się delikatnie. – Ale masz rację, Chantal jest wkurzająca.
– Mam nadzieję, że Esther kopnie ją w piórka – odparłem, zadziwiając sam siebie, że pamiętałem imiona tych ptaków – i da szansę Bertowi. Zajebisty z niego kurczak.
– Co nie? – parsknęła brunetka. – Jest taki miły, kochany, zabawny, pomocny. Twoje kompletne przeciwieństwo.
– Dzięki – powiedziałem ironicznie, a ona położyła swoją głowę na mojej.
I tak wytrwaliśmy do końca filmu. Ostatecznie akcja zakończyła się dobrze. Esther pokochała siebie i wraz z Bertem wzięli ślub, kończąc z gromadką małych kurczaków. Liczyłem, że twórcy stworzą kiedyś kontynuację, bo czułem, że z ich dziećmi mogłyby dziać się jeszcze ciekawsze sytuacje.
Nigdy nie sądziłem, że oglądanie dennej animacji na ramieniu Eleny Anderson mogło być aż tak ciekawe. Obawiałem się, że ta dziewczyna zaskoczy mnie jeszcze przy niejednej sprawie. A ja nie byłem pewien, czy dam radę odwdzięczyć się tym samym.
==
Hej!
Dobrnęliśmy już do 12 rozdziału. Mam nadzieję, że wam się spodobał, a "zazdrosny" i znudzony Sean dostarczył wam trochę uśmiechu.
Dziękuję bardzo za wyświetlenia, obserwacje, komentarze i całe wsparcie, jakie dajecie tej historii. Niedawno mieliśmy 500 wyświetleń, a tu już prawie 700. Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy! <3
Do następnego!
Tiktok: @ametsa.watt
Twitter: _ametsa_
#LPILwattpad