✓ | Somewhere between the sta...

By riczekkraczek

8.5K 724 1

Gdy wyrzucono go z Gwiezdnej Akademii z powodu jego natury i spowodowanego z tego tytułu oszustwo, musiał uci... More

00
01
02
03
04
05
06
07
09
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38 | ostatni

08

219 19 0
By riczekkraczek

Nie odszedł za daleko tuż po tym, jak opuścił pomieszczenie, w którym siedział razem z Louisem. Nie wiedział nawet, gdzie miał iść. Nie znał jeszcze dobrze statku, a zresztą nie miał zamiaru się zgubić. I chociaż pokłady tworzyły zamkniętą przestrzeń i w końcu wróciłby do punktu wyjścia, to nadal mógł być dla niektórych obcym na pokładzie. Dlatego też wolał nie ryzykować.

Oparł się za to o chłodną ścianę korytarza, oddychając ciężko i starając się uspokoić swoje nerwy i ciało. Nadal czuł gdzieś dookoła zapach kapitana, ale to nie było dziwne. Skoro ta część statku należała głównie do niego, to jego obecność była wyczuwalna doskonale. A to sprawiało, że omega w nim wariowała jeszcze mocniej, chcąc znów znaleźć się jak najbliżej swojego przeznaczonego. Ale Harry wiedział, że nie mógł jej tego dać.

Dlaczego nie mógł urodzić się betą? Mieć spokój od wszystkiego, co właśnie targało jego emocjami.

Wszystko w nim wydawało się buzować, ale nawet się nie dziwił. To był za ciężki dzień dla niego. Za ciężki. Czuł, że nawet gdyby teraz zmaterializowało się przed nim łóżko, to padłby jak długi, ale jego sen byłby jak nic przerywany. Stres, który odcisnął się na nim przez ostatnie dni był za silny.

Spróbował wypuścić mocniej powietrze i w końcu odwrócił się, aby spojrzeć na to, co znajdowało się poza statkiem. Pustka. Oczywiście to tylko wydawało się pustką. Czarnym bezkresem, ale tak naprawdę te tysiące – ba, najczęściej setki tysięcy jak i nie miliony – kilometrów, te lata świetlne. Tak daleko było tak wiele innych rzeczy. Innych zjawisk. Piękne mgławice, które nieraz zapierały dech w piersi Harry'ego, nawet jeżeli nie widział ich nigdy na własne oczy. I wątpił, że kiedykolwiek miał być w stanie. Nie oddalali się od Drogi Mlecznej, więc mógł oglądać jedynie zdjęcia, kolejne projekcje tych niesamowitych zjawisk. Były też czarne dziury – jedne z największych dziwactw tego świata, których zagadka wydawała się być nadal czymś zajmującym dla największych umysłów tej galaktyki.

Nie wiedział, jak długo tak stał. Może była to jedynie minuta, a może ponad dziesięć. Było to jednak wystarczająco, aby jego myśli zaczynały układać się na nowo w głowie. Wiedział, że zareagował zbyt emocjonalnie na to wszystko. Że oskarżył Tomlinsona, kiedy obydwaj byli ofiarami chorego systemu.

Był zmęczony tym wszystkim. Naprawdę zmęczony.

— Mógłbym pokazać ci tak wiele. Ale tego jesteś pewnie świadom.

Znów słyszał ten głos. Głos, który jeszcze chwilę wcześniej powodował u niego niemalże sinusoidalne zmiany na polu emocji. Nagłe odejście nie miało sensu. Przecież to był statek Louisa, więc alfa będzie w stanie bez problemu go zlokalizować, niezależnie od pokładu.

— Nie obiecuj rzeczy, których nie będziesz w stanie spełnić — powiedział w końcu Harry. Miał wrażenie, jakby było mu dziwnie zimno, a jego ciało drżał, choć przecież na wszystkich pokładach panowała ta sama temperatura.

— Dlaczego mówisz, że nie będę w stanie ich spełnić? — odpowiedział pytaniem Louis, stając idealnie ramię w ramię przy omedze. Wiedział, że nie mógł się poddać. Nie w jego sprawie. — Jeżeli tutaj zostaniesz, zobaczysz więcej niż na jakimkolwiek statku, do którego by cię przypisano.

— Nie żyjemy w świecie, w którym obietnice są cokolwiek warte. Tego jednego zdążyłem się nauczyć.

— Nie tutaj — odpowiedział Louis. Wydawało się, że emocje między nimi się ostudziły. Albo to przynajmniej oni udawali. — Obietnice załogi są jak obietnice rodzin. Nierozerwalne. A teraz sam jesteś częścią załogi.

— Już nie mówisz nic o tym, że jestem twoją omegą? Szybko zmieniasz zdanie — prychnął Harry nagle, ale poczuł coś miłego w środku. Nie wiedział, czy właśnie to było jego miejsce w świecie, jednak to było coś przyjemnego... Mieć świadomość, że gdzieś przynależał, że może za jakiś czas będzie tutaj chciany i przez resztę osób.

— Nie jestem obleśny, jeżeli sobie tego nie życzysz, to uszanuję twoje życzenie — Ton alfy wydawał się być nieco bardziej oschły. Jakby jego natura była zraniona przez odrzucenie omegi.

Ich wzrok się nagle spotkał. Wydawało się, że czas się zatrzymał, kiedy analizowali to wszystko. Ale znów znajdowali się tak blisko siebie, że było to aż niemal bolesne. Wystarczyła sekunda nieuwagi, a ich oddechy mogły się zmieszać ze sobą, a skóra dotknąć. To powodowało dreszcze na ciele Harry'ego. Nigdy wcześniej nie był tak blisko żadnej alfy, a już tym bardziej nie tej przeznaczonej. Louis miał rację. Czuł to. Mieli ze sobą więcej wspólnego niż omega byłaby w stanie głośno przyznać.

— Nie zmuszę cię do niczego siłą — powiedział kapitan i odchrząknął lekko, kiedy odsuwał się od bruneta na odpowiedni dystans.

— To ma być pocieszające czy przekonujesz samego siebie?

— Cóż, nie wiem, czy wolałbyś stać teraz przy kimś, kto wziąłby cię siłą i oznaczył. A może wolałbyś być przy alfie, który szybko pokazałby ci, że jesteś nikim. Ja pozwolę ci rozwinąć skrzydła. Poznać kosmos, chociaż nie w badawczy sposób. Rozumiem, że nasze poznanie się nie przebiegło w najlepszych warunkach, dlatego poczekam, aż ochłoniemy. Wtedy wrócimy do tego tematu.

— Naprawdę wierzysz, że będzie jakikolwiek temat i jacykolwiek my? — zapytała omega dziwnym tonem. Kryła się w tym mieszanka zaciekawienia, ledwie powstrzymanego prychnięcia i pewnego rodzaju pragnienia usłyszenia, że może alfa właśnie w to wierzył.

Ich natura bywała przewrotna. Chociaż Harry jeszcze chwilę wcześniej deklarował wieczną nienawiść, tak w ciągu kolejnych kilku minut uspokoił się dzięki kolejnej rozmowie i był w stanie myśleć o wiele bardziej racjonalnie.

— Nie jesteś głupi. Wiesz, że natura nie da nam spokoju, czy tutaj, czy setki lat świetlnych dalej. Tak jesteśmy zbudowani. A od kiedy wiemy o sobie, będzie jedynie gorzej. Chcę oszczędzić nam cierpień, więc tak, wierzę, że pojawi się między nami konsensus.

— Nie znam cię.

— Ja ciebie również nie — zauważył Louis z lekko uniesioną brwią, chociaż jego mina wyraźnie pokazywała, że powstrzymywał prychnięcie. — Ale mamy na to czas, prawda? Przecież nikt nie mówił o wielkiej miłości i rzucaniu się w sobie w ramiona.

Styles nieco niechętnie przyznał mu rację. Wiedział, że od teraz jego omega nie przyjmie żadnej innej alfy w swoim pobliżu, jeśli chodziło o podłoże romantyczne, a nie daj jeszcze seksualne. Jedyne co było pocieszające to to, że niezależnie od wszystkiego Tomlinson wydawał się myśleć całkiem racjonalnie. Harry naprawdę bał się, że przeznaczona mu osoba będzie mniej wyważona i pojawi się problem.

— Mógłbyś pokazać mi kwatery, gdzie mógłbym się zatrzymać? — zapytał brunet, chcąc zmienić temat. — Chciałbym odpocząć przez chwilę, jeżeli jest to możliwe.

— Wolałbym, abyś został w tej części statku, jeśli chodzi o twoje godziny na odpoczynek. Są wolne pokoje, przeznaczone dla kapitana i, cóż, rodziny. Masz więc całkiem szeroki wybór, kiedy nie ma tu nikogo innego. Zrozumiem, jeśli odmówisz, ale chodzi jedynie o komfort dla naszych natur.

Kiwnął jedynie głową na zgodę. Potrzebował snu i odpoczynku, a wiedział, że na tym statku mógł czuć się bezpieczniej niż na Ziemi. Tym bardziej w miejscu, gdzie unosił się zapach jego przeznaczonego. W końcu uczył się o tym, więc wiedział, że to będzie dla niego najlepsze miejsce, aby zacząć zaaklimatyzowywać się nowym miejscu.

— Będę na mostku, gdybyś mnie potrzebował — rzucił Louis.

— Gdyby cokolwiek stało się z kursem... — powiedział Harry. Mógł być zły, ale nie miał zamiaru ryzykować życia reszty niewinnej załogi.

— Gdyby cokolwiek się z nim stało, nie wiem, czy znalazłbym czas, aby cię powiadomić. Zresztą, za chwilę znajdziemy się niedaleko orbity Saturna. To wciąż najlepiej znane nam obszary, więc nie ma się co aż tak martwić. Nie odlecieliśmy jeszcze z naszego układu.

— To ty jesteś tutaj kapitanem, więc muszę zaufać twoim osądom.

Zapadła między nimi cisza. Była jednak całkiem komfortowa jak na to, co wydarzyło się między nimi. W końcu omega wybrała jedno z pomieszczeń. Nie było największe, ale on nie potrzebował luksusów. Lata w dzielonym pokoju w Akademii sprawiły, że wcale nie był wybredny, jeśli chodziło o tę kwestię.

Alfa miał już odchodzić, jednak zatrzymał go głos omegi.

— Louis?

— Potrzebujesz czegoś, Harry? — zapytał ten. Nie brzmiał na zatroskanego, prędzej na zaciekawionego.

— Nie, nie w sensie fizycznym czy materialnym — mruknął w końcu.

— Czy w takim razie życzysz sobie bajki na dobranoc? O człowieku, który sięga dalej niż za Drogę Mleczną?

Harry nagle uśmiechnął się lekko. Rozbawiło go to.

— Myślę, że powinniśmy zapomnieć o poprzedniej rozmowie i nie przepraszać się za błędy, gdy obydwaj mamy swoje winy — wyrzucił z siebie. — Było w niej za dużo nierozsądnego gniewu z obydwu stron.

— W porządku — zgodził się Louis. — A teraz wypocznij, będziesz musiał przygotować tą wielką puszkę na całkiem długi lot. Dobranoc.

I alfa odszedł, zostawiając bruneta samego w przejściu między kwaterą a korytarzem. Harry oglądał się za odchodzącą sylwetką, czując pewną ulgę w sobie.

Jednak już wcale nie był taki pewien, czy chciał tak szybko uciekać z tego statku.

Wydawało się bowiem, że to właśnie na nim będzie mógł spełnić swoje wszystkie marzenia.

Uśmiechnął się, kiedy zasypiał.

Nareszcie miał być tym, czym chciał być.

Miał być pilotem.

I przez ten jeden moment wszystko inne wydawało się być nieważne.


Continue Reading

You'll Also Like

26.9K 2.7K 13
Niall to 17-latek pracujący w niewielkiej kawiarni pani Lucy. Zayn to 22-latek, który został rzucony przez rodziców na głęboką wodę, został zatrudnio...
26.4K 1.7K 40
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
59.5K 2.9K 21
Co może powstać w opowieści, gdzie niezdarny Harry jest uroczym przedszkolankiem a Louis przystojnym bratem Jego dwóch podopiecznych. Gdzie Niall i...
26.8K 2.1K 21
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...