Elijah zabrał mnie na spacer w nasze ulubione miejsce. Wiedział, że uwielbiam łono natury, w końcu byłam czarownicą i łączyła mnie z nią więź. Musiałam odetchnąć od domu, od braci i Katherine, która z nami zamieszkała. Przystanęliśmy na mostku nad rzeczką. Opierałam się dłońmi o drewnianą poręcz a Elijah położył jedną ze swoich dłoni na mojej. Popatrzyłam na niego z uśmiechem, byłam tak bardzo w nim zakochana. Miałam nadzieję że on również odwzajemnia to co czuje i pewnego dnia będziemy razem po wieczność.
-Elijah. - chciałam zapytać go czy gdyby mógł mnie przemienić, to czy by to zrobił, jednak się powstrzymałam.
-Tak Rosali? - odpowiedział uprzejmie.
-Może zjesz dzisiaj z nami obiad? - zapytałam by nie wyjść na głupią. Poza tym bardzo chciałam znów zasiąść z nim przy jednym stole.
-Skoro zapraszasz grzechem byłoby odmówić pannie Salvatore. - powiedział uradowany.
-W takim razie wracajmy. Robi się już późno.
Elijah wysunął ramię w moją stronę. Objęłam je i ruszyliśmy do mojego domu.
Dotarliśmy chwilę przed posiłkiem. Weszliśmy do jadalni gdzie zasiadywał mój ojciec i Katherine. Czemu akurat musiała wybrać moje miejsce. A no tak miała bezwzględny dostęp do Stefana. Chcąc zachować grzeczność zasiadłam obok niej. Gdy zobaczyła pierwotnego widać było jej zestresowanie.
-Elijah, miło że przyszedłeś. - powiedział z entuzjazmem mój tato.
-Mi również, miło że pańska córka mnie zaprosiła. - odpowiedział pierwotny patrząc w moje oczy łapiąc kontakt wzrokowy, który odwzajemniłam uśmiechem.
Do pokoju przyszli moi bracia przynosząc dania, które przygotowali. Zabraliśmy się do uczty, a gdy skończyliśmy przyszedł czas na deser. Co chwilę spoglądałam na Elijah. Wydawał się być spięty. Ale czym ośmiuset letni wampir może być spięty jedząc kolację. A może Katherine? Czyżby łączyło ich coś przed laty? Przecież się znali.. Zadawałam sobie głupie pytania, przecież Elijah wraz z Niklausem próbowali ją zabić.
Gdy do pokoju przyszedł mój młodszy brat z ciastem, Elijah powstał od stołu. Patrzyłam na niego pytająco. Nagle wyciągnął z kieszeni kamizelki pierścionek i chwycił mą dłoń bym również powstała. Przystanęłam obok wampira, czułam jak moje serce mocniej bije. Patrzeliśmy sobie w oczy, nie odrywając swoich dłoni z ucisku. Wiedziałam, że wszyscy się na nas patrzą oczekującym wzrokiem. W końcu Mikaelson się odezwał.
-Rosali. Twój ojciec wyraził zgodę, więc moje pytanie brzmi. - nastąpiła chwila zawahania - Czy wyjdziesz za mnie panno Salvatore? - zapytał teraz pewnie pierwotny.
-Tak, oczywiście Elijah. - odpowiedziałam szczęśliwa z szerokim uśmiechem.
Elijah włożył piękny pierścionek na mój palec, a gdy to zrobił objęłam go wokół szyi. Wszyscy będący przy stole zaczęli klaskać. Popatrzeliśmy sobie w oczy i pocałowaliśmy się po raz pierwszy. To była najcudowniejsza chwila mojego życia, której nigdy nie zapomnę.
***
Czerwiec 1864
Minęły piękne dni spędzone z moim narzeczonym. Myślałam, czy nie powiedzieć mu wprost, że chce zostać wampirem jednak coś mnie powstrzymywało.
-Dzień dobry wszystkim. - powiedziałam gdy zeszłam rankiem do kuchni.
-Dzień dobry Rosali. - odpowiedziała z radością Katherine.
Wydawała się zbyt miła dla mojej osoby co wzmoyło moją czujność, jednak byłam spokojna.
-Katherine, czy nie chciałabyś udać się ze mną na spacer? Może się lepiej poznamy. - zarzuciłam spontanicznie w jej stronę.
-Co to za zmiana siostro? - powiedział szybko Demon nie dając głosu wampirzycy.
-No co bracie, chce być miła. - odpowiedziałam.
Katherine widząc, że bracia chcą się odezwać wyprzedziła ich - Bardzo chętnie wybiorę się z tobą na spacer Rosali. Miło z twojej strony. - uśmiechnęła się przyjaźnie.
Wypiłam szklankę wody i ruszyłyśmy na spacer do parku. O tak wczesnej godzinie nikogo nie można było tu ujrzeć, więc to był dobry moment na szczerą rozmowę z Petrovą.
-Jakie są Twoje zamiary wobec moich braci? - powiedziałam pewnie siadając na ławce.
-Doprecyzuj swoje pytanie Rosali. - odpowiedziała poważniejszym głosem, po czym się dosiadła.
-Wiem że jesteś wampirem. - powiedziałam jej wprost.
-Twój Elijah ci powiedział? - zarzuciła cynicznie.
-Nie. Wyczułam cię gdy tylko cię spotkałam.
-Wyczułaś? Kim ty jesteś? - powiedziała zaszokowana marszcząc czoło.
-Jestem tak jakby czarownicą. - powiedziałam będąc pewna siebie, ale czy to był dobry pomysł zwierzać się wampirzycy, która wykorzystuje moich braci? - Nie musisz się bać Katherine, nie zrobię Ci krzywdy. Powiedz jakie zamiary masz wobec moich braci, proszę.
-Myślisz, że się ciebie boje? Również mam wiedźmę u swojego boku, w dodatku silniejszą od ciebie. - zarzuciła pewnie.
-Przeliczasz się. - wymruczałam pod nosem przewracając oczami.
-Jak to?
-Jestem z rodu Salvatore, jest starszy i silniejszy od rodziny Bennett.
Twarz Katherine widocznie zesztywniała na wieść o tym, że wiem o jej czarownicy.
-Skąd wiesz? - zapytała.
-Nic dziwnego, zobaczyłam ją jak rozmawiałyście przed moim domem. Czarownice łatwo wyczuwałą obecność drugich. Emily ci nie powiedziała? - powiedziałam z dumą i wstałam ruszając w stronę domu - Skoro nie chcesz powiedzieć o swoich planach w związku z pozostaniem na naszej posiadłości, będę wracać i może opowiem ojcu trochę o wampirach, które znajdują się tak blisko..
-Zaczekaj. - w błyskawicznym tempie wampir znalazł się przede mną. - Ty nie rozumiesz. Ja kocham Stefana i chce z nim być. - Jej słowa wcale mnie nie zszokowały.
-A Demon? Szalej za tobą.
-Nie chce go, wiem że się zakochał, jednak nie będę go ranić. - powiedziała Katherine.
-Ale jednak zapraszasz go do łóżka. Żywisz się nim. - powiedziałam ostro w twarz Petrovej.
-Rosali, taka moja natura. - powiedziała chwytając moje ramię - Żywię się krwią a twój brat mi na to pozwala. Nie jest pod wpływem persfazji, sam się poddaje. - powiedziała ze spokojem.
W tamtym momencie zabrakło mi słów, nie myślałam, że Demon tak postąpi. Sama byłam w związku z wampirem, jednak ten, nigdy nie prosi mnie o krew. Mój brat robił to z miłości, nie wiedział że wybrał źle.
-Przepraszam. - rzekła po chwili.
-Obiecaj, że już nigdy nie skrzywdzisz moich braci. - powiedziałam stanowczo ale ze spokojnym głosem.
-Polubiłam cię, nie chce między nami konfliktów. - rzekła z entuzjazmem Petrova.
Nie myśląc przytuliłam Petrovą. Czy ja właśnie ją polubiłam? Oczywiście żartuję.
***
Przesiadywałyśmy z Katherine w pokoju. Nie ufałam jej za grosz. Myślała, że mnie zmanipuluje, jednak ja jestem inteligentniejsza. Rozmawiałyśmy o jej życiu, zwierzała mi się ze swojej historii. O tym jak poznała Elijah.. Nudziło mnie już ciągłe jej słuchanie. Pragnęłam ją zabić, może i nie mogłam zrobić tego fizycznie ale mogłam użyć magii. Spostrzegłam jednak to, że Bennett ją chroni. Na razie nie mogłam nic zrobić co mnie dobiło.
Przystanęłam przy stoliku i zaczęłam przeglądać strony książki.
-Nie chcesz mnie słuchać? - powiedziała rozżalona Kath.
-Co by było, gdybym zerwała twoją więź z czarownicą i mogła cię zabić? - zapytałam zaintrygowana tym jak się zachowa wampirzyca.
W moment zostałam przyparta przez nią do ściany. Chwytała za moją krtań, ledwo co łapałam oddech.
-Co ty kombinujesz? - zapytała rozwścieczona Petrova.
-A jak myślisz? - wydusiłam z siebie przez zaciśnięte gardło.
Nie spodziewałam się, że Katherine zachce mnie po tych słowach zabić. Wbiła swoje kły w moją szyję, a krzyk bólu rozbiegł się po całym domu. Czułam jak wysysa ze mnie krew, a ja coraz szybciej opadałam z sił. Nikt nie mógł mnie usłyszeć. W domu nie było żadnej żywej duszy poza nami. Myślałam, że to koniec, gdy nagle pojawił się Elijah wraz z nim Rebekah. Pierwotna oderwała prędko Pertovą od mojej szyi, a Elijah uratował mnie przed upadkiem.
Trzymałam swoją dłoń na szyi i spoglądałam na przyjaciółkę, która miała w uścisku sobowtóra.
-Czemu chciałaś ją zabić? - wsyczała rozwścieczona Rebekah.
-Bo na to zasłużyła. - odpowiedziała nie mogąc przełknąć śliny.
Pierwotny oderwał uścisk mojej ręki z szyi. Spojrzał na krew spływającą po moich obojczykach a póżniej spojrzał na dłoń, która była oblepiona krwią, cieńka strużka osocza płynęła po moim nadgarstku. Wiedziałam, że zapach krwi go rozprasza, ale nie wiedziałam co zrobić. Chciałam wyrwać rękę z jego uścisku lecz nie mogłam tego zrobić, ściskał ją niedbale. Bałam się że będę musiała użyć swojej mocy na ukochanym.
Rebekah rzuciała Pertovą na podłoge i podeszła do nas. Położyła swoją rękę na barku brata.
-Elijah ty nie jesteś taki. - powiedziała spokojnie - Nie chcesz jej skrzywdzić. Jej krew hipnotyzuje, ale musisz się opanować.
Wampir wyrwał się z transu i spojrzał na mnie. Widząc, że tracę coraz więcej krwi, ugryzł swój nadgarstek i dał mi swoją krew. Na początku smakowała okropnie, ale po chwili zatopiłam się w jego rękę. Moja rana szybko się zagoiła a ja się przytuliłam do Elijah.
-Zabierzmy ją stąd. - powiedziała że smutkiem pierwotna.
Elijah wziął mnie na ręce i nasza trójka wyszła z posiadłości mojej rodziny. To była tylko chwila i zatrzymaliśmy się przed domem Mikaelsonów, gdzie stał Klaus.
-Bracie co się stało? - zawołał zdziwiony pierwotny.
-Zaatakował ją wampir. - powiedział Elijah postawiając mnie na ziemi. Niklaus bez wahania mnie przytulił.
-Już dobrze Niklaus. - powiedziałam by go uspokoić.
Gdy wampir odrewał się z uścisku, chwycił moje dłonie. Chciał coś powiedzieć, ale jego wzrok utkwił na pierścionku zaręczynowym. Elijah pragnął na razie nie mówić swojemu bratu o zaręczynach, dotrzymałam tego, ale wiedziałam, że gdy Niklaus sam się dowie będzie źle. Był bardzo porywczy, nieunikniony w swoim zachowaniu. Mógł być szczęśliwy a po chwili żądny zabicia.
Twarz pierwotnego z radosnej przemieniła się w taką bez emocji. Ale ja czułam w nim smutek przeplatany ze złością. Wampir puścił moje dłonie i podszedł do brata.
-Dlaczego nic nie wiedziałem? - zapytał bez jakiejkolwiek emocji w głosie.
-Chciałem Ci powiedzieć w odpowiednim momencie. Nie miej mi tego za złe bracie, a szczególnie Rosali. - powiedział spokojnym tonem Elijah chcący załagodzenia wybuchu brata.
Wtedy na twarzy Niklausa narodziła się złość. Rebekah chciała go uspokić, ale ten odepchną ją i upadła przede mną. Od razu ją przytuliłam, płakała poraz kolejny przez brata.
-Klaus uspokuj się. - rozkazał mu Elijah jednak wampir się nie posłuchał - Nie chcesz tego powtarzać.
-A może chce! Kolejny raz kobieta wybiera ciebie! Odbierasz mi wszystko! - Niklaus wybuchł gniewem i przybliżył się gwałtownie do swojego brata - Ja chce tylko jednego ale ty mi to odbierasz!
Ich twarze dzieliło niewiele. Bałam się, nigdy nie wiedziałam, aby Nik był tak rozwścieczony. Ale po jego słowach zdałam sobie sprawę, że on również żywił do mnie uczucia głębsze niż przyjaźń..
-Ja ci odbieram? To ona zadecydowała! - powiedział równie rozwścieczony Elijah - Wybrała mnie! - wykrzyczał odpychając brata sprzed twarzy.
Niklaus uderzył w twarz swojego brata i rozpętała się bójka. Razem z Rebekah bałyśmy się zareagować. Rzucali sobą o ziemię z wampirzą siłą, po dłuższej chwili, gdy chwycili za kawały drewna postanowiłam zareagować. Byli między sobą w odległości, wykorzystałam te okazję. Widocznie Klaus chciał już ruszać do ataku, ale ja stanęłam pomiędzy nimi.
-Rosali, bądź uprzejma i zejdź mi z drogi. - powiedział cynicznie Niklaus.
-Dokładnie. To sprawa pomiędzy naszą dwójką. - dodał Elijah, jak gdyby to nie był on.
-Wystarczy! - wykrzyczałam odgarniając mocą powietrze wokół mnie. Powaliłam tym samym braci Mikaelson na ziemię i zyskałam przewagę. Bardzo nie chciałam tego robić, ale nie miałam wyboru. Nie chciałam skłócać ze sobą rodziny.
-Zachowujecie się jak dzieci! Bardzo nie chce tego robić, ale mam dość waszych kłótni! Wygląda to jak zabawa a ja jestem jej główną częścią. Cięrpię przez was tylko ja i Bekah a was najwyraźniej to nie obchodzi! Ale skoro tak to żaden nie będzie mnie miał! - wykrzyczałam i ze łzami w oczach podeszłam do Elijah. Rzuciłam w niego pierścionkiem i odeszłam.
-Rosali poczekaj proszę. - błagał Elijah
-Nie! Mam już tego wszystkiego dość! Która to już wasza kłótnia, odkąd się pojawiłam są one dość często. I teraz już wiem co było ich przyczyną. - odwróciłam się w kierunku ścieżki i pądążyłam w stronę domu z mokrą od łez twarzą. Nie chciałam ich opuszczać, ale na ten moment było to najlepszym wyjściem.
***
Po powrocie do domu zastałam moich braci. Nie chciałam by zobaczyli mnie w tym stanie, więc czym prędzej poszłam do pokoju. Siedząc przy toaletce spoglądałam w lustro. Nagle poczułam energię innej czarownicy, była to Bennett, wyjrzałam przez okno obserwując jak podjeżdża pod nasz dom. Nie chciałam wychylać się zbytnio więc czekałam. Szybko pojawiła się również Katherine, rozmawiały, postanowiłam poznać bliżej czarownicę.
Wyszłam na dwór, spojrzałam w stronę kobiet, czarownica Emily wyraźnie się zaniepokoiła ujrzawszy mnie. Chciałam ją poznać by wiedzieć czemu pomaga Petrovej.
-Witam. My się chyba jeszcze nie znamy - powiedziałam przyjaźnie w stronę Bennett.
-Emily Bennett. - mówiąc wyciągnęła rękę na powitanie.
-Rosali Salvatore. Miło mi. - podałam jej rękę - Masz bardzo aberracyjną energię. - powiedziałam lekko przerażona i zdziwiona.
-Również jesteś czarownicą. - oznajmiła.
-Chyba na ciebie już pora Rosali. - powiedziała cynicznie Petrova, chcąca się mnie pozbyć.
Uniosłam głowę w górę patrząc na nią, po chwili odeszłam z powrotem do domu. Gdy byłam u progu usłyszałam kolejny powóz a w nim krzyczącą do mnie przyjaciółkę. Ucieszyło mnie to, nie zastanawiając się ruszyłam w jej stronę. Konie jeszcze się nie zatrzymały a ona już wysiadała i biegła w moją stronę. Przytuliłyśmy się i zaprosiłam ją do domu. Zasiadłyśmy w kuchni i zaparzyłam herbatę.
-Nawet nie wiesz co Elijah teraz przeżywa. Jest na skraju emocji. - powiedziała Rebekah, gdy zasiadłam do stołu.
-Nie chce go stracić, ale czy to nie najlepsze wyjście?
-Może i tak, ale jest jedna rzecz, która mnie obawia.
-Co masz na myśli? - zapytałam przejęta.
-Elijah może wyzbyć się człowieczeństwa.
Po słowach mojej przyjaciółki zapadła pomiędzy nami cisza. Czy Elijah byłby do tego zdolny? Zadałam sobie to pytanie. Oczywiście nie miałam na to racjonalnej obiekcji, jednak Bekah była jego siostrą i znała go przenikliwie. Dotarło do mnie6, że muszę z nim porozmawiać, również z Niklausem...
***
Na drugi dzień stanęłam na wprost przed drzwiami domu Miakelson. Bez zawahania zapukałam w nie i czekałam na odpowiedź jednak jej nie było. Wyczulilam mocniej zmysły, nie czułam tam żadnej obecności. Zrezygnowałam z próby rozmowy z Elijah, i gdy się obróciłam do drogi powrotnej, przed moją twarzą pojawił się Niklaus. Podskoczyłam lekko z przerażenia a on szeroko się uśmiechnął.
-W końcu się pojawiłaś. Nie widziałem twojej pięknej twarzy przez ostatnie dni. - wspomniał wampir.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się tylko mętnie a miła atmosfera Niklausa opadła do smutku. Spuściłam wzrok chcąc odejść. Musiałam w końcu sobie przyznać, że miałam uczucia do Niklausa, jednak bałam się, że kiedyś nie zapanuje nad emocjami i przypadkiem... Nie. Musiałam o tym zapomnieć, tak będzie lepiej. Ruszyłam a Niklaus chwycił mnie za ramiona. Nie spoglądałam na jego twarz, jednak on patrzył się na moją cały czas.
-Niklaus, pozwól mi odejść. Albo lepiej powiedz gdzie jest Elijah. - po tym spojrzeliśmy sobie w oczy.
-Rebekah go szuka. Nie wiemy gdzie jest Rosali. - w jego głosie słychać było przydołowanie.
-Muszę go znaleźć. Puść mnie. - próbowałam wydrzeć się z uścisku wampira, lecz ten chwycił moje ramiona jeszcze mocniej.
-Rosali, zostaw to nam. - mówił stanowczo.
Uznałam, że to będzie najlepsze wyjście. Odepchnęłam go od siebie swoją mocą, Pierwotny przeturlał się ze schodów. Leżał na ziemi, próbował wstać jednak nie pozwalam mu na to. Przebiegłam obok niego by iść w stronę lasu. Puściłam go, ale ten chciał do mnie podbiec. Postawiłam między nami barierę, aż do mojego powrotu z Elijah.
***
Błąkałam się po lesie wykrzykując w kółko imię Elijah. Wiedziałam, że mnie gdzieś słyszy. Byłam pewna że w końcu go znajdę. Odwróciłam się i szłam chwilę by nie przeoczyć niczego. Nagle, gdy chciałam się obrócić potknęłam się o kamień, który leżał pod moimi nogami.
Upadłam na prawy bok i leżałam tak przez chwilę. Byłam wykończona, słońce kłoniło się ku zachodowi. Chciałam już zrezygnować i wrócić do domu. Gdy odchyliłam trochę głowę po piasku, ku moim oczom ukazało się drzewo, nasze drzewo, moje i Elijah. Była na nim strzałka skierowana w dół i runy pierwszych liter naszych imion, gdybyśmy kiedykolwiek chcieli udać się w swoje ulubione miejsce przez las mieliśmy zaznaczoną drogę.
Wstałam pospiesznie, otrzepalam się lekko z gruzu i piachu. Zobaczyłam że moje dłonie są całe przetarte, ale mi to już nie przeszkadzało. Skroń mnie cholernie szczypała. Dotknęłam miejsca palcem, na którym pojawiła się masa krwi jednak musiałam spotkać Elijah przez zachodem słońca. Cała pobdzierana pobiegłam w stronę strumyku.
Gdy wychodziłam już z lasu na polane, ujrzałam znaną mi dobrze postać. Elijah odwrócil głowę lekko w moją stronę. Podeszłam do niego odczuwając wreszcie spokój i ukojenie. Stanęłam przed nim wpatrując się na jego zakrwawioną brodę i koszule.
-Gdzie byłeś, szukałam cię. - oznajmiłam zmartwiona jednak wampir nic nie odpowiedział - Przepraszam cię. - mając łzy w oczach położyłam swą dłoń na jego twarzy - Tak bardzo cię przepraszam Elijah, to moja wina.
-To wina moja i Klausa, zasłużyłem na to. - powiedział chwytając mój nadgarstek. - Rosali, twoja twarz - powiedział przecierając krew, która płynęła wolnym strumykiem po mojej twarzy. - jego warga zaczęła drgać.
-Elijah, to tylko krew.. - powiedziałam spokojnie chcą załagodzić jego pragnienie.
-Musisz coś wiedzieć. - rzekł ukochany robiąc krok w tył. - Twoja krew pachnie.. pachnie bardziej.. nadzwyczajnie od reszty.
Byłam zdziwiona jego słowami. Dlaczego moja krew była inna niż wszystkich? Jestem czarownicą ale co to może zmienić...
Elijah opanował swoją naturę i objął z prędkością moją twarz w dłoniach, i złożył pocałunek na moich ustach. Całowaliśmy się jakby nie było świata poza nami, a każde musknięcie jego warg robiło się coraz bardziej przyjemne.
Po miłych chwilach wyciągnął z kieszeni koszuli pierścionek, którym ostatnio w niego rzucilam i tym samym zerwałam zaręczyny. Posłał mi tylko jasne pytające spojrzenie, na które przytaknęłam. Elijah włożył z powrotem pierścień na mój palec, po chwili wpatrywania się w jego oczy wróciliśmy do domu.
Cześć Słodziaki. Zrobiłam kilka poprawek oraz dodałam to czego mi zabrakło w tym i poprzednich rozdziałach. Również piszę następne części. Rozdziały są zaplanowane i długie, ale wracam z nową energią i weną na pisanie.
Zapraszam również na moje nowe fanfiction z świata Harrego Pottera - "Poemat Potęgi".
Cieplutkiej herbatki i miłego wieczoru/dnia kochani. Do zobaczenia za niedługo.
See you.
A.