Smukłe tak bardzo chłodne palce dotknęły opuchniętej od bólu twarzy.
Krew spływała drobnymi stróżami wzdłuż żuchwy aż po szyję tworząc nikłe ślady.
Brunet siedział niewzruszony na metalowym krześle którego zakończenia boleśnie wbijały się w kręgosłup. Wiedział doskonale czemu tu jest.
Gdyby tylko mógł cofnąć czas.
Chłód dotyku zamaskowanej postaci przyprawiał o dreszcze, blada dłoń przesunęła się na ramiona.
Cisza która panowała w pomieszczeniu była ciężka, niczym głaz ciążący tuż przy nodze.
Chłopak poczuł na karku ciepły oddech. Owa osoba pochyliła się nieznacznie w przód szepcząc
-będę twym koszmarem
Mięśnie spięły się na odgłos niskiego tonu głosu, brzmiał zupełnie jak demon w czystej skórze.
Przechylił głowę w bok spoglądając na poniszczone ściany pokryte duchem czasu.
Tuż za plecami rozległ się dźwięk odpalanie zapalniczki.
Ciepły żar rozświetlił nikłe pomieszczenie.
W powietrzu oprócz smętnego zapachu duszącej stęchlizny budynku , pojawiła się woń dymu.
Nagle jak z pod ziemi wyrosła przed nim ta sama sylwetka co chwilę wcześniej.
Mężczyzna przyłożył do ust papierosa zaciągając się głęboko. Wypuściwszy z płuc szkodliwą substancje
podszedł jeszcze bliżej.
Na ustach pojawił się chytry , demoniczny uśmiech.
W zielonych tęczówkach bruneta pojawiły się iskry przerażenia.
Bal się.
-zostaw mnie
jego głos gdzieś pod koniec odrobinie się załamał. Tak jakby nie był pewny czy owa prośba zostanie spełniona
Zimny dreszcz przeszedł wzdłuż kręgosłupa gdy drugi mężczyzna znalazł się na powrót tuż za nim.
Nagle poczuł ból
Okropny rozdzielający ból.
Rozżarzony papieros zetknął się ze skórą zostawiając za sobą bolesny ślad. Piekąca rana pulsowała nieznośnie zalewając ciało jeszcze większym bólem.
Chłopak nie wytrzymał. Zgiął się wpół. Gdy na powrót przedmiot zetknął się ze skórą
krzyknął.
Nie był to zwykły krzyk.
Ten krzyk był pełen bólu, cierpienia a przede wszystkim paniki, strachu który narastał coraz głębiej.
Bolesne pulsowanie z każdą chwilą przybierało na silę. Jego plecy płonęły. Czuł się bezsilny.
nie mógł nic zrobić.
wbijający się sznur skutecznie blokował jego ruchy. szarpnął z całej siły raniąc zaczerwienioną skórę
-zabawa się zaczyna.
Znów ten głos... głos należący do bólu.
Głos należący do samego diabła.
bo czymże był owy człowiek który z zimną krwią krzywdził nastolatka?
Czy kradzież była warta owych tortur?
Nie dane było mu zastanawiać się nad tym dłużej , gdy na powrót poczuł żar. Zacisnął spuchnięte, przekrwione powieki. Wysuszone usta ułożyły się w grymasie czystej rozpaczy.
Obraz przed oczami cholernie wirował, bał się pomyśleć co się stanie gdy straci przytomność.
Odór coraz mocniej uderzał w nozdrza. Pochłonięty adrenaliną zielonooki, do tej pory nie odczuwał go tak mocno, aczykolwiek gdy emocje lekko opadły zaczął być dokuczliwy.
Lecz czy emocję mogą opadnąć w obliczu takich tortur?
Być może było to spowodowane po prostu wycieńczeniem organizmu.
Człowiek sprawiający mu tyle bólu, był zimny
zupełnie nie czuły.
A on z przerażeniem rozmyślał, do czego mógłby się posunąć
Usłyszał dźwięczne kroki. Spokojnym opanowanym chodem drugi z mężczyzn podszedł do słabo oświetlonego stolika.
Niestety chłopak był za daleko by móc dostrzec co znajdowało się na owym meblu
-Błagam wypuść mnie- rozpacz emitowała z każdego zakątka jego oczu, drgnął znacznie, zauważywszy iż jego oprawca stojący do niego plecami, nagle zaprzestał jakichkolwiek ruchów.
-Jaką mam gwarancję że nie wygadasz się glinom, co tu miało miejsce?- niezwykłe opanowanie wręcz przemawiało w każdym calu owej wypowiedzi.
Skrępowany brunet nabrał do płuc gwałtownie powietrza, przez umysł przemknęła mu myśl że wplątał się w ręce jakiegoś mafiozy
Bo któż inny byłby zdolny emanować takim spokojem?
-Nie zrobię tego!- śledził jego reakcję, każdy najmniejszy ruch, który tylko mogłyby zdradzić kolejne zamiary- Przysięgam! Nigdy już nic nie ukradnę- dodał
Nagle oprawca gwałtownie się odwrócił, zmniejszając dzielącą ich odległość w kilku zręcznych krokach
Chwycił przerażonego bruneta za krtań unosząc jego twarz. Mokre policzki ukazywały słabość.
płakał
więc w jego miemaniu był słaby, lecz kogo miałby się spodziewać po nędznym dzieciaku?
Nieświadomy chłopak wzrokiem powędrował do oczu.
Na wszystkie bóstwa świata poprzysiągł iż nigdy nie widział mroczniejszego spojrzenia.
Ciemny wzrok wręcz zaciągał w otchłań zła, nie było w nim ani krzty współczucia. Wydawało się iż samo spojrzenie zaciskało pętle niczym wąż uniemożliwiając oddychanie.
Była tam jedyna emocja zdolna do odszyfrowania
rządza
rządza mordu, przepełniona szkarłatem krwi
-dobrze
-D-dobrze?- powtórzył chłopak niepewny swoim słów
Czuł się jakby to wszystko miało być snem, naprawdę wierzył że śni. Czyżby los aż tak bardzo się do niego uśmiechnął?
-Idź - mówiąc to mężczyzna, puścił gardło zielonookiego, jednym ruchem rozcinając krępujące więzy
Brunet powoli podniósł się z niewygodnego siedzenia, drętwe nogi wreszcie mogły się rozprostować. Radość zaiskrzyła w jego oczach
był wolny
Upewniając się że może ustać, spojrzał na oprawce dziękując bogu za wybawienie.
Cóż jakże się pomylił..
Rzucając się pędem w stronę wyjścia chłopak ,nie zarejestrował chwili w której zza paska granatowych spodni zamaskowany mężczyzna wyciągnął pistolet
Nagle od ścian budynku odbił się donośny huk
pistolet wystrzelił.
brunet nie zdążył odskoczyć w bok, strzał oddany był niezwykle precyzyjnie w sam kark
Ból natychmiast rozlał się w całym ciele, paraliżując je w jednej chwili
ciało opadło na beton.
Młody nastolatek już się nie poruszył
Krew trysnęła rozlewając się wokół martwego ciała
Morderca podszedł i ukucną przed głową ciała. Zupełnie tak jakby podziwiał swoje dzieło
-Żałośnie kłamiesz
Szepną tylko, następnie wstał oddalając się w głąb budynku
Budynku w którym życie stracił niewinny chłopak. Za swoją własną głupotę...