Rossi family secrets ( vol. 5...

By Ika9988

15.3K 1.4K 314

Zostaliśmy zniszczeni, każdy na swój sposób. Jedni odnaleźli swoje szczęście, a drudzy żyją w otchłani samego... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50

Rozdział 12

243 30 3
By Ika9988

Marco

Obudziłem się ze strasznym bólem głowy. Zasnąłem na kanapie i to jeszcze z Rodrigo. Chyba tak się znudziliśmy swoją rozmową, że aż zasnęliśmy. Mnie jak mnie ale za to Rodrigo chyba Otavia zajebie. Już mu współczuję. Biedny będzie ten mój szwagier.

Wstałem chwiejnym krokiem i idę do łazienki. Tam wziąłem zimny prysznic, który postawił mnie na nogi. Wróciłem do salonu i obudziłem Rodrigo. Chcę lecieć do Abelli, nie przeszkadza mi tu Rodrigo, ale niech ma tą świadomość, że będzie miał przejebane.

- Rodrigo wstawaj.

- Jeszcze chwila.

- Jeżeli chcesz możesz zostać tutaj ale ja muszę lecieć na samolot. W sumie nie wiem o której on jest, muszę zadzwonić do Otavii. 

- A która jest godzina? - Zaspany Rodrigo podniósł się do pozycji siedzącej. Przetarł rękami twarz i oczy.

- Jest 7:00.

- No to za godzinę masz samolot. Idę wziąć prysznic. Dasz mi jakieś ubrania? Boże czuję jak cały śmierdzę whisky. Moje dziecko nie może zobaczyć ojca w takim stanie.

- A żoną się nie przejmujesz?

- Czy będę czysty czy brudny to ona i tak będzie zła, także nie ważne jaki będę to i tak będzie wpierdol.

Dałem Rodrigo świeże ubrania gdzie on zniknął w łazience a ja postanowiłem zadzwonić to potwora. Muszę wyczuć jej humor i czy nie będzie lepiej jak Rodrigo tutaj zostanie.

- Słucham? - Niby po głosie nie słychać aby była zła.

- Czy jak przyjadę z twoim mężem to mi też się dostanie? Chcę się jeszcze pożegnać z Anną?

- A czemu ma ci się dostać?

Chyba jestem jeszcze najebany, że wydaje mi się, że ona nie jest wcale zła.

- Rodrigo nie wrócił na noc bo piliśmy u mnie.

- Marco przecież to wiem. Ochrona Rodrigo siedziała całą noc pod domem. Przyjedźcie jeszcze zdążysz zjeść śniadanie zanim wylecisz. No chyba, że nie lecisz?

- Lecę, lecę. Za minutę jesteśmy już u ciebie.

Rodrigo zdążył wyjść już z łazienki. Wyglądał już troch lepiej niż jeszcze chwilę temu.

- Bardzo wkurwiona? - Zapytał się z wahaniem tak jakby nie wiedziała czy ma wracać do domu czy lepiej tutaj zostać.

- Właśnie nie.

- A to nowość. Chodźmy lepiej jak chcesz zdążyć na ten samolot.

Wsiedliśmy do samochodu z ochroną Rodrigo, która faktycznie stala cały czas pod domem i pojechaliśmy do Otavii. Śmiać mi się chciało, Rodrigo pierwsze to co zrobił to rzucił się w ramiona Otavii.

- Kochanie jak ja ciebie kocham. Przepraszam... - Myśli, że załagodzi sprawę słowem przepraszam? Jakby Otavia była wkurwiona to i to słowo by na nią nie podziałało. 

- Ja też ciebie kocham. Dobrze, że umyłeś się przynajmniej.

- Córka nie będzie widziała zapijaczonego ojca. Idę do niej bo się stęskniłem. - Nie było go jedną noc a on zachowuje się jakby miesiąc go nie było. Pantoflarz się zrobił z tego mojego szwagra, ale na drugie to dobrze, że rodzinę stawia na pierwszym miejscu.

- Tylko za nią się stęskniłeś?

- Oczywiście, że nie tylko za nią i udowodnię ci to jak Carmen pójdzie na drzemkę. - Rodrigo nachylił się do Otavii i pocałował ją w usta. No na litość boską serio muszą?

- Czy wy możecie przestać? Niedobrze mi jest wystarczająco od whisky, nie potrzebuję jeszcze waszego migdalenia.

Otavia oderwała się od Rodrigo założyła ręce na piersi.

- Wy jak bzykaliście się wszędzie to było dobrze? Uwierz mi też nie było w smak usuwać te nagrania.

- Oj tam oj tam... Migdalcie się idę do Anny.

Zjedliśmy śniadanie, przebrałem się w czarny garnitur i pożegnałem się z Anną i pojechałem na lotnisko. Mam nadzieję, że poradzi sobie teraz. Wiem, że zawsze będzie to z nią ale mam nadzieję, że nabrała trochę dystansu do tego wszystkiego. Wszedłem do samolotu i myślałem co ja takiego powiem Abelli? No bo kim ja jestem aby być na pogrzebie jej mamy? Najpierw było się Marco zastanowić nad tym, a nie bezmyślnie wsiadać w samolot. Otavia przed moim wyjazdem powiedziała mi, że na miejscu będzie czekał na mnie samochód, który zawiezie mnie w odpowiednie miejsce.

I tak też było, kiedy wysiadłem z samolotu to na parkingu czekał już samochód, do którego wsiadłem. Podjechaliśmy pod mały cmentarz na końcu miasta. Wysiadłem z samochodu, kierowca podał mi kwiaty, które kupił abym położył coś na grób. Też o tym pomyślała Otavia bo ja szczerze nie myślałem o tym. Wszedłem przez główną bramę i od razu rzuciła mi się w oczy grupka zgromadzonych. Poszedłem więc tam gdzie widzę ludzi i faktycznie stala Abella, a obok niej jakiś chłopak. Od razu zacisnąłem ręce w pięść na to, że on ją przytula. Stanąłem sobie na uboczu. Nie wypada robić scen. Nie w takim miejscu. Ten chłopak odwrócił się i mnie zobaczył, szepnął coś do Abelli i ona również się odwróciła. Jej twarz nie wyrażała żadnej emocji. Jej obojętność bolała mnie w chuj. Nienawidzę jej w takim stanie. Z zewnątrz udaje, że nic ją nie rusza a w głębi duszy pewnie tak nie jest. Wiem to doskonałe bo sam jeszcze tak niedawno chowałem swoją mamę i tak samo musiałem być obojętny.

Tylko dlaczego ona jest teraz taka obojętna? Chowa swoją mamę to dlaczego niby nie chcę pokazać emocji? Nie ma tu nikogo z innych mafii to tym bardziej nie rozumiem dlaczego tak się zachowuje. Mój wzrok przeniósł się na mężczyznę, który praktycznie leżał na trumnie. Jego rozpacz było nierealna. Nie zwracał uwagi na nikogo i na nic. Liczył się dla niego tylko ten fakt, że żegna bliską mu osobę. Dlatego stwierdzam, że musi być to Abelli ojciec. I dalej niczego nie rozumiem. Gościu mimo, że cierpi i to jest widoczne gołym okiem, to jest zadbany. Nie jest to jakiś menel i żul, przez którego Abella musiała opuścić dom. Skoro wygląda normalnie to co się takiego stało, że trafiła do rodziny zastępczej?

Abella odsunęła się od tego mężczyzny i zaczęła iść w moim kierunku. Im bliżej mnie była tym bardziej widziałem, jej emocje. Zaczęła się otwierać przede mną.  Widzę jak teraz cierpi. Chciałbym zabrać od niej ten cholerny ból. Chciałbym sprawić aby nie czuła go teraz. Stanęła obok mnie a ja nie zważając na nikogo, przyciągnąłem ją do siebie. Brakowało mi jej w moich ramionach. Objęła mnie mocno i słyszę, że zaczęła płakać.

- Już dobrze maleńka. Nie duś tego w sobie lecz płacz.

- Nie mogę Marco.

W dalszym ciągu głowę miała schowaną we mnie. Nikt nie wiedziałem jej łez.

- Dlaczego nie możesz? Żegnasz swoją mamę, możesz skarbie płakać.

- Ona nigdy nie była moją matką. Nie zasługuje nawet aby tak ją nazwać. Ale mimo to co zrobiła to i tak cholernie boli. Nie mogę pokazać, że jestem słaba, nie przy ojcu. Może nie powinnam tu w ogóle przylatywać?

Odsunąłem ją lekko od siebie. Dyskretnie wytarłem jej łzy i założyłem jej okulary aby nikt nie widział jej czerwonych od płaczu oczu.

- Jesteś najbardziej silną kobietą jaką znam. Chciałbym zabrać od ciebie ten ból, który czujesz, lecz nie mogę, ale mogę być przy tobie i będę. - Ucałowałem ją w czoło. - Wracaj na swoje miejsce. Będę czekać tutaj na ciebie.

Abella kiwnęła jedynie głową i wróciła do tego chłopak, który od razu ją objął. Cała ceremonia minęła mi dość szybko. I za bardzo nie pamiętam z niej nic. Za bardzo byłem przejęty patrzeniem się na Abelle i tego chłopaka. Jak już ludzie zaczęli się rozchodzić i na cmentarzu zostaliśmy tylko w czwórkę dopiero podszedłem do grobu i złożyłem kwiaty. Abelli ojciec stał i w dalszym ciągu ślepo patrzył w grób. Stanąłem obok Abelli, przyciągając ją lekko do siebie. Nie wyrażała żadnych emocji lecz cała się telepała z nerwów. Może nie powinno mnie tu być ale chcę z nią jeszcze porozmawiać no i coś we mnie mówi, żebym został bo będzie potrzebowała mojego wsparcia. I nie myliłem się wcale.

- To twoja wina!

Ojciec Abelli powiedział ale nie wiem do kogo to miało być? Abella cała zesztywniała. Przyciągnąłem ją bliżej aby wiedziała, że jest bezpieczna. Nie pozwolę aby coś się jej stało.

- To twoja wina suko! - Wtedy wzrok jej ojca padł na nią. Był on taki zimny i bez żadnych emocji. - To ty ją zabiłaś. Dopiełaś swego. Zadowolona jesteś z siebie?

- Zdecydowanie pan przesadza! - Powiedział ten chłopak.

- Ty się nie wtrącaj gówniarzu. - Przeniósł wzrok z tego chłopaka na Abelle. - To ty tu powinnaś leżeć. To ty powinnaś leżeć tu 20 lat temu! Żałuję tego roku, który spędziłaś z nami. Dała ci miłość i życie, na które nie zasługiwałaś. Gdybym zrobił to co planowałem te 20 lat temu ona by teraz żyła! Słyszysz suko to twoja wina!

Dobra dość tego. Nie pozwolę aby ktoś ją przezywał. Nie pozwolę na takie traktowanie.

- Dość tego! - Powiedziałem uniesionym głosem. Czułem jak Abelle przechodzi dreszcz. - Jeżeli z pana ust wydostanie się jeszcze jedno złe słowo na Abelle zapomnę się gdzie jestem i kim pan dla niej jest.

- A ty kim w ogóle jesteś?

- Mogę być pana największym koszmarem i lepiej aby pan nie aktywował diabła, który we mnie siedzi bo dzisiaj odbędzie się jeszcze jeden pogrzeb!

- To niech ona zniknie z tego miejsca. Nie zasługuje aby tutaj być!

- To jest jej matka! Choć matka to za duże słowo. Jeśli moja siostra chce tutaj być to będzie! - Zdenerwowanym głosem powiedział ten chłopak.

Siostra? Od razu popatrzyłem się na niego, a ten jedynie lekko uniósł konciki swoich ust do góry. Kurwa jak mi ulżyło na tą informację.

- To przez nią moja żona musiała dzielić się miłością. To tylko wrzód na dupie a nie...

- Ekhm! Chyba coś mówiłem? - Powiedziałem spokojnym i opanowanym głosem, choć w środku cały się gotowałem.

- Nie kłóćcie się! Ten pan ma rację ona nigdy nie była moją matką także nie zasługuje abym dłużej tutaj została.

Abella odwróciła się i zaczęła wychodzić. My natomiast z tym chłopakiem patrzyliśmy się na tego chuja czekając na nie wiem w sumie co. Po krótkiej chwili również i my się odwróciliśmy i dołączyliśmy do Abelli. Była przy samochodzie i płakała. Ten chłopak podszedł do niej i ją przytulił. Serce mi łamało na ten widok. Nic z tego nie rozumiem co tu się właśnie odwaliło. Jej ojciec jest jakiś psychiczny u to gołym okiem widać, ale dlaczego o wszystko obwinia Abelle? I co chciał zrobić 20 lat temu? Przecież ona miała zaledwie roczek? No prawie bo za tydzień ma urodziny. Nie wiem jak mam jej pomóc. Abella po dłuższej chwili odsunęła się od tego chłopaka i popatrzyła się na mnie czy w dalszym ciągu tu jestem. A ja nie zamierzam stąd znikać. Nic nie mówiła, jedynie stała i się patrzyła. Wyciągnąłem ręce do niej, w które od razu wpadła. Pocałowałem ją w czoło i mocno przytulałam do siebie. Nie wiem ile tak trwaliśmy aż się odsunęła ode mnie. Spojrzała mi w oczy:

- Właściwie co ty tutaj robisz?

- Płakałaś, martwiłem się, wsiadłem w samolot i przyleciałem. Otavia powiedziała, że tutaj będziesz.

- Marco to jest Raul mój brat.

Raul wyciągnął dłoń do mnie, którą uścisnąłem. Mogę to zrobić bo w końcu jest jej bratem. Gdyby przedstawiła go jako chłopaka, to facet zbierałby już zęby z podłogi.

- Cześć, Raul.

- Cześć, Marco. Wiem już coś o tobie słyszałem od Abelli.


- Taa pewnie wszystko co najgorsze? - Zażartiwałem. Kątem oka widzę jak ojciec Abelli wychodzi z cmentarza i mierzy ją zimnym wzrokiem.

- On długo sam nie wytrzyma. - Powiedział Raul.

- To będzie szybko przy mamie.

- Aby za to co zrobił nigdy jej nie spotkał po drugiej stronie.

- Raul!

- Za dobra jesteś siostrzyczko. Dobra muszę się napić kto chętny?

Mi alkoholu to chyba wystarczy ale nie chcę jej jeszcze zostawiać. Wszystko we mnie mówi mi abym z nią został. Potrzebuje mnie i będę przy niej.

- Zatrzymaliśmy się w hotelu. Masz ochotę na drinka? Skoro pofatygowałeś się tutaj to możesz zostać do jutra?

- Jasne, że mogę. I tak chcę z tobą porozmawiać jeszcze.

- Później!

Abella przerwała mi, po czym wsiadła do samochodu. My zrobiliśmy to samo.

Continue Reading

You'll Also Like

57.9K 2.3K 32
Kontynuacja książek "Others" oraz "Others II" przedstawiająca dalsze losy rodziny Parkerów. W głównej mierze książka będzie skierowana na życie Nicka...
349K 22.5K 48
W imię miłości można zrobić bardzo wiele. Można sprawić, że świat kochanej osoby jest rajem. Można sprawić, że wszystkie smutki i zmartwienia odchodz...
5.4K 560 24
Sabina jest bezczelną i pyskatą dziewczyną, której od początku wszystko podstawiano pod nos. Jest świetnie aspirującą panią chirurg, jej życie jest p...
38.7K 2.5K 33
Tom II serii Siła Kobiet Pomimo niespodziewanego awansu, Amy ledwo wiąże koniec z końcem. Dług zaciągnięty przez jej zmarłego brata, ciągnie się za...