- Jedziemy. - powiedział Adrien.
- Gdzie?
- Po twój motocykl. Będziesz się uczyła. - odpowiedział za Adriena Asa.
- Tylko uważaj na siebie kruszyno. - Ryan przechodząc obok mnie dał mi buziaka w czoło.
- Ne-ne ne-ne. - przedrzeźniłam go.
- Zakładaj kask. - powiedział Adrien. - I wskakuj za mnie. Złap się mnie w pasie.
Zrobiłam, co mówił.
- A jak coš zrobię i stracisz równowagę? Jestem za ciężka.
Chłopcy się spięli.
- Nie jesteś za ciężka. Zaufaj mi. - Wyciągnął rękę w moją stronę.
Złapałam go za nią i w drodze założyłam kask.
- Lepiej ci będzie, jeśli zwiążesz włosy. - Asa od tyłu związał mi kucyka.
Chwilę się zbieraliśmy i w końcu ruszyliśmy.
Chciałam się podrapać, więc puściłam się Adriena, ale ten za mniej niż sekundę złapał moją rękę i przycisnął ją sobie do brzucha.
- Nigdy się mnie nie puszczaj. - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Dlaczego?
Spiął się.
- Bo Sara kiedyś prawie spadła pod auto, gdy się mnie puściła.
Dojechaliśmy.
Podobały mi się cztery.
Mialam dylemat.
Był zwykły, czarny mat, Czarny mat z niebieskimi ledami, czarno-różowy i bordowy.
Zdecydowałam się na ostatni.
Przeprowadziliśmy motory na plac manewrowy.
***
- Ścigamy się? - zaproponowałam.
- Ale musimy wyjechać na autostradę. - odpowiedział Tux.
- No to na co czekacie?
Poprowadziłam ich na autostradę
- Gotowi? - krzyknęłam.
- Tak! - wydarł się Tux.
Skorzystałam z chwili, gdy nie jechały auta i zaczęłam się rozpędzać.
Chłopcy mnie dogonili.
Rozpędziłam się do trzystu.
- Lara! Zwolnij, za nami jadą auta! - krzyknął Adrien.
Zwolniłam.
ADRIEN P.O.V.
Deja vú.
Coś wam przypomina to zdanie?
Mi tak. Mi przypomina moment przed wypadkiem Sary.
Tylko, że Lara jest lepsza.
Bo Lara powiedziałaby nam, gdyby się źle czuła.
Gdyby potrzebowała atencji, to przyszłaby do nas, a my całą uwagę poświęcili byśmy jej.
Lara by zwolniła.
Lara by się nie rozpędzała.
Lara zjechałaby na bok.
Lara poinformowałaby nas, że kręci jej się w głowie.
Lara nie była jebaną pick me.
A Sara?
Sara nie zwracała na nic uwagi.
Zawsze chciała uratować tylko własną dupę.
Co z tego, że jechałem do szpitala?
Karetka nie była wezwana przez nią.
Miała mnie w dupie.
- ADRIEN! - usłyszałem wrzask a potem ból.
Coś uderzyło mnie w nogę.
Poleciałem kawałek po asfalcie. Bez motocyklu.
Jebnęło we mnie auto.
Lara próbowała mnie podnieść.
Dużo aut trąbiło.
Aarvand postawił mnie na nogi, ale gdy stanąłem na lewej cholernie mnie zabolało i znowu upadłem.
Ryan pomógł Aarvandowi posadzić mnie na motorze za Larą.
Lara od razu ruszyła.
Przekroczyła prędkość.
- Zwolnij.. - wymamrotałem.
Nie posłuchała mnie.
Prowadziła jedną ręką.
JEDNĄ RĘKĄ.
Drugą trzymała moje dłonie.
Dojechała gdzieś.
Pamiętam, jak hamowała.
Potem już nic.
ASA P.O.V.
Na autostradzie Adrien po prostu się zamyślił i skręcił w lewo.
Auto nie wychamowało i go potrąciło.
Na szczęście nic się nie stało, ma tylko złamaną nogę.
Na roku szkolnym Lary kładliśmy się wcześniej.
Był wrzesień.
Poszedłem do pokoju Lary, aby ją obudzić.
Ale Lary nie było.
NOC LARY
Poczekałam, aż chłopcy pójdą spać.
Chociaż nie wiem, dlaczego.
Przecież byłam pełnoletnia.
Umówiłam się z Niną do klubu nocnego.
Miałam nie pić i dlatego szłam.
Ubrałam kurtkę Ryana, który zazwyczaj wstawał o dziewiątej, a ja miałam wrócić przed piątą nad ranem.
Dojechałam taksówką.
Weszłam do jakiegoś dużego klubu.
Był w odcieniach bordu i złota.
- O, hej! - krzyknęła Nina.
Była trzeźwa.
Zaprowadziła mnie do baru.
- Po shocie. - powiedziała.
- Nina...
- Ja stawiam.
No i co miałam zrobić?
Pierwsza kolejka. Druga.
Piąta.
Siódma.
Dwunasta.
Podeszlam do jakiegoś chłopaka.
Pociągnęłam go za sobą do kibla.
Natychmiast złapał moje włosy.
Żygałam pół godziny. Albo więcej.
Byłam zmęczona.
Zmęczona i wdzięczna chłopakowi za to, że zaniósł mnie do cichej loży i usiadł obok mnie.
Jeden z jego kumpli zamówił coś lekkiego i wodę.
Wdzięcznie to przyjęłam i zasnęłam.
Już więcej nie wymiotowałam.
ASA P.O.V.
Poleciałem do Aarvanda.
Wbiłem mu do pokoju. Nie było go.
Wbiłem mu do łazienki.
Zapinał koszulę.
To jedyne co na sobie miał.
Nie miał nawet bokserek.
I miał mokre włosy.
Czyli dopiero wyszedł spod prysznica.
- Nie ma Lary. - powiedziałem.
Na sekundę zastygł, a potem w sekundę się ubrał.
- CHŁOPAKI! - wydarł się.
- Kurwa mać, ogłuchnę.
Wszyscy wypadli z pokojów.
Nawet Ryan, święty śpioch.
- Aarvand, ty nigdy nie drzesz japy. - powiedział zaspany.
- Lary nie ma. Ubierać się. Już. Za minutę widzę was w autach na podjeździe. Asa, Ryan, jedziecie ze mną.
Pojechaliśmy. Ryan śledził Larę kamerami.
Dojechaliśmy do jakiegoś klubu.
Było w nim pełno ludzi.
Aarvand tam wtargnął i strzelił do góry.
Wszystko ucichło.
- LARA SHILLER! - wydarł się.
Zaczęliśmy iść za Aarvandem, który zmierzał w kierunku loż.
Ludzie rozstępywali się przed nim jak morze.
Znaleźliśmy ją w trzeciej loży.
Z naszymi ludźmi.
- Dlaczego do nas nie zadzwoniloście? - zapytał uspokojony biorąc delikatną Larę na kolana.
- Rozładowały nam się telefony.
- Lara z kimś była? - zapytał.
- Tak. Ale gdzieś uciekła.
***
- Dlaczego piłaś? - zapytałem łagodnie, gdy leżała wtulona w moją szyję.
Była delikatna jak kot.
- Miałam nie pić. Nina namówiła mnie na jednego shota. No i potem poszły kolejne.
Westchnąłem.
- Dlaczego nie powiedziałaś nam, że wychodzisz?
- Jestem pełnoletnia.
- Ale jesteś nasza. I mamy wiedzieć o tobie wszystko. Jasne?
Nie odpowiedziała. Nawet nie mrugnęła.
- Lara?
- Muszę powiedzieć coś Aarvandowi.
Zerwała się i pobiegła.
AARVAND P.O.V.
Skończyłem wszystkich klientów, kiedy Lara wparowała do mojego gabinetu.
- Muszę ci coś powiedzieć dopóki mam odwagę. - wypaliła.
Ledwo ją zrozumialem.
- Tak?
- Wróciłam do fety.
Zastygłem.
Może po prostu się przesłyszałem.
- Proszę?
- Znowu biorę.
Zrobiła krok w tył.
Wstałem i sztywno do niej podszedłem.
Zamknąłem drzwi.
Znowu nad nią stałem.
Przy tych samych drzwiach.
W tej samej pozycji.
- Lara, popatrz na mnie.
Znowu nie chciała nawiązać ze mną kontaktu wzrokowego.
Jak wtedy.
Jak pierwszego dnia.
Wszystko się powtórzyło.
Odwracała wzrok i głowę.
Ale tym razem nie miała butów.
Ani żyletki.
I bała się.
Nie chciała się bronić.
Przyszła tu z własnej woli.
I nie uciekała.
Mówiła.
Ale mało.
Lara była tak spięta, że zaraz zamieniłaby się w skałę.
Więc ją pocałowałem.
Zaskoczyło to ją i jednocześnie zmusiło do spojrzenia mi w oczy.
- Dlaczego?
Wtuliła się we mnie z całych sił, aby po sekundzie się rozpaść i upaść na podłogę.
Lara od dawna nie płakała.
A to źle znaczyło.
Jednocześnie dała mi odpowiedź.
Było źle.
Wiedziałem, że humor poprawiają jej jej trzy konie.
Były Sary, to prawda, ale Sara je sprzedała po tym, jak dowiedzieliśmy się, że Lara nielegalnie do nich jeździła.
Miała się o nich nie dowiedzieć.
Ale się dowiedziała.
A teraz nie mogła zrobić nic.
Chyba.
Chyba?
Jak to "Chyba."?
Podwinąłem jej bluzę i rozpiąłem stanik.
Na żebrach miała czerwone pole.
------------------
Kontynuować tą książkę?
Proszę o pomysły na pv, bo naprawdę ich już nie mam i następny to chyba będzie ostatni...
XoXo💋