Zaręczeni pod przykrywką

By Agnes_Fleming

62.2K 3.2K 384

Ona: Bogata, pewna siebie, właścicielka dobrze prosperującej firmy. Camilla od zawsze ma wszystko, od pożąda... More

Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Epilog

Rozdział 1

4.9K 141 15
By Agnes_Fleming


Witajcie kochani, cieszę się, że postanowiliście zapoznać się z historią Noah i Camilli. Czekają nas tajemnice, kłamstwa i trudna przeszłość. 

Zapraszam was także na spotify: https://open.spotify.com/playlist/7xVId7lWkAKuZ1Qx6YqA1w?si=feb8389751dd4c2d , to piosenki które słuchałam podczas tworzenia tej książki. 


Camilla

Patrzę na swoje życie i myślę co źle w nim zrobiłam. Nie chodzi o to, że coś mi w nim brakuje... To znaczy, brakuje... Właśnie dlatego ostatnio naszły mnie takie myśli. Można pomyśleć, że od zawsze mam wszystko. Pieniądze, firmę, nazwisko... Lecz nigdy nie zdobyłam tego którego naprawdę chciałam. Od 17 lat kocham jednego mężczyznę i wiem, że nigdy nie będziemy razem. Mam już 32 lata i moje życie to praca, przyjemności i przygody na jedną noc. Seks jest dobry, ale za każdym razem musze wyobrażać sobie jego twarz. Noah... Najlepszy przyjaciel mojego brata. Do perfekcji nauczyłam się ukrywać swoje uczucia, tak bardzo, że nawet nikt by nie pomyślał, że coś do niego czuje. Nie ma między nami tego napięcia, które czułam między moim bratem a Avery. To jest jeden z powodów dla którego nie będziemy razem, nie ma między nami chemii. A ja głupia myślę o nim godzinami. To przez niego zaczęłam patrzeć na Coltona jak na brata. Ojciec od zawsze mi wpajał, że jestem jedynym jego dzieckiem i wszystko mi się należy, a Colton to chłopak, który chce odebrać rodzinną fortunę, która powinna w spadku trafić do mnie. Jako dziecko wręcz łykałam jego słowa i nienawidziłam brata. Zmieniło się to, gdy pojechałam do dziadka, a on był tam ze swoim najlepszym przyjacielem. Noah sprawił, że przestałam oddychać. Jego uśmiech był taki ciepły... Do dzisiaj pamiętaj jego pierwsze słowa do mnie.

„Hej mała, śmieszne spinki, ale podobają mi się."

Uśmiechnął się wtedy i wraz z moim bratem opuścili posiadłość dziadka. Miałam wtedy we włosach spinki w kształcie kwiatów, pamiętam, że po jego słowach praktycznie ciągle je nosiłam i do dzisiaj je zachowałam. Wtedy zrozumiałam także, że jeśli chce się do niego zbliżyć, muszę zaakceptować Coltona. Była to najlepsza decyzja w moim życiu, staliśmy się prawdziwą rodziną chociaż na samym początku było trudno. Brat dążył do tego bym spełniła swoje marzenia i dzisiaj robię to co kocham i nie siedzę w rodzinnej firmie zastanawiając się co zrobić by hotel zaczął jeszcze więcej zarabiać.

Jako nastolatka, próbowałam zainteresować sobą Noah. Robiłam wszystko, ubierałam się ładnie, flirtowałam z nim... Ale raz powiedział, że jestem dla niego jak młodsza siostra... Dzieli nas tylko 3 lata!

Beznadziejne uczucie... Ta nieodwzajemniona miłość.

Wiem, że to czas by ruszyć dalej, nawet podjęłam pewne kroki. Ograniczyłam kontakt z Noah. On pewnie nawet tego nie zauważył. Kolejną rzeczą na mojej liście jest znalezienie męża... Jeśli Colton ma żonę, to i ja mogę znaleźć kogoś na stałe. Może wtedy zapomnę o Noah?

-Peter Carslon znów zostawił dla ciebie wiadomość. – Oznajmiła Kelly która była moją asystentką, weszła do biura z kubkiem kawy i postawiła go na biurku.

Skrzywiłam się na samo wspomnienie tego nazwiska.

-Nie... - Jęknęłam. – Co znowu chciał?

Westchnęła i poprawiła swoją żółtą kurtkę. Kelly była młoda, miała zaledwie 21 lat, martwiłam się, że nie da sobie radę na tym stanowisku, ale świetnie się sprawdza i jestem z niej zadowolona. Tylko jej styl... Ubierała się kolorowo, uwielbiała puchate skarpetki, zawsze miała gdzieś przypiętą jakąś maskotkę, a w czarnych włosach pełno uroczych spinek. Wyglądała bardziej jak dziecko, a nie dorosła osoba.

-Pyta się czy będziesz na dzisiejszym przyjęciu.

-Nie. – Odpowiedziałam bez zastanowienia.

-Musisz być. – Podsunęła mi pod nos swój kalendarz i wskazała kolorowym paznokciem na notatkę. – Napisałam słowo „ważne". Co oznacza, że musisz tam być, jeśli nie chcesz stracić paru milionów.

-Nie muszę tam być. – Sięgnęłam po lusterko by sprawdzić czy tusz, który testuje jest na miejscu.

-To jest przyjęcie rodziny Carslon. Masz podpisaną z nimi umowę na produkcje twojej nowej linii perfum. Twoi wspólnicy wkurzą się, jeśli Carslonowie zerwą umowę, ponieważ będzie to oznaczało stratę dużych pieniędzy.

-Niby dlaczego mieliby zerwać z nami umowę? – Odłożyłam lusterko i sięgnęłam po kawę. Oczywiście była niedobra, nie wiem, gdzie tu kupić porządną kawę.

-Ponieważ prawnik, którego zatrudniłaś, stwierdził, że umowa, którą zaproponowała spółka Carslon jest dla nas korzystna, a później odkryliśmy milion kruczków które są dla nas bardzo niekorzystne.

Gdy tylko mi o tym wspomniała, miałam ochotę coś zniszczyć. Tak to jest, gdy zatrudnia się prawnika, którego się nie zna i obdarza się go zaufaniem.

Nie mam laboratorium, ani fabryki do tworzenia perfum, więc to naturalne, że skontaktowałam się z firmą należącą do Carslona, w końcu to spod jego ręki wychodziły bardzo znane perfumy. Zgodziłam się by stworzyli umowę, a mój prawnik potwierdził, że mogę ją bez obaw przyjąć. Później okazało się, że firma Carslona w każdej chwili może zerwać umowę bez podawania przyczyny i nie ponosi za to żadnych konsekwencji. To oznacza, że ja tracę pieniądze i to duże. Dlatego muszę się mu przymilać i raz chyba przesadziłam... Nie flirtowałam z nim. No może trochę, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że byłam wstawiona. Facet teraz myśli, że między nami coś będzie... Jednak ona ma 43 lata! Tyle samo co ojciec Avery! Dziwnie się z tym czuje...

-Idziesz ze mną? – Spytałam z nadzieją w głosie.

-Nie.

-Mam iść tam sama?! – Aż się we mnie zagotowało.

-Bez problemu znajdziesz sobie partnera na ten wieczór. – Wyciągnęła swoją komórkę. – Dam znać, że będziesz.

-Napisz, że przejechał mnie samochód.

-Ubierz coś seksownego, niech ma na co patrzeć. – Odwróciła się na pięcie i wyszła z biura.

Jęknęłam głośno.

Zachciało mi się tworzyć perfumy...

Przecież zarabiam mnóstwo pieniędzy, moja firma produkuje kremy, odżywki, szampony... Mogłabym wyliczać i wyliczać. Niedługo na rynek wypuścimy zestawy do makijażu. Ale oczywiście dla mnie to było za mało i wymyśliłam perfumy...



Noah


-Waniliowe latte? – Słodki głos blondynki za lady odciągnął mój wzrok od telefonu. Uśmiechała się do mnie, a jednocześnie bawiła się swoimi włosami.

-Nie, wrócę do starego smaku. – Odpowiedziałem kładąc na ladę kilka banknotów.

-Czyli orzechowe. – Oblizała usta i zaczęła podpisywać kubek. – Zaraz będzie gotowe. – Puściła do mnie oczko, a ja odsunąłem się na bok by poczekać na zamówienie.

Muszę jak najszybciej dotrzeć do biura, mamy małą sytuację, którą jak najszybciej musimy wyjaśnić. 5 lat temu wybudowaliśmy mały hotel we francuskiej wsi i starzy właściciele ziemi postanowili się do nas odezwać żądając milionowego odszkodowania. Jest to dosyć śmieszne, ponieważ nic im się nie należy i muszę to tylko udowodnić.

-Orzechowe latte! – Zawołała blondynka.

Odebrałem zamówienie starając się zignorować wzrok kobiety, nie miałem teraz na to czasu.

Wyszedłem z kawiarni i gdy tylko upiłem kilka łyków, na kubku zauważyłem jej numer. To nie pierwszy raz, gdy go tam zapisała, ale ja nigdy nie zadzwoniłem. Podziwiam jej zaangażowanie i upartość.

Już miałem iść dalej, gdy za rogu wyskoczył czarny kot. Syknął na mnie i przebiegł przez ulicę.

-Cholera... - Przekląłem pod nosem.




-Do jasnej cholery, gdzie ty byłeś?! – Ryknął Colton, gdy tylko wszedłem do mojego biura. Mogłem się spodziewać, że będzie na mnie czekał. – Ponad godzinę spóźnienia!

-Czarny kot przebiegł przede mną. – Wyjaśniłem rzucając torbę na biurko.

-Noah!

-No co? Wiesz, że nie mogłem przejść, nie potrzebny mi pech! Musiałem wrócić do domu, usiąść na chwilę i ponownie wyruszyć, ale już inną drogą.

-Szedłeś na piechotę?!

-No tak...

-Ja pierdole, przecież masz samochód! Nie mogłeś pojechać do domu, usiąść i wtedy przyjechać do biura inną trasą?!

-To tak nie działa... Nie będę kusił pecha. – Ściągnąłem marynarkę, byłem cały spocone. – Jak tam spotkanie zarządu?

-Przez kogoś musiałem je przenieść na lunch!

-Ej, miałem ochotę dzisiaj na hamburgera...

-Noah! – Cały czas był poważny. – To nie czas na żarty.

-Wiem. O nic się nie martw, nie będziesz płacił żadnego odszkodowania.

-Jesteś pewny? W końcu to nie od nich kupiłem te ziemię, a od miasta.

-Tak. Francuskie prawo nie różni się od naszego. Ziemia od dawna do nich nie należała, więc teraz gówno mogą sobie rościć. Muszę tylko znaleźć odpowiednie zapisy. Jestem pewien, że gdy pięć lat temu budowaliśmy ten hotel, to coś miałem na ten temat, ale nie pamiętam, gdzie. Daj mi trochę czasu.

-Masz czas do lunchu...

-Jasne, a teraz spierdalaj. – Nie chciałem by mi wisiał nad głową, miałem sporo dokumentów do przejrzenia.

-Jestem twoim szefem.

-I najlepszym przyjacielem. Idź już.

Westchnął, ale mnie posłuchał.

Cholerny czarny kot... Przez niego jestem godzinę do tyłu. Może i byłem przesądny, ale przynajmniej nie mam życiowego pecha.

Zerknąłem w telefon, a na mojej twarzy pojawił się grymas. Zaczynam martwić się o Camille. Codziennie rano pisała mi wiadomość, najczęściej witała się i prosiła, bym miał na oku jej brata. Od kilku dni cisza i zaczyna mi to przeszkadzać. Była to moja pewna rutyna, a ona ją przerwała i nie wiem, dlaczego. Wiem, że nie pokłóciła się z Coltonem. To, dlaczego do jasnej cholery przestała pisać?!



-Ciemny rum. – Powiedziałem, gdy usiadłem przy barze. – Obojętnie jaki, ale nie dawaj mi tanich szczochów.

Barman przytaknął bez słowa i sięgnął po butelkę by po chwili podać mi w szklance o to co prosiłem.

Była 21, a ja siedziałem w barze mając nadzieje, że rum wyleczy mój ból głowy.

Nic dzisiaj nie jadłem, przed oczami migają mi jebane paragrafy po francusku, a jedyne na co mam ochotę to na sen.

Oczywiście udało mi się znaleźć dowody na to, że starszy właściciele nie mają żadnych praw do ziemi. Straszyli francuskim sądem, ale nawet ich adwokat wiedział, że nie mogą podważyć dokumentów, a tym bardziej ich własnego prawa.

Z zewnętrznej kieszeni marynarki wyciągnąłem paczkę papierosów i zapaliłem jednego.

Dym przyjemnie drapał moje gardło, od razu poczułem się rozluźniony.

Wypiję i idę do domu. Nie mam już na nic siły.

-Hej. – Obok mnie przysiadła się śliczna brunetka w kusej sukience.

Zaciągnąłem się.

A może jednak mam trochę siły?

-Hej. – Odpowiedziałem wypuszczając dym, kompletnie się tym nie przejęła.

Opuszkami palców przejechała po moim zegarku.

-Rolex. – Uśmiechnęła się zmysłowo. – Musiał być drogi...

Sięgnąłem po swój kieliszek.

Doskonale wiedziałem jakim typem jest ta kobieta. Poluje na bogatych mężczyzn mając nadzieje, że zostanie ich utrzymanką. Zawiedzie się u mnie, ale to nastąpi dopiero rano, gdy będę kazał jej wyjść i już nigdy się do niej nie odezwę.

-Musisz mieć dobrą pracę. – Językiem przejechała po ustach. – Czym się zajmujesz?

-Co pijesz? – Zignorowałem jej pytanie, nie jestem tutaj by mówić o pracy.

-To co ty?

Zaśmiałem się.

-Złotko, ten alkohol nie jest dla ciebie. – Ugasiłem papierosa w popielniczce. – Dla pani jakiś słodki koktajl. – Powiedziałem do barmana.

Dziewczyna zabrała ode mnie kieliszek i powąchała rum, natychmiast się skrzywiła.

-Mocne. – Przyznała.

Odebrałem kieliszek i wypiłem całą zawartość, żar alkoholu nie robił na mnie wrażenia. Machnąłem ręką by dać znać, że proszę o dolewkę.

Jej dłoń wylądowała na moim bicepsie i ścisnęła delikatnie.

-Garnitur na pewno jest szyty na miarę. – Musi być doświadczoną utrzymanką, jeśli wie takie rzeczy. – Masz własną firmę?

-Można tak powiedzieć. – Odpowiedziałem tajemniczo. W końcu nieraz mam wrażenie, że prowadzę hotele razem z Coltonem. Prawdopodobnie nawet jestem wspólnikiem jakieś restauracji, ale szczerze nie pamiętam jakiej.

-Tajemniczy jesteś. – Wygięła swoje ciało tak bym miał jak najlepszy widok na jej piersi.

-A gdzie w tym zabawa, jeśli wystawisz wszystkie swoje karty na stół?

Gdy barman podał jej koktajl, wessała się w słomkę. Wiedziałem, że chce dać mi pokaz, tym bardziej, że po chwili wysunęła język i przejechała po rurce.

-Jak masz na imię? Czy może to też jest tajemnicą?

Przybliżyłem się do niej tak, że nasze kolana się stykały. Dłonią ścisnąłem jej udo.

-Noah. – Odpowiedziałem. – Zapamiętaj, ponieważ dzisiaj to właśnie to imię będziesz krzyczała, gdy będę cię rżnął. – Czułem, jak zadrżała od tych słów. – Skończyłaś? – Wzrokiem przesunęłam ku jej drinku.

-Teraz tak. – Zeskoczyła ze stołku i podała mi swoją dłoń.



Pisnęła, gdy zobaczyła mój zaparkowany samochód.

-Ten model porsche widziałam tylko w salonie. – Przyznała, gdy otworzyłem dla niej drzwi.

Nie skomentowałem tego, miałem to gdzieś, że wiedziała co to za samochód. Miałem zamiar ją tylko przelecieć.

Usiadłem za kierownicą i założyłem skórzane rękawiczki.

-Jedziemy do hotelu? – Spytała bawiąc się kosmykiem swoich włosów.

Skrzywiłem się na samą myśl. Wszystkie porządne hotele w tym mieście należą do Coltona albo Leviego, gdybym się tam pojawił z łatwą dziewczyną, dziwnie bym się czuł.

-Nie. Jedziemy do mnie.

-Jeszcze lepiej. – Przygryzła wargę.

Ruszyłem i włączyłem się w ruch drogowy.



Mój apartament składał się z 3 sypialni, wielkiego salonu, siłowni i balkonu, gdzie miałem jacuzzi.

Urządziłem wszystko tak jak widziałem w katalogach i tak rzadko bywałem w domu.

Nieznajoma stukała swoimi obcasami po posadzce. Udawała, że podziwia rzeźby, które stały w kątach salonu. Nawet nie wiedziałem skąd je mam.

-Masz zamiar się mną zająć, czy wolisz podziwiać sztukę? – Straciłem już trochę cierpliwości.

Uśmiechnęła się niewinnie i zaczęła okręcać pasmo włosów wokół swojego palca.

-Czy ja wiem...? – Spojrzała na mnie figlarnie.

Jeśli myśli, że będę się o nią ubiegać to gorzko się myli. Chodzi mi o seks, a jutro ma zapomnieć, jak mam na imię.

W dwóch krokach podszedłem do niej i chwyciłem mocno za włosy z tyłu jej głowy. Pisnęła zaskoczona, ale natychmiast uciszyłem ją brutalnym pocałunkiem. Kobieta zaczęła się wręcz rozpływać, gdy wsunąłem język i natarczywie pieściłem jej własny.

Wolną dłonią ścisnąłem jej tyłek, był jędrny co oznaczało, że ćwiczy.

Właśnie miałem popchnąć ją na kanapę, gdy przerwał nam głośny huk tłuczonego szkła.

Odwróciłem się zszokowany.

-Co to było?! – Kobieta była wystraszona i mocno złapała mnie za biceps.

-Wyjdź. – Nakazałem przerażony patrząc na scenę przede mną.

-Słucham?!

-Natychmiast! – Warknąłem w jej stronę.

-Będziesz żałował! – Zawołała sięgając po swoją torebkę. Gdy wychodziła trzasnęła drzwiami.

Lustro, które miałem powieszone nad barem tak po prostu spadło i rozbiło się na kilka kawałków.

To źle... Bardzo źle. Dopadnie mnie pech i wszystkie nieszczęścia świata.

-Cholera... - Mruknąłem pod nosem.

Z drugiej strony to nie ja je zbiłem... Może jednak nie czeka mnie cierpienie.

Na chwilę dostałem dreszczy.

Tylko dlaczego czuję, że w moim życiu szykują się zmiany, które mi się nie spodobają?



Camilla

Ubrałam ciemno-zieloną sukienkę, która opinała górną część ciała, specjalnie ją założyłam, ponieważ miała głęboki dekolt. Niech Peter ma na co patrzeć.

Wkroczyłam na wysokich cielistych szpilkach do domu rodziny Carslon.

Przygryzłam wewnętrzną część policzka. Nie miałam ochoty tu być, ale jeśli nie chce stracić milionów, to muszę tu być. 

Continue Reading

You'll Also Like

40K 2.4K 27
Dwanaście lat. Dwanaście długich lat pozmieniało ich oboje. On już nie jest tym samym sześcioletnim chłopcem z podbitym okiem. Ona nie jest już...
2.9K 109 10
This plot is based on the famous show on Netflix-'Money Heist' or 'La casa de papel'. The story freezes where Tokyo and Rio were having the time of...
1.2K 195 24
Per arsye se kam harruar pasuordin kete liber do ta vazhdoje ketu nga pjesa ku mbeti. Librin Syte e DETIT nga pjesa e pare deri te 43 e keni te list...
6.1K 257 36
Anglia na przełomie ciężkich czasów wieku XVII i XVIII oraz Francja, wspaniałego Króla Słońce. Na bal w Londynie, przybywa nieznany mężczyzna o który...