Od zawsze moi rodzice byli dość okropnymi ludźmi. Przy sąsiadach, rodzinie i znajomych wyglądali na zwykłą kochająca i dosyć zamożną rodzinę z bardzo mądrą oraz utalentowaną córką. Jednak za drzwiami znęcanie psychiczne i fizyczne było czymś normalnym w moim domu. Gdy dostawałam gorszą ocenę jak B+ a nie A to rzucanie talerzami, butelkami, bicie i przypalanie mi skóry było czymś co się działo od zawsze. Już od początku gdy przyszłam do szkoły i słuchałam o rodzinach innych ludzi rozumiałam, że to nie jest normalne co się u mnie dzieje, lecz gdybym powiedziała to komuś nikt by nie uwierzył, ponieważ jak taka szanowana rodzina mogłaby robić krzywdę własnej córce? Nikt by mi nie uwierzył dlatego cały swój ból zostawiłam w sobie. Po za znacaniem się nade mną jest także brak miłości mi okazywanej. Zero zabawny, wakacji czy nawet zwykłego chodzenia na zakupy z rodzicami. Mam się uczyć i przynosić tylko dobre imię mojej rodzinie nic więcej.
Nazywam się Lilith. Tak, mam imię po pierwszej żonie Adama. Rodzice mnie do takiego stopnia nienawidzą, że nadali mi tak na imię, a że jesteśmy bardzo katolicką rodziną to jeszcze bardziej pokazuje nienawiść wobec własnego ich jedynego dziecka.
Otworzyłam delikatnie oczy. Światło przez zasłony próbowało dotrzeć do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku i rozglądnełam się po pokoju. Te same smutne ściany dookoła mnie. Wstałam podeszłam do okna by je odsłonić. W pierwszej chwili zabolały mnie oczy od nagłego świtała, ale po chwili już się przyzwyczaił. Poszłam spokojnym krokiem do toalety przemyć twarz i umyć zęby.
Chciałbym stąd uciec.
Moje jedyne myśli, które do mnie docierały były o marzeniu opuszczenia jak najszybciej tego miejsca. Niby niczego mi nie brakowało. Miałam gdzie spać i co jeść. Miałam możliwość edukacji i chodzenia na różne kółka dodatkowe. Jednak nigdy nie miałam prawdziwych rodziców, kochających i troszczących się o mnie. Chciałabym mieć takich rodziców, którzy mnie wspierają, cieszą się z każdego osiągnięcia i mówią mi, że mnie kochają.
Niektórzy ludzie nie powinni mieć dzieci.
Wyszłam z domu i udałam się do szkoły na zajęcia. Przynajmniej tylko w szkole mogłam czuć się chodź trochę dobrze. Byłam bardzo znana w szkole, a ludzie mnie tam lubili. Może dlatego bo moja rodzina jest bardzo zamożna. Nigdy jednak z żadną osobą nie byłam blisko. Nie miałam przyjaciół w niej. Boję się zaufania. Ludzie są okrutni i jedyne miejsce w którym czuję się bezpiecznie jest to Discord. Ludzie poznani tam rozumieją mnie, a przynajmniej czuję, że mnie rozumieją. Właśnie tam poznałam jedyną mi bliską osobę. Nazywa się Kana, a przynajmniej taką ma nazwę. Jest z Polski. Bardzo troskliwa i kochająca dziewczyna. Tylko jej na mnie zależy, lecz wiem, że nigdy jej nie poznam naprawdę bo mieszkamy od siebie kilka tysięcy kilometrów, więc tak naprawdę nie mam nikogo w prawdziwym życiu.
Po wejściu do sali rozpoznałam te same twarze osób. Chodzili ze mną już od 2 lat. Szkoła prywatna tylko dla zamożnych i mądrych uczniów. By się do niej dostać należy napisać specjalny egzamin wstępny jak i uzyskać w poprzedniej szkole bardzo dobre wyniki.
Lekcje w szkole przeszły Bardzo szybko, zajęcia dodatkowe z gry na pianinie, malarstwa i pływania także szybko przeszły. Wracałam ciemnymi uliczkami do domu. Po zajęciach niestety w szkole zawsze jest już ciemno na dworzu ponieważ trwają one do późna. Ludzie tak bardzo boją się mordercy, że zawsze każdy jest odbierany samochodem przez rodziców, lecz jak już można zauważyć moi rodzice nie do końca chcą bym żyła i nie martwią się o moje bezpieczeństwo dlatego zawsze wracam sama ciemnymi uliczkami przez migoczące lampy. Głucha cicha była dookoła mnie. Słyszałam tylko kołyszące się drzewa przez wiatr. W nagłym momencie poczułam wzrok czyiś na sobie. Zamarłam z przerażenia, lecz gdy obejrzałam się do około nic nie zobaczyłam. Spokojnie wzięłam wdech i wydech i poszłam przed siebie spokojnym krokiem
To tylko mój umysł płata mi figle
Zaśmiałam się w głowie i poszłam dalej ignorując myśli, że coś się na mnie patrzy. Spokojnym krokiem poszłam do domu. Otworzyłam kluczami drzwi i weszłam spokojnie i zamykając za sobą drzwi. Rodziców jeszcze nie było w domu. Tyle dobrze. Miałam czas na spokojną naukę. Weszłam do swojego pokoju kładąc plecak na podłodze i rozpinając go. Wyjęłam Matematykę po czym położyłam na biurku. Zapalając lampkę zajęłam się nauką. Rodzice przyszli późno do domu. Oboje spojrzeli na mnie z pogardą. Usiedli na kanapie i ostatnie to usłyszałam to słowa mamy
- Jesteś do niczego! Lepiej by było gdybyś umarła!
Po tych słowach wstawała i rzuciła nożem w moją stronę, który przeleciał obok mnie raniąc mnie w policzek.