Golden Cage

By InvisibleSoulSoul

9.4K 1.3K 9.9K

Zakończone/ w trakcie korekty. Zolgsmax - jeden z najdroższych leków świata. Jak wiele można poświęcić, aby... More

Prolog
Rozdział 1 Klatka
Rozdział 2 Złowróżbny dzień
Rozdział 3 Nie do odrzucenia
Rozdział 4 Okrutne brzemię
Rozdział 5 Niebezpieczne oczy
Rozdział 6 Charlie
Rozdział 7 Pomocny anioł
Rozdział 8 Dla Ciebie wszystko
Rozdział 9 Muzyczne spętanie
Rozdział 10 "Wróć do domu"
Rozdział 11 Zmysłowy oddech nocy
Rozdział 12 Magia spektaklu
Rozdział 13 Wilcza jagoda
Rozdział 14 Bolesna prawda
Rozdział 15 Lwia część
Rozdział 16 Pierwsza i ostatnia
Rozdział 17 Świąteczny płomień
Rozdział 18 Argument
Rozdział 19 Sensualne tango
Rozdział 20 Dziedzic fortuny
Rozdział 21 Cierpki sylwester
Rozdział 22 Noworoczne panaceum
Rozdział 23 Meandry namiętności
Rozdział 24 Szlaban na szczęście
Rozdział 25 Senne epitafium
Rozdział 26 Anturium
Rozdział 27 Requiem
Rozdział 28 Przełęcz beznadziei
Rozdział 29 Coma
Rozdział 30 Odkryte karty
Rozdział 31 Dama Kier
Rozdział 32 Szkarłatny feniks
Rozdział 33 Metronom miłości
Rozdział 34 Chlubna przepustka
Rozdział 36 Czwartego lipca
Rozdział 37 Złote runo
Rozdział 38 Lombardzkie wzniosłości
Rozdział 39 Meridiana szczęścia
Epilog
Kilka słów...

Rozdział 35 Tęskne porywy

176 19 253
By InvisibleSoulSoul

Sarah

Przez dwa miesiące pobytu w ośrodku próbowałam naprawić siebie. Upierdliwe cienie przeszłości deptały mi po piętach, a ja nie mogłam już dłużej od nich uciekać. Terapia wymagała ode mnie cofnięcia się do najtragiczniejszych, mrocznych wydarzeń. Okropnie bałam się projekcji filmu złożonego ze starych wspomnień, które skutecznie wypierałam, by móc dźwigać ciężar codzienności. Zajęcie miejsca pasażera w wehikule czasu było dla mnie nie lada wyzwaniem. Stanęłam twarzą w twarz z całym tabunem demonów, których wcześniejsze podszepty nieustannie siały ziarno niepokoju. Niektóre posiadały imiona, inne zaś były zlepkiem bolesnych doświadczeń. Przyjrzałam się bacznie wędrówce, którą dzielnie przebyłam. Usiłowałam zrozumieć swoje zachowania, by zyskać siłę, nowe umiejętności oraz narzędzia do walki z depresją i stanami lękowymi. Uczyłam się żyć w świecie, gdzie nie muszę już walczyć, a zło nie czyha tuż za rogiem. Po raz pierwszy dałam upust stłamszonym emocjom, które odzwierciedlały drugie dno nagłej śmierci rodziców. Wtedy, gdy doszło do tragedii, nie mogłam sobie przecież na to pozwolić. Przeżyłam na nowo także żałobę po stracie brata, porządkując przy tym towarzyszące mi skrajne uczucia.


Pracowałam nad podbudowaniem pewności siebie, którą Henry niszczył konsekwentnie od wielu lat. Musiałam na nowo pokochać i docenić swoją postać, przestać liczyć na to, że szacunek zyskam dopiero wtedy, gdy przejrzę się w oczach Charliego. Owszem, jego miłość uformowała moją kobiecość, pomogła mi zrozumieć seksualność i pragnienia, pokazała, że jestem ważna, jednak prawda była taka, że po mojej stronie leżało wykonanie największej pracy nad swoim wnętrzem. Wiedziałam, że tylko ta osoba, którą obserwuję w lustrze, może poukładać w mej głowie bałagan i dokonać trwałych zmian. Terapia pomogła mi uznać swoje własne starania i poświęcenia. Przestałam umniejszać to, co zrobiłam dla Johna. Zrozumiałam, że wykorzystałam maksimum zasobów, aby mu pomóc. Leczenie było czasem przeznaczonym tylko dla mnie, a podczas pobytu skupiłam się na starciu z prześladującymi myślami. W końcu to ja i moje potrzeby znalazły się w centrum mojego własnego życia. Podziękowałam tej małej, skrzywdzonej dziewczynie, cichutko łkającej w głębi podświadomości, za to, że wytrzymała małżeństwo z Henrym, szereg kar psychicznych i cielesnych, a także niebotyczną tęsknotę za Charliem. Na podwalinach traum i porażek z przeszłości musiałam wznieść nowy fundament. Jego budowa powinna jednak rozpocząć się od oczyszczenia terenu, wyrzucenia podgniłych kwiatów i pozostawieniu tylko tych, które mają szansę wzrosnąć i stworzyć przepiękny, jedyny w swoim rodzaju ogród.


Przez wiele lat małżeństwa nie czułam się we własnym ciele komfortowo. Mimo że Henry i jego kumple mieli obsesję na punkcie mojej urody i wiedziałam, że działam na ich fantazje niczym niebieska tabletka, to jednak ja sama tego nie dostrzegałam. Wielokrotnie przeglądałam się swemu odbiciu i nie mogłam dojrzeć w nim pięknej, zgrabnej, seksownej, wodzącej facetów za nos kobiety. Zamiast tego widziałam, kukłę, popychadło, kogoś, kto żyje w kłamstwie, kogoś mało autentycznego. Wodząc wzrokiem po zarysie swojej sylwetki, mogłam dojrzeć jedynie postać, która nic nie znaczyła. Ta kobieta, która czasem wydawała mi się obca, była kimś, kogo przez lata skrupulatnie wypruwano z uczuć i poczucia własnej wartości. W swoich oczach byłam nikim, zwykłym nędznikiem, a właściwie powłoką człowieka, którym pragnęłam się stać. Wewnątrz byłam pusta niczym XIX- wieczna złota waza przyozdabiająca fantazyjny salon Collinsa.


Dopiero bliskość i podejście Charlesa zdołały skruszyć w mym sercu lód. Jego głos deklarujący miłość i oddanie był jak aria, która wzniecała sonatę* kwitnącej nadziei. To on zaszczepił we mnie wiarę, pierwiastek kobiecości i przypomniał, czym jest gorliwie zakopywana przeze mnie czułość i delikatność. Udowodnił, że w odpowiednich ramionach mogę odczuwać gamę wszystkich, dotąd nieznanych emocji. Przypomniał mi, kim byłam, zanim wyszłam za mąż i zaprzedałam duszę diabłu. Tylko przy Charliem mogłam prawdziwie czuć. Moje życie było pasmem nieszczęść, niefortunnych zdarzeń, rollercoasterem, spacerem po ruchomych piaskach i niekończącą się insomnią*. Wszystko, co mogło pójść nie tak, poszło nie tak, a nagrodą za wszelkie cierpienia i ból był Charlie. Ten cudowny mężczyzna stał się moją opoką, szansą na rozpoczęcie nowego życia, zwiastunem romantycznej baśni o księżniczce i rycerzu, której puste kartki właśnie miały zostać zapisane. Charles Laurent Verrier był moją wielką miłością, drogowskazem, nadzieją i szczygłem*, śpiewającym obiecującą pieśń jutra.


Teraz znów pragnęłam być tą prawdziwą Sarą, która odnajduje piękno we wszystkim, co ją otacza, która czerpie radość z najdrobniejszych rzeczy i tą, która dostrzega światełko w tunelu nawet tam, gdzie nikt inny go nie zauważa. Znów mogłam być tą Sarą, która odczuwa lekkość i ulgę i nie musi wciąż pokonywać wielu mil, by kontynuować znojną ucieczkę. Miałam okazję stać się kobietą, akceptującą swoje ciało, myśli, ale także gorzką przeszłość, która ją ukształtowała. Rzecz jasna to był dopiero początek mojej drogi zdrowienia, bo przede mną rozpościerała się ścieżka wieloletnich potknięć i nieustannej pracy nad sobą.


Nieśmiało zatrzasnęłam za sobą ciężkie, szklane drzwi kliniki. Wiał przyjemny czerwcowy wiaterek, który wprawiał w ruch moją letnią sukienkę, której jasnoróżowy materiał kończył się tuż przed kolanem. Tęsknota za Charliem paliła moje wnętrzności od środka niczym żar pochodni. Pragnęłam jak najszybciej znaleźć się w jego ramionach, dotknąć powabnej, aksamitnej skóry, pocałować słodkie usta, rozgromić pościel w naszym łóżku. Jego obecność, czułość i dźwięk niskiego tembru głosu- właśnie tego obsesyjnie potrzebowałam. Marzyłam o tym, by ogrzać się w blasku naszej miłości.


Rozejrzałam się wokół z ekscytacją, lecz także z lekką obawą. Czy Charlie pamiętał, że to właśnie dziś wychodzę? Czy będzie na mnie czekał? Zmieszana badałam wzrokiem zaparkowane auta, próbując znaleźć dobrze znaną mi rejestrację. W końcu obróciłam się nieco w lewo, wychyliłam się i dostrzegłam wysokiego blondyna opartego o srebrnego mercedesa z nonszalancko skrzyżowanymi nogami. Miał na sobie rozpiętą od góry, śnieżnobiałą koszulę z rękawem 3/4, czarne spodnie, a jego symetryczną twarz przyozdabiały ciemne Ray-Bany. Gorący wiatr uczesał jego włosy na bok, ukazując złote refleksy obnażonej skroni. Sprawiał wrażenie zamyślonego, okręcając w palcach brelok z kluczami. Pozostawiłam swoją torbę przy wejściu i ruszyłam powolnie w jego kierunku. Nieśmiały krok przypominał spacer po niezbyt pewnie wyglądającym, ruchomym moście. Jednak gdy na mnie spojrzał dróżka, po której kroczyłam, w mgnieniu oka przybrała kolor zieleni, tak jakby właśnie wyłożono ją kamyczkami nefrytu.

*****************************************

Charles

Uniosłem zafrasowany wzrok i zatopiłem go w zarysie najpiękniejszej istoty, jaką kiedykolwiek widziałem. Zbliżała się do mnie powoli, nieświadomie podskubując paznokcie. Wyraz twarzy sugerował niepewność, a wzrok wydawał się pytający, tak jakby szukała potwierdzenia w moim spojrzeniu czy nadal ją kocham. Serce ukryte w mojej klatce piersiowej o mały włos nie rozerwało mi kości. Letnia sukienka w kwiatowe wzory powiewała subtelnie, dodając jej szczypty idylliczności. Długie, pofalowane włosy romantycznie opadały jej na ramiona, tańcząc pod wpływem dotyku wiatru. Była uosobieniem piękna. Najbardziej powabny kwiat mógłby nosić jej imię. Zdjąłem okulary, włożyłem je za materiał koszuli i uśmiechnąłem się z zachwytem, prezentując szereg wszystkich zębów. Wtedy w końcu jej twarz złagodniała, roześmiała się i zaczęła prędko biec w moją stronę. Natychmiast rozpostarłem ramiona, w które wpadła jak muszka w plaster miodu. Zakleszczyłem ją w objęciach, zaciągając się intensywnym zapachem rozwianych włosów. Oplotłem dłońmi wąską talię, uniosłem z lekkością w górę i okręciłem wokół własnej osi. Kiedy jej stopy dotknęły podłoża, nachyliłem się i namiętnie ucałowałem. Oddawała mi zachłanne, pełne tęsknoty pocałunki, a ja trząsłem się cały z ekscytacji i radości. Nie mieściło mi się w głowie, że znów mogę przylec do jej drobnego ciała.

Zastanawiałem się jak to możliwe, że wytrzymałem te wlekące się w nieskończoność dwa miesiące? Jak długo potrafiłem pić herbatę bez miodu? Potężna wiązka światła wlała się na dno mojego serca, żegnając się z sagą szarości minionych dni. Gdy w końcu odkleiłem się od miękkich ust Sary, przyjrzałem się subtelnym rysom jej twarzy, które nie nosiły już znamion wychudzenia i znoju. Wypoczęta i promienna skóra napawała mnie spokojem. Spragnionymi palcami wodziłem po ślicznej, oliwkowej cerze. Dawno zapomniany błysk w oku wybijał się na pierwszy plan. Zasinienia pod oczami zniknęły, choć nawet gdy je miała, dla mnie nadal była ideałem kobiety. Iście różane policzki dodawały mojej wybrance osobliwego uroku. Stała tak blisko mnie, iż byłem w stanie policzyć jej rzęsy. Ciemnobrązowe, regularne brwi zdawały się być przyczyną atrakcyjności ciemnej oprawy oczu. Kwiatowy motyw sukienki sprawiał, iż wyglądała tak świeżo i dziewczęco, a przy tym nadal pociągająco i seksownie. Wyczekane spotkanie w ułamku sekundy skumulowało we mnie spychane na bok pragnienia.


– Tak cholernie tęskniłem, każdego dnia, każdej nocy... – Zagryzłem wargę.

– Ja także Charlie. Nie mogłam się doczekać tej chwili. Odliczałam tak długo...


Znów zetknęła usta z moimi. Wpiłem się w nią, nie potrafiąc zahamować swojej fascynacji. Nasze wargi rezonowały ze sobą, opowiadając historię deprymującej tęsknoty.


– Zabieram cię do domu. Naszego domu. – Szepnąłem, muskając przy tym płatek jej ucha.


Wpakowałem do bagażnika rzeczy ukochanej i z entuzjazmem opuściliśmy teren kliniki, kierując się w stronę 5th Avenue. Prowadząc samochód, starałem się patrzeć na drogę, lecz nie pomagał mi obraz jej odkrytych kolan. Kątem oka widziałem też, że wciąż mi się przygląda. Oparłem nadgarstek na kierownicy, a drugą dłoń umiejscowiłem na jej udzie i trzymałem tak całą drogę, z wyjątkiem przerw na zmianę biegów. Porozmawialiśmy o tym, co działo się na terapii, a także o obecnym samopoczuciu i planach na najbliższy czas. Wyjawiła mi, że podarowana przeze mnie koszulka, wisiorek i fotografia pomogły jej przetrwać bolesną rozłąkę. Napomknąłem, że udało mi się załatwić wszelkie sprawy dotyczące miejsca pochówku Johna i ustaliliśmy, iż niebawem odwiedzimy cmentarz, gdy tylko Sarah zdoła zaaklimatyzować się w nowej rzeczywistości. Uświadomiłem ją również, że cierpliwie czekam na telefon od Lucasa, który ma powiadomić nas o terminie sprawy rozwodowej.

*****************************************

Sarah

Niebawem pojawiliśmy się przed obliczem drzwi apartamentu na trzydziestym piątym piętrze wieżowca, który za moment miał stać się moim nowym azylem, a także naszym wspólnym przytuliskiem. Charlie poprosił, abym chwilkę poczekała na korytarzu, choć od razu sprostował swoje zachowanie, broniąc się słowami, iż ta niegrzeczna prośba to jedyna opcja, umożliwiająca mu realizację niecnego planu. Nie miałam pojęcia, co on takiego wymyślił. Po kilku minutach tajemniczych przygotowań wyszedł do mnie. Rozpostarł przed moją twarzą coś, co do złudzenia przypominało wstążkę, którą bez wahania zawiązał mi oczy. Po chwili poczułam, jak podkłada rękę pod moje uda, a stopy odrywają się od podłoża. Złapałam się kurczowo jego karku, jednocześnie wstrzymując oddech.


– Obiecałem, że przeniosę cię przez próg, więc dotrzymuję słowa – rzekł pełen dumy.

– Mężczyzna z zasadami, podoba mi się to. – Przyznałam.

– Tylko nie podglądaj! – Zaśmiał się.

– Przecież nic nie widzę! – Zachichotałam.


Czułam, jak przestępujemy stopień i zanurzamy się w głąb mieszkania. Charlie złożył delikatny pocałunek na moim policzku, po czym ostrożnie opuścił mnie na podłogę. Z winy zamkniętych oczu wyostrzyły się moje pozostałe zmysły. Uważany słuch wyłapał biegnącą w tle muzykę Elvisa, a zewsząd unosił się zapach waniliowego aromatu. Wrażliwe serce zaczęło kołatać w nienaturalnym takcie. Ze spokojem odwiązał wstęgę, która zsunęła się z moich powiek niczym aksamitna kurtynka, a ja zamrugałam kilkukrotnie, by odzyskać ostrość widzenia. Rozejrzałam się wokół i nie mogłam powstrzymać rosnącego zdumienia. Moim oczom ukazał się wielki napis zawieszony na panoramicznym oknie „Witaj w naszym domu Saro”. Na każdej możliwej powierzchni mebli stały rozpalone świece, wypełniające przestrzeń eterycznym zapachem. Na szklanym stoliku czekało wino, kieliszki, talerze i sztućce, a także ogromny bukiet czerwonych kwiatów.


– Boże, Charlie... Jak pięknie! Zrobiłeś to wszystko dla mnie?


Charlie jednak milczał, a zamiast skusić się na wypowiedzenie choćby słowa, przyglądał się jedynie moim reakcjom. Uśmiechał się pod nosem z zagadkowym wyrazem twarzy, czekając na to, aż zdołam wszystko zauważyć. Ruszyłam do przodu pełna ciekawości i podekscytowania. Bliżej sypialni spostrzegłam dróżkę usypaną z krwistoczerwonych płatków róż, które pięknie kontrastowały z białą, marmurową podłogą. Lecąca w tle muzyka tylko dopieszczała wzniosłość tej chwili, natomiast to, co równie mnie zszokowało to relikt, tkwiący w samym centrum salonu.


– Charlie, czy to jest nasza choinka? – spytałam zszokowana, wyraźnie marszcząc przy tym brwi.

– Mhm... – Mruknął cicho.

– Dlaczego jej nie wyrzuciłeś? Przecież już schyłek czerwca.


Z wolna przysunął się do mnie. Poczułam jego bliskość za plecami, a wraz z nią powiew nęcących, męskich perfum. Niepostrzeżenie jego dłoń pokonała drogę przez moje biodro, by spocząć na brzuchu i przycisnąć mnie do siebie. Przytknął nos i usta do kruczoczarnych włosów i wtem moja skóra zaczęła drętwieć od nadmiaru wzmożonych dreszczy.


– Postanowiłem, że nie wyrzucę jej, dopóki nie przekroczysz tego progu i nie zostaniesz tu ze mną na zawsze. To był dla mnie najważniejszy symbol, mój talizman. Każdego dnia przypominał mi, o co chcę walczyć. – Szepnął tym swoim kuszącym, niskim tonem głosu.


Na tę wieść siarczysty żywioł ognia zrumienił mój żołądek palącą iskrą. Odwróciłam się w jego stronę niespiesznie, bo już czułam, że ciepło bijące z jego ciała, a także chwilę temu usłyszane wyznanie silnie mnie paraliżuje. Wspięłam się na palce i pocałowałam go namiętnie, głaszcząc przy tym czule gęste blond włosy. Natychmiast poddał się temu, odwzajemniając pełen pasji gest. Męskie dłonie wodziły filuternie po krawędzi sukienki, rozpoczynając tym karuzelę moich wyobrażeń. Po chwili sprytnie powędrowały pod materiał, zaciskając się na moich pośladkach. Poddany przekleństwu wyczekiwania apetyt rozrywał nas oboje od środka. Poczułam na sobie pełne tęsknoty pocałunki i draśnięty wygłodniałym postem dotyk. W końcu miałam ukochanego w zasięgu ręki, a to sprawiało, że nie potrafiłam opanować siły swoich pragnień. Fantazjowałam o tym dniu od ostatnich, trwających wieki miesięcy.


Nasze oddechy przecinały się wilgotnym powietrzem, budując intymną atmosferę. Zabarwione flirtem i lubieżnym przyciąganiem, czekały na poddanie się spełnieniu. Bliskość po tak długim czasie była jak nowe doznanie, jak zew, który usilnie wysuwał się przed szereg wszystkich innych wyobrażeń. Tęskne porywy serca działały na nas porażająco. W mojej krwi płynęła nałogowa chęć złączenia naszych ciał. Nie wiedziałam, czy bardziej pragnę dotykać jego włosów, twarzy czy barków. Moje dłonie chaotycznie błądziły po jego atrakcyjnej sylwetce. Chciałam być jak najbliżej i poczuć go wszystkimi łakomymi zmysłami. Adaptory mojej skóry były wyczulone tak bardzo, iż zdawało mi się, że osiągnę szczyt od samej ilości intensywnych bodźców.


Dłonie Charliego wciąż płomiennie pieściły moje pośladki. Niecierpliwe palce sięgnęły głębiej, muskając wrażliwe miejsce między moimi udami. Kiedy wyczuł mokry materiał bielizny, jęknął wprost w moje usta, co wprawiło mnie w niemałe drżenie. Chwycił mnie mocno w talii, a ja wskoczyłam na niego, opatulając wąskie biodra nogami. Nie trudno było mi wyczuć jego podniecenie, widoczne przez materiał spodni. Zaniósł mnie do sypialni, w której również paliły się tylko świecie, a jedwabną pościel zdobiły rozrzucone na niej płatki róż. Usiadłam na łóżku, a on stanął naprzeciw, przybierając uwielbiane przeze mnie wcielenie zmysłowości. Przytłoczona emocjami oddychałam ciężko w oczekiwaniu na to, co ma nadejść. Jego klatka piersiowa unosiła się w równie zawrotnym tempie. Moje oczy skierowały się wprost w górę, darząc go kusicielskim spojrzeniem. Wprawiłam w ruch dłonie i bezwstydnie rozpięłam każdy pojedynczy guzik gładkiej koszuli, a także nie zawahałam się przed wyciągnięciem ze szlufek spodni skórzanego paska. Ujrzałam upragniony kawałek skóry, którego zapach uzależniał zmysł powonienia. Niemoralnym wzrokiem lustrowałam męski tors, jeszcze bardziej budząc w sobie żądzę.


Zdjął ze mnie sukienkę z namaszczeniem, tak jakby właśnie planował rozpakować wymarzony prezent. Wyswobodził z objęć stanika moje piersi, czyniąc je nagimi. Z najwyższą dokładnością przyglądał się fakturze mojej skóry, z którą od dawna nie miał styczności. Położył mnie na łóżku, a ja rozlałam się na nim wiotko jak woal. Moje czarne włosy zakryły lico miękkiej poduszki. Popatrzył na mnie wzrokiem pełnym namiętności, a to spowodowało rosnące, seksualne napięcie. W jego oczach wyraźnie widziałam pożądanie i miłość, chęć oddania mi w posiadanie bezpruderyjnej cząstki.


Moje nagie ciało drżało z podniecenia. Frywolnie rozrzucone po łóżku płatki kwiatów przyjemnie drażniły moją skórę. Nie mogłam doczekać się tego, aż w końcu mnie dotknie. Gdy pozbył się swojej dolnej części ubioru, zsunął również moje majtki. Obecność jego palców w pobliżu delikatnego łona była przyczyną nagłej utraty tchu. Chwycił moje nadgarstki i ułożył je wysoko nad głową. Przytrzymał je, gdy zanurzył usta na tkliwej szyi. Gorące, aksamitne wargi na tak wrażliwym skrawku skóry doprowadzały mnie do spazmu. Czułość wyczekanego dotyku zdawała się być zwiększona o tysiąckroć. Wyginałam się w trakcie składanych pocałunków, lecz w tym czasie byłam przyjemnie skrępowana przez jego dłonie. Czułam się cudownie, będąc uwięzioną w pewnym objęciu. Mój mężczyzna adorował każdy milimetr mojego ciała. W końcu puścił mnie, by nieco się zniżyć, lecz moje ręce pozostały na górze. Rozchylił usta i przebył nimi niespieszną drogę szlakiem od mojej szyi, poprzez piersi, brzuch, nogi, kończąc na stopach. Częstował mnie powolnym, pełnym zachwytu dotykiem. Oddychałam coraz ciężej, nie mogąc zahamować siły swojego pożądania. W końcu dźwignęłam się do siadu i zamieniłam z nim miejscami. Charlie przybrał pozycję półsiedzącą, opierając się ramionami o wezgłowie łóżka. Umościłam się na jego kroczu, czując uwierającego mnie członka. Poruszałam kusząco biodrami, drażniąco się o niego ocierając.

– Nie wytrzymam tego dłużej – wypowiedział z trudem.


Sfrustrowany chwycił moje biodra i naprowadził na nabrzmiałą męskość. Zagłębił się we mnie przyjemnie gładko, a ja jęknęłam z rosnącej ekscytacji. Ułożył dłonie na krągłych pośladkach i bez wahania docisnął mnie mocniej, pogłębiając kontakt naszych ciał. Poruszał nimi miarowo, tańcząc w unikalnym rytmie seksu. Męskie palce zaciśnięte na mojej pupie obdarowały mnie smakiem nowego doznania. Jego twardy członek pulsował szalenie w samym środku mojego wnętrza. Obezwładniona ilością słodyczy poruszałam się rytmicznie, nie szczędząc sobie podziwiania perfekcyjnie wyrzeźbionego ciała. Na moment oderwał się od wezgłowia, by ująć w dłonie moje piersi i zbliżyć je do swoich warg. Poczułam na sutkach wilgoć spragnionego języka. Po chwili jednak odważył się lekko je przygryźć, co zaskoczyło mnie napływem silnej przyjemności. To uczucie wygięło moje ciało w tył, lecz on przytrzymał mnie silnym ramieniem. Gdy wróciłam do pionu, kontynuowaliśmy akt miłości, pełni tęsknoty, której chcieliśmy dać upust. Robiliśmy to powoli, ale dogłębnie, czując przeszywający błogostan.


Zdawało mi się, jakby nagle oszalał z rozkoszy. Wplótł dłonie w moje włosy i obrócił mnie na plecy. Założył obie rozedrgane nogi na swoje barki, a sam złapał się wezgłowia łóżka. Patrzył na mnie z góry rozmarzonym i przejętym wzrokiem. Podniecał mnie widok silnie zaciśniętych ramion, na których uwydatniła się sieć purpurowych żył. Górował nade mną niczym prowodyr mojej rychłej rozkoszy. Czułam dokładnie każde jego głębokie posunięcie.

*****************************************

Charles

Cztery miesiące w erotycznym napięciu sprawiły, iż pragnęliśmy swej czułości z niebywałą zachłannością. Balansując na krawędzi spełnienia na arenie bliskości, rozkoszowaliśmy się nadejściem rychłego orgazmu. Ogień rozlewał się po moim ciele, nakłaniając mnie do coraz głębszych i mocniejszych posunięć. Przyglądałem się pięknym piersiom poruszającym się pod wpływem naddanych przeze mnie ruchów. Na wydatnym obojczyku połyskiwał naszyjnik z inicjałem mojego imienia. Widok leżącego pode mną delikatnego ciała przypominał mi najpiękniejsze muzealne posągi. Jej pożądliwe, a zarazem niegrzeczne zachowania cholernie mnie podniecały. Trzymała dłonie na mojej klatce piersiowej, błądząc po każdym zarysowanym mięśniu. Musnąłem kciukiem ponętne usta, po czym wsunąłem palec głębiej, napotykając mokry język ukochanej. Przygryzła go filuternie, a następnie ssała do momentu, aż zwilgotniał. Postanowiłem więc dołożyć nieco więcej rozkoszy, przenosząc go na pobudzoną łechtaczkę i tocząc na niej przyjemne okręgi. Sarah wygięła się pode mną jeszcze mocniej, słodko przy tym pojękując. Pragnąłem, by czuła, jak bardzo za nią tęskniłem i chciałem, aby była pewna, że marzyłem o niej każdej nocy. Pieściłem z oddaniem najbardziej erogenne punkty, które należały tylko do mnie. Spostrzegłem, że zaczyna tracić kontrolę nad swoim podnieceniem, więc puściłem ramę łóżka, zbliżyłem do niej swą twarz i przyśpieszyłem działanie. Zręcznie owinęła nogi wokół moich bioder, a jej gorące, pełne wilgoci wnętrze zacisnęło się odczuwalnie na moim penisie.


– Nie przestawaj, błagam – wydyszała, ledwo łapiąc oddech.

– Popatrz mi w oczy kotku... Teraz – szepnąłem, będąc już na skraju wytrzymałości.


Kobiece paznokcie wbiły się boleśnie w moje plecy, lecz ten ból stał się dodatkową szczyptą przyjemności. Kobiecymi udami wstrząsnął silny skurcz, a skóra przy wrażliwym kwiecie miarowo zadrgała. Nagle stanąłem oko w oko z ogniem żądzy. Zamglony wzrok wpatrzony w moje tęczówki, proszący o jeszcze kilka sekund rozkoszy był dla mnie nowym doznaniem. Gwałtowne pulsowanie cipki, drżenie całego jej ciała, przeplatane dźwiękami szczytowania doprowadziły mnie do wybuchu potężnej ekstazy. Fala intensywnego spełnienia oblała całe moje ciało, powodując wpuszczanie do jej ust zatraconych pojękiwań. Spiekota emanująca z moich polików musiała parzyć jej twarz. Dzikie, niekontrolowane półpauzy wykraczały poza krawędź jej ust. Dźwięk orgazmu ukochanej był dla mnie miłosną balladą. Wicher namiętności zdmuchnął płomień kilku najbliżej stojących świec. W końcu opadłem na jej wątłe ciało, wtulając się w nią czule. Od intensywnych pieszczot byliśmy cali mokrzy.

*****************************************

Sarah

Odpoczywałam w jego ramionach po tak wielce wyczekanym i udanym seksie. Podniosłam nieco wzrok, aby przyjrzeć się jego pięknym rysom twarzy, jednak niespodziewanie dostrzegłam płynące wprost do ucha łzy. Charlie patrzył w sufit zamyślony, a jego brwi były ściągnięte, tak jakby próbował zakamuflować miotające nim uczucie.


– Co się stało? Zrobiłam coś nie tak? – Przejęłam się.

– Oczywiście, że nie, kochanie. Było wprost idealnie.

– To co się dzieje? Skąd te łzy Charlie?

– Nic, po prostu... – Zawahał się. – Kiedy byłaś w śpiączce, tak cholernie się o ciebie martwiłem i bałem się, że już nigdy nie poczuję tego, co teraz czułem...

– Skarbie... – Sapnęłam żałośnie, po czym ujęłam w dłonie jego twarz i zwróciłam w swoją stronę. – Przepraszam, że tyle przeze mnie przeszedłeś. Już nigdy cię nie opuszczę, słyszysz?

– Obiecasz mi to? – Zaszklone, błękitne tęczówki błyszczały w świetle świec, wyczekując odpowiedzi.

– Obiecuję. – Pocałowałam go. – Z tobą pragnę spędzić każdy dzień, smakować życia, kochać cię w każdym możliwym wymiarze. Jesteś moim wymarzonym mężczyzną i przysięgam, że uczynię wszystko, abyś nigdy już przeze mnie nie cierpiał. A jutro będziemy mogli razem pożegnać się z choinką, bo przecież zostaję tu na dobre i nie zamierzam się ruszać gdziekolwiek bez ciebie.


Odetchnął z ulgą, zamknął oczy i uniósł kąciki ust, pokazując mi najsłodszą wersję swego uśmiechu.


– W ogóle to miałem w planach zacząć od kolacji, ale... – Uśmiechnął się zawadiacko, odbiegając od tematu.

– Zaczęliśmy od deseru. – Zaśmiałam się. – I wcale nie żałuję. Tak bardzo pragnęłam się z tobą kochać.

– Tak długo na to czekałem... Seks z tobą to po prostu coś niebywałego. Tęskniłem za twoim dotykiem, błyskiem w oku, ciepłem i zapachem twojego ciała. Oszalałem na twoim punkcie, wiesz?

– Zawstydzasz mnie. – Przez moment zasłoniłam twarz dłońmi. – Posłuchaj, chciałam ci z całego serca podziękować za te wszystkie niespodzianki. Wzruszyłam się jak mazgaj. Nadal brakuje mi odpowiednich słów, by wyrazić to, co czuję.

– Chciałem, żebyś choć trochę poczuła się jak w domu.

– Dom... – Westchnęłam. – Dla każdego jest czymś innym. Dla mnie dom jest tam, gdzie przebywasz ty. Jesteś moją bezpieczną przystanią.

– Jak miło mi to słyszeć. – Rozanielił się. – Pamiętaj zatem, że w tej przystani zawsze będzie tylko jedno miejsce, na taką najpiękniejszą, wyjątkową, hiszpańską łódkę.

*********************************

Charles

Sarah zasnęła w okamgnieniu, a ja nie zdołałem nawet wyjawić, że to nie wszystkie prezenty, które dla niej przygotowałem. Nie zdążyliśmy też zjeść kolacji, a tym bardziej napić się wina. No właśnie, czas... Czas, który próbowałem skondensować w głowie, nie był już jednostką przelatującą mi przez palce. Przecież teraz mieliśmy go nieskończenie wiele. Nie gonił nas pośpiech, nie dopadło nas bezwzględne tykanie zegara. JUTRO miało nadejść, a po nim czekające cierpliwie w kolejce następne dni.


Mimo świadomości, że od teraz jesteśmy razem, mój organizm pozostał nieufny. Nagminnie przebudzałem się w nocy i zlękniony sprawdzałem, czy Sarah na pewno śpi przy moim boku. Podstępne podszepty złych wspomnień wciąż ględziły mi nad uchem. W dalszym ciągu podświadomie bałem się, że to, co stało się kilka godzin temu, to tylko ułuda. Ten miraż przypominał mi poprzednie wspólne poranki, gdy budziłem się z poczuciem gorzkiej samotności, a Sarah niepostrzeżenie znikała za kotarą fikcyjnego małżeństwa i obłudnego życia.


*


Resztki adrenaliny z poprzedniego wieczoru obudziły mnie rychło nad ranem. Moja piękność dryfowała na powierzchni mocnego snu, w przeciwieństwie do mnie. Wyglądało na to, że Morfeusz rozprawił się ze mną mniej litościwie. Nie miałem serca, by obudzić Sarę, choć wewnątrz nie mogłem się już doczekać, aż przedstawię jej kolejny, być może i najważniejszy prezent. Z rozmarzeniem wodziłem wzrokiem po jej cerze. Uwielbiałem przyglądać się najmniejszym detalom jej skóry, które tworzyły osobliwy, nietuzinkowy rys urody. Czarująca filuteria aż biła z zarumienionych polików. Poddane sennym zjawiskom powieki poruszały się chaotycznie, tak jakby w owym śnie właśnie trwała pogoń za szczęściem. Nie mogąc oderwać od niej wzroku, pomyślałem, jak wspaniale jest mieć ją przy sobie.


Kiedy wstałem, zdążyłem doprowadzić się do ładu, pójść po zakupy i przyrządzić śniadanie. Wykonując te czynności, nie udało mi się nawet zachować wymaganej ciszy, gdyż kilkukrotnie przypadkowo coś wypadało mi z rąk. Mimo hałasów i porannej krzątaniny Sarah nie obudziła się. Zaglądałem do niej często, lecz ona wciąż smacznie spała. Mijały godziny, a ona nadal leżała w łóżku bez ruchu. Zacząłem się o nią martwić, sprawdzałem nawet, czy oddycha, lecz ona ewidentnie trwała w szponach tęgiego snu. W końcu sam zjadłem śniadanie, a jej porcję schowałem na później w nadziei, że w odpowiednim czasie wyłoni się z sypialni i usiądzie do stołu. Ten długi, nieprzerwany sen odczytałem jednoznacznie. Najwyraźniej nareszcie poczuła się bezpiecznie jak w domu, a to było dla mnie największym sukcesem.

*****************************************

Sarah

– O matko, która to godzina? – spytałam, ledwo uchylając oczy.

– 15:00. – Zaśmiał się Charles, który przysiadł na skraju łóżka.

– Serio? Dlaczego mnie nie obudziłeś? – Przetarłam twarz dłońmi.

– Próbowałem, ale najwyraźniej twój organizm potrzebował się wyspać. Śniadanie nadal czeka, więc jeśli masz ochotę...

– O tak, chętnie! Dziękuję, że mi je przygotowałeś. – Pogłaskałam jego dłoń.

– To w takim razie zaraz ci je podam, ale najpierw chciałem ci coś powiedzieć, bo chyba już dłużej nie wytrzymam.

– Co się stało? – Zlękłam się.

– Wiesz Saro, prawdę mówiąc mam dla ciebie jeszcze jeden prezent.

– Naprawdę? Oszalałeś? Ile tych prezentów jeszcze ukrywasz? Przystopuj, bo mnie za bardzo rozpieścisz. – Zachichotałam, niedowierzając.

– Ale ja właśnie tego chcę. Uprzedzałem, że będę cię uszczęśliwiał.

– Ależ jestem najszczęśliwsza na świecie i bez tego, bo ty jesteś dla mnie najcenniejszym darem!

– Wiem kochanie, ale jak to zobaczysz, może jednak zmienisz zdanie. – Zagryzł usta. – Tylko w tym celu musimy się ubrać i na chwilkę wyjść. – Poruszył psotnie brwiami.

– Aż się boję, co ty znowu wymyśliłeś. – Pokręciłam głową.

– Dobra, tylko najpierw zjedz grzecznie śniadanie.

– Śniadanie? Po usłyszeniu takiej informacji? Nie ma mowy! Poczekam z jedzonkiem jeszcze chwilę, bo przez ciebie teraz jestem podenerwowana niespodzianką. Idziemy!


*


Doprowadziłam się do porządku najszybciej, jak potrafiłam i ani się obejrzałam, a moje oczy znów przykryła zasłonka z miękkiego materiału. Po raz kolejny musiałam wyostrzyć zmysły i chwycić się kurczowo Charliego, który prowadził mnie po korytarzu wieżowca.


– Dzisiaj znów odgrywam rolę twojej prawniczej Temidy. – Parsknęłam radośnie. Czułam, że zjeżdżamy windą w dół.


Charlie poprowadził mnie kawałek przed siebie, a ja trzymałam się go z całych sił, aby się nie potknąć. Słyszałam, jak dźwięk dobiegający spod naszego obuwia niesie za sobą pogłos echa.


– Jesteś gotowa? – rzekł, zbliżając usta do mojego ucha.

– Tak! I przy okazji umieram ze strachu.


Rozwiązał moje oczy i spojrzał na mnie pełen entuzjazmu. Zorientowałam się, że znajdujemy się na podziemnym parkingu.


– Proszę. – Włożył coś metalowego do mojej dłoni i zacisnął ją. Przyjrzałam się temu, co utkwiło w mej pięści i poczułam, jak cała krew odpływa z mojej głowy. Instynktownie chciałam odwrócić się za siebie, ale poraził mnie lęk. W mojej dłoni tkwił kluczyk z bardzo dobrze mi znanym logiem.

– Nie... – Wyjąkałam bezsilnie.

– Odwróć się i sama się przekonaj.

– Ty nie mówisz poważnie. – Nerwowo potrząsnęłam głową, czując już nadchodzące łzy.

– Skarbie, spójrz za siebie. Śmiało.


Ułożył ręce na moich ramionach i tym sposobem skłonił do odwrócenia się za siebie. Obraz, który ujrzałam spowodował, iż oddech utknął mi w krtani, a teren parkingu okrył się drżącą poświatą ciszy.


– Ja wiem, że to nie jest dokładnie ten sam, który kupowałaś z tatą, ale... – Nie dokończył zdania, gdyż zamknęłam mu usta gwałtownym pocałunkiem.

– Charlie, Boże, coś ty zrobił?! – Rozpłakałam się na dobre.

– Chciałem tylko spróbować naprawić to, co zepsuł Henry...

– Nie mogę w to uwierzyć, on jest identyczny! Skąd ty go wziąłeś? – Zanosiłam się płaczem. Nie byłam nawet w stanie zbliżyć się do auta. Nie dałam rady przekonać samej siebie, że należy do mnie.

– Powiedzmy, że jeden z moich klientów mi w tym pomógł, zajmuje się handlem starymi modelami.

– Przecież on musiał kosztować majątek... – Ledwo byłam w stanie mówić.

– Wcale nie. A nawet jeśli, czy to istotne? Ważne, że teraz jest twój.

– Nie mam pojęcia co mam powiedzieć, kompletnie nie wiem. Ty jesteś szalony, odjęło ci rozum! – Nie potrafiłam przestać płakać.

– Może i jestem szalony. Odbiło mi z miłości, to fakt, ale... Ty jesteś dla mnie najważniejsza. Twoje szczęście jest w moich rękach.


Drżącymi dłońmi ścisnęłam pęk kluczy, nie mogąc okiełznać swojej ekscytacji. W końcu przełamałam się i podeszłam bliżej wozu. Przesunęłam opuszkami palców po lakierze, który zdawał się być identyczny, a niewielkie ślady rdzy i użytkowania sprawiały, że jeszcze bardziej przypominał egzemplarz mojego ukochanego Dodge'a.


Usiadłam na siedzeniu obitym ciemną, skórzaną tapicerką, z namaszczeniem gładząc obręcz kierownicy. Łzy wylewały się z moich oczu zupełnie nieokiełznanym strumieniem. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Tak bardzo cierpiałam, gdy mój ukochany samochód został zezłomowany przez Henry'ego, a teraz mogłam podziwiać identyczny egzemplarz tego modelu. Połyskowy kolor akwamaryny utwierdzał mnie w tym, iż to nowe wcielenie starego Dodge'a Challengera, który powrócił do mnie prosto z zaświatów. Ostrożnie dotknęłam znajomej gałki zmiany biegów, tak jakbym miała ułożyć dłoń na rękojeści magicznej różdżki. Charlie zafundował mi zawrotną ilość wrażeń w ciągu zaledwie dwóch dni.

– Nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś coś takiego. W obliczu tej sytuacji, dziękuję to nic nieznaczące słowo. Charlie... Kocham cię najdroższy. Nigdy nie zapomnę tego dnia...

– Patrząc teraz na ciebie, wiem, że żyłem właśnie po to, aby w końcu zobaczyć ten uśmiech.


Opadłam miękko na oparcie fotela, oparłam głowę na zagłówku i zamknęłam oczy. Kłęby gęstego od emocji powietrza mozolnie opuszczały moje płuca.


– To co, masz pomysł na kierunek pierwszej przejażdżki? – Dźwignął jedną brew.

– Odpowiedź chyba jest oczywista... Pojedziemy najpierw tam, gdzie ktoś na mnie czeka.


*


Ochłonięcie zajęło mi sporo czasu. Nadal nie mogłam wyjść z podziwu ani zdołać przetworzyć tego, co właśnie się wydarzyło. Nie przypuszczałam, że będzie mi dane znów przejechać się Dodgem, a co dopiero zostać jego właścicielką. Dziękowałam Charliemu chyba z tysiąc razy, a nawet to nie było w stanie odzwierciedlić mojej wdzięczności. Zapowiedzieliśmy się w miejscu, które pragnęliśmy odwiedzić, jednak przed pierwszą wyprawą moim autem uważałam, że należy poukładać pozostałe sprawy. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że skoro już tu jestem, czas najwyższy pożegnać się z naszą starą przyjaciółką.


– Żegnaj choinko, służyłaś mi wiernie – odparł Charles, z nostalgią opierając się o śmietnik.

– Żegnaj przyjaciółko, na zawsze pozostaniesz symbolicznym spoiwem naszego związku. – Westchnęłam.

– Odcinam dziś smugi przeszłości i z zachwytem patrzę w przyszłość.

– Masz dużo racji, ale tak sobie myślę, że przeszłość jest częścią nas. To przecież ona nas ukształtowała i spowodowała, że jesteśmy tacy, a nie inni. I to prawda, że musimy rozstać się z choinką, lecz chyba nie możemy zapomnieć o tym, że była ona dla ciebie tak ważna. Czy musimy się jej pozbywać na dobre? – Dumałam.

– Rzeczywiście. Tylko ona była świadkiem tego, ile razy wypowiadałem w eter twoje imię. Tylko ona słyszała wszystkie moje niewypowiedziane modlitwy.


Podeszłam do nadgryzionego zębem czasu krzaka i ułamałam kilka suchych witek.

– Wezmę te gałązki i oprawię w skromną antyramę. Zostawię je na pamiątkę, by w trudnych chwilach przypominały nam o historii naszej miłości. To będzie nasz wyjątkowy amulet szczęścia.

__________________________________________

Kochani, ten rozdział był pełen romantycznych uniesień i gestów. Mam cichą nadzieję, że Wam się podobał. Uznałam, że po tym wszystkim, co wycierpieli, zasługują na nieco słodyczy... 🥰❤

Co sądzicie o hojnym prezencie Charlesa?

Continue Reading

You'll Also Like

311K 20.4K 39
👔Damon Lauder był jednym z najbardziej znanych lekarzy w mieście, często prowadził wykłady, a na oddziałach przerażał studentów i budził w nich resp...
17.4K 682 30
Życie osiemnastoletniej Zoe Miller nigdy nie było idealne. Kiedy dziewczyna myślała, że po burzy nareszcie wyszło słońce okazało się, że był to dopie...
78.3K 5.3K 38
Ona jest znudzona własnym życiem, a on swojego nienawidzi. Harvey Reynolds od dawna nie potrafi oderwać od niej wzroku. Larissa Calloway jest błyskot...
568K 24.4K 68
Ariadna Pastorini urodziła się we włoskiej rodzinie mając w domu bezdusznego ojca despotę, który brał czynny udział w zajęciach sycylijskiej mafii. ...