Anioły mieszkają w piekle

By darkmirrorart

122K 6.6K 4.4K

[18+] Co jeśli wszystkie tropy prowadzą do nikąd? Wtedy do akcji wkracza Inez. Chłodna, opanowana, rygorysty... More

Zasady gry
Rozdział 1 - Śmierć uczuć
Rozdział 2 - Zwykły grób
Rozdział 3 - Mały geniusz
Rozdział 4 - Per Dupek
Rozdział 5 - Wrogie nastawienie
Rozdział 6 - Przekleństwo
Rozdział 7 - Adrenalina
Rozdział 8 - Nie igraj z ogniem
Rozdział 9 - Iskra i popiół
Rozdział 10 - Perspektywy
Rozdział 11 - Bez ciebie
Rozdział 12 - Ból, który łączy
Rozdział 13 - Kłamstwa
Rozdział 14 - Maski
Rozdział 15 - Problemy
Rozdział 16 - Szczerość
Rozdział 17 - Napięcie
Rozdział 18 - Pocałunek
Rozdział 19 - Wierszyk
Rozdział 20 - Serce
Rozdział 21 - Pismo
Rozdział 22 - Najwyższy czas
Rozdział 23 - Iluzje
Rozdział 24 - Mamo
Rozdział 25 - Piekło
Rozdział 26 - Gry
Rozdział 27 - Z tobą
Rozdział 28 - Przegrałam
Rozdział 29 - Prowokacja
Rozdział 30 - Potwór
Rozdział 32 - Kataklizm
Rozdział 33 - Egzekucja
Rozdział 34 - Wiem
Rozdział 35 - Krew
Rozdział 36 - Strach
Rozdział 37 - Prędkość
Rozdział 38 - Dom
Rozdział 39 - Być obok
Rozdział 40 - Pętla
Rozdział 41 - Szpony śmierci
Rozdział 42 - Ostatnie słowa
Rozdział 43 - Król
Rozdział 44 - Szachy
2 część

Rozdział 31 - Bankiet

2.2K 156 144
By darkmirrorart

Stało się. Moje serce przyspieszyło, a na usta wypełzł niekontrolowany uśmiech. Odwróciłam głowę, żeby go ukryć, przed wnikliwym spojrzeniem Pauli. Dopadło mnie cholernie głupie poczucie błogostanu. Dante się o mnie martwił, szukał mnie jak szalony. Nie potrafiłam ująć w słowach tego co działo się w mojej głowie. Czym właściwie się cieszyłam? To było niedorzeczne.

- Inez? - Siostra Demonio zmarszczyła czoło i przysiadła się do mnie na ławce, próbując wyrwać mnie z zamyślenia.

- Naprawdę mnie szukał? - Wypaliłam z pełnym obietnicy pytaniem, które cisnęło mi się na usta, ale zaraz potem zdałam sobie sprawę z tego, jak idiotycznie się zachowuję. - Mógł sobie odpuścić.

- O matko, nie mów, że się pokłóciliście i dlatego zniknęłaś! - Wyrzuciła do góry ręce z prawdziwą rezygnacją. - Co on wykombinował?

Chciałam wybrnąć jakoś z tej sytuacji, nie pakując się w kolejną sieć kłamstw. Dziewczyna była naprawdę zmartwiona. Jej piwne oczy błyskały w świetle ostatnich promieni słońca, a brązowe włosy spływały kaskadami po jej ramionach. Wyczekiwała mojej odpowiedzi, a ja nie wiedziałam, co właściwie mogę jej powiedzieć.

- Mieszkam tutaj, po prostu wróciłam do domu. Twój brat... - Wcisnął ci niezłą ścieme, dodałam w myślach, ale nie miałam serca jej tego powiedzieć. - Nie zrobił nic złego.

- Więc o co chodzi? - Zasmucona wodziła dłonią po skraju kończącej się w połowie ud pastelowo żółtej spódnicy. - Ja wiem, że Dante jest trudny do lubienia, a co dopiero do kochania, ale... To jak on na ciebie patrzy, jak bardzo się o ciebie martwi...

- To tylko i wyłącznie moja wina. - Głośno przełknęłam ślinę. Niby lawirowałam na granicy prawdy i kłamstwa, ale to przemyślenie było szczere. - Nie mogę sobie pozwolić na nic więcej.

- Ale jest już za późno. - Jej twarz wykrzywiła się w grymasie, kiedy złapała mnie za rękę. - On się w tobie zakochał Inez.

Słysząc te słowa wstrzymałam oddech. Bzdura, kompletna bzdura. Pokręciłam głową, chowając twarz w dłoniach. Paula nie miała zielonego pojęcia o tym co nas łączyło. To nie była miłość, przyjaźń, a nawet sympatia. Żywiliśmy się rywalizacją, która była jedyną rzeczą, która nas łączyła. Do tego dochodziła szczypta niezobowiązującej namiętności.

Żadne z nas się nie zakochało. Ponadto wiedziałam, że w naszym duecie nigdy nie pojawi się to jakże wyszukane uczucie.

- To nieprawda Paula. - Uśmiechnęłam się lekko zakłopotana. Nie dało się przeprowadzić tej rozmowy bez niezręczności.

- Przecież jesteście parą. - Popatrzyła na mnie coraz bardziej skonsternowana.

- Udawaliśmy. - Wolałam skończyć to już teraz, chociaż i tak czułam, że przez Dantego naprawdę zabawiłam się uczuciami dziewczyny, która mocno nam kibicowała.

Paula prawie spadła z ławki, kiedy uchyliła usta w niemym szoku. Pokręciła żwawo głową. Miałam wrażenie, że pierwszy raz zabrakło jej słów. Patrzyła na mnie z masą pytań, ale ja naprawdę nie miałam siły jej wszystkiego wytłumaczyć. Postanowiłam, postawić więc na konkrety.

- Twój brat wciągnął mnie w teatrzyk. Jestem prokuratorką. Przyjechałam do jego domu, żeby z nim porozmawiać o pewnej sprawie. - Cisza była w tym momencie była wyjątkowo ciężka, więc po chwili dodałam. - Przepraszam.

- Nie masz za co przepraszać. - Uśmiechnęła się delikatnie i dziewczęco. - Skoro Dante to zrobił miał w tym jakie cel, nie zamierzam się na niego gniewać. Ale ty naprawdę niczego nie zmienia Inez.

- O czym mówisz? - Uniosłam brew zwiedziona jej reakcją.

- On już wtedy był tobą zauroczony. Nie dopuścił do siebie nikogo tak blisko od kilku lat. Te wygłupy, branie cię na kolana, świecące ze szczęścia oczy. - Czułam jak przez moje ciało przebiega fala gorąca mieszająca się z dreszczem na skórze. - Wygadał mi się też, że powiedział ci o naszej mamie.

- Tak... - Tylko tyle byłam w stanie wydusić.

- Nigdy z nikim się tym nie podzielił. Wiesz jak ciężki to dla niego temat? - W jej oczach zaświeciły się łzy, mimo uśmiechu nie znikającego z jej twarzy. - Ciągle o tobie gada. Kiedy dzwonił do mnie jeszcze przed twoim wyjazdem, pierwszy raz od bardzo dawna powiedział mi, że czuję, że ma po co żyć.

Miał po co żyć. Zauważyłam, że nasza rywalizacja go karmi, ale w tym momencie straciłam nad tym wszystkim kontrolę. Słońce zaszło za horyzontem. Nadzieja zgasła, a opowieść dopiero się zaczęła. Słyszałam szum w swoich uszach, a słowa Pauli sprawiały, że moje serce obijało mi klatkę piersiową w zawrotnym tempie. Demonio chyba zwariował, albo dziewczyna, która przede mną siedziała była niezłą bajkopisarką.

- Paula... - Chciałam sprowadzić ją na ziemię, ale zręcznie kontynuowała.

- Zwariował, bo zniknęłaś. Zaczął cię rozpaczliwie szukać. Cholernie się o ciebie martwi, rozumiesz? - Angażowała się w naszą relację, bardziej niż ja. - Zadzwoń do niego, proszę.

- Nie - stwierdziłam twardo. - My się kompletnie nie znamy. Nie muszę mu się z niczego tłumaczyć.

- Inez, proszę. - Zmrużyła z przejęciem oczy. - Nie wierzysz w przeznaczenie?

- Nie wierzę w przeznaczenie, żadne zing i inne latające jednorożce. - Skrzywiłam się z niesmakiem.

Powiedziała coś pod nosem, ale przez moje rozkojarzenie, tego nie zarejestrowałam. Ta rozmowa wykończyła mnie bardziej niż wcześniejsze wydarzenia. Nienawidziłam mówić o uczuciach, a ta chwila była dla mnie abstrakcyjna. Dziewczyna całkowicie namieszała mi w głowie. Wiedziałam, że tego dnia nie zasnę, myśląc o tym co mi powiedziała. Wzięłam głęboki oddech, żeby nieco się uspokoić.

- Co ty tutaj właściwie robisz? - Chciałam zmienić temat, a potem jak najszybciej uciec.

- Studiuję tutaj. - Wzruszyła ramionami. - Nie oddalaj się od tematu. Ja was jeszcze zeswatam.

- Muszę już iść Paula. Miło się rozmawiało, ale mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. - Postanowiłam pilnie się ewakuować. - Proszę, nie mów Dantemu, że mnie tutaj spotkałaś.

- Wierzę, że to poczujesz. On już przepadł i znajdzie cię, nawet bez mojego telefonu. - Uśmiechnęła się.

Wstała z ławki i uścisnęła mnie na pożegnanie. To była zdecydowanie najbardziej krępująca i dziwna rozmowa w moim życiu. Kiedy odchodziła miałam wrażenie, że przed chwilą opowiedziała mi jakąś historię miłosną, pary która jest mi zupełnie obca. Nie znała nas, ani naszej historii. Byliśmy wrogami, a nie kochankami.

+++++++++++

Przeleżałam calutki dzień w łóżku, żeby znowu iść spać i obudzić się kolejnego poranka. Rozmowa z Paulą nie dawała mi spokoju. Co jeżeli Demonio rzeczywiście coś do mnie poczuł? To było niemożliwe. Może tliła się między nami jakaś namiętność i fascynacja, ale nie miała ona nic wspólnego ze szczerą miłością. Mężczyzna szukał mnie, bo wymknęłam się bez wyjaśnień. Może poprosiła go o to Vera? W każdym razie to nic specjalnego.

Te myśli były jednak wyjątkowo łagodne w porównaniu z tymi dotyczącymi Miguela. Wciąż odchorowywałam bliskie spotkanie z prokuratorem. Czułam się okropnie, kiedy do mojej głowy wdzierały się wspomnienia chwil, w których nie miałam już nawet siły, żeby mu się sprzeciwiać. Pamiętałam powroty do domu i zamykanie się w łazience przez wymioty. Jego dotyk znów przyprawił mnie o mdłości i okropne samopoczucie. Powrót do przeszłości wiązał się też z nawracającymi koszmarami, przez które nie mogłam spać. Wszystko wróciło wyjątkowo mocno, choć myślałam, że to już zamknięty rozdział i zabliźnione rany.

Westchnęłam, słysząc dzwonek telefonu. Przeturlałam się na łóżku i leniwie podniosłam głowę z poduszki. Przetarłam oczy, żeby zobaczyć jaki numer pojawił się na ekranie. Wcisnęłam przycisk i przyłożyłam telefon do ucha.

- Słucham? - Odezwałam się, ziewając.

- Jest dwunasta. Dwunasta Pani Prokurator. - Moją głową zarejestrowała rozemocjonowany głos różowej landryny.

- I?

- I dzisiaj jest impreza. Słyszę, że jesteś zaspana, leżysz jeszcze w łóżku. Bierz swoje cztery litery w garść i się ogarnij - rzucała rozkazami Alicia.

- Hola hola... Co to za rozkazy? - mruknęłam, powoli podnosząc się z łóżka.

- Muszę obudzić w tobie jakieś chęci do życia - prychnęła. - Wyciągnę cię w końcu z tego cholernego dołka.

- Nie jestem w żadnym dołku tylko wśród ciepłej pościeli. - Przemknęłam opadające powieki.

- Proponuje coś dużo lepszego niż piżamka i kołdra - rzuciła z rozbawieniem. - Najlepsze wina, fajni panowie i najcudowniejsza przyjaciółka w pakiecie.

- Jesteś bardzo skromna - prychnęłam, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.

- Będę u ciebie za pół godziny. Spakuj się - poleciła.

- Spakuj?

- Mamy załatwiony pięciogwiazdkowy hotel nad salą bankietową. Wszystko dopięte na ostatni guzik - zaśmiała się. - Wreszcie wyrwę cię z tego domu na dwudniową balangę.

- Wolę zostać w domu... Poza tym jakie dwa dni? - Na samą myśl robiło mi się słabo. Byłam chyba już za stara na takie imprezy.

- To wielka ekskluzywna impreza, muszą być poprawiny - wyjaśniła z wielką radością. - Nie masz prawa do odmowy. Wszelkie wątpliwości proszę przesyłać mi listownie, odpowiem na nie po bankiecie. Dziękuję i pozdrawiam. Proszę się szybko zorganizować, bo szofer już jedzie.

- Alicia! - zaśmiałam się i wreszcie stanęłam na nogi.

Odsunęłam żaluzje i popatrzyłam przez okno. Barcelona topiła się w promieniach słońca. Uniosłam kąciki ust. To był dzień, który miał pozwolić mi trochę odpuścić, przestać myśleć, zanim wrócę do Piodao.

+++++++++++

Była już osiemnasta. Zostałam zaciągnięta do hotelu przez pewną Panią w różowych szpilkach. Teraz stałam przed lustrem w pokoju numer dwieście czterdzieści, czekając na prezentującą się w kolejnej sukience Alicie.

Miałam ostatnio okropne wahania nastroju. Na przemian cieszyłam się z imprezy i nienawidziłam tego, że muszę w ogóle ruszyć się z łóżka. Leżałam na materacu na brzuchu w samej bieliźnie, opierając głowę na dłoniach.

— A ta? — Kobieta weszła do pokoju z takim samym entuzjazmem, jak przy ostatnich dziewięciu propozycjach.

Stanęła przed łóżkiem w satynowej sukience, która ledwo zasłaniała jej tyłek. Uśmiechnęłam się lekko. Tak, była dla niej idealna. Uwydatniała to co najpiękniejsze i oczywiście połyskiwała pudrowym różem. Podniosłam się i sięgnęłam po wstążkę w identycznym odcieniu.

— Zależy po co tam idziesz — mruknęłam, pokazując jej, żeby usiadła na skraju łóżka.

— Żeby wyrwać jakiegoś porządnego przedstawiciela gatunku garniturowego. — Popatrzyła na mnie z prawdziwą powagą, a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu.

— W takim razie będzie idealna — prychnęłam.

Dziewczyna poprosiła mnie, żebym zawiązała na jej włosach wstążkę, tak aby tworzyła małą kokardę. Ten dodatek bardzo do niej pasował. Zręcznie układając fryzurę zastanawiałam się, jak doszło do tego, że złapałam z Alicią tak dobry kontakt. Byłyśmy zupełnymi przeciwieństwami, a nasze światy zderzały się w niesamowity sposób. Różowa Nibylandia w kontrze do mrocznej doliny śmierci.

— Teraz ty! — Podskoczyła z błyskiem w oczach.

Wybiegła z sypialni i przytargała moją walizkę. Otworzyła ją i bez żadnych skrupułów zaczęła przeszukiwać moje rzeczy. Nie zareagowałam, po prostu patrzyłam jak przerzuca moje rzeczy w poszukiwaniu jakiejś perły.

— Dlaczego wszystko jest tu czarne? — Wydęła wargi w geście rozczarowania.

Rzuciłam jej karcące spojrzenie i podeszłam do walizki, zabierając leżącą na jej dnie sukienkę. Zamknęłam się z nią w łazience. Wzięłam głęboki oddech i zerknęłam na swoje odbicie w oświetlonym ledową listwą lustrze. Czas na pokaz klasy.

Postawiłam na makijaż mocniejszy niż zazwyczaj. Podkreśliłam oczy brązowymi tonami połączonymi ze złotym błyskiem. Pełne usta obwiedzione konturówka i wypełnione delikatnym błyszczykiem zrobiły robotę. Lekko falujące włosy opadały kaskadami na moje ramiona.

Wyszłam z łazienki przygotowana na wszystko. Alicia stała z szeroko otwartymi ustami, lustrując mnie od góry do dołu. Obróciłem się powoli wokół własnej osi. Moja czarna sukienka sięgała do ziemi. Była połączeniem elegancji i sensownością. Ściśle przylegała do mojego ciała i eksponowała wszystkie kształty. Jednocześnie zostawiała wiele niedopowiedzeń przez głęboki dekolt, przeradzający się po lewej stronie mojego ciała w rękaw kryjący całe ramię i rękę. Zrobiłam krok do przodu, ukazując przy tym całą swoją prawą nogę, gdyż rozcięcie z tej strony kończyło się niemal w pachwinie.

— Bóg jest kobietą — szepnęła z zachwytem Alicia.

+++++++++++++

Weszłyśmy do ogromnej sali bankietowej. Sala wyglądała oszałamiająco. Wysokie sufity zdobione ogromnymi złotymi żyrandolami, czerwone dywany i cudownie przygotowane zastawy na okrągłych stołach. Przychodził mi na myśl klimat bogatego zamku przez wszystkie naścienne żłobienia i wielkie schody na środku sali, prowadzące do ogromnych balkonów.

Zerknęłam kątem oka na Alicie. Na jej twarzy malował się delikatny grymas. Dziewczyna spodziewała się prawdziwej imprezy, a dostała wykwintny bankiet z orkiestrą przygrywającą na skrzypcach. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc jej zniesmaczoną minę.

— Przynajmniej są Panowie w garniturach — zaśmiałam się cicho, chcąc poprawić jej humor.

— I wino... Dużo wina — mruknęła nieco markotnie.

Pociągnęła mnie do kelnera, który trzymał tacę z kieliszkami pełnymi wina. Skłoniła się lekko i szybko dopadła swoją zdobycz. Podała mi kieliszek i od razu zanurzyła usta w alkoholu. W myślach błagałam o to, żeby nie nabrała zbyt dużego tempa i nie upiła się za szybko. Nie chciałam jej pilnować.

— Ten gościu musi szybciej rozdawać to winko, bo inaczej ta stypa potrwa jeszcze kilka godzin. — Skrzywiła się, wlewając w siebie kilka łyków napoju.

— Ta impreza to twój pomysł Alicia, więc proszę cię, nie narzekaj. — Spojrzałam na nią z nutą drwiny.

— O kurwa — burknęła i szybko odwróciła wzrok z punktu, w który przez chwilę się wpatrywała.

— Co się stało? — Ściągnęłam brwi.

Byłam zaniepokojona jej nagłą zmianą nastroju. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Dookoła było pełno mężczyzn w garniturach i kobiet w wieczorowych kreacjach. Nie zauważyłam nic strasznego, więc wróciłam wzrokiem do Alici.

— Tu jest masa prawników, polityków, stróżów prawa wyższej rangi... — Jej głos wciąż wyrażał strach.

— Wiem, to przecież bankiet honorujący naszą pracę. — Nadal nie rozumiałam o co jej chodzi.

— Prokurator tu jest — wydusiła ściszonym głosem.

— Miguel?

— Tak...

— Mogłam to przewidzieć. — Wywróciłam oczami, udając, że wcale mnie to nie rusza.

Tak naprawdę wieść o jego obecności wprawiła mnie w ogromny dyskomfort. Chciałam chociaż na chwilę o nim zapomnieć, a ostatnie dni całkowicie mnie wymęczyły. Upiłam łyk wina i pociągnęłam Alicię do stolika. Nie chciałam, żeby ten sukinsyn nas zobaczył. Potrzebowałam chociaż chwili oddechu w świecie toksyn.

Minęły trzy godziny, a ja czułam się coraz gorzej. Miałam wrażenie, że każdy mój krok skończy się spotkaniem z Miguelem. Chciałam wrócić do hotelu, ale nie mogłam zrobić tego Alici, która zaczęła świetnie się bawić po kilku kieliszkach wina. Wyszłyśmy na parkiet. Kobieta zagarnęła jakiegoś młodego prawnika do tańca przy żwawej muzyce klasycznej, a ja stałam przy schodach z lekkim uśmiechem przyklejonym do twarzy.

Dźwięki swawolnej przygrywki zmieniły się w synchroniczne skrzypce w akompaniamencie pianina. Carol Of The Bells rozległo się w iście królewskiej sali. Kochałam tę muzykę, jednak taniec do niej musiał być czymś więcej.

— Nic nie mów. — Niski tembr głosu wybrzmiał tuż przy moim uchu, sprawiając, że przez moją skórę przebiegły ciarki.

Zasłuchana przeszywającymi dźwiękami nie zarejestrowałam momentu, w którym pojawił się za mną wysoki postawny mężczyzna, którego obecność wyczułam dopiero w tej chwili. Odwróciłam się i spojrzałam prosto w jasnobrązowe tęczówki.

— Dante... — wydusiłam kompletnie zszokowana jego widokiem.

Stał tuż przed moimi oczami. Wyprostowany i pewny siebie uważnie lustrował mnie wzrokiem. Jego spojrzenie było wyrachowane. Był zły, pokusiłabym się nawet o stwierdzenie wściekły. Jednocześnie coś w jego postawie wskazywało na wielką ulgę. Zobaczył mnie, byłam cała i zdrowa.

Jak do cholery się tu dostał?

Czarna koszula opinała jego poruszającą się w spokojnym tempie klatę piersiową. Odpięte dwa górne guziki odsłaniały wytatuowaną szyję. Czarna marynarka i idealnie skrojone garniturowe spodnie sprawiały, że prawie wpasowywał się w otoczenie. Jednocześnie kompletnie tu nie pasował, ale zdawał się być tym niewzruszony.

Wokół było mnóstwo tańczących par, ale tak naprawdę widzieliśmy tylko siebie. Mierzyliśmy się wzrokiem, ale żadne z nas się nie odzywało. W momencie, w którym muzyka zaczęła przyspieszać Dante ułożył dłonie na mojej talii w mocnym uścisku. Głośno przełknęłam ślinę, widząc w jego oczach gniew. Jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie tak, że ściśle przylegałam do jego ciała.

— Uspokój się — warknęłam, czując, że jeżeli nie powstrzymam tego teraz popadnę w niemałe kłopoty.

Przez jego twarz nie przebiegł nawet cień emocji. Ułożył rękę w okolicach moich łopatek, a drugą ujął w pewnym uścisku moją dłoń. Nigdy nie czułam się tak niepewnie jak w tym momencie. Miałam świadomość, że mężczyzna ma nade mną pełną kontrolę, a ja... Chyba nie chciałam mu się sprzeciwiać.

Zaczął tańczyć. Świetnie tańczyć. Tak ten Demonio przemieszczał się po parkiecie w rytm intensywnej muzyki, prowadząc mnie. Robił ze mną co chciał, a ja czułam się tak cholernie dobrze. Potrzebowałam tego napięcia między nami. Tęskniłam za tym, choć nie powinnam.

Czułam każdy napięty mięsień mężczyzny, który w tym tańcu tworzył ze mną całość. Każdy jego ruch wywoływał dreszcz na moim ciele. Kiedy muzyka na chwilę zwolniła mój czas również się zatrzymał. Dante odchylił mnie do tyłu, unosząc moją nogę do góry. W naszym mrocznym i sekretnym dotyku przejechał dłonią od mojego piszczela aż po górną część uda. Wypalił w tym miejscu palącą ścieżkę na mojej skórze.

Nasze twarze dzieliły milimetry. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Każdy ruch, krok, przyspieszenie czy zwolnienie muzyki odbijało się w naszych spojrzeniach. Byliśmy jednym wielkim zlepkiem emocji, szczególnie namiętności.

Zsunięcie dłoni po moim kręgosłupie sprawiło, że zakręciło mi się w głowie tak bardzo, że niemal nie osunęłam się w ramionach mężczyzny. Widział to. Czuł jak na niego reaguje. Moje serce biło w szalonym rymie. Kiedy zbliżyliśmy się do siebie jeszcze ściślej, a skrzypce zamilkły nie liczyło się nic więcej. Byłam pewna, że mnie pocałuje, ale nie zrobił tego. Odsunął się bez słowa, a mnie brakowało tchu.

— Nigdy więcej ode mnie nie uciekniesz. — W jego oczach panował kompletny mrok, a groźba w jego głosie była niepokojąca.

Nie wiedziałam co się właściwie między nami dzieje, co więcej, nie miałam pojęcia co stało się z nim. Sądziłam, że w końcu zobaczę na jego ustach uśmiech, ale nie dostałam nawet jego zalążka. Czułam tylko rosnące napięcie, które mogło zaraz eksplodować.

To nie działo się naprawdę. Nie mogło. Na próżno było szukać w postaci mężczyzny drwiącego i ironicznego Dantego. Widziałam w nim tylko ciemność, rozpacz i pewnego rodzaju tęsknotę.

Musiałam ochłonąć. Nasze ostatnie krzyżujące się spojrzenie utwierdziło mnie w tym, że coś jest nie tak. Może Paula miała rację? Umknęłam w tłum i skierowałam się do łazienki. Nie gonił mnie, nie krzyczał, nie śmiał się. Tańczył ze mną i dotykał mnie, a każdy jego gest mówił więcej niż tysiąc słów. Brutalność połączona z delikatnością...

Przeszłam przez żłobiony łuk, który prowadził do łazienki. Stanęłam przed ogromnym złotym lustrem i umyłam dłonie w umywalce. Potrafiłam stawić czoła wszystkiemu, ale nie temu, co czułam w tej chwili. Niezdrowa ekscytacja mieszała się z jeszcze gorszym niepokojem. Dlaczego był tak wściekły, a jednocześnie pokazywał mi, że jest w stanie doprowadzić mnie do szaleństwa? Byłam na siebie wściekła.

— Kogo moje oczy widzą. — Chropowaty głos podpitego mężczyzny musnął moje uszy.

Odwróciłam się, opierając plecy o umywalkę. W łazience stał Miguel, który szybko zrobił krok w moją stronę. Jego biała koszula była wymięta, a zamglone oczy błądziły po moim ciele. Tylko tego brakowało. Kiedy przysunął się zbyt blisko, popatrzyłam na niego z pogardą.

— Odejdź Miguel — warknęłam rozdrażniona jego obecnością, jak również huśtawką emocjonalną, którą mi dziś zapewniono.

— Niech Pani Prokurator nie będzie taka lodowata. — Na ustach pojawił mu się pijacki uśmiech, a jego ręce powędrowały na moje biodra.

— Zabierz ręce. — Ostrzegam po raz ostatni.

Miguel zaśmiał się tylko, a ja miałam już naprawdę dość, siebie, facetów i swojego życia. Nie mogłam wyjść na imprezę. Nie mogłam spokojnie spędzić kilku godzin. Wszystko jak zwykle musiało pójść nie po mojej myśli. Znowu zrobiło mi się niedobrze.

— Ta Pani wyraźnie coś powiedziała — rozwścieczony głos dobiegł z wejścia łazienki, a ja wiedziałam, że kłopoty, rodzą kolejne kłopoty.

Nie ma siły, która by zdołała ugasić płomień pożądania, gdy dwa serca biją w jednym rytmie...

--------------------------------------------------------------

Dzień dobry!

Mam nadzieję, że taki luźniejszy rozdział Wam się podobał, bo zaraz wracamy do zagadkowego miasteczka 🖤

Spotkanie z Paulą otworzyło Inez oczy na uczucia Dantego, które wypiera?

Demonio faktycznie poczuł coś więcej, a może to złudzenie i kolejna część gry?

Bankiet nadal trwa, co może się na nim jeszcze wydarzyć?

Namiętność między Dantem, a Inez skwitowana tańcem w końcu wybuchnie?

Co sądzicie o pojawieniu się Demonio na bankiecie?

Co kryje się za jego zachowaniem?

Czyżby Miguel był w kłopocie przez obrońcę Inez?

Ogromnie dziękuję za waszą aktywność, głosy i komentarze. Spełniacie moje marzenia... Ściskam Darki 🖤

Zapraszam na ig: darkmirrorart.autorka gdzie dużo sobie rozmawiamy 🖤

Continue Reading

You'll Also Like

776K 29.4K 104
Fragment z książki - Ostatni raz - powiedziałam do siebie dusząc się łzami wykonując krwawą kreskę. I to był ten czas. Koniec. Za głębokie cięcie. ...
111K 5.8K 53
*Pierwsza część trylogii* Grace nie pozostawiono wyboru. Dziewczyna musi przeprowadzić się do zimowego miasteczka położonego najbliżej Pustki - miejs...
179K 4.5K 35
Ślub z przymusu ma prawo bytu? Abigail została zmuszona do poślubienia płatnego zabójcy, który swoją samą obecnością i pewnością siebie wzbudza stra...
645K 27.4K 71
Ariadna Pastorini urodziła się we włoskiej rodzinie mając w domu bezdusznego ojca despotę, który brał czynny udział w zajęciach sycylijskiej mafii. ...