Białe Serce II - George Weasl...

By Veronika_secret

1.7K 179 15

Druga część Białego Serca, polecam na początek przeczytać pierwszą. Odkryj świat Veroniki White, młodej czar... More

Zapraszam na część II
Prolog
1. Grimmauld Place 12
2. Niewinny żart
3. Tylko we dwoje
4. Szykowne stroje
5. Bankiet w czerni
6. Nasze uczucia
8. Zakon Feniksa
9. Powrót...
10. Sygnet - R
11. Eliksir najlepiej przygotować z przyjacielem
12. W posiadłości Malfoy' ów
13. Po raz piąty peron 9 i 3/4
14. Różowa żaba
15. Pierwsze zajęcia
16. Zajęcia u profesor Umbridge
17. Powiem prawdę
18. Dziewczęce rozmowy
19. W tajemnicy
20. Ćwicz dalej...
21. Niedorzeczność
22. Wielki Inkwizytor Hogwartu
22. Bolesny szlaban
23. Pamiętasz mnie?
24. Dekret Ropuchy
25. Gwardia Dumbledore'a
26. Walka między Wężem a Lwem
27. Autoportret
28. Niewidoczne Testrale
29. Oczami węża
30. Nadeszły święta!
31. Mam dar...
32. To był błąd
33. Rita Skeeter
34. Starożytna magia

7. Dawna miłość

78 5 0
By Veronika_secret


Mama zabrała mnie do jej pokoju, gdy George poszedł zobaczyć, co wyrabia Fred. Natomiast pani Weasley pobiegła przygotować kolację, aby tylko jak przybędzie Harry mógł najeść się do syta.

- Nie chciałam o nas mówić, bo bałam się, że wszystko zapeszę i trochę się wstydziłam - powiedziałam przerywając ciszę.

- Dobrze wiesz, że zawsze będę ciebie wspierać - odparła siadając na pościelone łóżko. - Masz prawo do nowych doświadczeń, ale z rozsądkiem. Pamiętasz co mówiłam wcześniej, o dowcipach i wybrykach, ale jeśli chodzi o uczucia to bardziej skomplikowany temat.

- Wiem mamo - powiedziałam patrząc w jej zielone oczy. - Trochę już przeszłam.

- Naprawdę? - Spytała zaskoczona. - Zdradzisz mi chociaż trochę?

- Zbieg różnych sytuacji, które wywołały u nas małe nieporozumienia. Na całe szczęście wszystko się dobrze ułożyło. I właśnie te chwile nas jeszcze bardziej do siebie zbliżyły. 

Jej spojrzenie stało się bardziej zamyślone, a ja kontynuowałam.

- George jest dla mnie nadal przyjacielem, kimś naprawdę ważnym, kto rozumie mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Nie licząc Rozalii, ciebie mamo i babci. - Posłałam jej delikatny uśmiech. - Chciałam, abyśmy mieli przez jakiś czas tylko siebie, by to uczucie miało czas rozkwitnąć.

Mama kiwnęła głową, a jej ręka delikatnie ścisnęła moją.

- Rozumiem cię, kochanie - powiedziała. - Każda nowa relacja to podróż, która wymaga czasu, cierpliwości i zrozumienia. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć, bez względu na wszystko.

- Dziękuję ci - powiedziałam i z całej siły przytuliłam mamę. 

W jej słowach czułam nie tylko akceptację, ale i bezwarunkowe wsparcie, które było jak latarnia morska w burzliwym morzu moich emocji. Wiedziałam, że bez względu na to, co przyniesie przyszłość, zawsze będę miała u jej boku bezpieczne schronienie.

- Czy możesz mi zdradzić coś więcej o tobie i Syriuszu? - Spytałam ściszonym i niepewnym głosem. Spojrzała na mnie zaskoczona, jakbym poruszyłam dla niej niewygodny temat. - Jeśli nie chcesz to zrozumiem. Ale słyszałam przypadkiem waszą rozmowę, pierwszego dnia tutaj. 

- Kochanie to przeszłość - odparła dotykając czule mojego policzka. - Kiedyś mnie i Syriusza łączyła pewna relacja, która nie miała szansy rozkwitnąć. Wiele przecierpiałam, ale poznałam twojego tatę i zakochałam się po uszy. 

- Czyli byłaś związku z Syriuszem?

Westchnęła zabierając rękę.   

- Byłam - odpowiedziała ze smutkiem. - Zakochałam się w nim w piątej klasie, on był w szóstej. Ja byłam Krukonką a on Gryfonem o dosyć burzliwej reputacji.   

Przez chwilę w pokoju zapanowała cisza. Matka wpatrywała się w okno, gdzie ostatnie promienie słońca malowały złote pasma na jej twarzy.

- Poznaliśmy się przypadkiem na błoniach. Początek roku szkolnego szóstej klasy, wrzesień był tego dnia bardzo ciepły. Spacerowałam czytając zadanie na zajęcia z transmutacji, aż wpadłam na grupkę uczniów zebranych w koło. Był to James, Lupin, Peter i... Syriusz. Wyrządzali jakiś dowcip pierwszoklasistą. Jako prefekt moim obowiązkiem było wstawienie się za nowymi uczniami, co prędko uczyniłam przepychając się do przodku. Wtedy spotkałam się oko w oko za Black' iem. Byli rozbawieni moją reakcją, ale przestali i odeszli. Z pewnej odległości usłyszałam jak Syriusz szepcze ,,ptaszek wystawił szpony'', i wtedy coś we mnie się zagotowało. Rzuciłam w niego podręcznikiem trafiając w głowę. 

- Naprawdę to zrobiłaś? - Zapytałam chcąc poznać więcej szczegółów, bo nie sądziłam, że mamy życie szkole było takie ciekawe. 

- Niestety - powiedziała i zaśmiała się cicho. - Był rozbawiony i zły jednocześnie. Obiecując rychłą zemstę na zadufanej Krukonce. 

W jej oczach zatańczył figlarny błysk, gdy wspominała dawne czasy.

- I jak się zemścił? - Zapytałam, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.

- Och, Syriusz miał wyjątkowy talent do zemsty - odpowiedziała mama, a jej uśmiech stał się szeroki. - Kilka dni później, podczas kolacji, nagle poczułam, jak moje włosy zaczęły rosnąć z niewiarygodną prędkością. W ciągu kilku sekund opadały mi na talerz, a cała Wielka Sala wybuchła śmiechem.

Zachichotałam, wyobrażając sobie tę scenę.

- Ale wiesz co? - kontynuowała. - To nie złość czy wstyd dominowały we mnie wtedy. To był podziw. Podziw dla jego pomysłowości i odwagi. I chociaż byliśmy na przeciwnych biegunach, to właśnie te psoty zbliżyły nas do siebie. 

Jej twarz przybrała ciepły odcień wspomnień.

- Syriusz zawsze mówił, że życie jest za krótkie, by nie cieszyć się każdą chwilą - dodała. - I miał rację. Te wszystkie wybryki, śmiech, nawet kłótnie... to wszystko składało się na naszą niezwykłą przyjaźń. A potem... zakochaliśmy się w sobie. On był z rodziny Black' ów, którą opuścił, nie chcąc mieć z nią nic wspólnego. Natomiast ja byłam córką wysoko postawionego człowieka w ministerstwie, twój dziadek był wówczas doradcą ministra. Nie spodobała mu się nasza relacja, lecz nadal spotykaliśmy się w tajemnicy. Do pewnego wieczorku, kiedy Syriusz nie zjawił się w ustalonym miejscu. Wysłał dzień później sowę... zakończył on naszą relację. - W jej oczach dostrzegłam łzy. - Wszystko się dobrze skończyło, bo poznałam twojego tatę, którego mocno kocham. On chciał o nas walczyć mimo sprzeczności losu. Kiedy pojawiłaś się ty, zapomniałam o przykrej przeszłości i cieszyłam się naszym życiem.  

Przez moment patrzyłam na nią, próbując zrozumieć głębię jej uczuć. Wiedziałam, że każda miłość niesie ze sobą swoją historię, a ta była wyjątkowo skomplikowana.

- Czy kiedykolwiek widziałaś go ponownie? - Zapytałam delikatnie.

- Tylko raz na ślubie Lily i James' a - odparła błądząc oczami. - Potraktował mnie wtedy obojętnie. 

W jej głosie dostrzegłam cień bólu, który przez lata pozostał ukryty, ale nigdy nie zniknął całkowicie.

- To musiało być dla ciebie trudne - powiedziałam, delikatnie ściskając jej dłoń.

Mama skinęła głową, a jej spojrzenie stało się odległe.

- Było... ale życie toczy się dalej. I choć Syriusz zawsze będzie mieć specjalne miejsce w moim sercu, to jestem wdzięczna za to, co mam teraz. Twojego ojca, ciebie, dom pełen miłości i ciepła.

- Teraz mieliście okazję ponownie się spotkać i porozmawiać - zaczęłam łącząc z nią spojrzenie. - Widać w jego oczach, że żałuje. 

- To mi powiedział - odparła. - Ale czy nie za późno? Nasze życia potoczyły się inaczej. Gdy trafił do Azkabanu za zdradę, wiedziałam, że był niewinny. Nigdy nie zdradziłby swojego przyjaciela. Przez te lata poznałam go nieco i wiem, że to dobry człowiek. Kto by pomyślał, że wylądujemy w rezydencji jego rodziców. 

Spojrzała na mnie, a w jej oczach dostrzegłam mieszankę smutku i rezygnacji.

- Czasami życie pisze dla nas scenariusze, których byśmy nigdy nie wybrali - kontynuowała. - Ale to nie znaczy, że nie możemy znaleźć w nich szczęścia. Syriusz i ja mieliśmy swoją historię, pełną wzlotów i upadków, ale to, co mamy teraz, jest równie cenne.

Jej słowa były pełne mądrości, a ja poczułam, jak rośnie we mnie szacunek dla jej siły i odwagi.

- Dlatego z całego serca będę wspierała ciebie - kontynuowała. - Pragnę, abyś była szczęśliwa. Jesteś jeszcze młoda, ale każdy na prawa rozpocząć swoją miłosną historię. 

Przytuliłyśmy się w ciepłym uścisku, a ja poczułam, jak wszystkie troski świata na chwilę zniknęły. W objęciach matki, gdzie zawsze znajdowałam pocieszenie, teraz odnalazłam nową siłę. Jej serce biło spokojnie, a każde uderzenie przypominało mi o niezachwianej miłości, która nas łączyła.

*****

Szłam przez korytarz, kiedy usłyszałam czyjąś kłótnię za drzwiami pokoju Rona, dlatego bez zastanowienia weszłam do środka zastając trójkę przyjaciół. Hermiona i Ron zmieszani stali obok siebie patrząc na Harry' ego, który był wściekły.

- A tak - odparł Harry - Przepraszam za to, ale wiesz, chciałem odpowiedzi...

Przerwał dostrzegając mnie. 

- W końcu Harry - powiedziałam wesoło, zamykając za sobą drzwi. - Dobrze, że już jesteś.

- O tak? - Zapytał unosząc brwi. - Skoro tak wszyscy cieszą się na mój widok, to dlaczego nie otrzymałem od was ani jednego listu?

- Chcieliśmy ci je dać, stary - powiedział Ron. - Hermiona strasznie się wkurzała, że na pewno zrobisz coś głupiego, jeśli będziesz tam tkwił sam, bez żadnych wiadomości, ale Dumbledore kazał... 

- ... przysiąc, że nic mi nie powiedzie - przerwał Harry. - Wiem, Hermiona już mówiła.

- Czyli już wiesz - skomentowałam czując napiętą atmosferę. - Nie gniewaj się na nas, my tylko posłuchaliśmy prośby Dumbeldora. Myślał, że tak będzie lepiej, jeśli zostaniesz w domu rodzinnym.

Harry spojrzał na mnie obojętnie głaszcząc swoją białą sowę Hedwigę. 

- Przypuszczam, że myślał, że z mugolami będziesz najbardziej bezpieczny... - zaczął Ron.

- Taaak? - spytał Harry unosząc brwi. - Czy któreś z was zostało zaatakowane przez Dementorów tego lata?

- No... nie, ale to dlatego wysłał ludzi z Zakonu Feniksa, żeby cały czas cię śledzili. 

- A jednak nie zadziałało, prawda? - powiedział Harry najwyższym wysiłkiem starał się utrzymać spokój w głosie. - Mimo wszystko, musiałem sam zadbać o siebie, nie?

- Był tak wściekły - powiedziała Hermiona przejętym głosem. - Dumbledore. Widzieliśmy go. Kiedy dowiedział się, że Mundungus opuścił swoją zmianę przed końcem. Był przerażający.

- Cóż, ja się cieszę, że tak się stało - odpowiedział zimno Harry - Gdyby tego nie zrobił, nie użyłbym magii i Dumbledore zostawiłby mnie pewnie na Privet Drive na całe lato.

- Nie.... nie boisz się przesłuchania w Ministerstwie Magii? - spytała cicho Hermiona. 

- To bardzo poważne wykroczenie - wtrąciłam z smutkiem. 

- Nie boję - odparł natychmiast, ale w jego głosie mogłam dosłyszeć zawahanie. 

Ruszył, zostawiając nas i rozejrzał się dokoła z Hedwigą usadowioną z zadowoleniem na jego ramieniu, po ciemnym pokoju. Skupił swoją uwagę na puste przestrzenie płótna w zdobionych ornamentami ramach były wszystkim, co łagodziło nagość łuszczących się ścian.

- A więc czemu Dumbledore tak uporczywie trzymał mnie w ukryciu? - Zapytał Harry wciąż próbując utrzymać normalny głos. - Czy... eee... w ogóle raczyliście go spytać?

Wymieniliśmy zmieszane spojrzenia ze sobą. Ron miał rację, Harry przez ten czas zdążył się na nas obrazić. Nie winiłam go. Zostawiliśmy go bez żadnego listu na prawie całe wakacje. Pewnie czuł się samotny i opuszczony. 

- Mówiliśmy Dumbledore' owi, że chcemy powiedzieć ci, co jest grane. - powiedział Ron. - Naprawdę, stary. Ale on jest teraz naprawdę zajęty, odkąd tu jesteśmy widzieliśmy go tylko dwa razy i nie miał za dużo czasu, kazał nam tylko obiecać, że nie napiszemy ci w listach żadnych ważnych rzeczy. Powiedział, że ktoś mógłby przechwycić sowy.

- Mimo wszystko mógłby mnie informować, gdyby chciał - powiedział lakonicznie Harry. - Chyba nie chcecie mi powiedzieć, że nie zna sposobów, by wysłać wiadomość bez użycia sów.

Hermiona spojrzała na Rona i powiedziała: 

- Ja też o tym pomyślałam. Ale on nie chciał, żebyś cokolwiek wiedział.

- Może myśli, że nie można mi zaufać - odezwał się Harry obserwując ich reakcję.

- Nie bądź tłumok - powiedział Ron bardzo zmieszany.

- Albo że nie potrafię o siebie zadbać.

- Oczywiście, że tak nie myśli! - powiedziała niecierpliwie Hermiona.

-  Więc jak to jest, że ja muszę siedzieć u Dursleyów, kiedy wy troje siedzicie we wszystkim, co się tutaj dzieje? - powiedział Harry ciskając w pośpiechu słowa jedno po drugim coraz silniejszym głosem. - Jak to jest, że wy troje możecie wiedzieć wszystko, co się dzieje?

- Tak naprawdę nie wiemy, co tutaj się dzieje - powadziłam. - Nie mamy wstępu na spotkania zakonu. Przeważnie siedzieliśmy w pokojach lub sprzątaliśmy, aby nie przeszkadzać. 

- Mama powtarzała cały czas, że jesteśmy za młodzi - dodał Ron. 

Harry nadymał się i zanim zdążyliśmy coś powiedzieć podniósł głos. 

- NO I CO Z TEGO, ŻE NIE BYLIŚCIE NA SPOTKANIACH, WIELKA SPRAWA! ALE MIMO TO JESTEŚCIE TUTAJ, PRAWDA? MIMO TO JESTEŚCIE RAZEM! A JA? UTKWIŁEM U DURSLEYÓW NA MIESIAC! A PRZECIEŻ PORADZIŁEM SOBIE Z WIĘKSZYMI SPRAWAMI NIŻ WY DWOJE KIEDYKOLWIEK I DUMBLEDORE WIE O TYM! KTO URATOWAŁ KAMIEŃ FILOZOFICZNY? KTO POZBYŁ SIĘ RIDDLE'A? KTO URATOWAŁ WASZE SKÓRY PRZED DEMENTORAMI?

Wystraszona hałasem Hedwiga wzleciała w górę i poszybowała z powrotem na szafę. Świstoświnka zaświergotała na alarm i jeszcze szybciej zaczęła krążyć wokół ich głów.

- KTO MUSIAŁ OMIJAĆ SMOKI I SFINKSY I WSZYSTKIE INNE PASKUDNE RZECZY W UBIEGŁYM ROKU? KTO WIDZIAŁ JAK POWRACA? KTO MUSIAŁ PRZED NIM UCIEKAĆ? JA!!!

Ron stał z otwartymi na wpół ustami, zupełnie oszołomiony, nie wiedząc co powiedzieć, a Hermiona patrzyła się na niego na krawędzi płaczu, podobnie jak ja. Czułam kamień winy na sercu, że nie postawiłam się prośbie Dumbeldora. 

- ALE NIBY DLACZEGO MIAŁBYM WIEDZIEĆ, CO JEST GRANE? NIBY CZEMU KTOKOLWIEK PRZEJMOWAŁBY SIĘ POWIEDZENIEM MI, CO SIĘ DZIEJE? 

- Harry my naprawdę chcieliśmy ci powiedzieć - zaczęłam. - Miałeś prawo wiedzieć, ale rozumieliśmy też, dlaczego Dumbledore nas o to poprosił. 

- WIDAĆ NIE DOŚĆ MOCNO CHCIELIŚCIE, NIE? ALBO WYSŁALIBYŚCIE MI SOWĘ, ALE DUMBLEDORE KAZAŁ WAM PRZYRZEC... MIELIŚCIE MILCZEĆ PRZEZ CAŁY TEN CZAS. 

- Chcieliśmy - powiedziała szeptem Hermiona. 

- PEWNIE MIELIŚCIE TU NIEZŁY UBAW, PRAWDA? WSZYSCY ZASZYCI TU RAZEM...

- Nie myśleliśmy -  wtrąciłam stanowczo. - Nie mieliśmy z tego żadnego ubawu. Nawet nie wiesz, jak bardzo gryzły nas wyrzuty sumienia. Rozumiem jesteś na nas zły, ale zrozum też nas. Bardzo ciebie przepraszamy. 

 - Tak Harry, naprawdę przepraszamy! - dołączyła desperacko Hermiona, a jej oczy zalśniły łzami. - Masz absolutną rację, Harry. Ja też byłabym wściekła, gdyby to na mnie padło!

Harry spojrzał na mnie, a później na nią, nadal głęboko oddychając, po czym odwrócił się od nas i zaczął chodzić w tą i z powrotem. Hedwiga zahuczała posępnie ze szczytu szafy. Zaległa długa cisza, przerywana tylko żałobnym skrzypieniem desek podłogowych pod stopami Harry'ego.

 - Co to za miejsce, tak w ogóle - rzucił w naszym kierunku.

 - Kwatera główna Zakonu Feniksa - odpowiedział natychmiast Ron.

- Czy w ogóle ktoś wysili się żeby mi powiedzieć, co to jest Zakon Feni...

- To tajne stowarzyszenie - powiedziała szybko Hermiona. - Dowodzi nim Dumbledore, on je założył. To ludzie, którzy walczyli przeciwko Sam-Wiesz-Komu ostatnim razem.

- Kto do niego należy? - zapytał Harry zatrzymując się z rękami w kieszeniach?

- Trochę ich jest...

- Spotkaliśmy około dwadzieścioro z nich - powiedział Ron. - ale myślimy, że jest więcej.

Harry popatrzył na nich.

- No i..? - zapytał spoglądając raz na Rona, raz na Hermionę.

- Eee... - odezwał się Ron - No i co?

- Voldemort! - powiedział Harry z furią. Ron i Hermiona skrzywili się. - Co się dzieje? Co on planuje? Gdzie jest? Co robimy, żeby go powstrzymać?

- Powiedzieliśmy ci, Zakon nie pozwala nam uczestniczyć w ich spotkaniach - powiedziała nerwowo Hemiona. - Tak więc nie znamy szczegółów... ale mamy ogólny zarys. - dodała pospiesznie widząc wyraz twarzy Harry'ego.

- Fred i George wynaleźli Wydłużalne Uszy. - powiedział Ron. - Są naprawdę przydatne.

- Wydłużalne...?

- Inaczej Uszy Dalekiego Zasięgu - sprostowałam nazwę. 

- Taaa, Uszy. Tylko że ostatnio musieliśmy przestać ich używać, bo mama się dowiedziała i wpadła w szał. Fred i George musieli pochować wszystkie, żeby mama nie zamykała. Ale zrobiliśmy z nich całkiem niezły użytek zanim mama zdała sobie sprawę z tego, co się dzieje. Wiemy, że niektórzy z Zakonu śledzą znanych Śmierciożerców, trzymają ich na oku, wiesz...

- Część próbuje wciągnąć do Zakonu więcej ludzi - powiedziała Hermona.

- A część z nich trzyma nad czymś straż - dodał Ron. - Ciągle mówią o obowiązku trzymania straży.

- Dużo z nich zmienia się co jakiś czas - dopowiedziałam.

- Ale nie chodzi o mnie, nie? - sarkastycznie spytał Harry.

- No tak - powiedział Ron ze zrozumieniem.

Harry prychnął. Znów chodził dokoła pokoju, patrząc wszędzie poza nami. - A więc, wy troje tylko sprzątacie pokoje podczas spotkań? - Zapytał. 

- No tak - odpowiedziała szybko Hermiona. - Odkażamy ten dom, stał pusty od wieków i różne rzeczy rozmnażały się tutaj. Udało się nam oczyścić kuchnię, większość sypialni, a jutro chyba bierzemy się za garde... Aaaa! 

Przy wtórze dwóch głośnych trzasków Fred i George,  zmaterializowali się z powietrza pośrodku pokoju. Świstoświnka zaświergotała bardziej dziko niż kiedykolwiek wcześniej i poszybował w kierunku siedzącej na szczycie szafy Hedwigi.

Zrobiłam krok to tyły prawie potykając się o własne nogi, napotykając na chwilę spojrzenie rozbawionego George' a. 

- Przestańcie to robić! - powiedziała słabo Hermiona do bliźniaków.

- Cześć Harry - powiedział George uśmiechając się do niego - Wydawało nam się, że słyszeliśmy twój słodki głosik. 

- Nie powinieneś tak dusić tej złości w sobie, Harry, wyrzuć to z siebie - dodał Fred, również uśmiechając się. - W promieniu pięćdziesięciu mil jest jeszcze może parę osób, które cię nie słyszały.

- Zdaliście egzaminy z Aportacji, co? - Spytał Harry zrzędliwym głosem.

- Z wyróżnieniem. - pochwalił się Fred, który trzymał coś, co wyglądało jak kawałek bardzo długiej, żyłki w kolorze ludzkiego ciała.

- Zejście po schodach zajęłoby wam jakieś trzydzieści sekund dłużej. - powiedział Ron.

- Czas to pieniądz, braciszku. - odparł Fred. - W każdym razie, Harry, zakłócasz odbiór - dodał w odpowiedzi na widok uniesionych brwi Harry'ego i uniósł w górę żyłkę, która prowadziła na zewnątrz, na korytarz. - Próbujemy usłyszeć, co dzieje się na dole. 

- Nie wiedziałam, że jest jakieś zebranie - powadziłam podchodząc bliżej przyjaciół. 

- My też - odparł Fred. - Ale ludzie zaczęli nagle zjeżdżać się do rezydencji.

- To było podejrzane - dodał George. - Nie mogliśmy przepuścić takiej okazji. 

- Musicie być ostrożni - powiedział Ron wpatrując się w Ucho. - Jeśli mama znowu któreś zobaczy...

- Warto zaryzykować, mają teraz najważniejsze spotkanie - powiedział Fred.

- Ostatnio nas nikt nie złapał - rzuciłam. - Warto czasem zaryzykować, prawda? Nikt nam nic nie mówi, a ten wynalazek może nam w tym pomóc. 

- Nasza krew - zażartował Fred patrząc na mnie. - Ile już tutaj siedzimy w niewiedzy, czas chociaż trochę uchylić rąbka tajemnicy. 

Zapanowała cisza, ale po minach zebranych było widać, że zgadzają się ze mną i bliźniakami. Każdy miał dosyć niewiedzy. 

Continue Reading

You'll Also Like

290K 5.5K 50
-to nie sen?- zapytałem nie dowierzając własnym oczom -nie skarbie- powiedziała kojącym głosem- teraz będziemy razem -już zawsze razem, ja i ty |...
415K 19.8K 46
Ile byś dał by twoje najskrytsze pragnienia wreszcie się spełniły? Marzy ci się wieczna młodość? Bezpieczeństwo? Niczym nieograniczona wiedza...
625K 2.3K 8
Czy zakocha się w zajętym chłopaku, który nią gardzi? Życie nastoletniej Mili Rimet zdecydowanie nie jest usłane różami. Jej matka i ojczym znęcają s...