Biegłem ile sił w nogach , byle by stamtąd uciec.
Nienawidziłem swojego życia ,swoich rodziców wszystkiego.
Rodzice jak zwykle się kłucili i nagle tata walnął mnie w twarz i krzyczał coś na mnie ale jego słowa były jakby zamglone niedocierały do mich uszu
- zbić - usłyszałem męskie i straszne głosy podniosłem głowę i dostrzegłem wysokich mężczyzn , nie widziałem ich wyraźnie. Nagle w salonie było pełno krwi.
Byli to mężczyzni cali we krwi. Zbliżali się powolnym krokiem w moim kierunku kątem oka zobaczyłem że ciała rodziców leżały nieruchomo w kałużach czerwonej cieczy.
- Gracjan- wypowiedzieli
Byli na tyle blisko, pochwycili mnie w ramiona .