Dancing through the storm

By LadyOfCursedSouls

10.3K 232 27

On nie potrafi kochać, ona uczy się kochać na nowo. Lato. Czas miłości, radości i odpoczynku dla Audrey Mayfi... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 31
Rozdział 32

Rozdział 30

280 7 0
By LadyOfCursedSouls

Oddech się zatrzymał.

Ręce zamarły w powietrzu.

Chaos opanował moje myśli, moje ciało, moje wszystko.

Serce przestało bić na ten ułamek sekundy, który był niczym więcej jak okruchem naszego istnienia.

Chciałam wierzyć, że sobie żartuje, że zaraz wybuchnie tym typowym, suchym śmiechem, który wydawał się przesiąknięty kpiną i cynizmem, lecz jego oczy były martwe. Puste spojrzenie, zaciśnięte w wąską linię wargi, ciemne worki pod oczami i włosy pozostawione w kompletnym nieładzie były czymś zupełnie odmiennym, a ja dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.

Cisza, która zapadła między nami była ciężka niczym stukilowy głaz zrzucony na nasze barki i przygniatający nasze ciała z każdą kolejną sekundą coraz bardziej. Milczałam, gdy przetarł drżącymi dłońmi po bladej twarzy. Milczałam, gdy jego czekoladowe oczy spojrzały na mnie z bólem tak ogromnym, że nie dało się tego opisać słowami.

-Powinienem cię odwieźć. – powiedział cicho, a niski głos pozostawał twardy i nieugięty.

Zimny.

Wpatrywałam się w niego zagubiona, niezdolna do śmiechu, płaczu czy pełnego oddechu. Skoczyłam w przepaść, a teraz śmiertelny upadek zdawał się być na wyciągnięcie ręki.

Miałam wrażenie, że ściany drewnianego domu zaczynały się kurczyć, napierać na mnie z każdej strony blokując drogę ucieczki.

-Każdy to potrafi. – wyszeptałam w jego stronę tak cicho, że prawie niesłyszalnie, a gdy Flynn Torres nijak nie zareagował otworzyłam usta ponownie. – Każdy potrafi kochać.

Chłopak zerwał się na równe nogi, a jego zachowanie zaczynało mnie przerażać. Oddychał ciężko i sporadycznie jakby tylko w niektórych momentach był w stanie złapać pełen oddech. Wzrok miał rozbiegany, a pięści zaciśnięte tak mocno, że kłykcie przypominały kolorem pustą kartkę. Miałam wrażenie, że słyszę jego dudniące serce, które obija się o żebra w zawrotnym tempie.

-Nie znasz mnie! – wykrzyczał dysząc ciężko. – Nie masz pojęcia o mnie, ani o moim cholernym życiu więc przestań udawać, że wiesz o czym mówisz!

Był wściekły i złamany. Smutny i zagubiony. Chodził w te i we w tę pogrążony w swoich silnych emocjach i myślach, nad którymi zdawał się nie panować.

-To może mi wyjaśnij! – uniosłam się nie mogąc wytrzymać jego krzyku.

Wstałam z kanapy, choć podłoga nadal nieznacznie wirowała. Nie zamierzałam jednak pozwolić na to, by górował nade mną jak dzikie zwierzę nad pokarmem. Nie zamierzałam być słabsza, nawet jeśli w tym starciu nie miałam szans.

-Może otwórz się na tyle bym cię poznała! – wykrzykiwałam mu w twarz.

Miałam dosyć tej gry w kotka i myszkę. W cokolwiek się bawił miałam tego serdecznie dość. Czułam się jak marionetka popychana to w jedną, to w drugą stronę zupełnie bez celu.

-Wcale tego nie chcesz. – powiedział już nieco spokojniej, ale jego głos był przesiąknięty pogardą.

Nie była ona jednak skierowana do mnie, ale do samego siebie. Widziałam ból w jego ciemnych oczach, widziałam zwątpienie i niechęć, chociaż zupełnie ich nie rozumiałam.

-Jestem puszką Pandory, której nie powinnaś otwierać.

Ciarki opanowały całe moje ciało, gdy zdałam sobie sprawę z tragicznej prawdy. Bo Flynn Torres nie rzucał tych słów na wiatr, by mnie od siebie odepchnąć, mówił to bo w nie wierzył i chyba to przeraziło mnie najbardziej.

Otworzyłam szerzej oczy wpatrując się w jego nieskazitelną sylwetkę.

-Nie mówisz poważnie. – bardziej zapytałam niż stwierdziłam.

Flynn wydawał się jednak śmiertelnie poważny, a ja mogłabym przysiąc, że nawet sama kostucha wydawała by się przy nim zabawniejsza.

Odpowiedziała mi głucha cisza, przerywana jedynie naszymi oddechami.

Chłopak, który jeszcze kilka miesięcy temu zupełnie dla mnie nie istniał teraz wydawał się w jakiś pokręcony sposób ważny. Część mnie wiedziała dlaczego tak jest, lecz ta druga połowa nie zamierzała tak łatwo się z tym godzić, a tym bardziej pozwalać sercu na kolejne stłuczenia.

-Przestań w końcu być dupkiem i pokaż kim jesteś naprawdę. – wyrzuciłam w jego stronę oskarżycielsko.

Zmiany w jego wyglądzie były subtelne, ale wystarczające bym je zauważyła.

Brwi zmarszczyły się nieznacznie przez co mała zmarszczka pojawiła się między nimi zakłócając idealną taflę gładkiego, opalonego czoła.

Oddech stał się płytszy, mniej wyraźny niż jeszcze chwilę temu.

Wzrok był ostrzejszy, chłodniejszy zupełnie jakby lód skuł powierzchnię płynnego bursztynu.

-Chcesz wiedzieć kim jestem? – zapytał stawiając krok w moim kierunku.

Ton jego głosu wprawił mnie w osłupienie.

-Jestem przegniły, zepsuty do szpiku kości. Przesiąknięty wściekłością i żalem do samego siebie tak bardzo, że niszczę wszystko wokół. Jestem owocem niespełnionych marzeń ojca, którego nienawidzę. Nie potrafię czuć, bo emocje, które odczuwałem kojarzyły się tylko z cierpieniem i bólem tak rozległym, że żadne lekarstwo nie było w stanie go wyleczyć. Jestem zniszczony i wybrakowany tak bardzo, że czasem zapominam jak jest naprawdę.

Każde jego słowo, każde zdanie i każdy dźwięk jego szczerego i przepełnionego utrapieniem głosu sprawiał, że przestawałam oddychać. Czułam jakby ktoś trzymał dłoń na mojej szyi i zaciskał z każdą kolejną upływającą sekundą. Stojąc po środku skromnego, lecz przepełnionego duszą tego chłopaka domu zdałam sobie sprawę jak bardzo jest on rozbity. Składał się z kawałków, choć powinien stanowić całość.

-Naprawdę tak myślisz? – zapytałam cicho.

Emocje przepełniały mnie od stóp do głów tak bardzo, że ledwo dawałam radę się wysłowić.

Cisza była dla mnie wystarczającą odpowiedzią.

-Nie jesteś zepsuty Flynn. – powiedziałam z większą pewnością siebie niż faktycznie odczuwałam.

Torres prychnął w odpowiedzi.

-Stwierdziłaś, to po wyglądzie czy kilku zdaniach, które wypowiedziałem? – zapytał głosem przesiąkniętym sarkazmem tak bardzo, że prawie nim ociekał.

Pokręciłam głową.

-Wiem to, bo oddałam ci moje potrzaskane serce, choć wcale tego nie chciałam. – wyszeptałam tak cicho, że prawie niesłyszalnie.

Krew szumiała mi w uszach, a serce biło o wiele szybciej niż powinno.

Otworzyłam się, choć wcale nie chciała tego robić, ale wszystko co wypowiedziałam było prawdą.

-Nikt nie kazał ci tego robić.

Miałam wrażenie, że w moim wnętrzu pojawiła się kolejna rysa, o wiele głębsza od tych zabliźnionych.

Chłopak stał tak blisko, że gdybym uniosła dłoń, to sięgnęłabym jego ciepłego policzka.

-Bo jestem dla ciebie nikim, prawda? Zupełnie nic dla ciebie nie znaczę. – wyszeptałam kolejne słowa, które były niczym ostry nóż wymierzony prosto w krwawiące już serce.

Flynn parsknął po raz kolejny, tym razem był to jednak dźwięk tak oschły i cierpki, że poczułam na skórze gęsią skórkę.

-Bo jesteś dla mnie wszystkim.

Oddech uwiązł mi w piersi, a umysł nie był w stanie przyswoić do wiadomości tych kilku słów. Jego spojrzenie było szczere i przepełnione czymś czego nie potrafiłam nazwać. Biło od niego ciepło i chłód jednocześnie jakby emocje szalejące w jego wnętrzu były za silne.

-Odkąd zobaczyłem jak wchodzisz po tej cholernej drabinie, a ja modliłem się w duchu byś nie spadła.- powiedział na jednym wdechu. -Odkąd szedłem za tobą, by upewnić się, że bezpiecznie dotrzesz do domu Martinów, choć wiedziałem, że Kane skopie mi tyłek za spóźnienie.

Ledwo byłam w stanie używać mózgu, który teraz zdawał się przypominać kleistą papkę.

-Ale przecież mówiłeś, że... - zaczęłam doskonale pamiętając jego bolesne słowa.

-Doskonale wiem co mówiłem, promyczku. -przerwał mi zbliżając się jeszcze bardziej, aż nasze oddechy mieszały się ze sobą. -Sam nie wiem dlaczego to zrobiłem. Może jestem zwyczajnym tchórzem, a może chciałem zniszczyć coś co zaczynałem do ciebie czuć dopóki jeszcze byłem w stanie.

Flynn nie odrywając ode mnie wzroku uniósł rękę i musnął ciepłą dłonią mój zaczerwieniony policzek, jakby bał się, że jego dotyk może zrobić mi krzywdę, ale jednocześnie nie mógł powstrzymać swojego ciała. Był rozdarty.

-Gdy zobaczyłem, jak Florence cię uderzyła, nie mogłem znieść myśli, że mogło ci się coś stać. Chciałem żeby pożałowała, że podniosła na ciebie rękę. Miałem ochotę pokazać im wszystkim, że jestem nietykalna. Że jesteś moja. – wyszeptał ostanie słowa niczym słodką obietnicę rychłej zemsty.

-Flynn. – wypowiedziałam jego imię cicho, tak, by dotarło tylko do jego uszu. Jakby to jedno słowo z moich ust miał usłyszeć tylko on i nikt poza nami. Jakby nawet wszechświat nie miał do tego prawa.

-Nic nie mów. – odpowiedział równie cicho. – Po prostu zostań. Zostań tu ze mną.

Czułam za dużo.

Emocje mieszały się jedna z drugą, a ja zupełnie nie rozumiałam żadnej z nich.

Skupiałam się na ciepłym oddechy chłopaka. Mięta i tytoń.

Jego miękkie włosy, teraz w nieładzie, wyglądały równie zniewalająco jak zawsze. Odsłonięta klatka piersiowa zapierała dech w piersi, a umięśnione barki tylko potęgowały to uczucie. Jednak nie to sprawiło, że przepadłam bezpowrotnie. Jego oczy, brązowe z drobinkami złota nie odrywały ode mnie spojrzenia nawet na sekundę i to właśnie one okazały się moją zgubą. Podobno są odzwierciedleniem ludzkiej duszy. Powiadają, że to właśnie w nich widzimy to, co jest ukryte w najciemniejszych zakamarkach. Oczy odzwierciedlają człowieka, którym jesteśmy naprawdę, a nie maski, które przywdziewamy, by przeżyć, a oczy Flynna Torresa przypominały dom. Ciepły, przytulny i bezpieczny dom, w którym każdy mógł znaleźć schronienie.

Dlatego, gdy jego wargi musnęły moje złączyłam nasze usta w pocałunku i przepadłam. Spadałam raz za razem, pędząc coraz szybciej i szybciej i miałam nadzieję, że na końcu nie spotka mnie bolesny upadek, po którym mogłam się już nie podnieść. Jego silne dłonie przytrzymywały mnie w tali, jakby bał się, że za chwilę upadnę, a moje badały każdy centymetr odsłoniętej skóry osłaniającej wyćwiczone latami ciężkiej pracy mięśnie.

Żar i namiętność wyparły krew i teraz przelewał się przez moje żyły szybciej niż było to możliwe.

Przywarłam do niego tak bardzo, że nie było między nami wolnej przestrzeni. Był tylko on i ja. Byliśmy tylko my. Dlatego, gdy z bólem serca oderwałam się od niego i uniosłam rozkojarzone spojrzenie nie czułam nic prócz palącego pragnienia.

-Zostanę.


***

Hejka kochani! 

Po pierwsze mogłam się trochę przeliczyć z tymi rozdziałami, ale uznałam, że rozbije je na kilka mniejszych części żebyście dostawali je szybciej. 

Po drugie, koniecznie dajcie znać czy wam się podoba. 

Do następnego!

Continue Reading

You'll Also Like

6.7K 831 35
Orana uważała się za szczęśliwą, młodą kobietę, której przyszłość jawiła się w jasnych barwach. Jednak ten doskonały świat, o którym marzyła, legł w...
502K 31.1K 41
Było ciemno, zimno i do tego nic nie widziałam przez nadmiar łez w moich oczach. Mimo to biegłam przed siebie, chcąc uciec od tego co mnie spotkało...
1.1M 29.3K 57
,,𝐏𝐫𝐚𝐰𝐝𝐚̨ 𝐛𝐲ł𝐨 𝐭𝐨, 𝐳̇𝐞 𝐛𝐲𝐥𝐢𝐬́𝐦𝐲 𝐣𝐚𝐤 𝐝𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞. 𝐃𝐰𝐢𝐞 𝐳𝐚𝐠𝐮𝐛𝐢𝐨𝐧𝐞 𝐝𝐮𝐬𝐳𝐞 𝐬𝐳𝐮𝐤𝐚�...
109 52 7
Cheryl Cameron to młoda policjantka pracująca w wydziale kryminologii. Po ukończeniu szkoły oraz studiów kryminologicznych wstąpiła do służby, co był...