Obmywając talerz i wsuwając go do zmywarki, nie mogłam przestać myśleć o tym, co się wydarzyło. Wyścig w Arabii Saudyjskiej już dawno minął, a ja nawet go nie obejrzałam. Nie miałam siły ani czasu – praca pochłonęła mnie całkowicie. To były dni pełne stresu, z napiętym grafikiem, który nie pozwalał mi na odrobinę wytchnienia. Kilka zadań mogłam co prawda odłożyć na później, ale były takie, które musiałam wykonać od razu. Chciałam to wszystko skończyć, a potem uciec od tego, co się działo wokół mnie.
Żałowałam jednak, że nie obejrzałam tego wyścigu, bo przed nim pisałam z Lewisem. Zwykle to ja wyciągałam temat, ale tym razem on był tym, który mnie zachęcał, chciał, żebym oglądała. Byłam rozdarta – z jednej strony czułam, że powinnam się zaangażować, bo to przecież Lewis, ale z drugiej strony nie mogłam sobie pozwolić na rozproszenie. Miałam już wystarczająco dużo zaległości przy jednej stronie internetowej, nad którą pracowałam. Zresztą, cała ta sytuacja z Formułą 1, z kierowcami, z tym wszystkim – czułam, że ciągnie mnie to w dół.
Chociaż dostawałam wiadomości od kierowców, którzy pytali, co się dzieje, nie odpisywałam im. Nie chciałam. Zdałam sobie sprawę, że ciągłe bycie w ich świecie przynosiło mi więcej szkody niż pożytku. To było toksyczne. Zaczęłam myśleć, że przez nich moje ADHD się pogorszyło. Ciągłe oczekiwanie, że będę dostępna, że będę śledziła każdy wyścig, rozmawiała z nimi, przejmowała się ich problemami. A co z moim życiem?
Podjęłam decyzję – muszę zostawić to wszystko za sobą. Tym razem na poważnie. Żadnych powrotów, żadnych wątpliwości. Formuła 1 i to, co z nią związane, musiało zostać za mną. Wolałam swoje spokojne życie. Bez dramatów, bez napięcia.
Westchnęłam głęboko, włożyłam ostatni talerz do zmywarki i zamknęłam drzwi, gdy nagle rozległ się głośny trzask drzwi wejściowych.
– Wróciłam! – rozległ się radosny głos Lucy.
Mozolnym krokiem ruszyłam w stronę przedpokoju. Lucy wróciła z zakupami, jak obiecała, by zrobić mi zapas jedzenia przed swoim wyjazdem. Ona wracała na wyścigi. Ja – nie. Zrozumiała to, choć wiedziałam, że trudno jej było to zaakceptować.
Rozpakowywałyśmy zakupy w ciszy, jedynie ciche dźwięki telewizora w tle przerywały tę spokojną atmosferę. Próbowałam skupić się na codziennych, zwyczajnych czynnościach – w końcu to miało być moje codzienne życie. Normalne. Bez tego całego chaosu, który towarzyszył mi przez ostatnie dwa tygodnie.
– Rosa? – zaczęła Lucy cicho, jakby bała się mojej reakcji. – Jesteś pewna, że nie chcesz wrócić? Jestem pewna, że Hamilton będzie za tobą tęsknił.
Miałam dość tego wszystkiego. Hamiltona, Formuły, tych wszystkich ludzi. Zawrócili mi w głowie, jakbym nie miała własnego życia. Przez nich straciłam równowagę, a teraz desperacko próbowałam ją odzyskać.
– Nie chcę – odpowiedziałam szorstko. – Zaraz ich wszystkich zablokuję.
Lucy wzdychnęła, ale nie powiedziała nic więcej. Po chwili po prostu odwróciła się i poszła do swojego pokoju, zostawiając mnie z własnymi myślami.
Wiedziałam, że to była dobra decyzja. Nie chciałam mieć już nic wspólnego z Formułą 1. Nie z tym światem, nie z tą presją. Chciałam wrócić do swojego życia, do tego, co mnie naprawdę uszczęśliwiało, choć jeszcze nie wiedziałam, co to dokładnie było. Ale to na pewno nie były kamery i dziennikarze.
Wzięłam telefon i zaczęłam przewijać wiadomości, które przez ostatnie dni całkowicie ignorowałam. Wiele z nich było od kierowców. Niektóre zawierały zwykłe pytania: „Jak się trzymasz?", „Widzimy się na wyścigu?". Inne były pełne frustracji i rozczarowania, bo nie odpisywałam. Przez moment poczułam ukłucie winy, ale szybko je stłumiłam. Czy naprawdę byłam im coś winna? Zasłużyłam na to, by skupić się na sobie.
Rozważałam, czy naprawdę powinnam wszystkich zablokować. Z jednej strony wydawało się to radykalne, ale z drugiej – uwolniłoby mnie to raz na zawsze. Zanim jednak mogłam podjąć decyzję, usłyszałam cichy dźwięk wiadomości.
Hamilton: "Rosa, wiem, że to trudny czas. Nie naciskam, ale wiedz, że jesteś dla mnie ważna."
Zawahałam się. Nie chciałam wracać. Ale to proste zdanie, wywołało falę emocji. Jednak po kilku długich minutach, zablokowałam jego i resztę kierowców.
– Pieprzyć to – mruknęłam pod nosem. Telefon wylądował z hukiem na stole.
To zdecydowanie zamknięty rozdział.