Wkraczanie w dorosłe życie to najtrudniejszy moment, który nastaje w życiu nastoletnim. Podejmowanie decyzji samemu jest nadzwyczaj ciężkie. Nie jest to takie łatwe jak wszystkim się wydaje. Przez całe życie są jednak przed nami osoby, które kierują wyborami. Wszyscy jednak nie doceniają tego, że istnieją ludzie ponad nami, którzy za nas ustalają rzeczy. Dopiero po jakimś danym czasie jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego oni podejmowali wybory.
Budzik znowu zakłócał mój sen. Wiedziałam, że muszę wstać wcześnie, aby zjawić się w domu jeszcze przed dwunastą, a dochodziła już godzina jedenasta. Moja przyjaciółka leżała jak zabita na swoim wielkim i wygodnym łóżku nawet nie poruszając się od głośnych dźwięków mojego telefonu.
Niestety dzień wcześniej nieco przesadziłyśmy z ilością alkoholu. Nie skończyło się na jednym winie, lecz dwóch, a ja sfinalizowałam nockę w toalecie. Nie miałam głowy do alkoholu, a szczególnie do tak ciężkiego trunku. Mieszanie również dało mi w kość, bo za dużo nie pamiętałam. Na przykład tego jak wylądowałam w łóżku Madeleine.
Głowa pulsowała mi niesamowicie. Chwilami myślałam, że czaszka mi pęknie. Na białej szafce nocnej leżał duży dzbanek z wodą i cytryną i dwie szklanki. Niemal rzuciłam się na napój i wypiłam całą przezroczystą ciecz do dna. Niechętnie zerwałam się z łóżka i skierowałam się do toalety w celu szybkiego prysznica i umycia zębów. Z mojej torby wyciągnęłam mój ulubiony czarny oversize komplet dresowy. Włosy spięłam w luźnego koka.
Pomimo to, że tak naprawdę ogarnęłam się do ładu to dalej czułam się jakby mnie co najmniej trzy tiry przejechały. Nagle zadzwonił mój telefon, a na wyświetlaczu pojawił się napis mama. Kliknęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.
– Halo? – odezwałam się zachrypniętym głosem.
– Emory, jednak jadę z moją przyjaciółką do tego spa. Wrócę jutro, bo wykupiliśmy dodatkową dobę. Ojciec jest w domu i przyjechała niania także ona się zaopiekuje Valentiną – oznajmiła krótko.
– W porządku – westchnęłam zrezygnowana.
– Kiedy będziesz w domu? – spytała
– Nie wiem.
– Aha, no dobra no to pa – usłyszałam pikanie w telefonie, które oznaczało zakończenie połączenia.
Wróciłam do pokoju Madeleine i położyłam się w łóżku.
– Kurwa! Głowa moja – krzyknęła z bólu Sharon, która delikatnie wstała. – A ty jeszcze nie wyszłaś? Miałaś z czarownicą jechać do spa – jęknęła, a z kolei spoglądała na mnie zdziwiona.
– No wyobraź sobie, że jednak odwołała, bo koleżanka postanowiła jechać, ale jedyny plus jest to, że dopiero jutro wraca – odpowiedziałam.
– O kurwa jakie ja rzeczy pisałam do Matthewa – syknęła z niezadowolenia. – Pójdźmy się kochać w moim basenie?! Kto to kurwa pisał, bo na pewno nie ja! – wydarła się na cały dom.
– Mi się delikatnie mówiąc film urwał nie pamiętam za wiele – powiedziałam i skrzywiłam twarz ze wstydu.
– Napisał do mnie niedawno czy wpadamy dzisiaj na imprezę do jego kolegi – oznajmiła nieco spokojniej.
– Po wczoraj to ja się boję wyjść z domu, a co dopiero na imprezę – odradziłam pomysłem.
– Emory, proszę cię. Twojej matki i tak nie ma w domu, a ojciec ciebie lubi oraz mnie i z pewnością pozwoli ci zostać u mnie jeszcze jedną noc – nalegała. – Pojedziemy do ciebie po rzeczy, wrócimy zamówimy jedzenie, ogarniemy się i pójdziemy. Obiecuję, że już dzisiaj tak nie przesadzimy z alkoholem tak jak wczoraj – zapewniła.
Nie chciałam się zgadzać. Poza tym wiedziałam, że tata będzie mi kazał zostać w domu i uczyć się do egzaminów. Okropnie się czułam na dodatek i wiedziałam, że kolejna dawka alkoholu wcale mi w tym nie pomoże.
Nic nie odpowiedziałam milczałam jak grób. Unikałam wzroku Madeleine, ponieważ byłam niemal pewna, że zaraz zrobiłaby słodkie oczy kotka.
– Zadzwonię do ojca.
Nie wiedziałam czemu się na to zgodziłam, ale gdzieś z tyłu głowy chciałam, żeby jednak rodziciel się nie zgodził. Nie miałam ochoty za bardzo na imprezowanie z nieznajomymi. Szczególnie, że wiedziałam jaki będzie scenariusz. Madz pójdzie gdzieś z Matthewem i mnie zostawi samej gdzieś jak było to dzień wcześniej.
Rozmawiałam z nim chwilę z początku udawałam jak najmilszą. Skłamałam odnośnie projektu, że wyszedł nam bardzo dobrze. Był dosyć miły dla mnie. On opowiadał mi o nowych zleceniach, a ja słuchałam. W końcu zapytałam się jego czy mogę kolejna nockę zostać u Madeleine, a on bez wahania się zgodził. Zapytał się tylko czy mam pieniądze oraz o której wrócę na następny dzień.
Adrien Reid przed poznaniem mojej matki był innym facetem. Dziadkowie opowiadali mi, że był szczęśliwym człowiekiem i mało asertywny. Dalej taki właściwie był, gdy obok nie było mamy. Ta kobieta zmieniła go diametralnie.
– Zgodził się – westchnęłam z ulgą, a następnie rzuciłam się na miękki materac.
– Ogarnę się i możemy jechać – odezwała się.
– Później, wyśpijmy się najpierw – mówiłam cicho i zammknęłam oczy.
Z przyjaciółką ucięliśmy sobie długą drzemkę, bo spaliśmy jeszcze ponad dwie godziny. Gdy wstaliśmy to zrobiłyśmy śniadanie i ubraliśmy się. Pojechalimy do mnie po rzeczy nowe i odłożyłam stare. Długo siedziałam w domu, ponieważ nie wiedziałam jak się ubrać na taką imprezę na której jeszcze nigdy nie byłam. Gdy już postanowiłam co wezmę wróciliśmy do domu blonynki. Zamówiliśmy włoskie jedzenie i czekaliśmy. Włączyliśmy nasz ulubiony serial, a przerwał nam on dostawca.
– Kocham ten makaron z tamtąd. Jest po prostu obłędny – wypowiedziałam się biorąc do ust moje ulubione danie.
– Nie lubię szpinaku, ale w tym go po prostu uwielbiam – mruknęła z dobrego jedzenia.
Gdy zjadłam ciepły posiłek, dopiero poczułam się dobrze. W końcu zaczęłam normalnie funkcjonować, bo przez cały dzień chodziłam przymulona i odniosłam wrażenie jakby nie czołg przejechał. Chwilę później zaczęłyśmy się ogarniać. Postanowiłam, że wezmę prysznic po raz kolejny, ponieważ przez drzemkę strasznie się spociłam i czułam się brudna. Po pielęgnacji skóry weszłam w satynowy szlafrok od Victorii Secrets. Wysuszyłam włosy, nałożyłam różne kremy i wyszłam z łazienki. Udałam się do pokoju Madeleine i obie zasiadłyśmy do dużej toaletki.
– Chcę się dzisiaj ubrać mega seksownie – zabrała głos, po tym jak po cichu włączyła muzykę. – Chyba się dzisiaj prześpię z Matthewem – skwitowała podekscytowana.
Nie dziwiło mnie to, ponieważ Madz lubiła sypiać z chłopakami. Jej taktyką zawsze było udawanie niedostępnej na samym początku, a później rzucała się na facetów.
– Myślisz, że ten mój biały komplet z tymi wycięciami będzie okej? – zadała pytanie, a ja jedynie wzruszyłam ramionami.
Pomalowałam się tak jak dzień wcześniej, a natomiast Sharon postawiła na mocniejszy, lecz dalej przypominał on niewinność. Ubrałam się czarne dżinsy z niskim stanem, które idealnie podkreślały moją szczuplutką talię i delikatne biodra. Na górę postanowiłam, że ubiorę gorset, który posiadał taki sam motyw co dół. Idealnie to współgrało. Buty jednak były trochę oddalone od ubioru, bo miałam przy sobie ciemne Jordany 4. Włosy pofalowałam dzięki czemu dałam im objętości.
– Wezmę auto ze sobą, będzie moją motywacją, aby dzisiaj jednak nie zachlać pały – rzekła stanowczo, po czym psiknęła się ulubionymi swoimi perfumami o zapachu kwiatowym.
– Trzymam za słowo – pokazałam palcem wskazującym na dziewczynę. – Swoją drogą ślicznie dzisiaj wyglądasz . Jeśli Matthew cię oleje to jest zwykłym przegrańcem – wyartykułowałam.
– Wiem.
Ruszyliśmy w stronę wyjścia z posiadłości. Blondyka kilka razy sprawdzała czy napewno zamknęła wszystkie drzwi i zasłoniła rolety. Wsiadłyśmy do jej samochodu. Zajęłam miejsce z przodu i niemal od razu rzuciłam się, aby podłączyć się do głośnika. Włączyłam moją ulubioną playlistę, kiedy Madeleine odpaliła samochód i powoli zaczęła wyjeżdżać z posesji.
– Tell me, is you still up? It's five am and I'm drink right now. Tell me, can we till fuck! – zaśpiewałam wstęp do mojej ulubionej piosenki.
Podróż minęła dosyć śpiewająco. Dziewczyna ze stresu krzyczała melodyjnie wszystkie piosenki, które puszczałam. Droga minęła sporo, bo miejsce imprezy był aż na drugim końcu Londynu.
– O kurwa, a myślałam, że to moja willa jest dojebana – wykrztusiła z siebie. – Co to Project X dwa do chuja? – spytała zdziwiona na ilość ludzi, która znajdowała się wokół domu.
Właściwie domem tego nie szło nazwać. To był dosłownie pałac, a osoba, która mieszkała w nim musiała mieć w tym miejscu wysoko postawionych rodziców od wielu pokoleń. Jadąc tu wiedziałam, iż jest to ekskluzywna dzielnica, która jest otoczona samymi bogaczami, ale nie była przygotowana, że do takiego stopnia.
Pałac miał trzy kondygnacje i wyróżniał się klasyczną, elegancką architekturą. Fasada była oświetlona co podkreślała symetryczną strukturę i detale architektoniczne, takie jak kolumny, gzymsy oraz duże okna. Widoczna była szeroka, wybrukowana ścieżka prowadząca do głównego wejścia domu otoczona niskimi lampami ogrodowymi. Teren przed budynkiem był zadbany zapewne przez ogrodników. Ogonie rzec biorąc budynek sprawiał wrażenie eksluzywną rezydencję, która zachwycała swoim majestatycznym wyglądem, a zwłaszcza po zmroku.
Gdy wysiedliśmy z auta usłyszałam głośną muzykę, która dochodziła z wewnątrz. Osoby, które były wokół bawili się dobrze. Stawiałyśmy kroki do willi, a gdy przekroczyłyśmy prócz to się zakochałam. Wszystko było oświetlone, a sam wystrój przypominał sale bankietowe, które urządzane były w tym mieście. Cisnęłam się z przyjaciółką przez wiele ludzi.
– Napisał mi, że jest w kuchni – powiedziała donośnie mi do ucha. – Tylko ja nie wiem gdzie jest kuchnia!
– Spójrz chyba tam jest – rozejrzałam się, a na prawo było pomieszczenie.
Przekroczyłam próg pomieszczenia, a ja poczułam znowuż jego wzrok. On tam był, a po raz kolejny przeleciał we mnie strach. Aaron Mitchell. Stał tuż obok Matthewa, który jak ujrzał Madz uśmiechnął się i podszedł do niej natychmiast.
Byłam przekonana, że i terytorium, na którym się znajdowałam mogło należeć do Aarona. Wpatrywałam się w jego aroganckie spojrzenie i delikatny diabelski uśmiech. W każdej postaci wyglądał dobrze. O to cholernie mnie wkurzało. Stał oparty o złoty marmurowy blat kuchenny. Ubrany był w białą obcisłą koszulkę i szare dresy.
Podeszłam bliżej i przywitałam się krótkim słowem ze wszystkimi. Sięgnęłam po małą butelkę wody, która stała nieotwarta w czasie, kiedy reszta sięgała po piwa. Ciąglę czułam na sobie wzrok Aarona. Odwróciłam się w jego stronę i mogłam dopatrzeć się chłopakowi z bliska. Spostrzegłam jeden tatuaż na jego lewej dłoni. Była to róża.
– Wczoraj normalnie z Emory byliśmy obsrane przez ciebie! – wykrzyknęła roześmiana przyjaciółka, która oderwała mnie od patrzenia się na Aarona.
– Miło słyszeć – odpowiedział krótko.
Ewidentnie nie przejął się tym za bardzo. Tylko ja byłam od tamtego wieczoru przerażona tymi osobnikami. Nie było mi wcale do śmiechu tak jak Madeleine. Cały dzień myślałam o nich.
– A tak szczerze skąd znałeś mój adres? – zapytała zaciekawiona.
– Trudno nie znać adresu do córki Sharon – powiedział niewzruszony.
Stałam osłupiona, popijałam moją wodę i tylko obserwowałam. W pewnym momencie Madeleine szepnęła do ucha coś Matthewu i zniknęli. Podejrzewałam, że pewnie poszli do osobnego pokoju. Zostałam sama z nim w jednym pomieszczeniu. Pomimo to, że było wiele ludzi w kuchnii to czułam, że byłam tam sama z nim. Odwróciłam wzrok za każdym razem, gdy tylko spojrzał się na mnie. Bardzo czułam się niezręcznie.
– Emory! Jak miło cię tu widzieć – usłyszałam damski głos, który dochodził tuż obok mnie. – Co ty tu robisz? – zapytała po chwili.
Była to Lilly Florence. Zimna brunekta, o białej skórze z pięknmi zielonymi oczami. Chodziła ze mną na kilka przedmiotów oraz uczęszczała na dodatkowe zajęcia, które pomagały przygotować się do egzaminów. Była mądra i to dlatego zawsze dobieraliśmy się w pary, gdy nie miałam lekcji z Madeleine. Była naprawdę przyjazną i miłą dziewczyną. Byliśmy dobrymi znajomymi ze szkoły.
– Chwila oderwania – westchnęłam. – A ty? Postanowiłaś wyrwać się z książek przed egzaminami? – zażartowałam.
– Tak. Potrzebowałam chwili przerwy. Wiem że i tak dostanę się tam gdzie chcę iść.
Cóż.. Pomimo to, że Lilly była inteligenta mierzyła bardzo nisko. Wybrała uczenie do której niemal każdy się dostawał. Ja niestety cel miałam bardzo wysoki.
– Madeleine też przyszła? – zadała pytanie.
Nasza konwersacja nie do końca się kleiła. Oprócz szkoły o niczym innym nie rozmawialiśmy. Nie chciałam też myśleć o niej, ponieważ wprawiała tylko we mnie stres. Po kilku minutowej rozmowie, spławiłam szybko Lilly.
Poszłam na piętro, aby nieco się rozejrzeć bo wielkim pałacu. Trafiłam do czyjeś sypialni. Było pomieszczeń naprawdę bardzo dużo. Zastanawiałam się czy w ogóle w tych pokojach ktoś mieszka. Rezydencja była na tyle duża, że mogło tam na spokojnie zamieszkać ze sto osób. Na tą sypialnie, na którą trafiłam można było zauważyć, że należy do kogoś. Było tam najciemniej w całym domu. Panowała czerń i szarość. Zaintrygowało mnie to, iż wystrój wnętrza całego domu był jasny, a tu było nieprzyjemnie.
Byłam za bardzo ciekawska, bo zajrzałam do szafy. Były tam normalne ubrania jakiego młodego chłopaka. Był to mój ulubiony styl ubioru u płci przeciwnej. Luźne dresy i bluzy o idealnym kroju. Zamknęłam szafę i moją uwagę przykuł balkon. Otoczony był czarną, kutą balustradą z masternymi wzorami typowej dla paryskiej architektury. Wyposażony w ciemny stolik, na którym leżała popielniczka i dodatkowo posiadał dopasowane krzesła. Atmosfera wydawałą się być bardzo spokojna i romantyczna, oddająca istotę cichego wieczoru. Gdyby nie impreza to czułabym się naprawdę tu bardzo dobrze.
Poczułam wibrowanie mojego telefonu z tyłu kieszeni. Chwyciłam iPhona do dłoni i zobaczyłam połączenie niezarejestrowane. Skrzywiłam twarz i niechętnie odebrałam.
– Halo – odezwałam się niepewnie.
– Jaki jest twój ulubiony horror? – usłyszałam w słuchawce moderowany głos niczym z serii Krzyk
– Błagam, nie wkręcisz mnie w to. Postaraj się bardziej mnie wystraszyć, nieznajomy – parsknęłam żałosnym śmiechem. – Nie jestem fanką horrorów – dodałam, gdy w słuchawce nikt się nie odzywał.
– Zła odpowiedź.
– I co teraz? Zadźgasz mnie nożem? Proszę bardzo, ale przekaż mojej rodzinie, że stypę chcę w "Sketchu" tam w tej nietuzinkowej herbaciarni. Kwiaty byle jakie tylko nie słoneczniki. Mam na nie uczulenie – powiedziałam znudzonym tonem głosu.
– Mam wrażenie, że olewasz mnie. Nie lubię jak ktoś mnie olewa – oznajmił.
– A ja nie lubię serii Krzyk, a jakoś teraz mnie nim prześladujesz – burknęłam ze złości.
– Jeśli mi powiesz mi chociaż jednego mordercę z Krzyku części pierwszej to zostawię cię w spokoju. Jeśli nie to zamknę cię na tym balkonie.
Nie było mi już tak do śmiechu. Serce zaczęło mi łomotać, a ja z przerażenie zaczęłam się rozglądać. Chciałam już wyjść z balkonu, ale umożliwił mi to osobnik, który przebrany był za mordercę z filmu. Maskę i przebranie. Nie miał noża jedynie.
Co się kurwa dzieje co chuja?
– Ty jesteś pojebany! – krzyknęłam do telefonu, a łzy podeszły mi do gałek ocznych.
– Zła odpowiedź.
I przekręcił zamek na balkonie.
– Billy!
Zawahałam się.
– O widzisz. Trzeba było tak od razu – powiedział, po czym przekręcił zamek i otworzył drzwi.
Rzuciłam się na osobnika zamaskowanego, a on upadł na łóżko. Siedziałam okrakiem mierząc w niego pięścią, a on przechytrzył mnie w złapał mnie za nadgarstek. Ściągnęłam szybko z niego maskę, a był to kurwa on.
Aaron Mitchell pieprzony fan Krzyku.
– Ty jesteś nienormalny! – krzyknęłam. – Masz jakieś dziwne fantazję. To się leczy tak dla twojej informacji – dokończyłam, a on na swojej twarzy namalował uśmieszek.
– Musiałem znaleźć sobie jakąś rozrywkę tego wieczoru – rzekł. – Trafiłaś się ty. Micheal i Brandon poszli sobie dupy wyrywać, a ja postanowiłem ciebie troszeczkę postraszyć. W końcu chyba będziemy się coraz częściej widywać – roześmiał się, ale ja dalej miałam kamienną twarz.
Chciałam się na niego rzucić, pobić go i zwyzywać. Tylko problem był taki, że był zwinniejszy ode mnie i o wiele silniejszy.
– Nie, nie będziemy się częściej widywać – postanowiłam.
– Ojejku, nie bądź już taka zła. Przecież nic ci się nie stało – wzruszył ramionami. – Bardziej bym już powiedział, że ty mi robisz większą krzywdę, bo siedzisz mi na kutasie i co gorsze przygniatasz mi go – syknął z bólu, a ja zdezorientowana zeszłam pospiesznie.
– Działasz mi na nerwy.
– Ty mi też wcześniej, jak się zawahałaś nad odpowiedzią kto był mordercą w pierwszej części Krzyku – zabrał głos. – Jak można tego nie znać? Przecież Krzyk to klasyk horrorów – spytał zdziwiony, po czym ściągnął z siebie czarną szatę.
– Ja w przeciwienstwie do ciebie nie lubię Krzyku. Głupi horror, który ciągnie się bez sensu przez tyle części. Historia jest monotoniczna i nudna – odpowiedziałam wyrażajac swoją opinie.
– Jednak w każdej części niespodziewanie jest ktoś inny mordercą i film trzyma w napięciu – nie zgodził się ze mną.
– W każdej części szło się domyślić kto jest zabójcą. Poza tym oni wszyscy kończyli tak samo – zaprzeczyłam jego słowom. – Tylko idioci uwielbiają tą serię. Jest o wiele lepszych horrorów, które też są klasykami – dodałam.
– Na przykład? – zapytał i zaczął krążyć wokół mnie.
– Halloween z 1978 – odpowiedziałam szczerze. – Jest o wiele lepszym filmem i nie jest tasiemcem.
– Tylko zabójca nie jest przystojny – zaczął. – W Halloween jest to obrzydliwy dziad, a ja jestem fanem horrorów, gdzie mordercy są przystojny i gdzie panują zasady: nigdy, przenigdy nie możesz uprawiać seksu, nie możesz pić ani brać narkotyków i po trzecie, nigdy, przenigdy, kiedykolwiek i w żadnych okolicznościach nie mów zaraz wracam – wyrecytował jakby z pamięci te słowa.
– Błagam, jeszcze mi powiedz, że podoba ci się Amber z piątej części to już w ogóle cię wyśmieje – palnęłam.
– Pewna siebie morderczyni, a ja to lubię.
– Byłabym o wiele lepsza od niej. Jestem sprytniejsza i mądrzejsza nie dałabym się złapać i zastrzelić przez jakąś małolatę – oświadczyłam.
Usłyszałam drzwi, które szybko się otworzyły i walnęły w ścianę. Odwróciłam się do tyłu w celu zobaczenia. Był to Micheal z jakąś dziewczyną, którą namiętnie całował. Chłopak nawet nie zwrócił uwagę na nas i plecami uderzył o Aarona, który stał poirytowany.
– O kurde, stary wybacz. Nie wiedziałam, że tu jesteś z koleżanką – wybełkotał pijany chłopak.
– Chyba sobie nie myślisz, że będziesz w moim pokoju i łóżku posuwać laskę? Idź na koniec korytarza tam jest pokój gościnny – odrzekł stanowczo, a na co Scott tylko pokiwał głową i poklepał chłopaka po ramieniu. Przerzucił dziewczynę przez swoje ramię i oboje wyszli z pokoju.
Nie wiedziałam, dlaczego nabrałam takiej pewności siebie przy Aaronie. Przecież ja się go bałam i tej całej jego grupy przestępczej, a jednak stałam z nim i rozmawiałam o horrorach. O mało nie sprawił, że znwou padałam na zawał, a ja mimo tego kontynuowałam z nim tą bezsensowną gadkę.
– Nie wiedziałam, że to twój pokój i to twój dom – mówiłam podważeniem.
Wtedy już coś zaczęłam podejrzewać, że Aaron Mitchell musi być wysoko postawiony. Jego rodzina od pokoleń musiała działać bardzo dobrze konsperyjącą firmą.
– Gdzie twoi rodzice? – zapytałam.
– Musieli wyjechać – opowiedział krótko. – Brat u babci, nie zostawiają mi go pod opieką, bo nie ufają mi – poinformował. – Zaraz zapewne zapytasz się czym się zajmują to oboje inwestują w sektor energetyczny stąd tyle pieniędzy – zacisnął usta.
– Bardzo ciekawie.
Nie wiedziałam tak naprawdę co odpowiedzieć, bo delikatnie przeraziła mnie jego reakcja. Nie chciałam go denerwować, bo go nie znałam. Sądząc po tym jak potrafi być porywczy wolałam mu nie wchodzić w drogę.
– Pójdę już – wymamrotałam. – Postaraj się bardziej, a może bardziej się ciebie przestraszę. Zapamiętaj, nie jestem fanką Krzyku.
Wyszłam sama z pokoju. Po kamiennych schodach zeszłam na dół i wzrokiem zaczęłam poszukiwać Madeleine. Skierowałam się do dużego salonu, w którym były trzy wielkie beżowe, skórzane kanapy. Na jednej z nich siedział Damon Henderson, który obejmował jakąś dziewczynę. Nie było to dla mnie zdziwieniem, że znajdował się tam laską, ale sam fakt to, iż tam był. Naprawdę nie popisał się wcześniejszą walką, a bardziej ośmieszył się. Pojawienie się jego tam buzowało we mnie od środka.
Musiał mnie zauważyć, ponieważ zmrużył oczy i pokazał mi z ukrycia środkowego palca. Przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę kuchni, w której była na całe moje szczęście Madeleine, która włosy miała poturbowane i rozmawiała z kimś przez telefon. Podeszłam do niej szybkim krokiem, a ona uśmiechnęła się do mnie.
– Mamo, ja kończę już, pa – rozłączyła się.
– Jak było? – zapytałam przygryzając wargę.
– Idealnie.
błagam zanim ktoś zacznie pisać, że książka podobna jest to tej od weroniki ploty (idk jak się nazywa ta seria) to serio nie piszcie tego!!!! kocham krzyk już od paru dobrych lat i podoba się się motyw mordercy, a nie ze względu na to ze podpierdalam to z innej książki. nie czytałam tej serii od weroniki ale wiem że już ludzie mi zarzucają że matthew scotta i micheal scotta podwalilam od niej. motyw tej książki jest "stalker" a krzyk idealnie pasuje do tego. do następnego 💋