W Blasku Fleszy

By Imaginary_x

8.4K 494 108

Anastasia Evans przez lata tkwiła w toksycznym związku, tracąc kontrolę nad swoim życiem. Momentem przełomowy... More

Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Luke
Luke
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Luke
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Luke
Rozdział 25
Luke
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Luke
EPILOG
DRUGA CZĘŚĆ

Rozdział 18

151 12 0
By Imaginary_x


Poranek w Los Angeles miał w sobie coś nierealnego. Jasne światło słońca zalewało ulice, odbijając się od błyszczących karoserii zaparkowanych samochodów i okien luksusowych butików. Wszystko tutaj zdawało się krzyczeć: „to jest miejsce, gdzie spełniają się marzenia", a jednak czułam w powietrzu nieuchwytną melancholię, jakby pod powierzchnią tego wszystkiego skrywała się jakaś smutna tajemnica.

Luke zjechał skuterem na pobocze, zatrzymując się przed jedną z kawiarni przy Rodeo Drive, której szyld ozdobiony był delikatnym złotym napisem. Kiedyś przyjeżdżałam tu co weekend z przyjaciółmi, a teraz, stojąc obok, czułam, jakby czas się cofnął. Chociaż wiele się zmieniło, niektóre rzeczy pozostawały niezmienne. Skuter wyłączył się z cichym pomrukiem, a Luke zdjął kask, odgarniając ręką włosy, które wiatr rozwiał mu na czoło.

– Pamiętam to miejsce – powiedział, z lekkim uśmiechem. – Spędzałem tu całe popołudnia, kiedy jeszcze tu mieszkałem. To było moje małe schronienie przed całym tym szaleństwem.

Uśmiechnęłam się do niego, zdejmując swój kask i odgarniając włosy z twarzy.

– Ja też. Czasem tęsknię za tym miastem, za jego chaosem, a jednocześnie za momentami takimi jak te, kiedy mogłam po prostu usiąść z kawą i patrzeć, jak życie toczy się dalej – odparłam.

To brzmiało tak nierealnie. Oboje mieszkaliśmy w Los Angeles. Bywaliśmy w tych samych miejscach, a to dopiero Seattle nas połączyło.

Weszliśmy do środka, a od progu uderzył mnie znajomy zapach kawy i świeżo pieczonych croissantów. Zajęliśmy miejsce przy jednym z niewielkich stolików na zewnątrz, skąd można było obserwować przechodniów śpieszących się w swoim własnym rytmie, jakby każdy z nich miał w głowie mapę, która precyzyjnie wyznaczała drogę do sukcesu.

Luke wydawał się zamyślony, choć starał się to ukryć. Od naszego przyjazdu na urodziny Jake'a, widziałam, jak walczy ze sobą, rozważając możliwość powrotu do zespołu. Wczoraj wieczorem, podczas imprezy, jego spojrzenie często zatrzymywało się na pozornie nic nie znaczących elementach w domu i wiedziałam wtedy, że wraca wspomnieniami do tamtego okresu. Musiało mu być ciężko. Być w tym domu i czuć na barkach ciężar decyzji, którą musiał podjąć.

Wszyscy członkowie Four King's pragnęli powrotu na scenę, ale między Luke'iem a Ryan'em ciągle była ta niewidzialna bariera, której żaden z nich, nie umiał przeskoczyć. Nie wiem co między nimi zaszło, ale napięcie między nimi było widoczne na pierwszy rzut oka.

– Co cię tak dręczy? – zapytałam, przerywając ciszę, która osiadła między nami jak mgła.

Spojrzał na mnie, w jego oczach była mieszanka wahania i czegoś, czego nie mogłam do końca rozczytać.

– Zastanawiam się, czy powrót do zespołu to naprawdę dobry pomysł – powiedział cicho. – Czuję, że wszyscy na mnie liczą, ale... nie jestem pewien, czy jestem na to gotowy.

– To ważna decyzja – zgodziłam się, szukając odpowiednich słów. – Ale może... może to właśnie ta okazja, której potrzebujesz, żeby zamknąć pewien rozdział w swoim życiu. Czasami powrót do przeszłości to jedyny sposób, żeby ruszyć naprzód.

Luke spojrzał na mnie uważnie, jakby próbował odnaleźć odpowiedź w mojej twarzy.

– A co jeśli to nie jest zamknięcie rozdziału, tylko jego ponowne otwarcie? – zapytał, a w jego głosie wyczułam cień lęku.

Przysunęłam się bliżej, kładąc dłoń na jego ręce.

– Tylko ty możesz zdecydować, czym to będzie. Ale pamiętaj, że nie musisz tego robić sam – powiedziałam, starając się dodać mu otuchy. – Jestem tutaj. I będę tutaj, niezależnie od tego, co zdecydujesz.

Uśmiechnął się do mnie, choć wciąż widziałam w jego oczach to samo wahanie. Wzięłam łyk kawy, pozwalając, żeby ciepło napoju rozeszło się po moim ciele, przynosząc chwilową ulgę. W tle słyszałam odgłosy miasta, ludzi śmiejących się i ich rozmowy mieszające się z dźwiękiem przejeżdżających samochodów.

– Pokażesz mi swoje ulubione miejsce? – zapytał nagle, przerywając moje myśli.

– To chodź – odpowiedziałam z uśmiechem, wstając od stolika. – Znam jedno miejsce, które z pewnością ci się spodoba.

Luke zostawił pieniądze na stoliku i ruszył za mną w stronę skutera.
– Ale ja prowadzę – rzuciłam, z szerokim uśmiechem i wyciągnęłam dłoń po kluczyki.
– Jesteś tego pewna? – Luke zawahał się, ale podał mi kluczyki.
– Trochę wiary we mnie, Luke – westchnęłam i znowu wsiadłam na skuter, a Luke usiadł za mną, kładąc dłonie na mojej talii. Poczułam, jak ciepło jego ciała przenika przez moją cienką warstwę ubrań Luke'a, które miałam na sobie.

Przejechaliśmy kilka przecznic, mijając znane mi budynki i parki, udając się na lekkie wzgórze. W końcu zatrzymałam się przy małym placu, skąd rozciągał się widok na miasto.

Zsiedliśmy ze skutera, a Luke rozejrzał się wokół, zaskoczony.
– Nigdy tu nie byłem – powiedział, patrząc na horyzont. – Jak to możliwe?

Uśmiechnęłam się, stając obok niego.
– To miejsce jest ukryte przed większością turystów. Tylko miejscowi wiedzą, jak się tu dostać. Kiedyś przychodziłam tu, żeby się zrelaksować, uciec od wszystkiego, co działo się wokół.

Przez chwilę staliśmy w milczeniu, podziwiając widok. Słońce wspinało się coraz wyżej na niebo, a miasto poniżej tętniło życiem. Czułam, że ten moment jest jedyny w swoim rodzaju – pełen spokoju, który rzadko można było znaleźć w takim miejscu jak Los Angeles.

– Dziękuję, Ana – powiedział nagle Luke, jego głos był pełen szczerości. – Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłaś.

Spojrzałam na niego, widząc w jego oczach coś więcej niż tylko wdzięczność. Może to było zrozumienie, może coś, co pomogło mu podjąć decyzję.

– Cokolwiek zdecydujesz – zaczęłam, choć nie byłam pewna, co chcę powiedzieć – wiesz, że to musi być twoja decyzja. Nikt nie może cię do tego zmusić. Ani Jake, ani Ryan, ani ja.

Luke westchnął, odwracając wzrok w stronę miasta.

– Wiem – odpowiedział cicho. – Tylko czasami mam wrażenie, że za dużo ode mnie zależy. Że jeśli się zgodzę, wszystko się zmieni. A jeśli nie... to już nic nigdy nie będzie takie samo.

Przytaknęłam, rozumiejąc jego dylemat. Sama nie wiedziałam, co bym zrobiła na jego miejscu. Ale wiedziałam jedno: Luke musiał podjąć tę decyzję z pełnym przekonaniem. Tylko wtedy mógłby naprawdę odnaleźć spokój, którego tak bardzo potrzebował.

Spędziliśmy tam jeszcze kilka minut, stojąc ramię w ramię i patrząc na rozciągające się przed nami Los Angeles.

– Teraz twoja kolej – wyrzuciłam z siebie.
– Na co? – zapytał zdziwiony.
– Na pokazanie mi twojego ulubionego miejsca – powiedziałam i podałam mu kluczyki.

Ruszyliśmy z powrotem na skuterze, wtapiając się w pulsujące życie miasta. Ulice Los Angeles lśniły w promieniach słońca, a powietrze było nasycone zapachem świeżo skoszonych trawników.

Los Angeles miało w sobie tę niesamowitą zdolność, by przyciągać uwagę nawet najbardziej zagubionych dusz. Każdy zakątek miasta miał swoją historię, ukrytą głęboko pod warstwami blasku i przepychu.

Luke prowadził skuter w dół Sunset Boulevard, a ja wskazywałam mu kolejne miejsca, które kiedyś były dla mnie ważne. Skierowaliśmy się w stronę plaży w Santa Monica, a jazda wzdłuż tej drogi była jak podróż przez pocztówkę – ocean migotał po jednej stronie, a wzgórza pełne luksusowych rezydencji po drugiej. Wiatr szumiał w moich uszach, mieszając się z dźwiękami miasta.

Dotarliśmy do plaży w Santa Monica, zostawiliśmy skuter w jednym z zatłoczonych parkingów i ruszyliśmy w stronę molo. Śmiechy dzieci mieszające się z krzykami mew, zapach solonego powietrza i dźwięk fal rozbijających się o brzeg, tworząc idealną symfonię spokoju.

– Zawsze uwielbiałem to miejsce – powiedział Luke, spoglądając na diabelski młyn, który górował nad molo. – Kiedy byłem młodszy, często tu przyjeżdżałem, żeby oderwać się od wszystkiego. To było moje miejsce ucieczki.

Spacerując wzdłuż molo, zauważyłam, jak Luke powoli zaczyna się rozluźniać. Uśmiechał się częściej, opowiadał mi anegdoty ze swojego życia sprzed dużej sławy, kiedy jeszcze mógł być anonimowym chłopakiem z marzeniami, a nie gwiazdą, którą znał cały świat.

– Pamiętam, jak z chłopakami z zespołu kiedyś przyszliśmy tu, żeby świętować nasz pierwszy kontrakt płytowy – zaczął, śmiejąc się na wspomnienie. – Wynajęliśmy cały diabelski młyn na godzinę i piliśmy tanie wino, ciesząc się z tego, że w końcu nam się udało. To był jeden z tych momentów, kiedy czujesz, że świat stoi przed tobą otworem.

Słuchałam go z zaciekawieniem, wyobrażając sobie młodego Luke'a, pełnego entuzjazmu i nadziei. Widziałam, jak jego oczy błyszczą, kiedy opowiadał o tamtych czasach, ale również dostrzegłam cień, który wkradał się do jego głosu, kiedy wracał do teraźniejszości.

– A potem wszystko zaczęło się zmieniać – dodał ciszej. – Sława, pieniądze, presja. To nie jest coś, na co jesteś przygotowany, nawet jeśli wydaje ci się, że jesteś.

Zamilkł na moment a potem dodał:
– Dlatego tak bardzo lubię twoje towarzystwo, Ann – wyznał i złapał mnie za rękę – przy tobie czuję się taki normalny, taki jaki nie czułem się właśnie od tamtego czasu. Tego mi brakowało. Gdy cię spotkałem, wtedy pierwszy raz w hotelu, czułem się strasznie zagubiony i przytłoczony. Tego dnia dowiedziałem się, że są plany reaktywacji zespołu i... – przerwał na dłuższą chwilę – Byłem taki zagubiony, Ano. Ale przy tobie... przy tobie czułem, że odzyskuje tego dawnego siebie i nagle wszystko wydawało się prostsze.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć na to wyznanie. Przez cały ten czas zastanawiałam się, dlaczego ktoś taki jak Luke Harrison, zainteresował się mną. Teraz już rozumiałam. Nie tylko Luke był dla mnie wsparciem, okazało się, że on równie mocno potrzebował mojego towarzystwa, jak ja jego.

Spacerowaliśmy w ciszy, za rękę, po molo, zatracając się w tym uczuciu i podziwiając widoki
Zatrzymaliśmy się przy końcu molo, gdzie ocean rozciągał się przed nami aż po horyzont. Staliśmy obok siebie, patrząc na falujące wody, a ja czułam, że to właśnie tutaj, w tym momencie, Luke zbliża się do jakiejś decyzji. Nie chciałam naciskać, więc po prostu trzymałam go za rękę, dając mu przestrzeń na jego własne przemyślenia.

Po chwili Luke westchnął głęboko i odwrócił się do mnie.

– Jest jeszcze jedno miejsce, które chciałbym ci pokazać – powiedział, a jego głos był pełen determinacji.

Wróciliśmy na skuter i pojechaliśmy dalej na północ. Z każdym kilometrem, który zostawialiśmy za sobą, czułam, jak Luke staje się bardziej skupiony, jakby wiedział, że to, dokąd zmierzamy, jest kluczowe.

Dotarliśmy do małej, ukrytej plaży, którą zdawało się znać tylko kilku wtajemniczonych. Było tu pusto, a jedynym dźwiękiem była muzyka fal rozbijających się o brzeg. Luke poprowadził mnie w głąb, aż dotarliśmy do miejsca, gdzie piasek stykał się z wodą. Usiadł, patrząc w dal, a ja usiadłam obok niego.

– To tutaj podejmowałem najważniejsze decyzje w swoim życiu – wyznał cicho, jego głos ledwie słyszalny ponad szumem oceanu. – Zawsze przychodziłem tu, kiedy musiałem pomyśleć.

Spojrzałam na niego, widząc, jak powoli uwalnia się od swoich wątpliwości.

– Więc to jest moment, kiedy musisz zadecydować – powiedziałam, delikatnie kładąc dłoń na jego ramieniu. – Cokolwiek wybierzesz, wiem, że to będzie słuszne.

Luke milczał przez chwilę, wpatrując się w horyzont. W końcu odwrócił się do mnie, a w jego oczach dostrzegłam coś, czego wcześniej tam nie było – spokój.

– Myślę, że wiem, co chcę zrobić – powiedział powoli, jakby każda sylaba była przemyślana. – Ale muszę to zrobić na swoich warunkach. Nie mogę wrócić do zespołu, jeśli to będzie oznaczało powrót do tego, co było. Muszę mieć pewność, że to będzie coś nowego, coś lepszego.

Uśmiechnęłam się, czując ulgę, że wreszcie znalazł swoją odpowiedź.

– A co teraz? – zapytałam, ciekawa, jakie będą kolejne miejsca, które chce mi pokazać.

Luke wstał, pomagając mi się podnieść, i spojrzał na mnie z determinacją.

– Teraz wracamy do Jake'a – powiedział stanowczo. – Muszę pogadać z chłopakami. Czas na prawdziwą rozmowę.

Wróciliśmy na skuter i ruszyliśmy w drogę powrotną. Słońce zaczynało powoli opadać na horyzont, malując niebo w odcieniach różu i pomarańczy. Miałam wrażenie, że z każdym przejechanym kilometrem Luke staje się coraz bardziej pewny siebie, gotowy na to, co miało nadejść.

Wiedziałam, że przed nami jeszcze długa droga, ale byłam pewna, że bez względu na wszystko, Luke znajdzie swoje miejsce – na scenie, w zespole, a przede wszystkim w swoim własnym życiu.

Continue Reading

You'll Also Like

315K 14.7K 35
Święta pełne kłamstw, pierników i wielu innych. Missamour grudzień 2022.
9.2K 296 52
Co gdybym tego dnia nie poszła do tej kawiarni? Czy moje życie zostało by takie samo ?
66.8K 4.1K 37
Życie Laurenta Stafforda, doświadczonego adwokata, diametralnie zmienia się, gdy przez przypadkowe spotkanie z Soleil Beaumont zostaje wciągnięty w w...
23.9K 884 34
KSIĄŻKA POTRZEBUJE KOREKTY!!! CZYTASZ NA WŁASNE RYZYKO Pierwsza część trylogii I Wanna Die Osiemnastoletnia Emory White wyjeżdża z braćmi na pierwsz...