Harry
Dzień zaczął się dość zwyczajnie, o ile można nazwać to dniem. Szykuję się do zawodów szermierczych ale. ktoś ciągle się bawi swoją piszczącą zabawką. Tym kimś jest mój pies rasy owczarek niemiecki Diks. I zaraz wleciał na pokład Wesołego Rogera.
- Widziałem !- Krzyknąłem za nim i zaraz się otrzepał ,,na siedem mórz gdzie on chodził'' powiedziałem w myślach.- Diks chyba, mój tata wyraził się jasno. Masz nie wbiegać na pokład mokry.- Na szczęście zaraz wybiegł ale, nie przestawał piszczeć swoją zabawką ,,na prawdę?'' zapytałem w myślach. Wróciłem do szykowania się do zawodów które zaraz się zaczną ale, Diks nie przestawał piszczeć swoją zabawką. Pokręciłem głową i odłożyłem szpadę na ziemię.
- Słuchaj dziś są ważne zawody a ja muszę się do nich przygotować. Możesz przestać tym piszczeć. Oddawaj to.- Powiedziałem chwytając piszczącego kurczaka zaraz zaczaiłem się z Diksem szarpać o zabawkę. Diks warczał żeby odzyskać zabawkę ale nie dałem mu tej satysfakcji w tę nie spodziewanie mnie odepchnął łapami a ja się przewróciłem na ziemie.
- Co się dzieję ?- Zapytał dziewczęcy głos który bardzo dobrze znałem była to moja siostra Brayar. Widząc mnie na ziemi zaczęła się śmiać. Chciałem zdzielić Diksa ale, nie zrobiłem tego zamiast tego pachołem go lekko w pyszczek. Rozluźniłem się i spojrzałem na Diksa który zaczął szczekać.
- Już dobrze, dobrze.- Powiedziałem ze śmiechem Diks zaraz znowu zaczął piszczeć zabawką.
- Jak już przestaliście się szamotać o zabawkę to pragnę wam przypomnieć że za chwilę będą zawody szermiercze.- Powiedziała Brayar słysząc to od razu zerwałem się na nogi i pognałem po szpadę. Uprzednio wchodząc na pokład żeby włączyć transmisję małą ale, zawsze. Obiecałem to Diksowi i Piratowi mojemu drugiemu psu który był Haskim syberyjskim. Włączyłem telewizor.
- Tylko bądźcie grzeczne i nie rozrabiajcie.- Powiedziałem i wyszedłem zostawiając psy które mościł się na ziemi przed telewizorem. Udałem się na arenę do szermierki już tam na mnie czekali Uma córka Urszuli Gil syn Gastona i Joe syn Klejtona.
- Jak miło że się jednak pojawiłeś.- Powiedziała Uma.
- Małe problemy z Diksem rozumiesz.- Powiedziałem.
- Ja się zastanawiam dlaczego ty jedyny na całej wyspie masz psy.- Powiedział Gil.
- Może dlatego że radzę sobie z psami. A po za tym to są moi przyjaciele.- Powiedziałem.
- Nasz Harry nagle stał się taki odpowiedzialny za dwa psy nawet ciekawe.- Powiedział Joe. Zaczęły się zawody mój ojciec był prowadzącym tych zawodów. Dawniej walczyli na śmierć teraz walczymy dla zabawy. Szykowałem się żeby wejść na ring kiedy nagle usłyszałem krzyk. Był to krzyk przerażenia. Odwróciłem się i zobaczyłem że jakiś człowiek leży nie przytomny na ziemi to był Robert jeden z piratów.
- Przepraszam bardzo państwa zaraz się tym zajmiemy.- Powiedział tata ja oczywiście poszedłem do ratownikółw żeby sprawdzić co się dzieje. Ale się porobiło co się mgło stać ?
Diks
Zawody się już rozpoczęły widziałem jak Harry się już szykuje na wejście na ring.
- Dasz radę Harry.- Powiedział Pirat.
- Wiesz że cię nie słyszy.- Powiedziałem w tę coś się stało. Ktoś przerażony krzyczał zobaczyłem że ktoś leży na ziemi i jest nie przytomny. Był to jeden z piratów zobaczyłem że Harry też tam podchodzi. Coś było nie tak. Wstałem i zacząłem kierować się do wyjścia.
- Diks a ty do kąt ?- Zapytał Pirat.
- Zobaczyć co się dzieję.- Powiedziałem poszedłem na arenę szermierki. Ratownicy próbowali reanimować nie przytomnego pirata zobaczyłem że podbiega do ratowników jakaś dziewczyna.
- Dobry Borze Rober ludzie ratujcie go.- Powiedziała kobieta.
- A ty to ?- Zapytał Harry.
- Rayli. Dziewczyna Roberta.- Powiedziała dziewczyna i zaraz przepchnęła się obok Harry'ego podszedłem do niego. Co się mogło stać że tak nagle zasłabł zawodnik ?
Harry
Patrzyłem jak ratownicy reanimują nie przytomnego parę razy robili masaż serca i wdechy aż wreszcie przestali. Mogłem się domyślić że nie żyje. Bardzo współczuję mojemu tacie dobrze znał tego pirata. Ciało Roberta zostało zabrane na sekcję. Postanowiłem że sprawdzę co powie patolog. Dość długo czekałem aż w końcu wszedłem do sali w której siedział patolog Leon Borgan.
- Witam.- Powiedziałem wchodząc.
- Ciekawe że to akurat ty musiałeś tu przyjść Harry.- Powiedział patolog.
- Wie pan Robert był jednym z członków załogo mojego ojca. A dla nas piratów inni piraci są ważni.- Powiedziałem.
- No rozumiem. Powiem że pół dnia spędziłem nad sekcją tego biedaka i tak się stało że zrobiła się niedziela a podobno to nie jest czas na pracę.- Powiedział patolog.
- Tak wiem ale, czasem tak się nie da inaczej zdaje się że pan rozumie.- Powiedziałem.
- Tak, tak ale, przejdźmy morze na ty Leon.- Powiedział patolog zgodziłem się i podałem mu rękę.
- Co spowodowało że tak nagle opuścił ten świat ?- Zapytałem zaciekawiony.
- Wstrząs anafilaktyczny chorował na serce a tak się składa że miał we krwi dość sporą dawkę środka dopingującego o nazwie Efedryna i okazało się jeszcze że jest na nią uczulony a w połączeniu z chorym sercem spowodowało że zgon nastąpił od razu.- Powiedział Leon.
- Widocznie ten kto mu podał to świństwo nie wiedział że jest chory na serce i jest na to coś uczulony.- Powiedziałem.
- A od kiedy to zacząłeś bawić się w detektywa mój drogi ponoć masz inne cele.- Powiedział Leon.
- Tak to prawda ale, ta sprawa dość mocno mnie gryzie. I chcę ją rozwiązać. Może i jestem piratem ale, nie chcę być jak mój ojciec że chciał dopaść Piotrusia Pana ja bym chciał opłynąć morze i odkryć nie znane lądy.- Powiedziałem.
- I morze przy okazji splądrować parę statków.- Powiedział Leon.
- No może i racja jednak bardziej odkryć świat bo jedyne miejsce jakie znam to ta wyspa potępionych.- Powiedziałem.
- Mam nadzieję że kiedyś nastanie taki dzień że wreszcie bariera zostanie zdjęta i będziesz mógł spełnić to marzenie, a może nawet więcej znajdziesz miłość.- Powiedział Leon zaraz się zaśmiałem na jego ostatnie słowa. Ja i miłość nie ma opcji. Pożegnałem się z Leonem i poszedłem żeby przepytać osoby które były na widowni. Niczego ciekawego się nie dowiedziałem. Dni mijały a ja niczego nowego się nie dowiedziałem jedyne co wiedziałem to to że Robert miał na pieńku z ni jakim Marcinem. Siedziałem z resztą w karczmie Urszuli rozmyślając nad sprawą ponieważ Uma się uparła że mi pomogą w rozwiązaniu sprawy. Wiedziałem że z Umą się nie dyskutuje więc od razu się zgodziłem.
- Mój zaprzyjaźnionony technik stwierdził rozpuszczoną efedrynę.- Powiedziała Uma ale, nie usłyszeliśmy.
- CO !?- Zapytaliśmy przekrzykując piszczącą zabawkę Diksa.
- Technik stwierdził rozpuszczoną efedrynę butelka była pełna do połowy.- Powiedziała Uma.
- Ciekawe skąd masz tą informację.- Powiedział Gil.
- Mam swoje metody.- Powiedziała Uma.
- Więc wypił do połowy ale, wystarczyło. A jakieś odciski palców czy coś.- Powiedziałem.
- Tylko Roberta nikogo innego.- Powiedziała Uma.
- Jak widać jesteśmy w martwym punkcie.- Powiedział Joe.
- Czyli nie ma palców nikogo innego.- Powiedziałem.
- Chyba że mógł ktoś użyć rękawiczek.- Powiedziała Uma.
- Powiem wam że morze być też trzecia możliwość, może to któryś z jego rywali.- Powiedział Gil ale, zagłuszał go pisk zabawki Diksa.- Diks błagam cię przestań.
- Nie masz szans przyjacielu walczy z tym od soboty.- Powiedziałem Gil sięgnął do swojej torby i wyciągnął kabanosy widząc smakołyk Diks stracił zainteresowanie zabawką i zaczaił się zbliżać.
- A wiesz morze coś w sprawie jakiś kontaktów czy coś ?- Zapytałem.
- Podobno miał z kimś z Auradonu kontakt telefoniczny ale słaby, i wciąż szukają tego telefonu.- Powiedziała Uma.
- A morze ktoś podczas zawodów mógł zabrał ten telefon, być morze morderca.- Powiedział Joe w tym czasie Gil próbował gwizdnąć zabawkę Diksowi ale, pies był szybszy i znów zaczął swój koncert piszczałek.
- O nie.- Jęknęli Uma i Joe.
- A nie mówiłem że nie masz szans Gil. Chodź Diks na spacer.- Powiedziałem i wstałem od stołu.
- Tak, tak idźcie jak najdalej z tą.- Powiedziała Uma tak też zrobiliśmy poszliśmy na dość długi spacer. Po drodze rozmyślałem o sprawie.
- Jak myślisz kto mógł zabić Roberta.- Powiedziałem Diks mruknął jakby chciał powiedzieć że myśli. Wierzyłem mu w końcu to mój przyjaciel. Jednak odstawiłem myśli ze sprawą na drugi plan i pomyślałem o słowach Leona. Że może oprócz wypłynięcia na nieznane lądy faktycznie będę mógł też znaleźć miłość, tylko że kto by pokochał pirata. Wiem jak pirat powinien żyć. Życie pirata to nie skończona podróż po oceanie, morze to dom pirata. Więc nawet gdybym znalazł miłość to i tak bym się nie zakochał. Skończyłem rozmyślać o swoich rozterkach życiowych i wróciłem myślami do sprawy. Robert nie miał rodziny bo został zaciągnięty na okręt mojego ojca. Rodziców nie miał. Hymmm zaraz, zaraz a co z jego dziewczyną pamiętam że była na zawodach. Więc postanowiłem popytać o tą Rayli okazało się że mieszka w domu Roberta postanowiliśmy z Diksem złożyć jej wizytę. Dotarłszy do domu Roberta użyłem dzwonka.
- Och Harry Hook czemu zawdzięczam tę wizytę.- Powiedziała dziewczyna otwierając drzwi.
- Sprawa śmierci pani chłopaka a jednego z piratów mojego ojca.- Powiedziałem, Rayli nie chętnie ale, zaprosiła mnie. Będąc w środku klęknąłem przy Diksu.- Dobra kolego wszystko zależy teraz od twojej intuicji i nosa. Szukaj.- I Diks ruszył na poszukiwanie telefonu ja w tym czasie zagadywałem Rayli.
Diks
Harry zagadywał Rayli i muszę przyznać że nawet nieźle się dogadywali ale, ta Rayli do niego nie pasuję. Węszyłem w poszukiwaniu zaginionego telefonu ale, bez skutku postanowiłem sprawdzić w ogrodzie, nic nie rosło w nim były tylko śmieci wyspa potempionych wiadomo tu nic nie rośnie i nie ma ucieczki. Zaczołem węszyć w powietrzu i niespodziewanie poczułem zapach morza i rumu tak samo pachniał Robert z pod kosza ze śmieciami znalazłem worek a wnim coś było. Zaszczekałem żeby zwrucić uwagę Harry'ego.
Harry
Rozmawialiśmy z Rayli o tym że morze nie być jej łatwo po stracie Roberta i że sobie jakoś poradzi w tę usłyszałem że Diks szczeka.
- Diks, przepraszam bardzo.- Powiedziałem i wstałem od stołu poszedłem w kierunku w którym był Diks.- Diks co znalazłeś. Co, co to jest.- Pochyliłem się nad znaleziskiem Diksa wziąłem woreczek i namacałem w nim telefon jak i coś mniejszego jak pendrajw.- Brawo mistrzu zdaje się że będziesz detektywem na czterech łapach.- Parę minut później zjawili się policjanci żeby zabrać Rayli na przesłuchanie. Uma powiedziała że mogę z Diksem w nim uczestniczyć.
- Miałaś pecha że musiałem przyjść do ciebie akurat z moim psem.- Powiedziałem.
- Dokładnie, gdyby nie ty i Diks nie znaleźlibyśmy tego telefonu i przede wszystkim pendrajwa.- Powiedział jeden policjant zdaje się że wołają na niego Gutek.
- Skąd pani wzięła tę komórkę ?- Zapytał drugi policjant zdaję się że Piotr.
- Robert dał mi ją przed zawodami.- Powiedziała dziewczyna zaskakująco spokojnie.
- Ciekawe z jakiego powodu miał by pani go dawać.- Powiedziałem zakładając ręce na pierś.
- Nie chciał żeby ktoś obcy miał do niej dostęp.- Powiedziała dziewczyna.
- A mnie się wydaję że chodziło o jego esemesy, telefony i zdjęcia do kogoś z Auradonu. Jeśli chciał je przed kimś ukryć to myślę że szczególnie przed panią.- Powiedział stwierdzająco Piotr. Zobaczyłem że dziewczynie lecą łzy.- Zabrała pani ten telefon żebyśmy się dowiedzieli że zdrada panią z kimś z Auradonu.
- Ale tak na prawdę kontaktował się w innej sprawie. Kontaktował się w sprawie naszych pierwszych potępionych w Auradonie. Mal Evie Jey'a i Carlosa.- Powiedział Gutek jak usłyszałem o nich to trochę mi się zrobiło nie dobrze jednak zazdrościłem im tego.
- A telefon ukryła pani w ogrodzie.- Powiedział Piotr.
- Dowiedziała się pani że Robert panią zdradza i chciała go pani ukarać.- Powiedział Gutek.
- Nie wiedziałam że jest uczulony ani że chorował na serce. Praca na statku Kapitana Hooka to było jego życie tak jak szermierka. A potem jeszcze te sekrety że niby mnie zdradza.- Powiedziała dziewczyna.
- I chciałaś żeby został zdyskwalifikowany przez efedrynę ale, nie przewidziałaś że jest na nią uczulony i to go zabije.- Powiedział Gutek.
- Nie chciałam tego, ja go kochałam najbardziej na świecie.- Powiedziała dziewczyna już całkowicie zapłakana.
- Więc jest pani Aresztowana pod zarzutem zabicia Roberta.- Powiedział Piotr.
- Miałaś plan prawie doskonały niby wszystko wyszło by idealnie ale, nie przewidziałaś jednej rzeczy. Że przechytrzy cię pies.- Powiedziałem do wyprowadzanej Rayli. Piotr i Gutek spojrzeli na mnie a potem na Diksa.
- Obaj jesteście całkiem nie źli morze spróbujecie w Kryminalistyce.- Powiedział Piotr.
- Mogę to jeszcze przemyśleć jeszcze nie wiem.- Powiedziałem.
- Jasne oczywiście.- Powiedział Gutek wróciłem na pokład i od razu wszystko opowiedziałem Umie i pozostałym. Wszyscy słuchali mnie w zaskoczeniu i z małym nie dowierzaniem.
- Nie sądziłam Harry że będziesz tak świetnym detektywem.- Powiedziała Brayar.
- E tam to Diks rozwiązał sprawę.- Powiedziałem.
- Ale, nie zaprzeczę że w tym jesteś całkiem nie zły.- Powiedziała Uma w sumie ma trochę racji. Powiem wam że dawno nie przeżyłem takiej kryminalnej przygody morze kiedyś przydarzy mi się jakaś inna sprawa do rozwiązania. Bo coś czuję że mógł bym dać w tym radę.
I wreszcie się zdecydowałam napisać jedną sprawę. Miała być sprawa w Auradonie ale jest na wyspie potępionych z Harrym. Za pewne się zauważyliście małe podobieństwo do komisarza Aleksa a to dlatego że żyję wczorajszym odcinkiem i dlatego zdecydowałam się dać na początek sprawę na wyśpię potępionych.
W kolejnym rozdziale wracamy do Ros z kolejną sprawą a jaką to przekonacie się sami. Na razie.