Rapid Star

By LiliMadison

4K 891 262

Odebrano mi szczęście, ale w zamian dano gwiazdę, której blask przyświeca mi każdego dnia. Nadszedł jednak dz... More

Opis i kilka słów 😁
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4 część 1
Rozdział 5 część 1
Rozdział 5 część 2
Rozdział 6 część 1
Rozdział 6 część 2
Rozdział 7
Rozdział 8

Rozdział 4 część 2

299 68 18
By LiliMadison

Star

Szybkim krokiem ruszyłam na trening. Chciałam zostawić go w przeszłości. Chciałam, by on nie powrócił tylko wiedziałam, że tak się nie da. Los postawił go ponownie na mojej drodze, ale nie wiedziałam w tamtym momencie w jakim celu.

Ostatnie pół godziny to była, kolejka górska, a ja z niej wypadłam. Teraźniejszość i przeszłość stanęły w drzwiach mojego marnego życia, by zwyczajnie śmiać mi się prosto w twarz. Podekscytowanie treningiem wyparowało. Miałam tylko ogromną nadzieję, że nie zabiorą mi radości z gry, chociaż zaczynałam w to wątpić.
Szkoła o tej godzinie była pusta. Dlatego zastanawiał mnie fakt, co on tu robił? Czy specjalnie czekał, by mnie ostrzec? A może miał na celu, by nikt nas razem nie zobaczył?

Część sportowa tej szkoły robiła wrażenie. Hol przystrojony pucharami przykuwał wzrok. To miało być moje miejsce, ta część szkoły miała być moją osobistą oazą, ale wewnętrznie czułam, że to kolejne z niespokojnych marzeń.

Słyszałam charakterystyczny odgłos obuwia sportowego zderzającego się z parkietem i to mnie uspokoiło. To był ten moment, w którym przyspieszyłam kroku, by jak najszybciej znaleźć się w szatni i przebrać w strój. Mijałam kolejne drzwi, by dopiero na końcu korytarza usłyszeć rozmowy dochodzące z damskiej szatni. Zatrzymałam dłoń na klamce i wzięłam głęboki wdech. W myślach powtarzałam sobie, że będzie dobrze, przecież sami mnie tu chcieli, ale ta druga strona mojego umysłu krzyczała, że tylko trenerzy, a nie te zawodniczki, z którymi teraz miałam dzielić szatnię.

Nacisnęłam klamkę i weszłam do pomieszczenia. Z gwaru, jaki tu panował jeszcze przed chwilą nie pozostało nic. Jedenaście par oczu skierowało się na mnie. Dostrzegłam rząd szafek po jednej i drugiej stronie, a na środku dwie ławki, na których siedziały dziewczyny. Na samym końcu pomieszczenia były drzwi, zapewne prowadziły do prysznicy. Szatnia urządzona w nowoczesnym stylu, tak zupełnie różniąca się od tej, którą znałam z poprzedniej szkoły.

– Już myślałam, że się zgubiłaś – głos Ami przywołał mnie do rzeczywistości.

– Miałam małe komplikacje. – Ruszyłam w kierunku wolnej szafki, unikając wzroku dziewczyn.

– A szkoda, że jednak dotarłaś – Emma, pokazała swoje niezadowolenie z mojej obecności.

– Em!!! Daj już spokój! – wtrąciła się Ami.

– Jasne, że tak skaczesz koło niej, bo twojego miejsca nie zabrała! Wszystkie macie miejsce w składzie, ale nie ja! – złość przelana na słowa, które uderzały we wszystkie zawodniczki była namacalna.

– Przestań się nad sobą użalać! Nie zostałaś wyrzucona ze składu! – wtrąciła się do rozmowy Abigail, o ile dobrze zapamiętałam imię. Czarnoskóra dziewczyna, która była najwyższa w drużynie.

– Co tu się dzieje?! Na korytarzu słychać wasze krzyki! – Nie wiadomo kiedy w drzwiach pojawiła się trenerka.

– Tylko głośno rozmawiamy – odpowiedziała Ami biorą na siebie gniew kobiety.

– Rozmawia się w kawiarni, na szkolnym korytarzu, ale tu było słychać wrzaski i nie podoba mi się, jak zaczynacie ten sezon! Emma– wskazała palcem na dziewczynę. – Po treningu do mnie. A teraz na halę. Już! – Jej podniesiony ton budził strach.

Wszystkie zawodniczki zaczęły zbierać się za trenerką, a ja w ekspresowym tempie zaczęłam przebierać się w strój. Atmosfera nie była przyjazna, czułam to każdą możliwą komórką ciała i musiałam sprawić, by to nie zaważyło na mojej grze. Nie mogłam dać się stłamsić, nie mogłam pokazać, że się boję.

Wybiegłam z szatni i wpadłam na halę, na której już wszystkie zawodniczki siedziały na trybunach, a trenerka Rodriguez rozpisywała coś na swojej podręcznej tablicy. Zajęłam miejsce obok reszty i czekałam, chociaż tak naprawdę nie wiedziałam na co. W końcu zwróciła się ku nam. Była to bardzo szczupła i piękna kobieta. Filigranowa sylwetka ukazywała dobrze wyrzeźbione mięśnie, co jeszcze bardziej nadawało jej uroku.

– Proszę o opuszczenie hali. Dzisiejszy trening jest zamknięty. – Zwróciła się ku trybunom i dopiero dostrzegłam grupkę chłopaków w lewym górnym rogu.

– Ale trenerko.. – nie dała im dokończyć zdania.

– Trening zamknięty – ostry niczym brzytwa głos, rozniósł się po całej hali, a chłopcy zaczęli zbierać się ze swoich miejsc rozczarowani.

– Standard, przychodzą na te treningi dla niej. Nie wiem, czy jest w tej szkole chociaż jeden chłopak, który nie myślałby o naszej trenerce. – Wprost do mojego ucha szepnęła Ami. Kiwnęłam głową, że rozrumieniałam.

– A teraz drogie panie. Witam Was w nowym sezonie. Jak już zdążyłyście zobaczyć doszła do nas Star i mam nadzieję, że ten incydent w szatni był jednorazowy i sprawicie, że będzie czuła się dobrze w naszej drużynie. – Ta, jasne, już widziałam oczami wyobraźni, jak niektóre z nich witają mnie w drużynie. W mojej wizji zamiast kwiatów mają noże.

– Jako kapitan drużyny wypowiem się w imieniu wszystkich. – Z miejsca obok mnie wstała Ami. – Witamy cię i mamy nadzieję, że poczujesz co to znaczy być wilkiem. My jako wataha przyjęliśmy cię do swojej rodziny. – Oklaski i wycie zaczęło roznosić się po hali. Drużyna Wilków od zawsze cechowała się tym, że tworzyła spójną całość. Każdy za każdym,  ale ja czułam, że będę tą osobą, która złamie to porozumie.

– No to zaczynamy! Rozgrzewka! – Gwizdek rozbrzmiał pierwszy raz, a ja ruszyłam na linię, by rozpocząć ćwiczenia, ale zatrzymała mnie dłoń trenerki. – Nie możesz im pokazać, że się boisz. Jak będą jakieś zgrzyty masz mi zgłaszać. Rozumiemy się?

– Oczywiście. – Że nie, ale tego już nie wypowiedziałam. Wiedziałam, że jak mam wytrzymać to tylko siedząc cicho.

Po zakończonym treningu, spocona i wymęczona ruszyłam do szatni. W końcu poczułam po co tu tak naprawdę byłam. Kontakt z piłką, był zapalnikiem do otwarcia się na innych. Sparing na zakończenie treningu udowodnił mi, że byłam w stanie porozumieć się z innymi zawodniczkami, nie przez słowa, które często były źle odbierane, a poprzez grę, w której stawałyśmy po tej samej stronie.

Mimo zmęczenia, byłam szczęśliwa. W szatni panowała zupełnie inna atmosfera, jak przed treningiem. Nie było zgrzytów, nie było złośliwych spojrzeń rzucanych w moim kierunku, ale też nie było Emmy, która została wezwana do trenerki. Dziewczyny, w ekspresowym tempie ogarnęły prysznic, ja natomiast miałam jeszcze sporo czasu do autobusu, więc nie było potrzeby pośpiechu. Jako ostatnia zajęłam kabinę prysznicową, by spłukać z siebie pot. Odprężona wróciłam do szatni i sięgnęłam po ubrania z szafki. Zarzuciłam na siebie spodnie dresowe i koszulkę. Na dworze dopiero zaczynało robić się chłodniej więc przewiesiłam przez ramię bluzę. Sięgnęłam po buty i ból rozszedł się po moim ciele. One.. one .. one były pocięte.

Szloch uwiązł mi w gardle. Nie rozumiałam, dlaczego to właśnie mnie atakowano. Nie zrozumiałam, dlaczego sięgając marzeń otrzymywałam ból. Dla kogoś były to tylko buty, ale nie dla mnie. Te buty miały spełnić moje marzenie, te buty miały przejść ze mną przez tę drogę. Te buty były jedyne, jakie posiadałam do gry.

Byłam sama w szatni. Nie było ubrań żadnej z dziewczyn w tym Emmy, która miała rozmowę z trenerką. Nie rozumiałam, jak można zrobić coś takiego. Jak można być tak okrutnym? No, jak? Kiedy to nie ja ubiegałam się o miejsce w tej drużynie. To szkoła chciała mnie w niej widzieć.

Wytarłam ręką twarz, by opuścić szatnię. Ze spuszczoną głową kroczyłam korytarzem. Mój wzrok dostrzegał tylko buty, które praktycznie ich nie przypominały. Rzuciłam się biegiem, by jak najszybciej opuścić mury szkoły. Szkoły, która deptała moje marzenia.

Przed parkingiem zatrzymałam się, a raczej byłam do tego zmuszona. Podeszwa, odpadła, a ja opadłam razem z nią. Na brudny chodnik, którym kroczyli uczniowie dzień w dzień niszcząc szkodników, takich jak ja. Wbiłam wzrok w podeszwę i poczułam na policzku pierwszą łzę. To było za dużo, jak na mnie. Podniosłam się z kolan, by skryć się przed innymi, by im nie pokazać, że dali radę mnie złamać pierwszego dnia. Uciekłam, jak tchórz, i w sumie nim byłam. Schowałam się za rogiem budynku. Oparta plecami o mury szkoły stoczyłam się po ścianie. Przyciągnęłam kolana do siebie i pozwoliłam łzom płynąć . Ten jeden jedyny raz pozwoliłam sobie na słabość, ale tak, by inni tego nie dostrzegli.
Nie stać mnie było na nowe buty. Nie wiedziałam, jak ja miałam trenować? Zaczęłam łkać, ale wiedziałam, że za czterdzieści minut będę miała autobus i musiałam się doprowadzić do normalnego stanu, chociaż nawet nie wiedziałam, jaki on był.

Kątem oka dostrzegłam cień. Wstrzymałam oddech, by nie zwrócić na siebie uwagi osoby, która podążała w moim kierunku, ale na próżno. Mój upadek nie został niezauważony. Ktoś podobnie, jak ja oparł się o mury szkoły. Nie musiałam sprawdzać, kim była ta osoba, wystarczył mi jego korzenny z nutą cytryny zapach. Rapid. Nie wiedziałam, co on tu robił, ale nie chciałam by widział mój upadek.

– Zły dzień? – zaczął rozmowę, ale ja nie byłam w stanie wydusić z siebie dźwięku. Wstyd i zażenowanie zawładnęły mną. – Nie możesz pokazać im słabości, bo cię zniszczą.

Milczałam, bo co miałam mu odpowiedzieć, że jest dobrze, że się nie poddam? Jak ja już byłam na granicy rezygnacji. Czułam, że kolejna fala szlochu, chciała zabrać mnie w swoje ramiona, a ja nie miałam czym się bronić. Obecność Rapida powinna mnie otrzeźwić, lecz nic takiego nie miało miejsca.

Poczułam wibracje w kieszeni dresów i chociaż nie miałam siły, na kolejne wiadomości musiałam zerknąć na wyświetlacz. Wyciągnęłam telefon i moim oczom ukazała się wiadomość od brata. Powolnym ruchem odblokowałam telefon, by przeczytać tekst zupełnie zapominając o nieproszonej osobie, która siedziała tuż obok.

Andrew: 🍟

Wybuchnęłam śmiechem. Mój świat się walił. W dosłownym tego znaczeniu powalił mnie na bruk depcząc, moje marzenia, ale to w tamtym momencie nie miało to znaczenia. Nie miało też znaczenia, że obok siedziała osoba, która była końcem mojego dzieciństwa. W czasie, kiedy byłam na dnie, mój brat wysłał mi wiadomość, a doprecyzowując emotkę z frytkami. Zupełnie odklejona od mojej rzeczywistości emotka, dała mi siłę, bo uświadomiła mi, że jest tam ktoś, kto czeka, aż przywiozę mu frytki.

– Frytka? – Obróciłam się w kierunku Rapida i zdałam sobie sprawę, że zaglądając przez moje ramię i odczytał wiadomość razem ze mną.

– Czy ty mnie śledzisz? – lekko zachrypniętym głosem, zadałam pytanie spoglądając na nieproszonego przybysza.

– Nie wszystko kręci się koło ciebie. Przyjechałem po Erica. – Spojrzałam na niego i dostrzegłam, że mundurek szkolny zamienił na jasny i bluzę.

– Jakby inaczej. – Idiotka, jak mogłam pomyśleć, że mnie śledził? Słowa Ami nabierały wyrazistości, faktycznie gdzie on, tam i jego przyjaciel. Nierozłączni nawet po lekcjach. – Więc idź po niego, jeszcze gotowy się obrazić na ciebie, że się spóźniłeś.

Śmiech, czysty niczym kryształ brzęczał mi w uszach. Nie wiedziałam, dlaczego moje słowa, wywołały taką reakcję, ale było coś w jego zachowaniu, że sama się nieświadomie uśmiechnęłam. Dzisiejszego dnia, przeszłam wiele i będę miała długą drogę przed sobą, w jednym bucie, ale mimo to, uśmiechnęłam się. Po chwili, zdałam sobie sprawę, że raczej śmiałam się z bezsilności, a on, no cóż zapewne ze mnie.

– A to już widzę, że plotki i do ciebie doszły. – Milczałam. Co miałam mu odpowiedzieć, że już pierwszego dnia szkoły poznałam jego orientację? – Podwieźć cię?

– Nie.

– Przecież nie pójdziesz w jednym bucie. – Wskazał głową na but, który trzymałam w dłoni, a raczej to coś, co z niego zostało.

– A niby w czym mi to przeszkadza?  – Nie wiedziałam dlaczego jego zachowanie zaczęło mnie drażnić. Bardzo nie lubiłam, kiedy ktoś mi mówił, co wypada, a co nie. Zbyt często to słyszałam. Zbyt często, wytykano mnie palcami.

– Przestań już unosić się honorem, wiem gdzie mieszkasz to jest spory kawałek drogi, a ja przyjechałem samochodem. Lada moment Eric wyjdzie z siłowni i cię podrzucimy.

– Podrzucać to możesz swojego Erica, a nie mnie. Czy ja ci wyglądam na kogoś, kto potrzebuje czyjejś pomocy? – Spojrzał na mnie krzywo, no dobra może i tak wyglądałam, ale dotrzeć do domu potrafiłam, nawet w jednym bucie.

Wiedziałam, że zauważył moją determinację. Wyczuwał , że nie byłam typem osoby, która sięgała po pomoc. Od zawsze radziłam sobie sama i nie zamierzałam tego zmieniać. Spojrzałam na zegarek, by zdać sobie sprawę, że jak tak dłużej będę siedziała, autobus mi ucieknie. W tym samym czasie dostrzegłam ruch po stronie Rapida. Zaczął zdejmować swoje buty, jeden po drugim i domyśliłam się co on chce zarobić, tylko, że ja nie potrzebowałam jego pomocy.

Wyciągnął w moim kierunku swoje buty.

– Masz, nie pójdziesz w jednym.

– Chyba zwariowałeś, że je wezmę! – Szybkim ruchem stanęłam na nogi, by mu pokazać, że mam zamiar iść pieszo w tym cholernym jednym bucie!

– Masz dwa wyjścia. Pierwsze. Weźmiesz kurwa moje buty! Drugie. Przerzucę cię w tej chwili przez ramię i zaniosę do mojego samochodu, by odwieść cię do domu! – Złość biła z jego postawy, nie wiedziałam, czy był zły, bo nie chciałam, by wyszedł na bohatera, czy może tym, że stawiałam się mu. Przecież to Rapid, chłopak, którego wszyscy uwielbiają.

– A ja wybieram bramkę numer trzy i bez niczyjej pomocy wracam do domu.

– Czego się boisz Star? Przecież nie chcę zrobić ci krzywdy.

– Nie znam cię! – krzyknęłam wyrzucając ręce do góry.

– To czas to zmienić, mówiłem wcześniej poważnie. Możemy wrócić do tego, gdy byliśmy dziećmi. Star, ja cię pamiętam, ale jak przez mgłę!

Prawda zabolała. Mieliśmy zupełnie inne wspomnienia. Ja ich miałam bardzo dużo, ale on już nie. Schyliłam głowę, by nie patrzeć w jego oczy, by nie mógł zobaczyć zawódu malującego się na mojej twarzy. Żyłam dla tych wspomnień, to one wielokrotnie ratowały mnie przed samotnością, to dzięki nim przetrwałam. Głupi kaktus, który od niego dostałam na urodziny dalej stał na moim biurku. Wielki zawód rozszedł się po moim ciele.

Nie mogłam być zła, nie powinnam była czuć tych negatywnych emocji, ale to było silniejsze ode mnie.

– Więc? Star, jedyna gwiazda na ziemi, weźmiesz te buty, czy może wolisz wsiąść do mojego samochodu? – Mało niby pamiętał, ale nasze pierwsze spotkanie najwidoczniej zapadło mu w pamięci. Schowałam swoją dumę i wyciągnęłam dłoń po jego buty. 

–  Rapidzie, to jak, zabierasz te laski dla starszych pań? – Ugryzłam się w język. Chciałam dodać panów, ale jakoś jego widok szczerzącego się z powodu tych kilku słów wypowiedzianych przeze mnie sprawił, że poczułam się jakoś tak dziwnie. Przyjemnie?

Nie trzeba było słów, by wyrazić naszą podróż do przeszłości. I może byłam mglistym wspomnieniem, może nie pamiętał mnie tak dobrze, jak ja jego, ale ta chwila pozwoliła mi wierzyć, że choć przez chwilę byłam kimś waznym. Niektóre wspomnienia powinny być odtwarzane w naszych głowach, by ich nie zapomnieć i najwidoczniej, on odtwarzał w pamięci pewną gwiazdę świecą na ziemi, tylko nie wiedział, że ta gwiazda z każdym rokiem traciła swój blask.


Doszliśmy do tego etapu, że czas poznać bliżej Rapida i następny rozdział z jego perspektywy i tutaj będzie też więcej Andrew, naszego słoneczka ❤️.
Jak myślicie pojechała z Rapidem?
Pamiętajcie o ⭐ i komentarzach ❤️



Continue Reading

You'll Also Like

8.3M 242K 41
"So this was all just a game to you . . .this whole time, you pretended to like me in order to humiliate me in front of the entire school?" An air of...
42.7K 1.9K 19
Florence Berger kocha wszystko co jest związane z Bożym Narodzeniem, no może oprócz śnieżyc, chociaż te zazwyczaj zwiastują jakieś przewroty w jej ży...
6.6K 744 66
Od momentu moich narodzin mówili mi, że jestem wyjątkowy. Sam fakt, że istnieje zaledwie kilkanaście lat temu był nie do pojęcia. Problem w tym jest...
196M 4.6M 100
[COMPLETE][EDITING] Ace Hernandez, the Mafia King, known as the Devil. Sofia Diaz, known as an angel. The two are arranged to be married, forced by...