Camp Boy

By Emqap02

527K 30.8K 10K

Wielkimi krokami zbliżają się wakacje, więc jak co roku rodzice spędzają każdą wolną chwilę na poszukiwaniu o... More

1. HoliCamp
2. Spokojnie, kochanie
3. Hemmings z opadniętą grzywką wygląda gorąco.
4. Nigdy nie będziemy tak młodzi, jak jesteśmy teraz.
5. Znowu zachowujesz się jak nudziara.
6. High Street
7. Pocałuj mnie.
8. Jeszcze nie raz będę miał przez ciebie podrapane plecy.
9. W tą i z powrotem.
10. Straciłam dziewictwo.
11. To czemu zamiast krzyczeć moje imię, krzyczał twoje?
12. Chciałbym zawsze pozostać nastolatkiem.
13. Mel i kłopoty w szkole?!
14. 16 lipca.
15. Nie obchodzisz mnie!
16. Alex mnie pocałował.
18. Jesteś słodka, mała.
19. Nie musisz mnie przepraszać.
20. Chyba się zakochałam.
21. Dostałam się!
22. Oddawaj moje majtki!
23. Cholera, jesteś taka gorąca.
24. Czemu płaczesz?
25. Możesz mnie pocałować?
Nowe ff! + małe plany na 2 część Camp Boya!!!
27. Zakochałaś się w chłopaku którego nienawidziłaś?
28. Festiwal.
29. Nareszcie będę mógł poczuć jak to jest całować mnie.
30. Jestem gejem.
31. Nie jedź szybko!
32. Zabiłeś swoje własne dziecko?!
33. Nawet ci najsilniejsi chłopcy płaczą.
Pytania do bohaterów!
Odpowiedzi na pytania!
Boy That I never Forgot
Witam po 5 latach

17. Drzesz się jak baba rodząca trojaczki!

15.3K 952 549
By Emqap02

Do: Percy

Hej mała. Jak się masz? Jesteście już w domu?

Napisałam i nerwowo tupałam nogą w oczekiwaniu na odpowiedź. Percy miała zadzwonić do mnie zaraz jak dojadą do domu. Powinny tam być dwie godziny temu, a ja nadal nie dostałam od niej znaku życia.

Siedziałam już gotowa na wyjazd do wesołego miasteczka. Uwielbiam wszystkie atrakcje z których można skorzystać w tym cudownym miejscu! Gdy byłam małą dziewczynką, rodzice często zabierali mnie do pobliskiego wesołego miasteczka. Odkąd pamiętam, kocham jeździć na diabelskim młynie! To najlepsze co może być na świecie!

Od: Percy.

Właśnie dojechałyśmy. Zatrzymałyśmy się na śniadanie w McDonaldzie. Twoja mama jest kochana! Czuję się dobrze, nie martw się. Baw się dobrze i zadzwoń jak wrócicie z wesołego miasteczka! 

Od razu zrobiło mi się lżej na sercu. Jestem szczęśliwa że Percy dotarła do domu i mama jest dla niej miła. Teraz w spokoju mogłam iść w stronę głównego budynku.


Gdy znalazłam się przy autobusie, większość osób już wsiadło do środka. Szybko znalazłam Hazel. Rozmawiała z Ashtonem i Calumem. Nie widziałam z nimi Luka czy Michaela, musieli już wsiąść.

Podeszłam do nich i dźgnęłam Hazel palcem w bok. Dziewczyna odwróciła się z uśmiechem i pomachała mi.

- Hej. - Powiedziałam cicho z nadzieją że im nie przeszkadzam.

- Hej. - Odpowiedział szczęśliwy Calum. Wyglądał jak małe dziecko które cieszy się bo stara ciotka jednak nie przyjedzie i nie będzie musiał jej całować.

- Co ty taki szczęśliwy? - Odeszłam z brunetem kilka kroków od Hazel i Ahstona którzy prowadzili konwersację na temat jakiegoś chłopaka z przedszkola... nie wnikałam w szczegóły.

- Jedziemy do wesołego miasteczka! - Zaczął skakać i klaskać w ręce. Musze przyznać, że wyglądało to bardzo dziwnie. Nigdy wcześniej nie widziałam prawie dwumetrowego chłopaka skaczącego i piszczącego z powodu wesołego miasteczka.

Zaśmiałam się.

- Nigdy nie byłeś w wesołym miasteczku? - Zapytałam a ten pokręcił głową. Zrobiłam wielkie oczy. - Chyba żartujesz! - Znów pokręcił głową. - Jak twoi rodzice mogli ci tak zniszczyć dzieciństwo?! - Chłopak momentalnie stracił całą radość. Na jego twarz wdarł się smutek i przygnębienie.

Co ja znowu zrobiłam?

- Calum... - Położyłam swoją dłoń na jego ramieniu. - Co się stało?

- Nic. - Odpowiedział chłodno i ściągnął moją dłoń z siebie.

- Przepraszam jeśli powiedziałam coś co cię zraniło, nie chciałam tego.

- Spoko... nie wiesz nic, rozumiem. - Powiedział i chyba miał zamiar odejść ale nie pozwoliłam mu na to.

- Chcesz ze mną porozmawiać? Zawsze jest lepiej gdy się komuś wyżalisz... - Powiedziałam patrząc mu prosto w oczy. Jego wzrok spuszczony był na ziemię a moje serce waliło okropnie szybko.

- No okay... - Westchnął.

Postanowiliśmy że usiądziemy obok siebie w autokarze. Hazel na początku nie podobał się ten pomysł, ale w końcu ją przekonałam. Zajęliśmy miejsce z przodu, z dala od osób które nas znają i mogły by coś słyszeć. Calum siedział od okna a ja obok niego.

- To... Co się stało? - Odezwałam się, przerywając tym samym męczącą ciszę między nami która trwała już dobre piętnaście minut.

- Gdy zapytałaś jak moi rodzice mogli mi tak zniszczyć dzieciństwo... Ugh, naprawdę to zrobili. - Odwróciłam się w jego stronę, krzyżując nogi na fotelu. Brunet patrzył w siedzenie przed nami i unikał mojego wzroku. - Nigdy nie poznałem swoich biologicznych rodziców. Zostałem podrzucony do jakiejś rodziny zaraz po urodzeniu. Większość dzieci pewnie cieszyła by się że nie zostali oddani do domu dziecka lub nie zostali zabici czy coś, ale wolał bym umrzeć niż przejść jeszcze raz przez takie piekło przez jakie przeszedłem w tym domu wariatów. - Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc o czym mówi. Sam fakt że mieszka z rodziną zastępczą, jest dla mnie przerażający. Nie wyobrażam sobie siebie w takiej sytuacji.

- Jakie piekło? - Zapytałam.

- Podrzucono mnie do zamożnej rodziny. Pan Hood, to znaczy, mój ojciec był szefem wielkiej firmy produkującej instrumenty muzyczne. Matka jest dosyć sławną piosenkarką w Australii. Byłem ich ' pierwszym dzieckiem ', o ile można mnie tak nazwać. Gdy skończyłem pięć lat, zamiast iść do szkoły jak wszystkie dzieci w moim wieku, ja siedziałem w domu w małym pokoju. Wiecznie sam, wiecznie zamknięty. Nie miałem żadnych zabawek, książek czy innych pierdół które powinno mieć dziecko aby dobrze się rozwijać. Dostawałem jedzenie raz na dzień. Nie wolno mi było podchodzić do okna, bo ktoś mógłby zobaczyć. Gdy miałem sześć lat, Pani Hood zaszła w ciążę. Było to ich pierwsze biologiczne dziecko. Urodziła mi się siostra. Dzięki niej mogłem wyjść z pokoju w którym spędziłem prawie siedem lat swojego nędznego życia. - Obserwowałam jego dłonie. Cały czas się trzęsły, tak samo jak jego szczęka. Miałam wrażenie że zaraz się rozpłacze. Sama byłam roztrzęsiona tym co usłyszałam. Nie chciałam mu przerywać, po prostu słuchałam dalej. - Mali i ja naprawdę się pokochaliśmy jako rodzeństwo, mimo że tak naprawdę nic nas nie łączyło. Ale dopiero gdy skończyłem dwanaście lat, zaczęło się największe piekło. Mój ojciec zginął w wypadku samochodowym który, jak później się okazało, był zamachem. Matce kompletnie odbiło. Pewnej nocy, - Calum ściszył głos tak cicho, że ledwie słyszałam co mówił. - matka przyszła do mojego pokoju. Właśnie miałem iść spać. Była w samej bieliźnie, nigdy wcześniej jej tak nie widziałem. Widziałem że jest trochę pijana, ale nie wolno mi było się do niej odzywać bez pozwolenia. Położyła się na moim łóżku i poklepała miejsce obok niej, więc usiadłem jak kazała. Powiedziała mi, że jeśli będę robił to co ona chce, pozwoli mi iść do szkoły, spotykać się z ludźmi i prowadzić normalne życie. Sam fakt że będę mógł wyjść gdzieś dalej niż do ogrodu podniecał mnie, więc zgodziłem się zanim dowiedziałem się co miała na myśli...

Siedziałam jak kamień. Nie wiedziałam co mam robić. Nigdy w życiu nie pomyślała bym że ktoś może robić tak okropne rzeczy dziecku. Calum zerknął na mnie ale szybko odwrócił wzrok.

- Boże... - Wydusiłam w końcu. Jego ręce trzęsły się jeszcze bardziej niż przedtem. Ujęłam jedną z jego dłoni i popatrzyłam mu w oczy. Chłopak zrobił to samo. - Czy... czy ona nadal...

- Czasami... - Powiedział cicho. Nie mogłam sobie tego nawet wyobrazić. Jak kilkudziesięcioletnia kobieta mogła zmuszać nastolatka do robienia... o mój Boże.

- Calum, musisz to zgłosić na policję. - Powiedziałam cicho. Chłopak popatrzył na mnie.

- Wiedziałem że to powiedz. - Parsknął. - Strace dach nad głową a do mojej osiemnastki został jeszcze prawie rok.

- Przecież jest jakieś rozwiązanie! Zawsze możesz...

- Zamieszkać u ciebie? - Zaśmiał się teatralnie. - Będziesz to proponować każdej osobie która ma problem? - Miał rację. Spuściłam wzrok.

- To nie jest normalne Calum. - Zaczęłam jeździć swoim kciukiem po jego zewnętrznej stronie dłoni.

- Jeszcze tylko rok i się skończy. Wytrzymam. - Powiedział, wymuszając słaby uśmiech.

- Ale ty tego nie chcesz, ona nie może cię zmuszać! - Powiedziałam.

- Przestańmy już o tym rozmawiać. Chcę się dobrze bawić w wesołym miasteczku. - Powiedział, uśmiechając się. Odwzajemniłam jego uśmiech. - Dziękuję że mnie wysłuchałaś. Jesteś najlepsza, Mel. - Powiedział i objął mnie ramieniem, przyciskając do swojej klatki. Zachichotałam i objęłam go w pasie.

- Musisz za to wejść ze mną na rollercoaster! - Ukłułam go w brzuch.

- Chyba żartujesz! Porzygam się tam na ciebie. - Zaśmiałam się, trochę zbyt głośno, przez co wywołałam śmiech u Hooda. - Wejdę, jeśli będziesz trzymać mnie za rękę tak jak przed chwilą. - Wystawił swoją dużą dłoń przede mnie. Usiadłam prosto i chwyciłam jego dłoń, swoją po czym znów zaczęłam robić kółeczka swoim kciukiem, tak jak przedtem. Chłopak obserwował nasze dłonie przez chwilę a potem popatrzył na mnie.

- Podoba ci się Luke? - Zapytał. Popatrzyłam na niego z pytającą miną. - Szczerze...

- Co? Co to za pytanie?

- Po prostu, odpowiedz. - Nalegał.

- Nie wiem... może? - Wzruszyłam ramionami. Calum zaśmiał się i wypuścił powoli powietrze.

- On jest takim idiotą... nie wie jaki skarb traci.

***

- Cześć gówniaro. - Powiedział Luke gdy wyszłam z autobusu. Przewaliłam oczami.

- Jest między nami kilka dni różnicy, idioto. - Powiedziałam i zaczęłam szukać Hazel.

- Fajnie się przytulało z Calumkiem? - Momentalnie mój wzrok wylądował na Hemmingsie. Zmarszczyłam brwi nie wierząc że jest aż tak głupi. Usłyszałam uderzenie za sobą. To Calum, uderzył się w czoło z zapewne głupoty Luka. Parsknęłam śmiechem.

- Fantastycznie! Tak w ogóle, od dzisiaj jesteśmy razem. - Podeszłam do Hooda i objęłam go w pasie. Brunet szybko zrozumiał o co chodzi i objął mnie ramieniem. Twarz Luka zbladła a jego oczy momentalnie pociemniały. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.

- Naprawdę? - Zapytał cicho.

- Tak! - Calum popatrzył na mnie. - Wczorajsza noc była cudowna kochanie. - Powiedział i cmoknął mnie w policzek. Hazel stała obok Luka i cicho się śmiała.

- Mówię ci Luke, tak wczoraj hałasowali! Żałuj że nie pieprzyli się w waszym domku! - Powiedziała, machając przy tym ręką. Luke z białego, zrobił się czerwony. Już miał coś powiedzieć, ale ja nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem. Wszyscy popatrzyli na mnie a potem dołączyli się do mnie. Jedyną osoba która się nie śmiała był Luke. Miał poważną, grobową minę i wyglądał jak by chciał kogoś zabić.

- Jesteś słodki że bierzesz wszystko na serio. - Powiedziałam i od razu tego pożałowałam. Wszyscy przestali się śmiać i popatrzyli na mnie pytająco. - To znaczy, ma zabawną minę. - Starałam się jakoś z tego wytłumaczyć.

- Jesteście popieprzeni. - Powiedział Luke i odwrócił się w stronę wejścia do parku rozrywki. Wszyscy jeszcze raz wybuchli śmiechem i ruszyli za nim. Dostaliśmy opaski na nadgarstek w kolorze zielonym. Informowało to pracowników, że możemy wchodzić na wszystkie atrakcje tyle razy ile chcemy. Nie mamy limitów.

Prawie cały czas Calum chodził obok mnie, co mi w żadnym przypadku nie przeszkadzało. Jest naprawdę miły i cieszy mnie jego towarzystwo. Świadomość tego, że jestem jedną z niewielu osób które wiedzą o tym przez co tak naprawdę przeszedł Calum jeszcze bardziej zmusza mnie do tego, aby się go trzymać.

- Hej, chodźmy na te śmieszne autka! - Krzyknęła Hazel i wskazała palcem na te głupie samochodziki którymi jeździsz po platformie i uderzasz w siebie na wzajem. Nie przepadam za tym, ale nie zaprzeczałam bo wszystkim to odpowiadało.

- Jeździmy w parach! Ja z Melanie! - Wzięła mnie pod pachę. Zgodziłam się, bo wiedziałam że nikt inny nie będzie chciał ze mną jeździć.

Hazel i ja wsiadłyśmy do czerwono-niebieskiego samochodziku z numerem jedenaście na masce. Było ciasno i niewygodnie, ale nie było źle. Hazel postanowiła że to ja powinnam prowadzić i wepchnęła mnie za kierownicę.

- Młoda! - Krzyknął Luke z samochodziku z numerem dwadzieścia trzy i pomachał żałośnie.

Klakson ogłaszający start rozbrzmiał i wcisnęłam gaz. Na początku jeździłam sobie spokojnie i całkiem fajnie, do puki Alex nie walnął w mój bok i moja głowa nie odbiła się od głowy Hazel.

- Co do... Alex! - Krzyknęła Hazel. Brunet zanosił się śmiechem. Zaczęłam się śmiać i ruszyłam za nim. Chłopak śmiał się tak bardzo że przestał jechać a ja wjechałam w jego tył.

- Masz za swoje! - Krzyknęłyśmy razem z Hazel i wybuchłyśmy śmiechem po czym popatrzyłyśmy na siebie i zaczęłyśmy się śmiać jeszcze bardziej.

Gdybyśmy, zamiast śmiać się jak opętane, jechały dalej, dwaj idioci nie uderzyli by w nas i nie zderzyłybyśmy się głowami już drugi raz w ciągu minuty.

- Luke idioto! Co ty odwalasz! Wjechałeś w dupę tym dwóm pięknym niewiastą! - Krzyczał Mike, waląc Luka pięściami w ramię.

- Jednej już wjechałem. - Oblizał wargę patrząc na Hazel. - Z tą drugą będzie trudniej. - Przygryzł wargę i przeniósł swój wzrok na mnie. Czułam jak moje policzki płoną i robię się czerwona jak burak. Schowałam głowę i wcisnęłam gaz, odjeżdżając od nich. Hazel cały czas uderzała mnie łokciem w bok i rechotała jak idiotka. W końcu sama zaczęłam się śmiać.


Byliśmy już na większości atrakcji które wydawały się nam ekscytujące. Na przykład, chłopcy błagali nas na kolanach byśmy poszli na tą karuzelę z konikami która jest w każdym wesołym miasteczku. Zgodziłyśmy się, a oni przez cały czas gdy karuzela kręciła się tańczyli na rurach i udawali tanie dziwki. Byliśmy tak że na tych długich, pofalowanych zjeżdżalniach po których zjeżdżasz w workach. Ahston stłukł sobie tam swojego ' najlepszego przyjaciela ', jak to powiedział. Zabawnie było tak że na ciuchci, gdzie nasza siódemka wyglądała jak totalni idioci pomiędzy pięciolatkami.

- O mój boże! Calum! - Krzyknęłam i podbiegłam do Caluma aby wskoczyć mu na plecy. Chłopak podrzucił mnie i wsunął swoje ręce pod moje uda, abym nie spadła. Wskazałam palcem na wielki rollercoaster wyłaniający się zza wielkiej karuzeli.

- Melanie, ja żartowałem. Nie wejdę na to! - Krzyknął i odwrócił swoją twarz w moją stronę, przez co nasze usta prawie się zetknęły. Widziałam że Luke to wszystko bacznie obserwuje.

- Daj spokój! Będę cię trzymała za rękę! - Powiedziałam i zeskoczyłam z jego pleców, po czym złapałam jego dłoń, tak jak w autobusie.

- On tam nie wjedzie. - Luke wszedł między nas, rozłączając przy tym nasze dłonie. - On jest cipą. - Parsknął. Zmierzyłam Luka katującym wzrokiem i miałam ochotę mu powiedzieć aby się zamknął. - Pojadę z tobą! - Zaproponował.

- Hah, nie. - Odepchnęłam go i chwyciłam Caluma za nadgarstek. - Idziemy! - Wskazalam teatralnie palcem na wagonik który tylko czekał abyśmy do niego wsiedli.

Zajęliśmy miejsce w trzecim wagoniku od przodu, a Luke i Hazel usiedli za nami.

- To zły pomysł. - Trząsł się Calum. Złapałam jego rękę i ścisnęłam lekko, uśmiechając się.

- Trzeba pokonywać swoje lęki! - Powiedziałam.

- Tylko że Hood boi się wszystkiego. - Parsknął Luke zza moich pleców. Chciałam coś zrobić aby mu dogryźć i zamknąć jego niewyparzoną gębę.

- I tacy chłopcy są właśnie najsłodszy! - Powiedziałam pierwszą myśl która przyszła mi do głowy. Calum popatrzył na mnie pytająco a ja popatrzyłam na wkurzoną twarz Luka. Wyprostowałam się momentalnie, dumna z tego że mu pojechałam.

Gdy kolejka ruszyła, mój towarzysz zaczął piszczeć jak dziewczynka.

- Calum! Zamknij mordę! Drzesz się jak baba rodząca trojaczki! - Krzyknął Luke. Wszyscy wybuchli śmiechem, oprócz biednego, przerażonego Caluma który ściskał moją dłoń tak mocno, że gdybym nią poruszyła, złamała bym sobie palce.

Gdy kolejka wjechała na bardzo wysoką górkę, Calum zacisnął oczy.

- Zginę! Zaraz umrę! Powiedzcie mojej siostrze że ją kocham. Napiszcie na moim grobie że kochałem pizze ponad wszystko i że... - W tym momencie kolejka zaczęła pędzić w dół a Calum i ja zaczęliśmy głośno piszczeć. Hazel tak że dawała się we znaki, nie dając spokoju moim bębenkom. Luke krzyczał jak by go zarzynali i miałam ochotę odwrócić się i go teraz wyśmiać, ale powietrze które uderzało w moją twarz, nie pozwoliło mi się nawet ruszyć.

Gdy kolejka się zatrzymała, Calum wybiegł z niej jak poparzony i zniknął gdzieś za rogiem. Jedyne co mogliśmy usłyszeć to odgłos jaki wydaje człowiek kiedy zwraca śniadanie.

Pobiegłam za brunetem i znalazłam go za jakąś budką, pochylonego nad kałużą swoich wymiocin. Pluł resztkami jajecznicy na ziemię i podbierał się dłońmi o kolana.

- Żyjesz? - Podeszłam i mimo odoru z rzygów, położyłam dłoń na jego umięśnionych barkach.

- Nigdy więcej ci nie zaufam. - Zaśmiał się. - Kup mi wodę. - Powiedział i podał mi pomięte pięć dolarów. Wzięłam je od niego i poszłam do budki obok kupić wodę. Gdy wróciłam, Luke nabijał się z Hooda. Wręczyłam mulatowi wodę i popatrzyłam na Hemmingsa.

- Jesteś cipą Hood. - Śmiał się blondyn.

- Tak, tak. Śmiej się z niego teraz. Ale przypomnij sobie jak największa pokraka w Piper's High School skopała ci dupę na chodniku przed stadionem. - Powiedziałam, sama nie wiem co wychodziła z moich ust. Luke zbladł i momentalnie znalazł się obok mnie. Złapał moje ramię i odciągnął mnie od reszty.

- Skąd o tym wiesz? - Powiedział przez zaciśnięte zęby.

- Głupio mi mówić, ale ta pokraka była moim chłopakiem w tamtych czasach. - Powiedziałam. Luke przyglądnął mi się.

- To ty byłaś tą dziewczyną w czerwonej sukience która zadzwoniła po kartkę, prawda? - Powiedział w końcu. Skinęłam głową. - Jesteś tchórzem tak jak ten twój były.

- Ja jestem tchórzem? - Prychnęłam.

- Może i zadzwoniłaś po kartkę, ale uciekłaś z nim.

- Gdyby nie ja, wykrwawił byś się na tym chodniku. - Założyłam ręce na piersi.

- Mam ci teraz dziękować? - Prychnął, tym razem on.

- Przydało by się.

- Nie za dużo wymagasz?

- Nie. Czemu tak sądzisz? - Czoło Luka oparło się o moje. Jego oddech uderzał o mój nos i usta. Pachniał dobrą wodą kolońską i papierosami. - Mogłeś się wtedy z nim bić. Mogłeś postarać się bardziej. Wygrałbyś to...

- Nie miałem dla kogo się bić. - Powiedział i musnął moją dłoń swoimi palcami.

- Gdyby chodziło o mnie, pobił byś się z nim? Wygrał byś dla mnie? - Zapytałam. Od razu zrobiło mi się głupio że to wyszło z moich ust.

- Jeśli była by taka potrzeba, zabił bym dla ciebie. Każdego, zawsze i wszędzie. - Powiedział a moje serce, żołądek i każdy inny narząd wewnętrzny zaczęły wariować.

____________________________

Nie sprawdzany!!!!

Wróciłam z Paryża! Tęskniliście? xd

Okay, obiecuję że w kolejnym rozdziale będzie już duuuużo Luka i Mel!


Continue Reading

You'll Also Like

26.5K 2.1K 21
Draco kocha syna ponad wszystko. Dlatego, kiedy była żona planuje odebrać mu dziecko, Draco zwraca się o pomoc do ostatniej osoby, o której by pomyśl...
4.5K 160 14
„Jesteś czymś więcej niż wszystko, Rose." „Nie staraj się ratować czegoś co cię niszczy." ~~ Pierwsza część Trylogii: „Flame" ~~ @Kocurek019 Start:...
114K 2.4K 45
Mam na imie Alice. Wyjechałam z kompletnego zadupia do miasta aby pójść do dobrego liceum. Zamieszkałam z kuzynem o imieniu Aleks, na którego podobno...
216K 6.2K 53
Kiedy twoje myśli krążą wokół tego ile testów i materiału do nauki masz przyszłym tygodniu, raczej nie wybiegasz w myśli "co by było gdyby". Tak też...