zenon, teledysk, jego piękny anielski głos pomogły wenie zmartwychwstać
zenon sprawił, że ta piosenka i teledysk to istny sztosior
UWAGA!
w nazwie rozdziału błąd został uwzględniony z premedytacją.
UWAGA X2
moja kompetencja równoważy się z zerem, dlatego jeżeli pojawi się na dole jakiś nieudolny byk, proszę poinformuj mnie XD
-Jest dosyć ciężka.-stwierdziła Kayla z dzieckiem na rękach.- Twoje mleko musi być naprawdę tłuste.
Moje usta uformowały się w kształt zera, a ręce automatycznie powędrowały na biust.
-Nie obrażaj mojego mleka.- burknęłam z zażenowaniem, patrząc na córkę, ze strachem spoglądają na brunetkę.
-Czemu patrzy na mnie jakbym była trędowata?- zmarszczyła brwi, gdy duże oczy dziecka wlepiały się w nią z pokładem przerażenia.
-Może dla niej tak wyglądasz.- uśmiechnęłam się do niej triumfalnie.
-Pamiętaj, że trzymam na rękach twoje dziecko Pamberly.- odwzajemniła uśmiech z tym wyjątkiem, że jej był bardziej złośliwy.
Widząc jak Kayla zbyt mocno kołysze moim dzieckiem na rękach, trochę się zaniepokoiłam. Mała przed chwilą jadła, a niemowlaki są wyjątkowo wrażliwe na tak gwałtowne i pozbawione subtelności ruchy.
-Kayla nie kołysz tak mocno małą.- ostrzegłam ją monotonnym głosem.
-No dobra.- wzruszyła ramionami i przestała tak majtać moim dzieckiem.
Brunetka zaczęła formować na swojej twarzy głupie miny w stronę w stronę mojej córeczki. Na próby zaskarbienia sobie uwagi przez Felton, mała zareagowała niespodziewanym pawiem.
Biała substancja spływała od brody dziewczyny aż do biusty. Kawałek jej czarnego T-shirtu z logo Nirvany, również był brudny.
Salwa śmiechu opuściła moje usta jak tylko ujrzałam skrzywioną w obrzydzeniu twarz mojej przyjaciółki.
-Daj mi chusteczkę.- mruknęła z zadziwiającym spokojem.- Czysta matka.- burknęła jeszcze pod nosem, gdy wzięłam opakowanie chusteczek nawilżających.
Podałam jej chusteczkę, a ta natychmiast zaczęła się wycierać z wyrazem abominacji. Odebrałam córkę, by ją również wytrzeć. Przynajmniej nie była tak utytłana jak Kayla, która właściwie wyglądała jakby też miała się zhaftować.
Jej rzygów już bym nie chciała wycierać.
-Witam serdecznie!
Podskoczyłam, gdy czyjś donośny głos dobiegł mnie od progu drzwi do kuchni. Znajomy głos, którego tak długo nie było mi dane usłyszeć, zmusił mnie do automatycznego zerwania się z krzesła i popędzenia do przyjaciela.
Razem z dzieckiem na rękach przytuliłam mocno Gavina, który bez zastrzeżeń odwzajemnił przyjacielski uścisk.
-Uważaj, bo mnie przewrócisz.- zaśmiał się.
-Do mnie tak nie leciałaś jak mucha do gówna.- żachnęła się z urazą mnąc zużytą chusteczkę, by następnie sięgnąć do opakowania po drugą.
-To dlatego, że między nami jest zasadnicza różnica.- rzucił blondyn obracając krzesło kuchenne o sto osiemdziesiąt stopni i siadając na nim tak, że ręce i broda znajdowały się na oparciu, a nogi miał po dwóch stronach siedzenia.
-Taka, że mnie uwielbia bardziej.- wytknęła mu język w znaczącym geście.
-Możesz pomarzyć.
-Nie muszę, bo moje słowa dawno się ziściły dupochlaście.
Patrząc na nich czasami widziałam siebie i Malika gdy się kłócimy o byle błahostkę. Czasami obija mi się o myśli, że wyglądaliby wyjątkowo słodko jako para.
-To ja będę chrzestną dziecka.
-A ja chrzestnym.- prychnął.- I co? Podskoczysz?
-Żadne z was nie będzie.- przerwałam tę dziecinadę, zajmując wolne siedzenie między Kaylą i Gavinem.
Z żadnym z nich nie uzgadniała formalności związanych z rodzicami chrzestnymi , nie wiem co sobie oboje ubzdurali.
-Jak to?- posłali mi spojrzenia pełne cierpkiego zdumienia i żalu.
-Tak to.- odparłam.- Ustaliłam z Malikiem, że rodzicami chrzestnymi małej będą Sophia i Liam, to też pozwoliłam Zaynowi wybrać imię dla dziecka.- wyjaśniłam, by pozbyć się ciskanych we mnie piorunów z dwóch kierunków.- Wy będziecie chrzestnymi drugiego dziecka.
-Pozwoliłaś Zaynowi wybrać imię dla dziecka?- dopytywał Gavin jakby nie zrozumiał do końca mojego monologu.- Ty aż tak bardzo pragniesz krzywdy dla swojego dziecka?
-A ty aż tak bardzo nienawidzisz siebie, by robić sobie jeszcze drugie dziecko?
Wykręciłam teatralnie oczami.
-Dajcie spokój.- fuknęłam.- Co do imienia za późno, bo Malik przed pracą był w urzędzie.- powiedziałam to patrząc na przyjaciela, po czym zwróciłam się do Kayli.- A drugie dziecko to nie teraz, tylko kiedyś.
-Planujesz drugie dziecko, a jak ze ślubem?- to pytanie wyleciało z ust Gavina.
-Nie wiem.- mruknęłam cicho.
-Nie rozmawialiście jeszcze z Zaynem o ślubie?
-Inicjatywa chyba należy do Zayna, bo to on najpierw by musiał mi się oświadczyć nie uważasz?- rzuciłam.
Nie zastanawiałam się nad sprawą ślubu, no bo koniec końców zmieniłoby to tylko nasz rodzaj związku jednak stosunki nie uległyby żadnej zmianie.
-Znając Malika zapomni to zrobić albo stchórzy.- wtrąciła Kayla zgarniając z miseczki trochę solonych orzeszków.
-Przestań.- mruknęłam nie zbyt zachwycona zdaniem Kayli.
Wtedy z innej strony mieszkania rozległ się dźwięk zamykanych drzwi, a wtedy spojrzenia wszystkich osób w pomieszczeniu powędrowały tylko w jedno miejsce, oczekując pojawienia się tylko jednej osoby.
Malik standardowym chodem wbił do kuchni, z takim samym obojętnym wyrazem twarzy z jakim opuścił dzisiaj nasze mieszkanie. W jednej jego ręce dostrzegłam czarną teczkę, w której jak się nie mylę jest akt urodzenia naszego dziecka.
Jednak gdy jego wzrok powędrował do Kayli i Gavina siedzących ze mną przy stole, jego mina przybrała coś na rodzaj agonii.
-Dlaczego mnie to nie dziwi.- powiedział i ociągającym się krokiem podreptał do lodówki by wyjąć z niej mleko. Odkręcił butelkę i duszkiem wypił połowę zawartości.- No co?- rzucił z buzią pełną mleka, gdy zorientował się, że każdy wzrok pada tylko i wyłącznie na niego.
Nawet mała wbijała w niego swoje miodowe oczka. Oczy odziedziczyła po Maliku, z czego akurat byłam mega zadowolona.
-Powiedz jak było w urzędzie.- wytłumaczyłam ten dziwny natłok spojrzeń ciskanych w bruneta.
-Dobrze.- wzruszył ramionami i schował butelkę z mlekiem z powrotem do lodówki. Płynnymi ruchami otworzył teczkę i wydobył z niej białą kartkę papieru formatu A4, którą podał i ponad stołem.
Odebrałam akt urodzenia, uprzednio oddając córeczkę Gavinowi, by chwilę ją potrzymał.
W końcu nasze dziecko będzie posiadało imię i nie będę musiała o niej mówić jak o kimś bezimiennym.
Wzrokiem sunęłam po wyrazach na papierze i, gdy w końcu moje spojrzenie spoczęło na imieniu, siłą musiałam się powstrzymać, by nie przyjebać sobie facepalma.
-Zayn powiedz mi przez jakie h się pisze Honey?
Malik zmarszczył brwi z kpiącym wyrazem twarzy.
-Przez samo H.- odpowiedział.
-To dlaczego tu jest napisane Choney?!
Malik zamrugał kilkakrotnie oczami, najwyraźniej nie wiedząc o czym mówię, po czym wyrwał mi akt urodzenia z dłoni.
Zaśmiał się gorączkowa bez cienia wesołości.
-Jestem na sto procent pewny, że dobrze napisałem.
-Nie wierzę, że nasze dziecko ma błąd w imieniu!
-Trzeba było iść ze mną!
-Najwidoczniej trzeba było! Nic nie umiesz załatwić samemu!
-Dobrze wiedzieć!- wyrzucił ręce w powietrze.
-Bardzo!
-Świetnie!
-Świetnie!
Oboje fuknęliśmy pod nosem w tym samym czasie; Zayn wyszedł natychmiast z kuchni, co mnie zbulwersowało, bo z nim nie skończyłam.
-Nie odwracaj się do mnie jak do ciebie mówię Malik!- oparłam się o framuge i krzyknęłam za Zaynem, który nie raczył nawet odpowiedzieć.
Skrzyżowałam ręce na piersi, dając upust już tej konwersacji. Usiadłam z powrotem na krzesło, czując jak zaraz wybuchnę.
-No, Choney, przyjrzyj się jakich masz dojrzałych rodziców.